WYPRACOWANIE

Idealista i konformiści. Analizując podany fragment Ludzi bezdomnych Stefana Żeromskiego, scharakteryzuj postawy życiowe bohaterów i sformułuj przesłanie ideowe tej sceny.

Ludzie bezdomni

(fragment)

U państwa Węglichowskich prawie co dzień gromadził się światek cisawski. Listwa, Chobrzański, plenipotent Worszewicz, ksiądz, Judym, kilka osób z kuracjuszów i kuracjuszek dłużej w zakładzie przesiadujących. Latem, a szczególnie pod jesień grywano w winta na małej werandzie domu, ocienionej dzikim winem. Kiedy Judym przybył do Cisów, zastał już między stałymi bywalcami tych posiedzeń wintowych nie tylko przyjaźń, ale jakieś zrośnięcie się myślami, wyobrażeniami, całą masą upodobań i antypatii. […]
Judym wiedział, że wystawi się niemal na śmieszność, jeżeli znowu zanuci jak maniak swoją piosenkę o dźwiganiu dna rzeki, a jednak zaczął:
– Panowie pozwolą, że ja raz jeszcze wrócę do sprawy z rzeką.
– Ależ prosimy, prosimy… – rzekł dr Węglichowski.
Judym spojrzał na niego i zobaczył w tym wzroku błysk, który mógłby otruć człowieka.
Zaczął się wykład ab ovo, dowodzenia szczegółowe o ruchu kropli wodnej i sile jej spadku z rzeki
do stawu, o rodzaju mgły zalegającej łąkę w sąsiedztwie wód…
– Basenu niszczyć nie możemy – rzekł raptem Krzywosąd – gdyż na wiosnę w nim się utrzymuje nadmiar wody. Gdy przyjdą roztopy, wtedy pan doktór zobaczy, co to jest. Jeśli podnieść dno rzeki, to woda z brzegów wystąpi i zaleje park…
– Łąkę, nie park – rzekł Judym.
– Tak, łakę, a na niej myśmy posadzili najpiękniejsze krzewy.
– To i cóż z tego? Cóż kogo mogą obchodzić pańskie krzewy?
– Jak to? – rzekł dr Węglichowski – Ja koledze pokażę, ile te krzewy kosztowały! Posadziliśmy tam tuje, jesiony, najpiękniejsze sosny Weimutha, nawet platany, nic już nie mówiąc o tych ślicznych zagajnikach grabowych…
– Panie dyrektorze, co obchodzi chorego, który tu przyjeżdża po zdrowie, zagajnik, a nawet tuja? Tam jest błoto! Łąka nasiąknięta jest zgniłą wodą; która stoi w nieruchomym kanale. Ten kanał trzeba zaraz zniszczyć, a łąkę przerznąć kilkoma rowami. Osuszać, osuszać…
– Osuszać… – śmiał się Krzywosąd.
– Mnie się wydaje, że może pan doktór Judym ma rację – rzekł jeden z członków komisji. – Ktoś
w rzeczy samej skarżył się przede mną na wilgoć w Cisach, na dziwne zimno, jakie tu panuje po zachodzie słońca. Na polach okolicznych, mówiła ta osoba, jeszcze ciepło, jeszcze żar idzie z ziemi, a nad stawami już tak chłodno, że kaszel drapie w gardle. Ja nie znam się na tym, ale skoro doktór Judym potwierdza… Nawet moja żona…
– Ach, z tymi młodymi lekarzami! – zawołał na pól żartobliwie doktor Węglichowski. – Zdaje im się, że gdzie oni postawią nogę, tam z pewnością leży Ameryka, którą, rozumie się, należy co tchu odkryć. Przecie ja tu, moi panowie, siedzę zimą i latem, znam ten zakład i życzę mu dobrze… Jak sądzicie, czy mu życzę dobrze? Otóż tedy – cóż mi zależy na tym, żeby istniał jakiś kanał, który wilgoć wytwarza, gdyby ją wytwarzał. Ale ja ręczę, że to są fikcje, szukanie w całym dziury. Kanał jest potrzebny tak samo jak most, jak staw, jak droga, a więc go trzymamy.
Okaże się, że jest szkodliwy – to go zniesiemy, ale dla fantazji rozpoczynać jakieś prace i rzucać w to kilkaset rubli, pieniędzy nie naszych przecie, pieniędzy, które żadnego dochodu nie dadzą, które będą zmarnowane…
– Należy w takim razie zrobić tylko małą poprawkę w ogłoszeniach, w opisach Cisów. Nie należy twierdzić, że tu leczą, przypuśćmy, febry uparte, choroby dróg oddechowych, bo tego tutaj spodziewać się nikt nie może.
Dr Węglichowski chciał coś powiedzieć na to, ale się wstrzymał. Tylko szczęki jego kilka razy drgnęły. Po chwili dopiero rzekł lodowatym głosem:
– Ja także jestem lekarz… i mniej więcej wiem, co tu można leczyć, a czego nie. Zapewne… nie wiem tego tak dokładnie jak szanowny kolega doktór Judym, ale o tyle, o ile… Miałem tu wypadki malarii znakomicie wyleczonej, wypadki bardzo częste, więc nie widzę potrzeby nic wykreślać z opisów…
– Mnie się zdaje – zwrócił się do Judyma któryś z kontrolerów – że może pan cokolwieczek za krańcowo bierze tę sprawę. Przecież frekwencja gości stale się zwiększa.
– Frekwencja gości, proszę pana, niczego nie dowodzi. Jeden artykuł uczonego lekarza, udowadniający, że Cisy nie są zdrowe dla tych, od kogo się przecie bierze pieniądze za powietrze mające ich jakoby uleczyć, może całą sprawę obalić. Zakład może upaść w ciągu jednego roku. Ja także źle nie życzę temu kochanemu miejscu i dlatego to mówię […] Judym zamilkł i siadł na uboczu.
Tak obalił się projekt do prawa o przekształcenie zbiorników wody w parku cisowskim. Po wyjeździe komisji wszystko szło dawnym trybem i na pozór w stosunkach nic się nie zmieniło. Dyrektor był dla Judyma uprzejmy, Krzywosąd przesadzał się w grzecznościach. W głębi kryła się zimna nienawiść.
Judym upokorzony widział swój projekt w świetle jeszcze lepszym. Odrzucenie go wydało mu się i ruiną zdrowia kuracjuszów, i postępkiem przeciwspołecznym. Mała w istocie swej kwestia wyrosła w jego myślach do niebywałych rozmiarów i zakrywała inne sprawy, stokroć większej doniosłości. Tak gzyms dachu chlewika stojący na prost okna, z którego patrzymy, zakrywa rozległy łańcuch gór dalekich.
Antagoniści: dyrektor, Krzywosąd, Listwa, plenipotent, spierali się właściwie nie o podnoszenie dna rzeki. Każdy z nich załatwiał w tej sprawie jakiś rachunek z Judymem. Dyrektor obliczał się z nim za szpital, Krzywosąd za swe upokorzenia, Listwa za mącenie ciszy, która była jego rozkoszą życiową, plenipotent za projekty przeniesienia czworaków.
Przede wszystkim jednak wszystkich czterech złościła jego młodość. Gdyby o tym, co projektował Judym, którykolwiek z nich mruknął przy kartach, zyskałby, nie licząc krótkich wyprysków starczego uporu, zgodę, rozumie się, z tym zastrzeżeniem, aby ten kto ma piękne myśli, dokonał pracy.
Skoro jednak wystąpił z tą samą kwestią człowiek młody, starcy czuli się tak dotknięci w swej ambicji, jakby ich sponiewierał. Toteż zamknęli się i postanowili bez umowy wzajemnej nie dać przewodzić takiemu smykowi”. Osobliwie mocno uwziął się dyrektor.
Prócz młodości drażnił go w Judymie ten sam zawód lekarski. Nie zdając sobie z tego sprawy, stary medyk nie uznawał Judyma za równego sobie lekarza i kiedy ten przemawiał albo uśmiechał się w imię medycyny”, dyrektor siłą woli trzymał za zębami krótkie obelżywe nazwisko. Cóż mówić, gdy młody wydarł się spod wpływu i samopas działał…

