Co składa się na romantyczny mit poety?
- Romantyczny poeta pełni rolę Tyrteusza swoich czasów – wzywa do walki, pokazuje jej sposoby, uczy patriotyzmu, budzi sumienia, a własną twórczość traktuje jako narodowe posłannictwo.
- Poeta jest wodzem albo pragnie nim być. Wynika to z jego przekonania o własnych wyjątkowych, bywa, że wręcz nadludzkich możliwościach. Przekonanie to zresztą niekiedy graniczy z pychą. Przypomnij sobie Konrada, Kordiana czy hrabiego Henryka.
- Poeta to czasem Prometeusz swojej epoki poświęcający się za ludzkość lub naród jak Konrad czy Kordian. Konrad tak jak mitologiczny bohater rzuca wyzwanie Bogu.
- Poeta to także artysta słowa, mistrz, twórca genialnych dzieł.
Niezwykły to wizerunek, prawda? Ale już sami romantycy mieli wątpliwości, czy poeta może sprostać wszystkim swoim zadaniom, czy naprawdę tkwią w nim te niezwykłe możliwości. Słowacki w Kordianie obnażył wewnętrzną słabość poety, Krasiński pokazał poetę fałszywego, który nie może zrealizować się ani jako mąż, ojciec rodziny, ani jako wódz, a zewnętrznemu pięknu jego poezji nie odpowiada moralne piękno jego życia. Mickiewicz ukazał pysznego Konrada.
Mimo tych zastrzeżeń obrazy poety – jednostki wyjątkowej, wyniesionej ponad tłum przeciętniaków – przetrwał w świadomości i ożył na nowo w epoce Młodej Polski, np. w twórczości Stanisława Przybyszewskiego. Romantyczne mity są zresztą silnie zakorzenione w polskiej tradycji, niekiedy jako wartości bliskie sacrum. Dla młodego artysty, który chętnie wchodzi w rolę poety bluźniercy, prowokatora, tak jak właśnie Andrzej Bursa, zmierzyć się z tak wzniosłą legendą to wyzwanie, które chętnie podejmuje.
Dyskurs z poetą
Jak oddać zapach w poezji…
na pewno nie przez proste nazwanie
ale cały wiersz musi pachnieć
i rym
i rytm
muszą mieć temperatury miodowej polany
a każdy przeskok rytmiczny
coś z powiewu róży
przerzuconej nad ogrodem
rozmawialiśmy w jak najlepszej symbiozie
aż do chwili gdy powiedziałem:
„wynieś proszę to wiadro
bo potwornie tu śmierdzi szczyną”
możliwe że to było nietaktowne
ale już nie mogłem wytrzymać.
Tytuł zapowiada, że wiersz będzie formą dialogu, wymianą poglądów. Jeden z rozmówców to poeta, artysta słowa. Twórca, który tę rolę niesłychanie celebruje. Jego wypowiedź, zaczynająca się od słów: „Jak oddać zapach w poezji…”, świadczy, że dla niego atrybuty poetyckości to wzniosłość, operowanie słowami i metaforyką budzącymi wyłącznie pozytywne skojarzenia estetyczne (zapach, pachnieć, miodowa polana, powiew róży, ogród). Tytułowy poeta ma skłonność do analizy swojego warsztatu, chętnie mówi o formie wiersza (rym, rytm, przeskok rytmiczny). Wypowiedź jego rozmówcy (można uznać, że jest to ja liryczne utworu) wprowadza ostry dysonans do dialogu – zarówno przez swoją treść, jak i formę. Przypomina o prozie czy brzydocie życia – braku toalety, kanalizacji, stąd wiadro, którego obecność daje się, niestety, odczuć. Uczestnik dyskursu w dodatku określa to dosadnie: „potwornie śmierdzi tu szczyną”. Z górnych sfer piękna i wzniosłości, w których buja poeta, spadamy na ziemię. Ale może o to chodziło? Kiedy pada zdanie kończące wiersz: „już nie mogłem wytrzymać”, dostrzegamy jego dwuznaczność. Nie do wytrzymania był na pewno zapach z wiadra, ale może także poetycka celebracja, jednostronne widzenie poezji jako zabawy formą, tworzenia wyłącznie pięknych obrazów za pomocą pięknych słów. Wszak romantyczni poeci – bywało – przechodzili od wzniosłości do brzydoty i dosadności.
