Rozmaitość portretów kobiecych w powieściach dziewiętnastowiecznych.

Literatura dziewiętnastowieczna zaczyna ukazywać kobietę jako istotę wielowymiarową i samoistną. Wcześniejszej kobiety pełniły w sztuce i literaturze głównie rolę „ozdobników” mężczyzn, ewentualnie także inne role, jakie wyznaczała im kultura czasów, w których żyły – świętej, kochanki, matki, wiernej żony, grzesznicy. Role te były różnorodne, ale, można powiedzieć, jednowymiarowe, na pewno nie przedstawiały prawdziwych, złożonych, skomplikowanych wizerunków kobiecych. Laura w sonetach Petrarki jest przedmiotem uwielbienia, westchnień, powodem namiętności, ale rzeczywistym bohaterem wierszy jest ich podmiot liryczny, mężczyzna – to on cierpi, kocha, przeżywa wszelkie inne uczucia, które czynią zeń istotę prawdziwą, o bogatym, skomplikowanym wnętrzu. O wnętrzu i przeżyciach Laury nie wiemy nic. To ona jednak pozostała na wieki wzorem kochanki. Wzorem do naśladowania i w literaturze, i w życiu – kobieta miała za zadanie ładnie wyglądać, ładnie pachnieć, mówić niewiele albo nic, no i nie przeżywać żadnych rzeczywistych emocji poza uwielbieniem dla ukochanego. W literaturze i sztuce bywała kobieta przedstawiana także inaczej, na wzór biblijnej Ewy w interpretacji kościelnej uznawanej za uosobienie grzechu i wyuzdania; przykładem może być lady Makbet z Szekspirowskiego Makbeta. Zawsze jednak – podobnie jednowymiarowo. Nad psychiką i osobowością kobiety nie zastanawiano się, nie szukano złożonych motywacji jej postępowania, odmawiano jej prawa do autonomii.

Wiek XIX przynosi w tej kwestii zasadniczą zmianę.

Już literatura romantyczna, ukazując wolność jednostki jako podstawową wartość, zwróciła uwagę także na wolność kobiety. Wprawdzie nadal portrety kobiece były przede wszystkim czarno–białe (uwielbiana, wyidealizowana kochanka, jak w Cierpieniach młodego Wertera Goethego, lub uosobienie zła, jak w Balladynie Słowackiego), lecz stopniowo zaczęto dostrzegać złożoność sytuacji psychologicznej i społecznej kobiet. Chyba najpierw zauważono nadmierną i nienaturalną zależność kobiet od mężczyzn. “Gdy na dziewczynę zawołają: żono!/ Już ją żywcem pogrzebiono!” – mówi Gustaw w IV części Dziadów, wyrażając tym zdaniem przeświadczenie, iż małżeństwo jest rodzajem niewoli, odbierającej przede wszystkim kobiecie prawo do prawdziwego przeżywania życia!

Zdecydowanie poważnie zaczęli traktować kobiety dopiero pisarze realiści i naturaliści.

Zaczęli dostrzegać uwarunkowania społeczne działań jednostek i tym samym – działań kobiecych. Córki ojca Goriot nie dlatego są wobec swego rodzica tak okrutne, ponieważ uosabiają zło oraz kobiece dążenie do grzechu i wyuzdania, lecz dlatego, że tak zostały wychowane. To wzorce społeczne, sposób wychowania – nauczyły je egoizmu. Późniejsi pisarze dostrzegą także inne aspekty takiego wychowania kobiet i stosowania się do norm obowiązujących w społeczeństwie. Traktując kobiety jako jednostki autonomiczne, dostrzegają także w ich psychice naturalną ludzką chęć do działania, do wyrażania własnej osobowości.

A jakie możliwości wyrażania siebie miała kobieta w wieku XIX? Kobiety z ludu ciężko pracowały. Co mogły robić mieszczanki i szlachcianki, niemające prawa ani do nauki, ani do pracy? Stroić się, plotkować, czytać romanse, intrygować… Gustaw Flaubert w Pani Bovary stworzył pogłębiony portret psychologiczny takiej właśnie kobiety – ładnej, bystrej, inteligentnej, która czuje, że jakoś jej w życiu “za ciasno”. Można ją surowo ocenić, dostrzegając w niej jedynie istotę pustą, znudzoną poczciwym mężem ciężko zarabiającym na jej utrzymanie, która z nudów rzuca się w kolejne romanse i doprowadza rodzinę do ruiny. Można jednak spojrzeć na nią wnikliwiej: dostrzec przeróżne uwarunkowania, w jakich żyje, zobaczyć kobietę duszącą się pośród małomiasteczkowego drobnomieszczaństwa, która nie ma szans na życie „po swojemu”, ba!, nawet na zrozumienie samej siebie, zastanowienie się, jak by żyć chciała, a przecież, jak każdy, pragnącą szczęścia… Wytresowano ją jedynie do pełnienia funkcji żony, a ona, z przeczytanych romansów i wychowania w przyklasztornej szkole, wyciągnęła wniosek, że życie małżeńskie szczęście dać musi. Wydaje się jednak, że w życiu z mężem nie znalazła erotycznego spełnienia – o czym Flaubert mówi między wierszami – nie rozumiała tego, nie mogła porozmawiać o tym ani z mężem, ani z przyjaciółką. „Widać się pomyliłam”, skwitowała swoje niezadowolenie i próbowała znaleźć szczęście gdzie indziej – chwilami była znakomitą gospodynią, w innych okresach oddawała się nadmiernej pobożności, prawdziwie szczęśliwa poczuła się jednak dopiero w ramionach kochanka. Tak naprawdę to obaj jej kochankowie wykorzystali ją, potraktowali dość instrumentalnie i w konsekwencji owego szczęścia nie zaznała zbyt wiele, ale… poszukiwała. Nowatorstwo powieści Flauberta polega w dużej mierze właśnie na ukazaniu kobiety jako jednostki walczącej o swoje słuszne prawo do autonomiczności. Nieudolna to walka i może nam się dzisiaj wydawać nieco prostacka. Ważne jest jednak to, że autor daje do niej prawo swojej bohaterce – prawo do poszukiwania szczęścia, a także do odczuwania swej seksualności. Tymczasem oba te przywileje zarezerwowane były dotychczas dla mężczyzn.

Podobne prawo zdaje się przyznawać Lew Tołstoj wykreowanej przez siebie postaci Anny Kareniny, tytułowej bohaterki swej powieści. Młoda mężatka wdaje się w romans, który okazuje się wielką, w konsekwencji niszczącą, miłością. Odchodzi od męża, ale niewątpliwe szczęście, jakiego zaznaje ze swym wybrankiem, mącone jest niemożnością wychowywania synka, którego bardzo kocha. Niestety, zgodnie z obowiązującym prawem, jako „kobieta upadła”, nawet widywać dziecka nie może, o ile nie zezwoli na to mąż. Otoczenie, towarzystwo także traktuje Annę niechętnie z tych samych powodów – rzekomej rozwiązłości. W rzeczywistości jest to kobieta uczciwa i moralna, tyle że bardzo zakochana nie w swoim mężu. Kiedy wydawano ją za męża, niewiele miała do powiedzenia na temat swego losu, a późniejsze życie ze starszym, surowym Kareninem dawało jej mało radości, choć dobrze spełniała obowiązki żony. Miłość prawdziwa, która stała się jej udziałem, doprowadza ją jednak do samobójstwa. Popełnia je, czując, że kochanek traci dla niej zainteresowanie, otoczona niechęcią innych, przepełniona wątpliwościami moralnymi, potępiona przez rodzinę. Śmierć jest ceną, jaką płaci za próbę bycia sobą, za odwagę wystąpienia przeciw mieszczańskiemu zakłamaniu i konwenansom, pośród których nie ma miejsca na prawdziwe uczucia.

Dając kobietom prawo do mówienia pełnym głosem, pisarze podejmowali także temat i problem prostytucji. Najsłynniejszą jego realizacją jest powieść Emila Zoli Nana. Tytułowa bohaterka, prostytutka właśnie, jest kobietą interesującą, o ciekawym, złożonym wnętrzu, pozbawioną jednak majątku, a zatem niemogącą zaistnieć w świecie rządzonym przez mężczyzn. Bycie kurtyzaną daje jej jedyną właściwie szansę na życie, paradoksalnie, godziwe! Oczywiście do czasu, bo przechodzi różne koleje losu, na ogół wykorzystywana przez innych, częstokroć upokarzana. Na pewno jednak, mimo profesji, którą się zajmuje, nie jest to kobieta „gorsza”, a nawet mniej moralna niż inne postacie ukazane w powieści. Społeczeństwo sportretowane w powieści Zoli jest bowiem pełne fałszu, zakłamania, zainteresowane jedynie posiadaniem pieniędzy i korzystaniem z nich. Pod tym względem społeczeństwo ukazane w Nanie niewiele się różni od tego, co przedstawiają inne powieści, może tym tylko, że Zola pewne sprawy prezentuje szczególnie drastycznie, a nawet brutalnie.

W powieściach poświęconych kobietom bohaterki ukazane są na szerokim tle społecznym. Ich dążenia do samorealizacji są przez innych bojkotowane, realizacja tychże jest im utrudniana, często są pogardzane. Początki ukazywania prawdy o kobietach, próby tworzenia ich prawdziwych, złożonych psychologicznych portretów, danie im prawa do podobnych przeżyć i refleksji, jakie dotąd były udziałem jedynie mężczyzn – to wielkie osiągnięcia prozy realistycznej.

Zobacz:

Kobieta – motyw literacki