Interpretacja porównawcza dwóch liryków miłosnych: „Do*** Na Alpach w Splügen w 1829” i „Zakochani” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

Odwieczny temat miłości był podejmowany przez twórców wszystkich epok. Na przestrzeni wieków wykształciło się wiele poetyckich „języków miłości” – związanych z różnymi konwencjami literackimi. Jak wszystkie odwieczne motywy, także ten przybierał różne formy w zależności od czasu powstania realizującego go utworu, jak i indywidualności utworu. W wypadku wierszy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Mickiewicza interesujące może być jednak nie tylko porównywanie ich pod względem kontekstu historycznoliterackiego – romantyzm kontra dwudziestolecie międzywojenne, ale także spojrzenie na nie przez pryzmat płci obojga autorów. Takie podejście wydaje się szczególnie uprawnione w przypadku liryków dotyczących tematu miłości – w której płeć przecież odgrywa na ogół bardzo istotną rolę…

Zacznijmy wszak od kwestii podstawowych. „Do*** Na Alpach w Splügen w 1829” Adama Mickiewicza to dość sztandarowy przykład romantycznej liryki miłosnej. Nastrój utworu – utrzymanego w formie monologu nieszczęśliwego kochanka – budowany jest poprzez charakterystyczne dla epoki rekwizyty. Podstawową rolę odgrywa alpejska sceneria (znana nam choćby z „Kordiana” Słowackiego, czy obrazów Caspara Davida Friedricha). Groźne, niedostępne góry („otchłanie”, „wieczne lody”) a pośród nich samotny lecz odważny wędrowiec. Romantyczny indywidualizm potrzebuje odpowiedniej scenografii… Wrażenie tajemniczości i grozy dzięki malowniczym alpejskim przestrzeniom mamy zapewnione. Na tym wszak się nie kończy. „Ja” liryczne tekstu, owego samotnego wędrowca, możemy określić jako człowieka opętanego przez wizję (czy wręcz widmo!) swej ukochanej:

„Na lodowiskach widzę błyszczące twe ślady
I głos twój słyszę w szumie alpejskiej kaskady,
I włosy mi się jeżą, kiedy się oglądam,
I postać twoją widzieć lękam się i żądam.”

Oto bohater liryczny nie może uwolnić się od prześladujących go nawet na alpejskich szczytach wspomnień, obecność ukochanej zdaje się być wręcz fizyczna. Słowo „uwolnić się” jest jak najbardziej na miejscu – dowiadujemy się bowiem, że miłość ta (czy w każdym razie okres szczęścia i nadziei) – jak najbardziej zgodnie z romantyczną konwencją samotnie cierpiącego bajronicznego bohatera – należą już do przeszłości. Ukochana wybrała inne życie, w spokoju i zamożności. W dodatku – na Litwie, czyli w kraju, w sferze niedostępnej dla – zapewne – romantycznego emigranta, może powstańca? A zatem – rozdzieleni przez los, przez historię. A zarazem – i kolejny to romantyczny schemat – to także konwencje społeczne, kwestie finansowo-bytowe nie pozwalają kochankom na wspólne życie. Wiersz kończy rozbudowane, acz chyba raczej retoryczne, pytanie o to, czy dzieląc obecne życie bohatera lirycznego, ukochana byłaby szczęśliwa.

Na tle utworu Mickiewicza, „Zakochani” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej jawią się jako tekst krańcowo różny. Wprawdzie związana z niechętnie nastawionymi do romantyzmu skamandrytami poetka również odwołuje się do romantycznego rekwizytorium miłosnego opisu. Znajdziemy w opisywanej sytuacji lirycznej cały sztafaż romantycznego spotkania kochanków – noc, ogrodową altanę, księżycowe światło, park i jezioro, ba, nawet „wilcze” wycie psa i śpiew słowika. Oto typowa sceneria szczęśliwej pierwszej fazy romantycznego związku. To właśnie wspomnienia takich nocy przywołują potem bajroniczni bohaterowie liryków typu „Do***…”. Poetka wszak nie przedstawia nam tekstu romantycznego. Charakterystyczne dla epoki akcesoria stosuje z dużym dystansem. Wymieniane są jednym tchem, z zachowaniem maksymalnej zwięzłości. Zamiast opisów pojawiają się same metaforyczne lecz oszczędne nazwy podkreślających atmosferę miłosnej nocy zjawisk („park utonął w jeziorze”, „drzewa w wodzie milczą”). Zabieg taki może kojarzyć się z impresjonistyczną techniką budowania nastroju za pomocą synestezyjnych metafor i epitetów. Służą one zbudowaniu specyficznego nastroju, którego domniemany kontekst zaburza wszak puenta wiersza Pawlikowskiej. Oto w altance siedzą „dwie niemowy” próbujące w jakiś sposób przełamać paraliżujące milczenie wywołane ogromem niewypowiedzianych w wierszu uczuć i emocji.

To najbardziej uderzająca różnica miedzy obydwoma tekstami. Miłosne milczenie – jako podstawowy temat wiersza Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – skonfrontować możemy z namiętną przemową bohatera lirycznego „Do***…”. Dopiero później zauważamy różnicę w sposobie budowania nastroju – ekstatyczno-wizyjnego u Mickiewicza i kameralnego, impresyjnego u Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Emocjonalny język obu utworów także jest diametralnie różny. Romantyczny wieszcz nie szczędzi nam udręk duszy swego bohatera lirycznego, Pawlikowska-Jasnorzewska zaś przedstawia jedynie obraz sparaliżowanych miłością kochanków. O ile o specyfice uczucia bohatera lirycznego „Do***…” dowiadujemy się całkiem sporo, o tyle zawiłości emocjonalne związku tytułowych zakochanych pozostają dla nas tajemnicą.

Rzecz jasna – wymieniony wyżej katalog podstawowych różnic między tekstami można rozpatrywać wyłącznie w kontekście historii literatury. Oto romantyczny poeta pisze wiersz będący klasyczną realizacją motywu miłości w jego epoce, nawiązujący zaś do słynnego epizodu z Marylą Wereszczakówną. Współczesna poetka bawi się zaś literackimi konwencjami, dąży do (tak cenionej w XX-wieczne j poezji) oszczędności w słowie, a zarazem tworzy charakterystyczny dla swej twórczości, kameralny, impresyjny, lekko niedopowiedziany liryk.

Wydaje mi się jednak, że w ten sposób możemy nadmiernie zubożyć wnioski, jakie płyną z interpretacji obu wierszy. Oto bowiem, oprócz wypowiedzi lirycznych romantyka i przedstawicielki dwudziestolecia międzywojennego, mamy do czynienia z wierszami napisanymi przez kobietę i mężczyznę.

Z badań psychologów w zakresie płci mózgu wynika dość jednoznacznie, że u mężczyzn przeważa tzw. myślenie analityczne, inteligencja matematyczna i logiczna. Kobiety natomiast mają posługiwać się w pierwszej kolejności inteligencją emocjonalną. Oto więc monolog bohatera lirycznego „Do***…”, w którym rozpamiętuje on swe miłosne zawody, a przy tym dręczy się dociekaniami, na ile życie wędrowca mogłoby się okazać atrakcyjne dla ukochanej, jawi się właśnie – paradoksalnie – jako dość ścisły zapis myślowej, logicznie uporządkowanej analizy. To paradoks – bo przecież od romantyka wymagamy natchnionej ekstazy! Tymczasem jednak logika wywodu zawartego w „Do***…” jest nieodparta. Bohater liryczny stara się odgadnąć, dlaczego ukochana nie wybrała jego. Przedstawia argumenty ekonomiczno-bytowe (poddani chylący głowy, spokój, „budzenie się w rozkoszy” i dostatku). Przeciwstawia temu romantyczny urok życia wygnańca, trochę na zasadzie badania, co może być bardziej atrakcyjne dla ukochanej.

Z kolei utwór Pawlikowskiej, w którym żadna emocja nie zostaje w sposób jednoznaczny dopowiedziana, może być rozpatrywany jako przykład liryki bezpośrednio odwołującej się do inteligencji emocjonalnej, opartej na impresji i skrócie myślowym. Ogrom uczucia obezwładniającego zakochanych wyrażony zostaje pośrednio – dowiadujemy się tylko o ich rozpaczliwym wsłuchiwaniu się w śpiew słowika, mający przezwyciężyć niemożność wypowiedzenia uczuć i emocji. Owa świadomość niemożności werbalnego porozumienia w kwestii uczuć również może być rozpatrywana w powyższym kontekście.

„Do***…” Adama Mickiewicza i „Zakochani” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej to zatem liryki reprezentatywne dla dwóch różnych konwencji literackich i zarazem dwóch różnych sposobów myślenia o ludzkiej osobowości. Choć podejmują ten sam motyw, są dość znacząco różne. Oprócz zauważalnych różnic wynikających z kwestii historyczno-literackich i ideologicznych, dają się także dostrzec takie, które można rozpatrywać w kontekście badań psychologii płci.

Zobacz:

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska na maturze

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – jak pisać o…

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – Kto chce, bym go kochała