Zanurzył się w ciemność i tajemnicę… Uczynił poezję narzędziem poznania mistycznego. To ten poeta, stawny już za życia, poeta śmierci i piewca istnienia, zapatrzony we własną duszę. Ostatni, który na serio rozmawiał z umarłymi i z aniołami. Podarował literaturze jedyny w swoim rodzaju mistyczny dreszcz. Dzięki tej niezwykłości wciąż czytany, wciąż modny… Ba! Niektórzy upatrują w nim jednego z największych poetów Europy.
Rainer Maria Rilke
Co można napisać o Rilkem? Kiedy człowiek czyta jego wiersze niepokój pełznie mu po plecach, myśl zagłębia się w mroczne tajemnice. Oto stoisz przed murem spraw ostatecznych i przed „tłumem rzeczy” – mnóstwa rzeczy tego ‚świata, drobnych, ale podsłuchujących ludzkie gesty. Znamy już czar takiej metafizycznej poezji, jest rzeczywiście niezwykła, jest faktycznie pociągająca, jest zaiste nieco wzniosła… A jej twórca? O, z jednej strony tak jak i ona – mroczny, samotnik, cygan-włóczęga. Nie na darmo uznał za swego mistrza Baudelaire’a. Nic dziwnego, że śmierć właśnie uczynił podmiotem swojej poezji – śmierć była stanem ciągle obecnym w jego życiu. Chory na białaczkę Rilke obserwował swój upadek, wręcz przejawiał „obsesyjną troskę” o śmierć, myślał czym jest i czy jest do pokonania. Zmarł po strasznych cierpieniach w sanatorium w Val-Mont (29 grudnia 1926 r.). Na jego grobie widnieje napis, którego autorem był sam Rilke:
Różo, ach, czysta sprzeczności rozkoszy:
być snem niczyim pod tak wielu powiekami.
Nie jest to jednak cała prawda o życiu i dziele poety. Nie wolno stworzyć sobie w wyobraźni portretu mistyka, przenikniętego tylko własną tragedią, zajętego tylko śmiercią, funkcjonującego jakby w innym, uduchowionym świecie. Owszem: Samotność, Bóg, Śmierć, Tajemnica to najczęściej powracające tematy w jego poezji, rozważane i sytuowane wśród aniołów i łabędzi. Szereg utworów poświęcił też nędzy, ułomności, szaleństwu, cierpieniu i odrzuceniu człowieka. Owszem, był samotny, ale to on odrzucił rodzinę i miłość – opuścił swoją żonę Klarę Westhoff i jedyną córkę, bowiem stwierdził, że przeznaczeniem jego jest los mnicha, pielgrzymka i ubóstwo. W tym świetle zdziwić może kogoś fakt jak bardzo ziemskie zamiłowania przejawiał Rilke. Oto wcale nie stronił od możnych protektorów – tworzył wśród hrabiów, doskonale czuł się wśród arystokracji, sam poszukiwał własnego rycerskiego rodowodu – zresztą bardzo wątpliwego (niby że ród Rilke’ów pochodził z korynckich rycerzy). Uwielbiał włóczęgi po zamczyskach, uwielbiał temat książąt i rycerzy, średniowieczne katedry… Wracał też chętnie do błogiej krainy dzieciństwa, która w przypadku Rilkego, jak i wielu innych poetów, okazała się tą właśnie najszczęśliwszą Arkadią. Nadmieńmy przy tym, że Rilke pochodził z rodziny urzędniczej, a matka poety była typowym przykładem kobiety niezadowolonej z prozaicznego żywota u boku męża – urzędniczyny, była marzycielką, śniącą o księciu z bajki, a w rezultacie osobą marudną i rozkapryszoną. Zapewne też nieźle męczącą – jej obraz także można znaleźć w synowskich utworach. Ale kobietą życia, największą miłością, a można powiedzieć też: mistrzynią i autorytetem, była Lou Andreas-Salomé– starsza o 14 lat od Rilkego, piękna profesorowa, silna osobowość i znana w swojej epoce osoba. Lou Andreas-Salomé była córką rosyjskiego generała i Niemki, była obiektem pożądania samego Friedricha Nietzschego (!), który prosił ją w swoim czasie o rękę (dostał kosza!), była też przyjaciółką Zygmunta Freuda. Gdy zapałał do niej niezwykłą namiętnością młody poeta Rilke, była już żoną profesora Karla Andreasa. Nie przeszkodziło to w rozwoju burzliwego romansu, a także wspólnej podróży do Rosji, która to jako ojczyzna mistycyzmu i tajemnic silnie podziałała na wyobraźnię poety. Zresztą Lou Andreas-Salomé kierowała zainteresowaniami Rilkego, nawet później, gdy miłość przerodziła się w przyjaźń.
Oto jaki był Reiner Maria Rilke: wielki schyłkowiec, mistyk, patrzący w sprawy wieczne, a przy tym może zakompleksiony snob i psychopata? Podejrzewał go oto Przyboś, przywołując na dowód paranormalne doświadczenia poety, jak choćby omamy w rodzaju odwiedzin zmarłego hrabiego w zamku Berg. Tu ów zacny duch miał podyktować poecie wiersze i wizje… Przyboś pisze o tym kpiąco, lecz któż zaręczy za doznania poety! Jest natomiast stwierdzonym faktem, że Rilke chciał uczynić poezję środkiem do odkrycia tajemnicy życia i śmierci. Pewne rozwiązanie znalazł, bo właśnie w sztuce widział wielki łącznik obu światów – tego podsłonecznego żywych i tego podziemnego umarłych. Tak oto sztuka pokonuje śmierć, a Rilke staje się piewcą istnienia. Obok motywu ukrzyżowania, Sądu Ostatecznego, procesji rozrasta się nagle pochwała wewnętrznego krajobrazu człowieka, tych niewidzialnych przestrzeni – cała kategoria niewidzialności. Rilke staje się obserwatorem życia od narodzin, miłość wydaje mu się wielce ludzkim doświadczeniem, staje się „poetą rzeczy”. Rzecz to cisza plus nieruchomość – mówi – „mrok rzeczy” objawiony Bogu i poecie prowadzi ku nowym wymiarom istnienia. Rilke staje w środku rzeczy, usiłuje uchwycić jej przemijanie, obserwuje też różne formy życia: kwiat, zwierzę, człowieka.
Wyobraźnia ludzka urasta do rangi kreatora świata. Poezja łączyć powinna malarskość i muzyczność – jako splot sztuki. Co ciekawe i trudne w tej poezji – to współistnienie obok siebie dziwnej teorii rzeczy i tematu spraw ostatecznych, egzystencjalnych trwóg – jest to bowiem na pewno kwiat poezji spirytualnej.
Co jeszcze można napisać o Rilkem? Zaproszenie do wniknięcia w jego utwory. W cykl Głosy, słynną Księgę godzin i Księgę obrazów, Elegie Duinejskie lub Sonety do Orfeusza. Może zaintryguje Cię Pantera – poetyckie studium uwięzienia. Może nieco bulwersujące, bo przypominające erotyk Pannie Marii Zwiastowanie.
Nie gwarantuję zachwytu i łatwości czytelniczej. Ale sięgnij po tomik poezji Rilkego.
Ata Wrońska