„Wielkie” lekcje polskiego w literaturze narodowej. Czy podobne?
Przytoczmy trzy utwory, które wydają się najważniejsze:
- Syzyfowe prace Stefana Żeromskiego,
- Ferdydurke Witolda Gombrowicza
- wiersz Ernesta Brylla pt. Lekcja polskiego – Słowacki.
Są to trzy zupełnie różne ujęcia, ale jest coś, co je łączy. We wszystkich ważną rolę odgrywa poezja romantyczna. I nic w tym dziwnego nie ma: na lekcjach polskiego zawsze poezja romantyczna należała do kanonu tematów najważniejszych. Czy słusznie? Między innymi o tym właśnie dyskutują autorzy sławnych literackich „lekcji polskiego”.
-
Scena I. – Syzyfowe prace
Znajdujemy się w dziewiętnastowiecznym Klerykowie, początek lat osiemdziesiątych. Trwają zabory, w pełni przebiega proces rusyfikacji, nauczyciele klerykowskiego gimnazjum dokładają starań, by wciągnąć uczniów w krąg kultury rosyjskiej. Nauka zresztą odbywa się po rosyjsku, a w szkole nie wolno używać języka polskiego. Główny bohater powieści – Marcin Borowicz zaczyna się poddawać rusyfikacji, aż do owej słynnej lekcji. Nie była „językiem polskim”, bo takiego przedmiotu nie było. Ale stała się nią, gdy jeden z uczniów, Bernard Zygier, wyrecytował Redutę Ordona Adama Mickiewicza.
Słynny wiersz romantyka wstrząsnął Borowiczem, zresztą zaszokował całą klasę. Wpłynął na zmianę postaw, na wskrzeszenie patriotycznych uczuć, pamięć o swojej narodowości. Odtąd uczniowie będą pielęgnować swój patriotyzm, nie poddadzą się rusyfikacji. Kształtując taką literacką scenę, przypisuje Żeromski wielką moc poezji romantycznej, wierzy w jej siłę sprawczą. Aż chce się przypomnieć słynne strofy Słowackiego, który też w to wierzył. Napisał o swojej poezji:
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna
Co mi żywemu na nic… tylko czoło zdobi
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna
Aż Was – zjadacze chleba – w aniołów przerobi.
(Testament mój)
-
Scena II – Ferdydurke
Warszawa, lata trzydzieste dwudziestego wieku. Nie ma już zaborów, szkoła jest polska, trwa lekcja polskiego. Dziwna lekcja, na której skostniały i ograniczony profesor Bladaczka usiłuje nauczać o poezji Słowackiego. Wtłacza uczniom do głów, iż „Słowacki wielkim poetą był” i – właśnie dlatego „poezja wieszcza nas zachwyca”.
Buntuje się przeciw temu uczeń Gałkiewicz. Zebrawszy się na odwagę, oznajmia, że to nieprawda. Oto poezja Słowackiego wcale go nie zachwyca, tylko nudzi. W dodatku sporo jest takich, bo czytają tę poezję tylko zmuszeni przez szkołę uczniowie. I co z tym fantem zrobić? Lekcja staje się żenująca. Bladaczka szaleje, prosi, błaga, usiłuje za wszelką cenę (włącznie z postawieniem pałki) zmienić Gałkiewicza. Sięga nawet po argument swojej sytuacji życiowej, boi się o posadę, o rodzinę – ale argumentów realnych nie potrafi przytoczyć. Pragnie tylko, by uczeń nie dyskutował ze schematem „Słowacki wielkim poetą był” – i już. Gałkiewicz jednakże się nie poddaje. Znajdzie się jednak siła, która zwycięży zbuntowanego Gałkiewicza. Będzie nią sama poezja romantyczna, bowiem, nie widząc innej rady, profesor Bladaczka poprosi o pomoc ucznia Syfona. Prymus, nieskazitelny uczeń zacznie recytować: poezję romantyczną. Jego recytacja spowodowała kapitulację Gałkiewicza po kwadransie.
„A widzi Gałkiewicz?! Nie ma jak to szkoła, gdy chodzi o wdrożenie uwielbienia dla wielkich geniuszów!” – tak zatriumfował profesor. Dziwna lekcja. Niezwykła i dotyczy nie tylko Słowackiego. Jest to parodia lekcji w ogóle, wyśmiewa ogłupiające szkolnictwo i metody wychowawcze oparte o bezmyślne wkuwanie schematu. Ale jest też obalaniem mitu polskiej poezji romantycznej. Otóż Gałkiewicz powiedział prawdę: jeśli go nie zachwyca, to nie zachwyca. Rzeczywiście rzadko kto czyta ją z innych racji niż przymus szkolny. Może to obrazoburcze, jakże inne od ocalającej i sprawczej mocy, jaką przypisał poezji Żeromski w Syzyfowych pracach. Ale wiemy i czujemy, że to Gałkiewicz ma rację. Niemniej potęga romantyzmu ujawniła się również na tej popisowej lekcji. Syfon zwyciężył, recytując i recytując, tak zamęczył słuchaczy, że „już każdy się zgadzał, każdy mógł i prosił tylko, aby przestać”. Objawiła się „moc fatalna” poezji, ale zadziałała w odwrotnym kierunku, niż byśmy chcieli. Zamiast poprzeć prawdę, zniszczyła ją. Również dlatego ta scena literacka jest jedną z demitologizacji polskiej wielkiej poezji romantycznej. -
Scena III – Lekcja polskiego – Słowacki
Mamy do czynienia z wierszem. Nie jest to jednak wierszowany wykład o poezji wieszcza. Jest raczej polemiką z mitem narodowej poezji, z jej wzniosłością, tragizmem, w który chętnie wierzymy. Bryll wcale nie kontynuuje nuty Gałkiewicza z Ferdydurke. Nie ujmuje poezji mocy sprawczej. Tyle że krytykuje konsekwencje jej działań, realną wartość mitów, które taka poezja tworzy. Oto pisze o polskich bohaterach, że potrafią tonąć, z bulgotem zejść w pobojowisko wraków. „Tam co dzień nurkują nauczyciele – skrobać szkielety – by wszystko, jak wierzą, o ojczyźnie dobyć za perłę”. Oto kolejna krytyka lekcji polskiego, w tej wielkiej, ogólnonarodowej lekcji, na której uczą być dumnym z klęsk i cierpień. Uczą świętości i wzniosłości ojczyzny. A ona?
niezdawna w swych granicach jak niezwrotny korab, kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora
czeka tych, co potrafią płynąć, zabić – nie mdlejących w progu sypialni carskiej.W tej strofie Bryll uderzył w dwie świętości narodowe, i dwa razy szarpnął Słowackim. Przywołał wielką polską alegorię: ojczyzna jako statek, tonący, z bohaterskim wodzem… Pisał o tym Skarga, Sienkiewicz, Słowacki też:
A póki okręt walczył – siedziałem na maszcie
A gdy tonął – z okrętem poszedłem pod wodę.Tylko że tu statek zamienia się w „niezwrotny korab”. I wcale nie potrzebuje Kordianów, lecz zdrowo myślących, mocnych ludzi. To Kordian zemdlał w progu sypialni carskiej. I czym tu się chwalić na lekcjach polskiego? Wiersz Brylla demitologizuje, podobnie jak proza Gombrowicza, romantyczny mit.
Zobacz:
https://aleklasa.pl/matura/c406-nauka-o-jezyku-2/matura-2016-ferdydurke
Lekcja polskiego według Witolda Gombrowicza – omów i zanalizuj podany fragment.