Paryż Balzaka czy Zoli – czym różnią się wizje wielkiego miasta zawarte w powieściach obu pisarzy? Która z nich jest ci bliższa?
Obie wizje są przerażające. W obu Paryż jawi się jako miasto pełne kontrastów, bijących w oczy różnic. Trudno powiedzieć, czy w obu ujęciach miasto jest bezdusznym mechanizmem, niszczącym większość ludzkich odruchów, okrutną istotą żyjącą własnym życiem czy nauczycielem twardych praw życia.
Jedno jest pewne – zarówno Zola, jak i Balzak są pewni, że Paryż nie uczy dobroci i wrażliwości. Na nią pozostawia bardzo niewiele miejsca. Bohaterowie dobrzy skazani są na nieuchronną klęskę – ojciec Goriot umiera jako nędzarz, a Jerzy przebija się nożyczkami. Rastignac próbuje opiekować się ojcem Goriot i wpłynąć na swoją bezduszną kochankę Delfinę, ale w końcu i on poddaje się władzy pieniądza i przestaje uważać niektóre reguły rządzące społeczeństwem za nie do przeskoczenia.
Pieniądz odgrywa u obu pisarzy ogromną rolę. Balzac ma zwyczaj wymieniać, ile dokładnie co kosztowało – ubrania bohaterów powieści czy otaczające ich przedmioty. Na ogół informuje nas też, ile wynoszą jego dochody i jakie są ich źródła. Bohaterowie Balzakowscy pragną zdobyć nie tylko pieniądze – w dużej mierze ich „marzeniem” jest awans społeczny i w związku z tym sporo czasu poświęcają na tworzenie sieci skomplikowanych stosunków z nowymi i starymi znajomymi, szukają dróg dotarcia do wyżej postawionych i ustosunkowanych. Być może, nawet u Balzaka lepiej posiadać ugruntowaną pozycję towarzyską i szereg potrzebnych znajomości niż zawsze pełen portfel – w wielu sprawach materialnych może pomóc kochanek czy kochanka.
Zola nie jest aż tak dokładny, jak Balzak. Można by powiedzieć, że kształtuje swoją wizję Paryża z większym rozmachem. Nie wiemy dokładnie, jakie są dochody Nany w szczytowym okresie jej kariery – możemy się tylko domyślać, że to prawdziwa fortuna. Wiemy, że hrabia Muffat jest niesłychanie zamożnym człowiekiem i na co go stać, ale szczegółowy opis wysokości dochodów i zdobycia majątku został pominięty.
Paryżem Balzaka rządzą stosunki, stosuneczki, układy i skomplikowana sieć zależności – z tym warto się zadawać, z tym nie warto, a z tamtym tylko czasami. Pieniądz też jest ważny, ba, jest niezmiernie ważny – ale nie tylko jako źródło zapewniające przyzwoity poziom życia i rozrywki. Jest potrzebny, by tworzyć nową, jeszcze doskonalszą, bardziej pewną i trwalszą sieć znajomości i układów. Im większe nasze sukcesy, tym więcej pieniędzy trzeba wydać – na salony trzeba wejść w odpowiednim ubraniu, odpowiednia kochanka sporo kosztuje, a i gości wypadałoby przyjmować w odpowiednim otoczeniu.
Można powiedzieć, że w Nanie stosunek do pieniędzy jest lżejszy, bardziej beztroski. Zarówno Nana, jak i Muffat wydają pieniądze na to, na co akurat mają ochotę. A i ambicje bywają mniejsze – Nanę bardzo często zadowala drobna kwota na opłacenie drobnych należności, zażądana stanowczo od któregoś z kochanków. Nana poznaje ludzi z wyższych sfer – ale nie zależy jej na wejściu do bogatej i szanowanej rodziny. Kpi sobie w żywe oczy z książąt i hrabiów. Pozycja gwiazdy sezonu i ulubienicy widzów zupełnie jej wystarcza.
Paryżem Balzaka rządzi pieniądz i odpowiednie znajomości, Paryżem Zoli zaś – pieniądz i chuć. Wielu bohaterów traci głowę i zdrowy rozsądek, gdy opanuje ich pożądanie. Przypominają zwierzęta podczas rui; pieniądz przestaje mieć wtedy większe znaczenie i gotowi są rozstać się z nim bez bólu.
Bliższa mi jest wizja Paryża przedstawiona przez Balzaca. Wizja Zoli wydaje mi się zbyt wynaturzona, a nawet sprawiająca wrażenie karykaturalnej. Z dokładnym, drobiazgowym Balzakiem poznamy miasto szerzej i pełniej – wszystkie warstwy społeczne (a więc starą i świeżą arystokrację, zubożałą szlachtę, bogate mieszczaństwo, drobnomieszczaństwo i nawet wyrzuconych poza nawias społeczeństwa) – wraz z ich zwyczajami i cechami charakterystycznymi. Wizja Balzaka jest chyba bardziej optymistyczna – choćby z tego względu, że mniej tu trupów i ludzi, którzy czują się zupełnie wycieńczeni czy upadli. Możemy także dokładnie poznać topografię miasta.
Wizje Balzaka i Zoli w wielu punktach są do siebie podobne. Lecz Zola surowszy jest zarówno dla miasta i jego „degrengoladującej” roli, jak i bohaterów. Balzac wydaje się mieć bardziej osobisty stosunek, dlatego jego Paryż jest mi bliższy.
Zobacz: