„Carpe diem” uczyń mottem pracy o poszukiwaniu szczęścia przez bohaterów literackich i przez Ciebie.
„Sed fuguit interea, fugit irreparabile tempus” (Lecz ucieka tymczasem, ucieka niepowrotnie czas)
Wergiliusz
Słowa Wergiliusza są jakby mottem napędzającym cały wspólny, cywilizowany świat. Gdybyśmy spojrzeli z perspektywy na życie, rzeczywistość, ludzi, to zauważmy, że wszystko zmierza do jednego celu – do spełnienia się w czasie, jednym słowem najistotniejszym jest, aby zdążyć: przeczytać książkę, zrobić zakupy… czy też w perspektywie globalnej – poprawić stosunki handlowe, międzynarodowe, zakończyć czy też rozpocząć wojnę. Czas jest nieodłącznym wyznacznikiem naszego istnienia. Dla człowieka rozpoczyna się on w momencie narodzin, kończy się śmiercią. Właśnie okres pośredni, życie, narodzin, kończy się śmiercią. Właśnie okres pośredni – życie, egzystencja, to pole do opisu dla nas, przestrzeń do samorealizacji, osiągania szczęścia.
Bardzo precyzyjną i jasną definicję życia szczęśliwego prezentują religie. Stwarzają inne wzorce postaw ludzi, bogów, jako osób nieskończenie szczęśliwych. Wierni maja za zadanie wcielać te modele w swoje życie, a konsekwencji a tego procesu ma być szczęście określane pojęciem „wieczne” tzn. nieprzemijalne, nie na chwile, lecz do końca życia, a nawet dłużej.
Religia, dogmaty i modele życia powinny według mnie tylko ukierunkować życie człowieka, nie zamykać go w ramach czy konstrukcjach – bo to stanowi o jego zniewoleniu. Antyfanes powiedział „Podstawą szczęścia jest wolność” i sądzę, że miał rację. Dla wielu z nas życie i jego prawa są ciągłymi ogranicznikami i barierami przed wyzwoleniem się. Bohater J.O. Salingera Buszujący w zbożu – to właśnie taki buntownik. Szesnastoletni chłopak protestuje przeciwko światu, jaki stworzyli dorośli, przeciwko fałszowi w stosunkach międzyludzkich. Boli go naturalny porządek świata: utrata, śmierć bliskich. Jego bunt nie jest w stanie zmienić struktury i porządku świata. Jest jednak sposobem wyzwolenia młodego człowieka spod presji środowiska, zwyczajów, co jest dla niego równoznaczne z wolnością.
Dla mnie wolność jest pojęciem czysto abstrakcyjnym. Sądzę, że samo życie staje się dla nas wyrokiem. Sztuką jest więc zaakceptowanie tych życiowych zależności i jednocześnie bycie wolnym tam gdzie nie ma żadnych konieczności, a są tylko relatywne bariery. Nie sądzę jednak, by sama wolność mogła stać się dal mnie szczęściem. Jest to tylko jeden z elementów, który je zapewnia.
Wzorem człowieka żyjącego szczęśliwie jest Grek Zorba – bohater literacki stworzony przez Nikosa Kazantzakisa. Zorba jest człowiek, który cieszy się z każdej chwili swojego życia, docenia urodę i mądrość natury. Grek nie wyznaje żadnych religii, wzorców czy recept na szczęście. Jego radość i uciecha z życia zamyka się w stwierdzeniu, że urodził się Zorbą i tylko to jest istotne. „Wierzę w Zorbę, bo on jest jednym nad którym mam władzę, jedynym którego znam, wszyscy inni to zjawy. Kiedy umrę, wszystko umrze, cały świat Zorby pójdzie w diabły”. Bohater nie zastawania się nad sensem stworzenia, istnienia. Mówi tylko, że „Wszystko na tym świcie ma swój ukryty sens (…) Biada temu, kto zechce go odczytać i odgadnąć jego znaczenie”.
Dlaczego życie Zorby tak bardzo mnie zachwyca? Sądzę, że dlatego, bo posiada on cechy, na które je nie mogłabym się zdobyć. Zorba potrafi cieszyć się, a jego radość jest spontaniczna i płynie z głębi serca. Nie ukrywa on swoich namiętności ani upodobań, bo jest zupełnie naturalny, jest człowiekiem i dlatego „nic co ludzkie nie jest mu obce”. Namiętnie kocha, umila sobie życie drobnymi przyjemnościami: alkoholem, tańcem, które są jednocześnie sposobem rozładowywania nadmiaru radości kumulującej się z sercu, o czym mówi „Musiałem się wyładować, żeby radość mnie nie zadusiła”. Zorbie przez całe życie towarzyszy santuri, na którym gra i śpiewa greckie melodie: „Gdy się na coś zdecydujesz, to odważnie naprzód idź. Puść młodości swojej wodze, nie szczędź, jej, nie bój się żyć” lub „Śmielej idź, do diabłów kroć set, stanie się co ma się stać. Możesz wszystko naraz stracić, albo los najlepszy brać”. Zorba reprezentuje sobą człowieka naprawdę szczęśliwego. Nie jest to wynikiem nadzwyczajnego powodzenia czy trafu. Nie szuka szczęścia w oddali. Mając wrażliwą duszę potrafi tworzyć i znajdować szczęście wokół siebie. Twierdzi, że każdy z nas jest źródłem szczęścia i praktycznie nic więcej nie jest już nam potrzebne. Każda chwila. Minuta czy godzina to czas wypełniony szczęściem i radością, to nie czas hulanki, lecz radosnego i pracowitego życia. Niepowodzenia nie są w stanie istotnie wpłynąć na życie bohatera. Po porażce powraca do porządku dziennego i zaczyna od nowa. Posiadł on mądrość życiową, którą w ten sposób wyraził Epiktet: „Nie należy okrętu przytwierdzać do jednej kotwicy, ani życia do jednej nadziei.”
Bohaterem powieści Johna Irvinga (Modlitwa za Owena) jest niezwykły chłopiec, Owen Meany, który w osobliwy sposób poszukuje swojego szczęścia. Wyróżnia się on wśród rówieśników bardzo niskim wzrostem, skrzekliwym głosem, delikatnością i nadzwyczajną inteligencją. Odmienność ta jest przyczyna odrzucenia go przez środowisko. Owenowi pozostaje tylko jeden przyjaciel i jego matka. Mimo to Owen jest szczęśliwym chłopcem. Wychodzi on z założenia, że „Pierwszym warunkiem szczęścia jest rozsądek” i tą prawdą kieruje się w życiu. Jest głęboko wierzący i ufa, że wszystko co się dzieje „jest w ręku Boga”, a każda rzecz służy czemuś określonemu, szczególnemu”. Owen odnajduje swoje szczęście w głębokiej wierze i dzięki niej kocha swój wygląd, głos, swoja odmienność, które jest przedmiotem pośmiewiska. To, co mnie porusza w Owenie, t wiara nie tylko w Boga, ale w samego siebie, wiara w szczęście, w życie. Ta wiara, wydaje mi się, czyni chłopca szczęśliwym. Z upływem czasu staje się sławny poprzez bunt przeciwko głupim zasadom, oportunizmowi. Jako trybun młodzież ostro krytykuje na łamach gazetki poważne i szanowane autorytety, profesorów. Meany nie tai nielicznego, nie podporządkowuje się żadnej cenzurze, przez co staje się niewygodny dla grona profesorów i po kilku ostrych przestrogach zostaje usunięty ze studiów. Co fascynujące, Owen nie czuje się przegrany, ciągle jest szczęśliwy i to właśnie on wbrew pozorom jest panem sytuacji. Wciąż jest sobą, jest w zgodzie z własnym „ja” i to czyni go rzeczywiście szczęśliwym. Można by sądzić, że takie postępowanie (porzucenie szkoły) bohatera jest stratą czasu. Ja jednak myślę, że Owen jest świadomy krótkości i ulotności swojego życia i dlatego wszystko co robi jest przemyślane i zgodne z jego ideami, wiarą. Owen nie jest konformistą, nie popiera też stagnacji. Ma w sobie dużo energii, radości, wigoru. Wiarą w swoją moc zmienia i naprawia świat i czuje się szczęśliwy.
Moje poszukiwania szczęścia w życiu są o tyle mniej skuteczne, o ile mniejsza jest moja wiara w osiągnięcie jego. Bohaterowie, o których pisałam odnajdują swoje szczęście, ponieważ głęboko w nie wierzą. Waśnie ta wiara jest siłą napędową ich pełni życia. Często dręczą mnie pytania: czym jest wszystko wokół? Czy życie ma w ogóle jakiś sens? Widząc nieustanny chaos, brutalność, rewolucje i wojny nie mające końca rozłamy na tle religijnym, ideologicznym i narodowym pytam siebie z poczuciem głębokiego niepokoju: co należy czynić?
W życiu staram ułożyć sobie kodeks postępowania zgodny z obyczajami środowiska, w którym się wychowuję. Często oglądam się za kimś, kto by mi powiedział co wypada, a czego nie należy robić, która myśl jest słuszna, a która błędna. Czasami mam wrażenie, że większość z nas łącznie ze mną jest narzędziem struktury i mechanizmu społecznego. Ten fakt, wydaje mi się, stanowi główną przeszkodę w osiągnięciu pełnego szczęścia. Myślę, jednak, że czas nauki w szkole charakteryzuje się pewną biernością ze strony uczniów. Do czynu i szczęścia musimy więc dorosnąć o dojrzeć. Najważniejszym jest jednak, aby przez ten okres nie stracić żadnej chwili i nawet z tej biernej pozycji działać, rozwijać się. Niebezpieczeństwem w osiągnięciu mojego szczęścia może stać się gombrowiczowska „forma – gęba”. Często stawia nam się za przykład wybitnych ludzi, przysłowiowe „wzorce do naśladowania”. Pojmowanie tego w sensie dosłownym raczej unieszczęśliwia ludzi, a nawet ich w pewien sposób zuboża. Myślę, że szczęśliwiej żyje ten, kto dąży do utożsamiania się z kimś genialnym, ale tylko i wyłącznie z samym sobą. Tę właśnie cechę maja zaprezentowani przez mnie bohaterowie: grek Zorba, Owen Meant i młodzieniec z książki Buszujący w zbożu. Tę prawdę ujął w swoim wierszu Rasuł Gamzatow:
Nie stawiaj mi za przykład innych osób
Żyć pragnę własnym życiem, na swój sposób
I nie chcę do nikogo być podobny!
Czy można osiągnąć swoje szczęście będąc nawet wiernym prototypem stawianego nam wzoru? Myślę, że nie. Dążąc do szczęścia uczę się życia i wiary we własne siły. Staram się źródeł szukać w sobie i w pobliżu, a nie imaginacjach i rzeczach niemożliwych do zrealizowania, w myśl tego, co powiedział Sofokles: „Rozsądnie jest pragnąć na miarę człowieka”.
Myślę, że moje szczęście już się realizuje i mottem do niego zgodnym z zasadą „Carpe diem” są słowa Tim’a Burtona: „O swoje wizje warto walczyć. Nie można marnować życia, realizując cudze marzenia”.
Zobacz: