„Od nas także zależy, co w dziełach widzimy” (Czesław Miłosz). Co w wielkiej literaturze romantyzmu i pozytywizmu może zobaczyć i zaakceptować współczesny, młody Polak? Odpowiedz, odwołując się do wybranych dzieł tych okresów literackich.

Układ pracy

Rozważania wstępne
Z jakimi wartościami znanymi z literatury romantycznej się identyfikuję?

  • Z kultem uczucia, wiarą przekraczającą wszelkie bariery, absolutną miłością.
  • Z miłością do rodzimej tradycji i krajobrazu.
  • Z patriotyzmem.
  • Co akceptuję w pozytywizmie? – Podkreśl różne aspekty wartości ludzkiej pracy.

 

Propozycje wstępów

I Ogólne refleksje

Każde pokolenie młodzieży ma swoje ulubione lektury. Nasi dziadkowie rozczytywali się w Londonie, my otaczamy kultem Salingera i Kunderę. Lektury szkolne raczej odrzucamy. A szkoda, bo najczęściej są to książki naprawdę wartościowe! Mimo że wiele z nich pochodzi z dawno już minionych epok literackich, odsłaniają uniwersalne prawdy o świecie, ludziach i… o nas samych. Zresztą – to od nas zależy, co w dziełach widzimy. Choćby w romantycznych…

II Pomysł – wędrówka w czasie

Gdy czytamy książki powstałe w odległych epokach literackich, często marzymy, by żyć w opisywanych przez nie czasach. Niestety, nie jest to możliwe, ale… gdyby tak odwrócić sytuację i spróbować przenieść do współczesnej rzeczywistości to, co nam się najbardziej podoba? Które z dawnych idei bylibyśmy w stanie zaakceptować, uznać za swoje? Z jakimi romantycznymi i pozytywistycznymi postawami potrafilibyśmy się – mimo dzielących nas od tych czasów stuleci – identyfikować? Przyjrzyjmy się literaturze obydwu okresów pod tym właśnie kątem.

 

Rozwinięcie

Z romantyzmu…

Romantyzm odsłania przed nami nieograniczoną potęgę uczuć. Czy spotkanie z literaturą bardzo je eksponującą może być atrakcyjne dla człowieka, którego młodość przypadła na początek XXI wieku? Według mnie – bardzo. Nasze czasy prócz wszystkich swoich zalet mają podstawową wadę: tłumią w ludziach emocje, zmuszają do ukrywania uczuć, spychają je na margines jako coś wstydliwego, gorszego, niegodnego człowieka. Współczesność wykreowała wzorzec człowieka, który daje sobie radę w każdej sytuacji i nigdy się nie poddaje – czy taki ktoś może rozpaczać z miłości? Jeśli nawet ją przeżywa, zmuszony jest przywdziać maskę cynika i luzaka, inaczej wyrobi sobie opinię osoby słabej. O smutnej konieczności gry traktuje wiersz Małgorzaty Hillar My z drugiej połowy XX wieku. O ileż bardziej autentyczne było życie ludzi z czasów romantyzmu! Ta epoka traktowała miłość jako podstawową miarę człowieczeństwa. Dusza młodziutkiej pasterki z II części Dziadów nie może trafić do nieba, bo dziewczyna nigdy nikogo nie kochała, obłąkana Karusia z Romantyczności (też Adama Mickiewicza) nie budzi śmiechu gromady, lecz jej współczucie – straciła zmysły z miłości, tak głęboko przeżyła śmierć ukochanego.

Możemy zaakceptować temat: miłość

Losy zakochanych niekiedy bywały tragiczne: w obłęd popada też odrzucony przez kobietę Gustaw z IV części Dziadów, zaś tytułowy bohater Cierpień młodego Wertera Johanna Wolfganga Goethego popełnia samobójstwo. Myślę, że podobne historie zdarzały się (i zdarzają) w każdych czasach – plusem romantyzmu jest odwaga, z jaką je pokazywał. Bo uczuciom, które wykraczają poza schemat współczesnych, amerykańskich filmów z obowiązkowym happy endem, nieodmiennie towarzyszy jeśli już nie element cierpienia, to chociaż dawka niepewności, goryczy i smutku. Podoba mi się, że literatura epoki nie pomija tego aspektu miłości, nie ukazuje jej wyłącznie w różowych barwach, bo byłby to obraz zniekształcony i zafałszowany.

Na czasie: ocalenie polskości

Wielkie dzieła romantyczne starają się uchwycić miłość we wszystkich jej przejawach. To nie tylko eros, ale i uczucie do ojczystego kraju, wzruszenie, z jakim odkrywa się korzenie rodzimej kultury (np. stary ludowy obrzęd z Dziadów), wrażliwość na piękno polskiego krajobrazu. Sytuacja, z którą musieli zmierzyć się romantycy, przypominała nieco tę, którą obserwujemy dzisiaj. Zalewa nas fala tandetnej pop-kultury zza oceanu (filmy, muzyka, moda), w obliczu której trudno akcentować własną narodową odrębność – epoki poprzedzające romantyzm pozostawiły zaś po sobie kult cudzoziemszczyzny. Romantyczni twórcy szybko uświadomili sobie ten niewdzięczny spadek i postanowili mu się przeciwstawić. Dlatego kreacja Telimeny z Pana Tadeusza ma leciutki posmak komediowy (podstarzała modnisia, która próbuje uwodzić młodzieńca!), a kosmopolita – Hrabia nie jest zbyt sympatyczny. Ale gdy otwarcie krytykuje nasz ubogi – jego zdaniem – krajobraz, dostaje surową lekcję od Tadeusza, który staje się żarliwym obrońcą polskości. „Widziałem w botanicznym wileńskim ogrodzie/ Owe słowicze drzewa, rosnące na wschodzie/ I na południu/ (…) Czyż nie piękniejsza nasza poczciwa brzezina (…)?” – ripostuje. A że jest postacią przekonującą, na pewno zjedna dla swoich poglądów wielu zwolenników! Wydaje mi się, że w tym zachowaniu jest bliski postawom współczesnej młodzieży – na szczęście nie wszyscy ulegamy powierzchownym modom! Znam wiele osób, które wyłamują się ze schematu bycia cool i na pewno miałyby odwagę głośno bronić rodzimej kultury, gdyby tylko zaszła taka potrzeba.

Akceptuję… walkę o wolność

Zastanawiałam się, czy moje pokolenie zaakceptowałoby romantyczną wizję walki o wolność. Wydaje mi się, że bunt i duma Konrada z III części Dziadów (zwłaszcza gdy chce toczyć pojedynek z Bogiem!) z dzisiejszej perspektywy mogą wydawać się zbyt patetyczne i teatralne. Ale nie sposób nie doceniać determinacji bohatera, gdy porzuca swe prywatne sprawy i wychodzi naprzeciw potrzebom kraju (zawiedziony kochanek Gustaw z IV częś­ci utworu przeistacza się w zaangażowanego Konrada). Jeszcze dalej posuwa się Konrad Wallenrod – opuszcza dom, rezygnuje z udanego – tym razem – związku, prawie wyrzeka się siebie, by pod cudzym nazwiskiem działać na szkodę wroga. Bez względu na to, jak ocenimy wybraną przez niego „lisią” metodę działania, imponujący jest już sam fakt, że bohater nie potrafi być szczęśliwy w chwili, gdy cierpi ojczyzna, cieszyć się osobistym szczęściem i spokojem, gdy brakuje ich w średniowiecznej Litwie, do której Mickiewicz dyplomatycznie przeniósł akcję („Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”). Obawiam się, że chociaż podziwiamy tę postawę, gdyby w naszym życiu zaistniała potrzeba podobnej rezygnacji, mielibyśmy nie lada kłopot. Może jednak się mylę?

 

Z pozytywizmu

Kult pracy

Literatura pozytywistyczna akcentuje na pewno mniej atrakcyjny, ale nie mniej ważny obszar ludzkiego życia – pracę. Wydawać by się mogło, że nie da się powiedzieć o niej nic, co wykraczałoby poza nasze codzienne doświadczenie. Młodzież z mojego pokolenia zna je dobrze, bo wiele osób, mimo że jeszcze się uczy, także pracuje – na przykład podczas wakacji. Podobnie jak pozytywiści rozumiemy jej konieczność, ale… Tu kończą się podobieństwa. Nasze podejście do pracy różni się od tego, co proponowała Orzeszkowa czy Prus. Obecnie ceni się przede wszystkim jej wymiar materialny, wielkie dzieła pozytywizmu skupiają się natomiast na jej wymiarze moralnym i społecznym, czego przykładem jest Nad Niemnem Orzeszkowej. Mamy więc pracę jako ratunek przed cierpieniem – w wir domowych zajęć rzuca się Justyna, by nie popaść w depresję po wyjeździe Zygmunta. Jej aktywność procentuje w dwójnasób: gdy nieco już dochodzi do siebie podczas spacerów po okolicy, trafia do zaścianka Bohatyrowiczów, gdzie poznaje nie tylko swego przyszłego męża, ale i radość płynącą z uczciwie wykonywanych obowiązków. Praca jest źródłem zadowolenia i zdrowia – szkoda tylko, że bohaterka nie podzieliła się tą obserwacją z panią Emilią, którą z nudy i bezczynności trapią coraz to nowe choroby! Budujące są starania Benedykta Korczyńskiego, który ogromnym nakładem sił stara się obronić majątek przed wykupieniem przez kolonizatorów. Tu praca wykracza daleko poza swój konkretny wymiar – jest również manifestacją patriotyzmu, jedyną jego formą, na jaką można było zdobyć się w Polsce popowstaniowej. My, na szczęście, nie jesteśmy zmuszeni do ukrywania swych uczuć do ojczyzny, ale przykład człowieka, który działa na jej rzecz, chociaż wygodniej byłoby mu o tym zapomnieć, może uświadomi nam, że życie nie kończy się na naszej prywatności i czasem można zrobić coś dla innych.

W powieści pojawia się jeszcze jedno ciekawe ujęcie pracy: daje nadzieję ludziom, którzy czują się już zupełnie straceni i przegrani. Oto Marta – samotna, coraz starsza, żałująca decyzji z młodości (nie związała się z Anzelmem). Nadzieja na pracę w przyszłym domu Justyny i Jana przywraca jej radość życia, wiarę w sens istnienia. Bo przecież to nie pieniądze (czy szczęśliwy był posiadający je bohater Lalki?), lecz ów sens jest najważniejszy! I jeszcze pasja, z jaką podchodzimy do swoich obowiązków. Jej możemy pozazdrościć Joannie Lipskiej z noweli Orzeszkowej A… B… C…, która mimo kar i represji nie zaprzestaje prowadzenia nielegalnych lekcji polskiego dla dzieci z sąsiedztwa. Przykład dziewczyny działającej z takim zaangażowaniem i kochającej swoje zajęcie jest dla nas istotny szczególnie teraz, gdy stajemy przed wyborem własnej drogi życiowej. Zresztą cała pozytywistyczna literatura, pełna wyrazistych postaci, które dzięki pracy odnalazły swoje życiowe miejsce, zachęca do wyboru podobnej drogi.

 

W zakończeniu

Prawdziwie wielkie dzieła literackie mają to do siebie, że nie poruszają się w kręgu tematów, które odchodziłyby w przeszłość wraz z kolejnymi generacjami twórców. Takich utworów nie poskąpił nam ani romantyzm, ani pozytywizm. Wydaje mi się, że wbrew obiegowym sądom nie są to epoki aż tak kontrastowe – między literaturą obydwu można znaleźć wspólny mianownik: jest nim nacisk położony na wartości wewnętrzne. Żaden z powstałych wówczas utworów nie lansuje postaw uproszczonych, nie podsuwa łatwych rozwiązań. Bohaterowie romantyczni pokazują nie tylko to, z jakim trudem człowiek przedziera się przez miłość (obojętnie, co lub kto jest jej przedmiotem), ale również i to, jak ważną rolę pełni ona w naszym życiu. Trudno nie uznawać ich racji. Postacie z literatury pozytywizmu uświadamiają nam natomiast, że nie sposób żyć bez celu i obowiązku – tego też nie możemy odrzucić. Jestem pewna, że głoszone przez nie zasady nigdy się nie zestarzeją, a kolejne pokolenia młodych ludzi będą akceptować je jako własne.

 

Uwaga!
Zanim zaczniesz pisać…

Temat ciekawy, ale zastanów się, czy na pewno dla Ciebie. Aby go wyczerpująco rozwinąć, powinieneś nie tylko znać, ale i lubić literaturę obydwu epok – bez dozy sympatii i emocji napiszesz pracę „bladą” i nieprzekonującą. Jeśli się zdecydowałeś, postaraj się uwolnić od szkolnych stereotypów i popatrzeć na obie epoki świeżym okiem, z własnej perspektywy. Co prawda, narzucają się natychmiast pewne zagadnienia, które powinieneś uwzględnić – np. romantyzm automatycznie kojarzy się z patriotyzmem i sprawami ojczyzny. Lecz jeśli dla Ciebie nie mniej ważna jest romantyczna wrażliwość na piękno przyrody czy umiejętność analizy własnych stanów psychicznych, wyeksponuj właśnie te wartości! Zastanów się, dlaczego zjednały sobie Twoją sympatię, czy mogłyby zostać zaakceptowane przez innych młodych ludzi i jak funkcjonowałyby we współczesnym świecie. Podobnie z pozytywizmem: wyjdź poza podręcznikowe hasła i zastanów się, co mogłoby przejąć od jego bohaterów Twoje pokolenie. Pracowitość i przedsiębiorczość Wokulskiego? Wiarę ­Joanny Lipskiej z A… B… C… w sens własnej pracy? A może jeszcze coś innego? Poszperaj w pamięci, sporządź jasny plan i… miłego pisania!

Zobacz:

„Polsce można służyć orężem i pracą”. Porównaj romantyczny patriotyzm walki z pozytywistycznym kultem pożytecznej pracy.

Program pozytywistów warszawskich