KLUCZ ODPOWIEDZI

Co można wydobyć z przedstawionego fragmentu?

1. Scena w kontekście całego utworu:

  • Podana scena ilustruje fragment pobytu Judyma w ekskluzywnym cisowskim uzdrowisku, w którym bohater objął posadę lekarza.
  • Przedstawia spór Judyma z administracją sanatorium na temat reformatorskiego projektu osuszenia dna rzeki.
  • Ukazuje kolejny etap społecznej działalności głównego bohatera i kolejną klęskę, jaką ponosi w starciu z obojętnością innych.
  • Prezentując diametralnie różne postawy wobec pomysłu Judyma, ujawnia wymiar społecznego zła, niegodziwości ludzi żądnych jedynie zysku. Wzmacnia zatem ideową wykładnię powieści.

2. Opis sceny:

  • miejsce: salon dyrektora Węglichowskiego – miejsce spotkań towarzyskich bywalców cisowskiego uzdrowiska,
  • okoliczności spotkania: przyjazd komisji badającej warunki klimatyczne w Cisach,
  • uczestnicy dyskusji: Judym kontra czterech antagonistów: dyrektor Węglichowski, plenipotent Worszewicz, kierownik Krzywosąd i kasjer Listwa.

3. Postawa Judyma:

  • młody lekarz o cechach pozytywistycznego społecznika, pragnący podnieść poziom zdrowotności w Cisach,
  • autor projektu osuszenia bagien,
  • ambitny, zaangażowany, zdeterminowany w działaniu, nieustępliwy,
  • rzecznik zarówno kuracjuszy nieświadomych szkodliwości powietrza w Cisach jak i mieszkających nie opodal chłopów chorujących na malarię,
  • wrażliwy na krzywdę biedaków, czujący odpowiedzialność za ich los,
  • bezkompromisowy w działaniu, demaskujący obłudę i fałsz administracji sanatorium,
  • niezwykle rzetelny, operuje faktami – niezbitymi dowodami szkodliwości okolicznych bagien na tamtejszy zbyt wilgotny klimat,
  • ośmieszający argumenty dyrektora jako banalne i niepoważne.

4. Postawa administracji sanatorium:

  • konformiści tworzący zgraną klikę, przedkładający własne interesy nad dobro kuracjuszy i zdrowie okolicznej ludności,
  • obłudni cynicy świadomi zagrożeń, jakie niosą nieosuszone bagna ale kierujący się głównie zyskiem,
  • niechętni i oporni wobec wszelkich zmian ze względu na koszty, jakie trzeba byłoby ponieść w związku z realizacją nowych projektów,
  • egoiści, ceniący wyżej własny spokój niż społeczny interes, ignorujący postulaty Judyma, traktujący je jako kaprysy zapalonego młodzieńca,
  • urażeni ambicjonalnie „starcy”, przyjmujący projekt młodego lekarza jako ujmę na honorze,
  • lekceważący Judyma – ze względu na jego młody wiek nie widzą w nim partnera do dyskusji,
  • mściwi, żądni zemsty za wcześniejsze zajścia z Judymem – stawiając mu opór w dyskusji, wyrównują osobiste rachunki.

5. Sens i przesłanie przedstawionej sceny:

Scena, przedstawiając konfrontację Judyma z administracją sanatorium, ukazuje silne starcie „młodego” ze „starymi”. Wynik jest z góry przesądzony, chociażby dlatego, że proporcje i siły nie są tutaj równe. Młody lekarz musiał przegrać, bo był zbyt słaby, by pokonać mur egoizmu, obojętności i cynizmu. Względy ambicjonalne, własne wygody, konformizm wobec życia i niechęć do tych wszystkich, którzy próbują zmącić „ święty spokój”, zwyciężyły ambitne plany niepokornego młodzieńca.
Fragment ten ujawnia, jak rodzi się w świecie przyzwolenie na zło, jak zawsze triumfują nie ci, którzy powinni, jak upadają najszlachetniejsze idee a koszty ponoszą najbiedniejsi.

Jak funkcjonalnie odnieść się do całości utworu?

  • Odwołaj się do innych scen z powieści, ukazujących starcie Judyma z obojętnością otoczenia prowadzącą do klęski młodego lekarza: dobry przykład to odczyt w salonie doktora Czernisza, którym bohater wywołał skandal czy potyczki słowne z niechętnym nakładom finansowym Kalinowiczem. Przytoczenie tych fragmentów wzmocni wymowę ideową analizowanej sceny, ukazując triumf konformistów w każdej sytuacji.
  • Przypomnij, jak zakończył się pobyt Judyma w Cisach: w odruchu „szewskiej pasji” wrzucił Krzywosąda do szlamu i tym samym musiał pożegnać się z posadą – tylko tyle był w stanie zrobić – to dowód na bezradność jednostki wobec cisowskiej kliki.

Konteksty interpretacyjne, czyli do czego warto się odwołać analizując podany fragment?

  • Do przykładów obojętności i konformizmu otoczenia wobec palących problemów społecznych – znajdziesz je w Lalce Prusa czy Granicy Nałkowskiej.
  • Do postaci polskich inteligentów walczących ze światem – na przykład Joanny Lipskiej (A…b…c…), Artura (Tango), Stasi Bozowskiej (Siłaczka) itp.

Zobacz:

Ludzie bezdomni – klucze maturalne

Ludzie bezdomni w pytaniach i odpowiedziach

Rola sztuki w powieści Żeromskiego Ludzie bezdomni

Ludzie bezdomni Stefana Żeromskiego

Czy można powiedzieć, że Ludzie bezdomni są powieścią o tematyce społecznej?