Jak wyglądało życie cywila w powstańczej stolicy? – na podstawie Pamiętnika z powstania warszawskiego.
Leżymy. Potokiem. Potokami. Piwnicami. I nagle:
Trzszach… trzszach… trzszach… tszach… tszach… tszach…
Podmuchy i rwanie murami – po sześć razy, przeważnie.
Ale jak te mury chodziły… raz patrzę – a one chodzą chyba na metr w tę i w tę… i wtę…i w tę… rozlatujemy się?!… niee – pohuśtały się… trochę mniej, coraz mniej, i ustawiły… tak jak stały. Przecierałem oczy ze zdumienia.
Białoszewski pisze w 1 osobie liczby pojedynczej lub mnogiej: ja, my… (patrzę, rozlatujemy się, przecierałem oczy). To czyni jego relację bardziej wiarygodną. Rzeczywiście był w okupowanej Warszawie także w czasie powstania. I tak jak inni cywile ukrywał się w piwnicach, uciekał, starał o jedzenie i wodę, dzielił z nimi warszawską, na ogół piwniczną, rzadziej uliczną, codzienność.
Jak wyglądało to życie? Według Białoszewskiego podczas powstania codzienne czynności urastały do rangi wydarzeń. Na pierwszy plan wysuwa się to wszystko, co wiąże się z przetrwaniem: ucieczki, ukrywanie się w piwnicach, zdobywanie żywności, wody – tak przynajmniej przedstawia to autor Pamiętnika…
Trochę to niezgodne ze stereotypem całego bohatersko walczącego miasta. Ale cóż, Białoszewski portretuje walki z perspektywy cywila: owszem, cieszy się, gdy na jakimś skrawku ulicy widzi oznaki wolności: polskie flagi, ale również… z lękiem liczy kolejne dni powstania, boi się o własne życie i los bliskich, na swój sposób cieszy się, gdy powstanie upada, bo wie, że to koniec strachu, ucieczek i wypełnionych nerwowym nasłuchiwaniem nocy.
To nasłuchiwanie jest w życiu cywilów bardzo ważne. Brak czujności może oznaczać śmierć pod gruzami… Odgłosy powstania sportretował Białoszewski z zaskakującą drobiazgowością – za pomocą onomatopei, pokazał np. odgłosy niemieckich pocisków (tzw. szaf, bo wydawały dźwięk podobny do skrzypiących mebli), bombowców, czołgów. Utrwalił też niektóre dialogi ludzi, modlitwy, litanie.
Nawet rozmowy i zabawy dzieci:
Bawiły się tak:
– Ty idź naprzeciwko z torebką i spotkamy się.
Więc się rozchodzą. Z torebkami. Spotykają:
– Dzień dobry pani.
– Dzień dobly.
– Pani dom ppalony?
– Ppalony – i machnięcie ręką – a pani dom ppalony?
– Ppalony.
Była jeszcze zabawa w czołgi.
Tak więc rytm życia wyznaczają ludziom, nawet dzieciom walki. Wojna panuje nad wszystkim. Wszystko podporządkowane jest przetrwaniu. Nie ma innego tematu niż wojenna rzeczywistość: spalone domy, możliwość ukrycia się czy zdobycia żywności.
Zjedzenie krupniku urasta do wydarzenia. Jego smak zapamiętuje się na długo, bardziej niż spotkania z ludźmi. Ważna jest ilość, a nie jakość. Wojna zabija indywidualne upodobania, smak i rytm posiłków, wszelkie zasady związane z komponowaniem potraw. Je się byle co, tłuste łączy ze słodkim, byle było dużo.. Jedzenie wiąże się z przetrwaniem, nie ze smakowaniem, biesiadowaniem, celebrowaniem posiłków… Często jest się głodnym.
To, gdzie się przebywa zależy od tego, które domy są całe, a które zburzone i od tego, w której piwnicy jest spokojniej. Od niczego więcej.
Niekiedy życie przypomina jedną wielką ucieczkę przed bombami, samolotami, walącymi się ścianami, przed czymś nieuchronnym.
Urywane, krótkie zdania Pamiętnika… i równoważniki zdań potęgują wrażenie nerwowości:
Raptem bombowce. I już kucają na dachy, sypią bomby. Już ich nie ma. Już są. Dalsze. Bliższe. Już wlatują na Barokową. My też. One na oślep. My też.
Wydaje się, że od ludzi nic nie zależy: znaleźli się w jakiejś pułapce, we władaniu nieznanego żywiołu, którego nie można obłaskawić. Można tylko nasłuchiwać, kryć się, uciekać. Albo się modlić.
Białoszewski oddaje histerię tamtych dni, lęk ludzi przed hałasem, lęk ludzi przed ciszą. Zresztą trudno się nie bać, gdy domy leżą w gruzach i dochodzą słuchy o kolejnych zniszczeniach, a wokół szaleją bomby. W tych dniach i po nocach ludzie odmawiają ze strachem litanie.
Miron i Swen wymyślają własną:
Od bomb i samolotów – wybaw nas Panie,
Od czołgów i goliatów – wybaw nas Panie,
Od pocisków i granatów – wybaw nas Panie
Nawet poezja zostaje podporządkowana rytmowi pocisków, czołgów, bomb. Podobnie jak zabawy dziecięce.
W tej strasznej, bo sprowadzonej do najprostszych wymiarów: przetrwania i śmierci rzeczywistości Białoszewski potrafi jednak dostrzec ślady piękna, nieskończoności. Np. kobieta w piwnicy przypomina poecie Giocondę, a wychodzenie z piwnic po upadku powstania… gromadzenie się na Sąd Ostateczny.
Cywile opisani w Pamiętniku z powstania warszawskiego, choć witali powstanie z radością, żegnają je też z ulgą. Wychodzą z piwnic i obserwują bezmiary zniszczeń. Ale także… chcą powrotu do normalnego życia, które w zapisie Białoszewskiego wydaje się wartością najwyższą. Jak w świecie zwyczajnych szarych ludzi, którym nieobcy jest strach i radość, głód i uczucie sytości. I którzy niewiele wspólnego mają z herosami.
Zapamiętaj!
- Pamiętnik z powstania warszawskiego jest relacją osobistą, subiektywną – autor sam przeżył powstanie, przez cały jego okres był obecny w stolicy i na podstawie własnych przeżyć i odczuć o powstaniu pisze.
- Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego jest relacją cywila. Autor koncentruje się nie bohaterskich czynach powstańczych, walce z wrogiem, strategicznych celach, ale na codziennym życiu ludności: zdobywaniu jedzenia i wody, ukrywaniu się przed bombami, ucieczkach z walących się budynków, budowaniu barykad, modlitwach dorosłych i zabawach dzieci.
- Białoszewski nie stara się ukazać Warszawy jako miasta bohaterskiego, a warszawiaków jako nadludzko odważnych herosów, przeciwnie – portretuje ucieczki, ukrywanie się, troskę o byt codzienny, a mieszkańców stolicy pokazuje jako zwykłych ludzi, którym nieobcy jest strach i którzy po prostu… chcą przeżyć (ten zabieg nazywamy deheroizacją).
- Pamiętnik… jest pisany z perspektywy czasu, po latach (zapis czyniony na bieżąco to dziennik). Białoszewski stara się jednak nie komentować, nie snuć refleksji, ale pokazać to, jak żył w owych trudnych dla Warszawy dniach w 1944 roku. A żył : w huku bomb, w pośpiechu, pośród modlitw o przetrwanie, w niepewnej atmosferze – na przemian nadziei i strachu, lęku i radości. To właśnie stara się oddać w swym zapisie, sprawiającym wrażenie gorączkowego, emocjonalnego, nerwowego.
W zapisie spotykamy:
- liczne onomatopeje oddające dźwięki powstańczej Warszawy, huk bomb, świst pocisków, odgłos burzonych budynków, na przemian hałas i ciszę,
- język potoczny, liczne przejęzyczenia, neologizmy, fragmenty dialogów,
- zdania wykrzyknikowe i pytające, urwane, eliptyczne oraz równoważniki, oddające szybki bieg wydarzeń, zmienność, nerwowość, napięcie,
- dużo szczegółów (świadczą o autentyzmie i subiektywizmie relacji).
Zapamiętaj!
Pamiętnik – mniej lub bardziej osobiste wspomnienia, pisane w 1 os. po latach, z dystansu czasowego.
Dziennik – zapis własnej codzienności, lektur, spotkań, wydarzeń z życia, czyniony na bieżąco, na gorąco, np. opisujemy to, co zdarzyło się danego dnia.
Pamiętnik z powstania warszawskiego pisany był wiele lat po powstaniu, jednak autor robił wszystko, by skrócić dystans, nie dzielił się refleksjami, które miał po latach, nie oceniał, nie wyciągał wniosków, starał się upodobnić tekst do „gorącego zapisu”.
Zobacz:
Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego – język i narracja
Niezwykłe miejsce Pamiętnika z powstania warszawskiego we współczesnej literaturze
Niezwykłe miejsce Pamiętnika z powstania warszawskiego we współczesnej literaturze