Czy bohaterowie literaccy pozytywizmu potrafią kochać? Odpowiedz, odwołując się do dziejów kilku wybranych postaci.
Wstęp – miłość w kontekście założeń ideowych pozytywizmu
Pytanie postawione w temacie wydaje się zasadne i mało zaskakujące. To w romantyzmie wieszczowie opiewali wielkie uczucia, uczynili z miłości jedną z najważniejszych wartości w życiu, a jednocześnie utrwalili pewien charakterystyczny sposób myślenia o niej. Miłość romantyczna znaczy – sentymentalna, idealistyczna, bezgraniczna (Karusia traci zmysły po śmierci ukochanego Jasia), najczęściej niespełniona i nierzadko prowadząca do tragedii (przykładem mogą być losy Wertera z powieści Goethego czy Gustawa z Dziadów). Pozytywizm zakładał bardziej racjonalne podejście do świata, więc tego rodzaju uczucie musiało w utworach pisarzy drugiej połowy XIX wieku zejść na drugi plan. Co nie znaczy, że temat miłości w ogóle się w tekstach tej epoki nie pojawia.
U Sienkiewicza – stały schemat i idealizacja
Wątek miłosny odgrywa niezwykle istotną rolę na przykład w powieściach historycznych Henryka Sienkiewicza. Czy jednak Sienkiewiczowscy bohaterowie rzeczywiście potrafią kochać? Być może, trudno uwierzyć w szczerość opisywanych przez autora uczuć ze względu na powtarzający się w większości tych utworów fabularny schemat. Otóż miłość rycerza wojownika zawsze spada na niego nagle: w jednej chwili zakochuje się i uczucia tego zazwyczaj nic już nie jest w stanie zmienić. Tak jest w wypadku Danuśki i Zbyszka z Bogdańca z Krzyżaków, Jana i Heleny z Ogniem i mieczem, a także Andrzeja i Oleńki z Potopu. Wystarczy jedno spojrzenie, by zrodziło się uczucie wielkie i w dodatku… zazwyczaj odwzajemnione. A nawet jeśli pojawiają się problemy, jak w czworokącie Basia – Krzysia – Wołodyjowski – Ketling, okazują się tylko chwilowe. Początkowo pałający chęcią zemsty Michał pobłogosławi przecież w końcu związek Krzysi i Ketlinga, sam zaś, po złożonym mu przez Basię niespodziewanym wyznaniu miłości, w jednej chwili nazwie Hajduczka swoim cudem i pociechą. I wszystkie problemy rozwiązane. Jakie to proste! Życie bywa chyba nieco bardziej skomplikowane, ale powieści ku pokrzepieniu serc mają swoje prawa. U Sienkiewicza nie istnieje zatem właściwie problem zawiedzionej miłości. Ale też sama miłość przedstawiana jest, jak mi się zdaje, w sposób niezupełnie konsekwentny. Rzekomo szczerze i głęboko kochający Krzysię Wołodyjowski niespodziewanie szybko zmienia adresatkę swoich uczuć… Podobnie zresztą Zbyszko z Bogdańca nie opłakuje zbyt długo zmarłej Danusi i wkrótce po tragicznym wydarzeniu żeni się z energiczną i pełną krzepy Jagienką. Jak w starym, dobrym romansie, powieściopisarz poddaje miłość swoich bohaterów licznym próbom – zakochani muszą pokonać wiele przeszkód na drodze do wspólnego szczęścia. A przeszkadzają przede wszystkim nieustanne rozłąki (spowodowane między innymi wyjazdami mężczyzn na wojnę), nieporozumienia między zakochanymi (w Potopie istotny jest konflikt miłości i poczucia honoru), pojawiają się wreszcie rywale (na przykład Bohun w Ogniem i mieczem) lub inne osoby, które chcą pomieszać szyki zauroczonym sobą parom. Oczywiście wszystko i tak musi się dobrze skończyć – zazwyczaj ślubem. W tym miejscu powieści się urywają. Codzienne życie małżonków już Sienkiewicza nie interesuje. Proza życia, będąca przecież najważniejszym sprawdzianem miłości, jest przecież wyjątkowo nieefektowna. Powątpiewam w szczerość uczuć Sienkiewiczowskich postaci, ale jest wśród nich wyjątek. To Basia – jedyna osoba w tym doborowym gronie, w której gorącą miłość rzeczywiście wierzymy. Pełna młodzieńczej energii i pasji życia, znana ze swego ciętego języka, a jednocześnie w sytuacji sam na sam z Wołodyjowskim uroczo zakłopotana – kocha tak, jak żyje: całą sobą. Gdybyż inne kobiety w powieściach Sienkiewicza miały w sobie równie wiele energii i emocji! Ich rola jest jednak zupełnie inna: mają być obiektem westchnień, chodzącymi ideałami – i do tego wyśmienicie się nadają.
U Orzeszkowej – nieco większa komplikacja charakterów
W porównaniu z postaciami Sienkiewicza bardziej skomplikowane są uczucia bohaterów Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. Kobiet i mężczyzn, którzy w tej powieści mają się ku sobie albo nie mają… jest naprawdę sporo. A nad wszystkimi unosi się duch wielkiej miłości Jana i Cecylii, którzy zdecydowali się być razem mimo dzielących ich różnic społecznych. Ona była osobą szlachetnie urodzoną, on – zwykłym chłopem. Ten właśnie mezalians miał niezwykle istotne znaczenie, ponieważ zapoczątkował ród Bohatyrowiczów, a także połączył oddzielone od siebie do tej pory społeczności – wiejską i dworską. Odwagi Cecylii, by przeciwstawić się stereotypowym opiniom, co wypada, a co nie, zabrakło Marcie. Mimo że kochała Anzelma, nie zgodziła się za niego wyjść. We dworze wyśmiewano się z owego „chłopskiego amanta”, a i sama Marta bała się ciężkiej pracy w zaścianku. A przecież i tak nie uniknęła pracy, nigdy później nie wyszła za mąż i, podobnie jak Anzelm, swej decyzji sprzed lat żałowała do końca życia. Nie bez powodu Marta opowiada o tym wszystkim właśnie Justynie. To ona przecież stoi przed podobnym, niełatwym wyborem. Panna Orzelska ma za sobą wielką, romantyczną, namiętną miłość, z której jednak już się otrząsnęła. Zygmunt Korczyński okazał się bowiem rozpuszczonym, zadufanym w sobie, cynicznym egoistą, który nie jest zdolny do wielkich uczuć. Widać to wyraźnie w jego stosunku do żony, a także do samej Justyny, której bezceremonialnie proponuje, by została jego kochanką. Justyna dorosła już jednak do zupełnie innego rodzaju miłości – nie tak może namiętnej, impulsywnej, ale z pewnością bardziej dojrzałej. To nowe uczucie wiąże się z o wiele większą odpowiedzialnością, jest spokojniejsze, bardziej ułożone, może nawet bardziej radosne niż poprzednie, ale nie ma w nim zbyt wiele miejsca na romantyczne uniesienia czy po prostu na spontaniczne gesty. Może dlatego, choć darzymy Jana i Justynę sympatią, źródłem ich związku wydaje nam się raczej rozsądek niż głębokie uczucie. Tym bardziej że małżeństwo Jana i Justyny oznaczałoby nie tylko indywidualne szczęście zakochanej pary, ale też szczęście całej społeczności, może z wyjątkiem Emilii… Ślub ten mógłby naprawić nie najlepsze stosunki między dworem a wsią, na co liczy wiele osób. Mam jednak wrażenie, że więcej w tym kalkulacji i pozytywistycznych idei niż rzeczywistych pragnień. Zapał starannie wykształconej Justyny, która nigdy wcześniej nie pracowała, do osiedlenia się na gospodarstwie jakoś mnie nie przekonuje…
Jest w Nad Niemnem jeszcze jedna postać, którą trzeba tu przywołać. To Emilia Korczyńska, która pod wieloma względami przypomina literacką postać pani Bovary. Wychowana na romansach, czytywanych jeszcze w szkole klasztornej, bohaterka powieści Gustawa Flauberta przez całe życie snuła marzenia o wielkim uczuciu do wspaniałego mężczyzny, których jej mąż, Karol, spełnić nie potrafił. Żyła więc w świecie fikcji, w poszukiwaniu miłości – ale też urozmaicenia nieco nudnej egzystencji – nawiązując kolejne nieudane romanse, aż wreszcie, trochę z poczucia bezsensu życia, bardziej może z powodu strachu przed ujawnieniem jej sekretów, popełniła samobójstwo. Również Emilia jest osobą wiecznie nieszczęśliwą, wiecznie narzekającą i wiecznie… chorą, w dodatku na urojone choroby. Zaczytuje się w romansach (a właściwie po nocach czyta je jej najbliższa towarzyszka Teresa), marzy o idealnej, romantycznej miłości, a nie potrafi docenić uczucia, którym darzy ją mąż, Benedykt. Jego miłość jest prosta, niewyszukana – choć szczera i na swój sposób tragiczna, bo przecież małżeństwo okazało się całkowitą pomyłką – a Emilia potrzebuje raczej spacerów przy świetle księżyca, nieustannej adoracji i drogich prezentów… Oboje są więc rozczarowani życiem, sfrustrowani i zgorzkniali.
U Prusa – prawdziwe studium miłości
O ile Orzeszkowej w Nad Niemnem udało się lub udawało niekiedy wyjść w pisaniu o uczuciach swoich bohaterów poza schematy, o tyle w Bolesław Prus w Lalce stworzył prawdziwe studium miłości. Stanisław Wokulski zakochuje się w Izabeli niczym bohater powieści Sienkiewiczowskich – od pierwszego wejrzenia. Miłość ta jednak okazuje się czymś więcej niż tylko chwilowym uniesieniem. To właśnie ona stanie się od tej pory motorem wszystkich działań Wokulskiego. Bohater szybko zorientował się, że aby mieć u panny Izabeli jakiekolwiek szanse, musi stać się personą szanowaną w środowisku arystokracji. Nie mając zaś odpowiedniego pochodzenia, może zaimponować jedynie majątkiem. Zdobywa go stosunkowo szybko i, mimo początkowego braku zainteresowania ze strony córki Łęckiego, z czasem bogatemu kupcowi udaje się z nią zaręczyć. Izabela jednak nie tylko nie odwzajemnia uczuć Wokulskiego, ale jawnie kpi sobie z niego. Rozczarowany i załamany Wokulski próbuje popełnić samobójstwo. Miłość głównego bohatera Lalki jest co najmniej niepokojąca. Już na pierwszy rzut oka nie bardzo pasuje do trzeźwo myślącego ekonomisty. Rozsądny, ułożony, wszystko dokładnie, może przesadnie analizujący, a przy tym dość szorstki w kontaktach z innymi ludźmi – zakochuje się Wokulski w sposób typowy dla romantyków. Prus jednak nie naśmiewa się z tej miłości, jak to czyniła Orzeszkowa, która romantyczne uczucie pokazała w sposób skarykaturyzowany. Naśmiewa się raczej panna Izabela, a także większość warszawskich arystokratów. Dla samego Wokulskiego uczucie to jest życiowym dramatem. Okazuje się bowiem, że nie może liczyć na odwzajemnienie miłości, gdyż Izabela po prostu nie jest do tego zdolna. To kolejny ważny rys tego uczucia. Obiektem miłości Wokulskiego jest przecież kobieta pusta, życie traktująca powierzchownie, ludzi instrumentalnie, wyzbyta z wszelkich uczuć egoistka. Sam Stanisław zdaje sobie z tego w końcu sprawę – najboleśniej wtedy, gdy Izabela na jego oczach flirtuje ze Starskim – ale nie może przestać jej kochać. Miłość Wokulskiego jest jak narkotyk. Chciałby się z niej wyzwolić, ale nie potrafi. Kilkakrotnie przeżywa stan otrzeźwienia, przekonuje się, jaka Izabela jest naprawdę, i… za chwilę znowu do niej wraca. Rodzi się bardzo wiele pytań. Kogo kocha Wokulski? Pannę Izabelę? A może własne wyobrażenie na temat tej kobiety? Może kocha jej urodę, tajemniczą, chłodną i niedostępną? Przecież nie kocha panny Łęckiej ze względu na osobowość. Może zatem miłość ta jest chorobą. Zastanawia również, dlaczego Wokulski nawet przez chwilę nie zainteresuje się kochającą go, dobrą i uczciwą panią Stawską. Może fascynuje go tylko to, co niedostępne. Może boi się, że z panią Stawską mógłby być szczęśliwy. A może nie chce powtarzać błędu młodości, którym było małżeństwo z rozsądku (bo przecież nie z miłości) z dużo od niego starszą Minclową.
Czy bohaterowie pozytywistycznych powieści potrafią kochać? Jednoznacznej odpowiedzi na to prowokacyjne nieco pytanie być nie może. Niektóre postaci potrafią, inne nie, w wypadku jednych jest to uczucie głębokie, w wypadku innych powierzchowne. Jak w życiu. Z pewnością jednak uczucia przedstawiane w pozytywistycznych powieściach są o wiele mniej skomplikowane niż w tekstach poprzedniej epoki. Skrajnym tego przykładem mogą być utwory Sienkiewicza, ale również u Orzeszkowej uczucia są dość proste i klarowne, a ich tonacja jest o wiele spokojniejsza niż w romantyzmie. Pozytywiści ośmieszali często postawy osób, które, zapatrzone we wzorce literackie, szukały miłości idealnej. Bujanie w obłokach, życie w świecie fantazji i marzeń oznaczało dla tych postaci nieustanne niezadowolenie z uczuć, którymi były obdarzane, i osób, które były ich partnerami. Trzeba cieszyć się tym, co jest – zdają się mówić pozytywistyczni pisarze. Również zwykłą, codzienną miłością, bo w gruncie rzeczy tylko taka istnieje. Zupełnie wyjątkowym utworem jest w kontekście całej epoki Lalka Prusa. Powieść, której zasadniczy temat to miłość z wyraźnym rysem romantycznym – niejednoznaczna, skomplikowana, piękna i irytująca, wspaniała i okrutna. W Lalce Prus podejmuje swoistą dyskusję z czytelnikiem, zmusza go do refleksji, do stawiania sobie pytań, których i ja kilka sformułowałam. Łatwych odpowiedzi nie ma. Być może, nie ma ich w ogóle. I taki właśnie, skomplikowany portret uczucia dał powieściopisarz „z krwi i kości” pozytywistyczny. Trudno jednak zapomnieć, że jego powieść znacznie wykracza poza ramy epoki – to przecież powieść dojrzałego realizmu, powieść metafizyczna, czyli już w pewnym sensie zapowiedź modernizmu…
Komentarz do tematu:
Pozornie oczywisty (motyw miłości – który to już raz?), ale sformułowany tak, że daje szerokie pole do popisu. Tym, ma się rozumieć, którzy, zamiast referować podręcznikowe oczywistości, wolą pisać o własnym stosunku do bohaterów i ich problemów. Dla umysłów otwartych i niepokornych.
Daje możliwość ujawnienia własnych opinii, jednakże w nawiązaniu do przeczytanych lektur. Sprawdza zarówno wiedzę, jak i myślenie. Ale chyba nie jest bardzo trudny.
Rada
- Zadbaj o ciekawy wstęp; grunt to niebanalny początek!
- Nie bój się błyskotliwych uwag, twórczego myślenia!
- Połącz solidną wiedzę i rzetelność wywodu z niebanalnymi przemyśleniami i błyskotliwością stylu.
- Dąż do uogólnień, zaskakujących wniosków, znajdujących jednak uzasadnienie w lekturach.
- Zwróć uwagę na odważne sądy o Sienkiewiczowskich bohaterach, ale także na ich przekonujące uzasadnienie (przytoczenie losów postaci).
Zapamiętaj sformułowania:
- … miłość przedstawiana jest w sposób niezupełnie konsekwentny.
- Życie bywa nieco bardziej skomplikowane, ale powieści ku pokrzepieniu serc mają swoje prawa.
- Powątpiewam w szczerość uczuć Sienkiewiczowskich postaci”
- fabularny schemat (kobiety) mają być obiektem westchnień, chodzącymi ideałami.
Propozycja wzbogacenia pracy
- postaciami Ligii i Winicjusza z Quo vadis
- bohaterami Rodziny Połanieckich
- spostrzeżeniem, ze nie wszystkie pary żyły długo i szczęśliwie (Wołodyjowscy)
Popisz się wiedzą spoza programu!
Szukaj literackich skojarzeń!
Np. z pozaprogramową Panią Bovary Flauberta.
Ważne sformułowania
- romantyczna, namiętna miłość (o miłości Zygmunta i Justyny)
- cyniczny egoista (o Zygmuncie)
- innego rodzaju miłość – nie tak namiętna, impulsywna, ale bardziej dojrzała
- dorosła do innego rodzaju miłości (o Justynie)
- jego miłość jest prosta, niewyszukana, choć szczera (o Benedykcie)
- nie potrafi docenić miłości, którą darzy ją mąż (o Emilii)
- małżeństwo okazało się całkowitą pomyłką (o Emilii i Benedykcie)
- oczekuje nieustannej adoracji (o Emilii)
- sfrustrowani i zgorzkniali (o Emilii i Benedykcie)
- Prus stworzył w Lalce prawdziwe studium miłości – miłość niepokojącą
- „zakochuje się Wokulski w sposób typowy dla romantyków”
- „Prus jednak nie naśmiewa się z tej miłości, jak to czyniła Orzeszkowa, która romantyczne uczucie pokazała w sposób skarykaturyzowany”
- „uczucie to jest życiowym dramatem”
Propozycja wzbogacenia zakończenia
- Uwagą, że w pozytywizmie istotny jest erotyczny wymiar miłości: idealne uczucie staje się namiętnością, z którą człowiek nie potrafi sobie poradzić. Dowód? Przede wszystkim Lalka, lecz także Pani Bovary Flauberta czy Cham Orzeszkowej; znajomość tych dwu ostatnich tekstów nie jest jednak obowiązkowa.
- Można było również wspomnieć o liryce miłosnej. Przecież cytaty z Asnyka do dziś znajdują się na niektórych kartkach dla zakochanych.
Cytat na zakończenie
Jednego serca! Tak mało, tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Co by przy moim miłością zadrżało,
A byłbym cichym pomiędzy cichemi.
(Adam Asnyk, Jednego serca! Tak mało, tak mało…)
albo
Umarły jeszcze będę wielbić ciebie!
I nie zapomnę pod ziemią czy w niebie
O twej jasności –
Boś ty mi była nie próżnym marzeniem
Nie bańką zmysłów w tęczowej nicości,
Lecz byłaś ducha ożywczym pragnieniem
Wiecznej miłości
(Adam Asnyk Uwielbienie)
Zobacz:
Jak bohaterowie pozytywizmu i romantyzmu poszukiwali wartości życia?