Po wydaniu opowiadań oświęcimskich zaczęła się nagonka na Tadeusza Borowskiego. Utożsamiano bohatera tych opowiadań, Tadka, z autorem. Zgadzało się wiele szczegółów biograficznych: imię, rodzaj studiów, zainteresowania, adres, praca. To wszystko sprawiało, że między Tadeuszem Borowskim a vorarbeiterem Tadkiem stawiano znak równości, a autora nazywano nihilista, degeneratem, zwyrodnialcem, człowiekiem bez moralności.
Tymczasem ze świadectw więźniów obozu wiemy, że Tadeusz Borowski był solidarny z innymi więźniami, pomagał im, martwił się o ich los. Tadek był tylko wykreowanym bohaterem literackim – oczywiście, była w tym prowokacja. Poprzez nadanie swojemu bohaterowi wielu cech własnych, Borowski chciał podkreślić, że każdy kto był w lagrze i przeżył, jest odpowiedzialny za los pomordowanych. Że każdy był tam zarazem katem i ofiarą – tak były skonstruowane obozy. Aby przetrwać, trzeba było oszukiwać, wykorzystywać innych, nie użalać się nad muzułmanami (najgorsza kategoria więźniów), którzy lada dzień trafią do gazu.
W osobie vorarbeitera Tadka Borowski ukazał receptę na przeciętną przetrwania. Tadek nie jest człowiekiem złym – nie znęca się nad innymi więźniami, nie dokucza im, nie donosi na innych. Chodzi mu tylko o to, żeby przeżyć kolejny dzień (bo nie wybiega zbyt daleko myślami w przyszłość). W rozmowie z kolegą Henrim, kiedy obaj pracowali przy rozładunku nowego transportu więźniów, Tadek pyta, czy oni są ludźmi dobrymi. Oskarża się o to, że zamiast współczuć przywiezionym ludziom, jest na nich wściekły i nawet się nimi brzydzi. Jest zły, że przez nich musi być na rampie (praca na rampie, choć pozwalała zdobyć jakiś “fant” – buty, coś do jedzenia, zegarek itd., była męcząca – a tego dnia było wyjątkowo gorąco). Mówi: “Przecież to jest patologiczne chyba, nie mogę zrozumieć”. Henri spokojnie odpowiada, że obaj są ludźmi przyzwyczajonymi.
No właśnie, i Tadek, i Henri to ludzie zlagrowani – czyli przystosowani do warunków życia w obozie, myślący kategoriami obozowymi. A tam nie było miejsca na przyjaźń, poświęcenie, wzajemną pomoc. Tadka można postrzegać jako obozowego spryciarza, cwaniaka i cynika. Ale nie zapominajmy, że choć bohater miał trochę lepiej niż inni więźniowie – czasem udało mu się trafić do opłacalnej roboty, miał cywilne buty, świetnie radził sobie w handlu wymiennym, miał dostęp do domowego jedzenia, układy z kapo i wiedział, jak i kiedy można sobie pozwolić na symulowanie pracy, to jednak jego los był tak samo niepewny jak los pozostałych więźniów. Każdego dnia musiał być bardzo ostrożny, lawirowac, żeby przeżyć następny dzień, bo pozycja vorarbeiterów tylko pozornie była dobra.
Tadek, w cywilu student polonistyki i poeta, był i tak wrażliwszy i bardziej ludzki niż np. Abramek, który zapalał ogień podpalając włosy zetkniętych główkami dzieci. Oddaje obozowe jedzenie muzułmanowi, który niedługo ma zostać zagazowany – ale nie ma w tym wielkiego heroizmu ani poświecenia – bohater bez większego żalu oddaje obozową zupe, bo czeka na niego lepsze, domowe jedzenie. Wydaje się, że to nic takiego, ale w obozie pełno było ludzi jeszcze gorszych, jeszcze bardziej znieczulonych.
Tadek w obozie czuje się jak w domu. Zachowuje się, jakby mieszkał na rodzinnym osiedlu wśród ziomali. Zna wiele osób, z każdym chwilę porozmawia, jest raczej “lubiany” (o ile w obozie można mówić o sympatii). Jest tak bardzo przyzwyczajony i tak silnie zrośnięty z obozem, że potrafi spokojnie grać w piłkę i cieszyć się wolnym czasem gdy tuż za jego plecami zostało właśnie zagazowanych mnóstwo ludzi. Ale aby zrozumieć Tadka, trzeba by myśleć kategoriami obozowymi.
Myślę, że Tadek to po prostu bardzo inteligentny człowiek o analitycznym umyśle. Przejrzał na wylot zamysły Niemców i zrozumiał, na czym polega mechanizm zniewolenia i upodlenia w obozie. Tadek stara się nam udowodnić, że obozu nie da się przeżyć tonąc codziennie we łzach, oddając jedzenie bardziej jeszcze chorym i słabym i wstawiając się za nimi u kapo. W lagrze takie zachowania uchodziły za absurdalne.
Zobacz: