Leopold Staff
Pierwsza przechadzka
Żonie
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Nikt o tym jeszcze nie mówi nikomu,
Lecz wiatr już o tym szepcze po ogrodach.
Nie patrz na smutnych tych ruin zwaliska.
Nie płacz. Co prawda, łzy to rzecz niewieścia.
Widzisz: żyjemy, choć śmierć była bliska.
Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia.
Mińmy bezludne tramwajów przystanki…
Nędzna kobieta u bramy wyłomu
Sprzedaje chude, blade obwarzanki…
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu.
Wystawy puste i zamknięte sklepy.
Życie się skryło chyba w antypodach.
Z pudłem grzebyków stoi biedak ślepy…
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Ty drżysz, od chłodu. Więc otul się szalem.
Bez nóg, bez ramion, w brunatnej opończy
Młodzi kalecy siedzą przed szpitalem.
Widzisz: już pole. Tu miasto się kończy.
Zwalone leżą dokoła parkany,
Dziecko się bawi gruzem na chodniku,
Kobieta pierze w podwórku łachmany
I kogut zapiał krzykliwie w kurniku.
Kot się pod murem przeciąga leniwo,
Na rogu człowiek rozmawia z człowiekiem…
Znowu w sklepiku zjawi się pieczywo
I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem.
Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu
I zapomnimy o ranach i szkodach…
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Geneza utworu
Wiersz Pierwsza przechadzka powstał w 1939 r., a po raz pierwszy został wydrukowany w wydanej konspiracyjnie antologii poezji Słowo prawdziwe w 1942. Jego geneza ściśle wiąże się z wojną 1939 r., dokładniej mówiąc ze skutkami oblężenia Warszawy, które zakończyło się 28 września. Leopold Staff spędził ten okres w swoim warszawskim mieszkaniu przy ulicy Koszykowej 25 – oklejał szyby, aby je chronić przed uszkodzeniem, gasił pożary na dachu, słowem przeżył to, co było udziałem wszystkich warszawiaków w tym czasie. Po zakończeniu walk miasto wyglądało przygnębiająco, a jego mieszkańcy zmagali się z trudnościami codzienności.
Klimat tamtych dni dobrze oddają wspomnienia Stefana Kisielewskiego:
Na każdym skrzyżowaniu ulic królowały ziejące trupim fetorem zgliszcza i rumowiska poburzonych domów, pokaleczone bruki zasłane były szkłem z wybitych szyb, poprzewracane latarnie i słupy tramwajowe oraz splątane druty zalegały tu i ówdzie chodniki. Na murach wypalonych domów, na drewnianych parkanach ponaklejane było mnóstwo karteczek – pod karteczkami tymi gromadziły się tłumy wytrwałych czytelników studiujących w skupieniu zawiadomienia o tym, co kto ma na sprzedaż albo kto kogo poszukuje. [… J Pokonane miasto było glodne. Połysk głodu zapalał się czasem w oczach przechodniów, obserwujących chciwie ruchy rąk stojących pod murami ulicznych sprzedawców. W rękach tych zresztą nie pojawiało się nic nadzwyczajnego: cukierki, cebula – i rzadko – wielki przysmak – chleb. Tu i ówdzie tkwili na brzegach chodników wymizerowani inteligenci, prezentujący przechodniom najrozmaitsze rzeczy do sprzedania – sztuczkowe spodnie, kołnierz futrzany, używane lakierki. Mnóstwo było żebraków, a wśród nich ci najboleśniejsi – w mundurach, w czapkach wojskowych bez orzetkdw, z bandażami, z pustymi rękawami lub nogawkami.
(cyt. za: Tomasz Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni)
Tytuł, podmiot liryczny, sytuacja liryczna
Wspomnienia Kisielewskiego są w dużym stopniu zbieżne z tym, co w poetyckiej formie przedstawia Staff. Podmiot liryczny, a zarazem bohater liryczny wiersza także przekazuje odbiorcy swoje obserwacje, wrażenia z wędrówki po mieście, w którym zakończyły się działania wojenne. Tytułowa „pierwsza przechadzka” odbywa się w momencie, kiedy na miasto nie spadają już bomby i można bez narażania życia wyjść na ulice. A więc przechadzka pierwsza od dłuższego czasu.
Kto ją odbywa?
Możemy utożsamić podmiot liryczny z autorem wiersza. Nie jest to jednak przechadzka samotna. Pojawiające się w utworze zwroty w 2. osobie czy w trybie rozkazującym: „nie patrz”, „nie płacz”, „widzisz”, .,drżysz”, „otul się”, określają sytuację liryczną jako sytuację rozmowy, dodajmy – rozmowy prowadzonej w czasie spaceru. W takim razie Pierwsza przechadzka to liryka zwrotu do adresata.
Kim jest adresat?
Z treści samego wiersza wiemy, że kobietą („Nie płacz. Co prawda, łzy to rzecz niewieścia”), a dedykacja podpowiada nam, iż jest to żona poety. W ten sposób podkreślony został fakt, że źródłem Pierwszej przechadzki są osobiste przeżycia.
Konstrukcja pierścieniowa
Monolog liryczny ma konstrukcję pierścieniową – zaczynają go i kończą te same dwa zdania: „Będziemy znowu mieszkać w swoim domu/ Będziemy stąpać po swych własnych schodach”. Pojawiają się one jeszcze raz w tekście wiersza. Zarówno umieszczenie tych zdań na początku i na końcu, jak i sam fakt powtarzania ich, są znaczące. Trudno je przegapić, trzeba na nie zwrócić uwagę i od razu zauważyć to, co w tym utworze najważniejsze – jego optymizm, wiara w nadejście lepszych czasów. Wiara ta jest głoszona wbrew otaczającej rzeczywistości – smutnej i przygnębiającej.
Dlaczego?
Bo miasto jest zniszczone, a ludzie cierpiący i smutni. W czasie przechadzki można zaobserwować: smutne zwaliska ruin, puste ulice, bezludne przystanki, puste wystawy, zamknięte sklepy, zwalone parkany, gruz na chodniku, młodych kalekich ludzi, ślepca, nędzną kobietę. Nawet obwarzanki, które kobieta sprzedaje, są „blade i chude”, biedne tak jaki ona.
Wymowa – optymistyczna, wbrew smutnym obrazom
Obrazom biedy i zniszczenia przeciwstawia jednak poeta nieśmiałe oznaki odradzania się życia. Wśród gruzu i zwalonych parkanów bawi się dziecko, kobieta pierze, pieje kogut, kot się przeciąga, ludzie rozmawiają. Zwyczajne to rzeczy, ale według poety świadczące o niezniszczalności życia. Z nich czerpie wiarę w to, że nastąpi lepsze jutro.
Wizja przyszłości też jest zupełnie zwyczajna. Powrót do normalności, do czasów, kiedy „przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu”, to pieczywo w sklepiku i poranny brzęk baniek z mlekiem. I coś, co jest dla wielu ludzi niezbędnym warunkiem szczęścia – własny dom. Dlatego kilka razy powtarzają się w wierszu zdania: „Będziemy znowu mieszkać w swoim domu. Będziemy stąpać po swych własnych schodach”.
Język – zbliżony do języka rozmowy
Poeta mówi o rzeczach zwyczajnych i język, jakiego używa, idealnie dostosowuje do treści. Takim językiem mogłaby być prowadzona rozmowa w czasie spaceru. Dominują rzeczowniki konkretne (dom, pieczywo, kobieta, kot, kogut, sklep, ulica itp.), prawie nie ma środków poetyckich (jedynie „wiatr szepce”, a obwarzanki są „chude i blade” – przykład personifikacji), brak wyrazów ekspresywnych, poetyzmów. Nie funkcja poetycka dominuje więc w utworze Staffa. Nie jest jego celem zachwycić niezwykłą formą, ale raczej pocieszyć.
Wiersz Staffa – lekcją stoicyzmu?
Ktoś mógłby się zdziwić, że z tak wątłych przejawów życia czerpie poeta otuchę i nadzieję. Uważny czytelnik poezji Staffa nie jest chyba jednak zaskoczony. Zna przecież Przedśpiew, w którym poeta i podmiot liryczny wiersza jawi się jako człowiek doświadczony („Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska”) i wbrew wiedzy o cieniach rzeczywistości deklaruje: „A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia”. Staff swoją pogodę ducha i spokój czerpie z filozofii stoickiej zalecającej zachować dystans wobec odmian losu, którego zmienność oznacza nietrwałość szczęścia, ale także przemijalność złych czasów. W Pierwszej przechadzce poeta podkreśla – „żyjemy, choć śmierć była bliska”. Życie jest wprawdzie trudne, ale mogło być znacznie gorzej. Poeta wie także o zbawiennej roli czasu łagodzącego cierpienie:
Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu
I zapomnimy o ranach i szkodach…
Popularność utworu Staffa jeszcze w czasie II wojny wskazuje, jak potrzebna była taka kojąca poezja. I choć lekcja stoicyzmu nie jest łatwa – to chyba nie ma lepszego sposobu na przetrwanie trudnych chwil niż wiara w lepsze jutro.
Zobacz:
Jakie, charakterystyczne dla różnych postaw, utwory Staffa możesz przywołać?
Jakie, charakterystyczne dla różnych postaw, utwory Staffa możesz przywołać?