Które wydarzenia na lekcji polskiego z Ferdydurke Gombrowicza mają cechy prawdopodobieństwa, a które nie mogłyby się zdarzyć w prawdziwej szkole?

Lekcja polskiego opisana przez Gombrowicza wydaje się bardzo prawdopodobna, możliwa do przeprowadzenia w wielu szkołach. Nauczyciel wchodzi na lekcję, siada przy stoliku, otwiera dziennik, strząsa pyłek z marynarki, podwija rękawy. W klasie panuje całkowite rozprężenie – prawie wszyscy gadają. Tylko jeden uczeń Syfon z uczniowską przyzwoitością wyciąga zeszyty i książki. Nauczyciel nerwowo wyciąga zegarek, spogląda na klasę i próbuje uciszyć uczniów. Najpierw nieśmiałymi westchnięciami, w końcu uderza dziennikiem o katedrę i wrzeszczy na rozbrykaną brać. Chłopcy uciszają się, ale niektórzy zgłaszają nagłą potrzebę skorzystania z toalety. Nauczyciel nie wyraża zgody na opuszczenie lekcji. Pojawia się groźba ostrej przepytywanki. Momentalnie siedmiu uczniów przedstawia usprawiedliwienia, w których tłumaczą przyczyny swego nieprzygotowania do lekcji. Następni uczniowie podają się za chorych – czterech cierpi na migrenę, jeden ma wysypkę, a jeszcze inny drgawki. Bladaczka sam zaczyna uskarżać się na ciężką nauczycielską dolę. Nie wierzy w tę hurtową epidemię, więc uczniowie próbują następnej sztuczki – usiłują przerwać tok lekcji zabawnymi historyjkami. Nauczyciel ponaglony poczuciem obowiązku postanawia przeprowadzić lekcję – zerka do programu i odczytuje temat lekcji. Ma objaśnić uczniom, dlaczego Słowacki wzbudza zachwyt. Prymus Wałkiewicz momentalnie udziela zadowalającej odpowiedzi: Słowacki wzbudza naszą miłość i zachwyt, gdyż Słowacki wielkim poetą był. Odpowiedź jest oczywista, lekcja to nudy, więc uczniowie próbują wypełnić sobie czas innymi zajęciami. Dziabią ławki scyzorykami, zwijają kulki z papieru i wrzucają je do kałamarzy, a potem wyławiają, gryzmolą w zeszytach po kilkanaście razy temat lekcji albo inne głupstwa. Czas wlecze się niemiłosiernie. Wszyscy przytakują, że poezja Słowackiego ich zachwyca, aż tu nagle jeden niesforniak wyskakuje z tekstem: „Ale (…) ja się wcale nie zachwycam!”. Jak to? Kto śmiał zanegować ogólnie przyjętą prawdę, że poezja Słowackiego zachwyca, a Słowacki wielkim poetą był?! I już lekcja nabiera tempa.

Takie lekcje mogą zdarzyć się i zdarzają się w szkołach. Jest i Jaś Kowalski, co to wiecznie musi wyjść z lekcji za potrzebą, jest Jaś Nowak – klasowy rozrabiaka, sypiący z rękawa dowcipami na każdy temat, jest i Małgosia, która mdleje, gdy tylko nauczyciel wywoła ją do odpowiedzi. Jest też Marysia, która podrabia rodzicielskie usprawiedliwienia dla wagarowiczów i nieprzygotowanych. Są tacy nauczyciele jak Bladaczka – niezadowoleni ze swej pracy, odczytujący tematy lekcji i referaciki ze swoich ulubionych starych, nieco już spłowiałych notatek. Nauczyciele nieprzygotowani na wyskoki uczniów myślących i mających swoje zdanie.

Na lekcji Gombrowicza pojawiają się typowe sytuacje, znane wszystkim uczniom. Sytuacje takie w szkołach pojawiają się jednak nie aż w takim nagromadzeniu. Dlatego może scena wydaje się nieprawdopodobna, ale scenki opisane przez Gombrowicza naprawdę się zdarzają.

Zobacz:

Ferdydurke Witolda Gombrowicza

Ferdydurke do prac pisemnych

Ferdydurke Gombrowicza na maturze