Poeta
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrząka
i apiat’
cierpi za miliony
Andrzej Bursa przywołuje mit poety-Prometeusza, rozpoczynając utwór od cytatu z Wielkiej Improwizacji Konrada – poeta „cierpi za miliony”. Konrad cierpiał za ludzkość i za prześladowany, męczeński naród polski. A dlaczego właściwie cierpi bohater Bursy? Nie wiadomo. Mit poety-Prometeusza został zdegradowany. Cierpienie stało się częścią codziennego rytuału. Poeta cierpi od 10 do 13.20 jakby urzędował, odpracowywał kolejne godziny w biurze. Nie ma mowy o żadnych wzlotach uczuciowych, głębokich przeżyciach. Ze sfery sacrum schodzimy do sfery profanum przez brutalne zderzenie z prozą życia. Bo o 11.10 poetę „uwiera pęcherz” i musi przerwać „cierpienie za miliony”. Bursa przypomina, że poeta to nie sama duchowość, ale człowiek, odczuwający jak inni potrzeby fizjologiczne. To zjawisko naturalne i oczywiste, ale na pewno pozostające poza obszarem tego, co tradycyjnie uznane za poetyckie. Bursa zmusza nas, abyśmy pamiętali o tej stronie życia, drażni nasze poczucie smaku. Korzysta przy tym z bardzo skromnych środków poetyckich. Utwór jest wręcz ascetyczny – krótkie zdania, brak tropów stylistycznych. Do tekstu „wkrada się” typowe tylko dla języka mówionego „apiat’” (od nowa – zapożyczenie z rosyjskiego). Język jest tak zwyczajny jak życie.
Ja chciałbym być poetą
Ja chciałbym być poetą
Bo dobrze jest poecie
Bo u poety nowy sweter
Zamszowe buty piesek seter
I dobrze żyć na świecie
Ja chciałbym być poetą
Bo byczo u poety
Bo u poety cztery żony
A z każdą dawno rozwiedziony
A ja lubię kobiety
Ja chciałbym być poetą
Może mnie przecież przyjmą
Bo dla poety Zakopane
Nie trzeba wcześnie wstawać rano
A wstawać rano zimno
Bo fajno jest poecie
Nie musi w biurze ślipić
I fuk mu cała dyscyplina
Tylko gitara i dziewczyna
I złote gwiazdy liczyć
I mylić się i liczyć
I liczyć wciąż od nowa
Na ziemi w drzewie i błękicie
Trudnego szukać słowa
I gniewać się i martwić
Bo ciągle jeszcze nie to
I ciągle baczyć ciągle patrzeć
Ja nie chcę być poetą
Ten tekst kwestionuje, przynajmniej w pewnym stopniu (jak się potem okaże), mit poety wyniesionego ponad tłum, przeznaczonego do odegrania wyjątkowej roli.
„Ja chciałbym być poetą” – mówi podmiot liryczny, tak jak mały chłopiec mówi, że chciałby zostać strażakiem, kosmonautą czy kierowcą radiowym.
Dlaczego warto być poetą?
Motywy są dość infantylne, a ich źródła to zarówno obserwacja rzeczywistości, jak i obiegowe stereotypy. Poeta to ktoś uprzywilejowany – materialnie i towarzysko. Ma piękny sweter, rasowego psa, wolny czas spędza w kurortach. Rzeczywiście, w latach pięćdziesiątych władza „hołubiła” artystów, którzy tworzyli pod jej dyktando. Zapewniała im różnorakie dobra (mieszkania, wyjazdy, pieniądze) trudno dostępne dla zwykłych śmiertelników. W charakterystyce Bursy kryje się ironia wobec artystów, którzy się „sprzedali”. Ale, co tu dużo mówić, wielu imponowała ich szczególna pozycja. Pewnie stąd „u poety cztery żony”, bo bogaty i artysta, którego muzą niejedna dziewczyna chętnie by została. Poeta to także człowiek wolny. Nie obowiązuje go socjalistyczna dyscyplina pracy: „nie trzeba wcześnie wstawać rano (…), nie musi w biurze ślepić…” Bursa przypomina mit czy raczej stereotyp poety cygana, albatrosa z wiersza Baudelaire’a, który ma w pogardzie mieszczańskie, uporządkowane życie. Lektura pierwszych czterech strof wiersza może sugerować, że współczesny poeta to nie żaden kapłan sztuki, ale jej dobrze odżywione, zadowolone z życia dziecko. Jest mu „dobrze, byczo, fajno”. Aż nagle – zaskoczenie. Końcowe strofy przynoszą inny wizerunek poety, tym razem zupełnie serio. To już nie lekkoduch, ale prawdziwy artysta, który z wysiłkiem zmaga się z trudną materią języka, przeżywa autentyczną, nieudawaną mękę twórczą. Mógłby za Mickiewiczowskim Konradem zawołać: „Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie!” A ubierać myśli w słowa to nie tylko przywilej, ale i przekleństwo poety.
Zobacz: