To wczesny utworu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, który jest dość znany, czytany na lekcjach, ale usuwają go w cień wiersze późniejsze, charakterystyczne dla poety wojny, te pokoleniowe, „powstańcze”. Ten zaś posiada wiele typowych cech poezji Baczyńskiego i bardzo nadaje się na przedmiot eseju lub egzaminacyjny temat analiz.
Krzysztof Kamil Baczyński
Sur le pont d’Avignion
Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu wam przyniosę –
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
„na moście w Awinion”.
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień – naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
„na moście w Awinion”.
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast – srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych – białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
„na moście w Awinion”.
(szpital, kwiecień 1941)
To wiersz–tajemnica, ale o urokliwym nastroju baśni, właściwie pozbawiony grozy. Jest dość skomplikowany. Jeśli ktoś ci powie, że to wiersz o tańcu śmierci – nie uwierzysz. Szybciej w twierdzenie, że jesteśmy świadkami następujących po sobie wizji. Jeśli uwierzyć poecie, że wiersz ma być „fotografią wszystkich wiosen”, to jej sceneria jest zmienna, fantastyczna, obraz jest ruchomy, a następują po sobie ujęcia wytworzone w wyobraźni. By rozwiązać tajemnicę, zacznijmy od faktów, zwykłych danych, które będą koniecznie potrzebne.
Czemu akurat Awinion?
Otóż w roku 1929 Krzysztof Kamil Baczyński, jako ośmioletni chłopiec przebywał z matką w Genewie, między innymi wyprawili się także do Awinionu. A że przypadało akurat święto Rodanu, przyszły poeta miał okazję zaobserwować korowód śpiewających i tańczących, świętujących ludzi. Na pewno wpłynął na jego wyobraźnię także cudowny krajobraz zabytkowego miasta: gotyckie kościoły czy romańska katedra Notre Dame des Doms. Jeśli chodzi o most – to jest w Awinionie zabytkowy Saint-Bénézet z XII wieku, niezwykły, bo urwany w połowie, prowadzący w środek Rodanu. Wraz z bogatą historią miasta, cieniem przebywających tu niegdyś papieży, w atmosferze święta – musiało to być miejsce czarodziejskie. I możemy śmiało przyjąć, że zapadło w myśl Baczyńskiego jako cudowne wspomnienie z dzieciństwa, co jest bardzo ważne, bo przecież dla młodego poety czasów wojny kraina dzieciństwa jawiła się jako Arkadia w przeciwieństwie do wydarzeń tragicznej rzeczywistości.
Tytuł i refren
Mogą wydawać się zagadkowe dla kogoś kto nie wie, że „Sur le pont d’Avignon” znaczy właśnie – „na moście w Awinion”. Te same słowa pojawiają się w utworze, regularnie, jako refren i w cudzysłowie. Cudzysłów może dziwić. Tymczasem słowa te to fraza popularnej piosenki starofrancuskiej, którą Baczyński włącza w swój utwór. Stąd tytuł i refren, i cudzysłów – jeszcze coś: zamierzona muzyczność utworu.
Adnotacja pod utworem
Wspomnienie Awinionu, święta, pieśni i spokoju dzieciństwa nawiedziło poetę, gdy leżał w szpitalu, w roku 1941 już jako człowiek dwudziestoletni. Już ma za sobą tragiczne przeżycie, jakim jest śmierć ojca (1939 r.), koszmarne najście okupantów na dom – Niemcy nie wierzyli bowiem w śmierć Stanisława Baczyńskiego i poszukiwali go po wejściu do Warszawy. Już szaleje wojna. Zamknęło się dzieciństwo, nadszedł czas dokonania wyboru i Baczyński świadom jest tragedii swoich czasów i swojego pokolenia. Z pozycji szpitalnego łóżka, być może dzięki strunie słońca na ścianie, przypływa wspomnienie Awinionu. Właśnie tu i w roku 1941 posiada ono dodatkowe znaczenie – obrazu z przeszłości, ale i kontrastu, i refleksji o dziejach ludzkości. Dlatego okoliczności powstania utworu bywają ważne dla jego zrozumienia.
Co to są kantyczki?
Co w ogóle rozgrywa się w wierszu, jakie obrazy przyjmuje wspomnienie? Na początek czytamy zapowiedź – dzięki przenośni „żyłka słoneczna na ścianie” i porównaniu: „jak fotografia wszystkich wiosen” otrzymujemy definicję utworu. Słońce i wiosna – to nastrój spokoju, ciepła, młodości i radości. Ale żyłka na ścianie, tak jak i fotografia są tylko od–biciem, echem, dowodem czegoś, co już było lub jest daleko, więc nie rzeczywistością, bardziej marzeniem. A czym są „kantyczki”? Właściwie – to po prostu zbiory pieśni: pastorałek, kolęd, książki zawierające popularne pieśni religijne. Nazywano też kantatą teksty okolicznościowe do utworów muzycznych, wiersze o ważnych bohaterach lub wydarzeniach. Tu mamy „kantyczki deszczu”, a zatem swoiste umuzykalnienie tekstu – boi pieśni, i krople deszczu kojarzą się z dźwiękiem, kruchością, lekkością. Słoneczny obraz zastępują elementy zupełnie inne: krople deszczu to wyblakłe nutki, woda, wiatr, oddech – wszystko to przecież zgubiło barwę, jest przezroczyste, szeleści, współgra – obrazując dziwne pieśni. Nic dziwnego, że w takiej bezcielesnej scenerii pojawiają się jak duchy, niewidzialni, tańczący na moście panowie, tak jakby cienie i szelesty przybierały w wizji ludzkie kształty. Zauważcie kontrast: słońce – deszcz, wyblakłe, ciche nutki – nieba dzwon.
Zauważ synestezję,
czyli współpostrzeganie, „zamiana” wrażeń zmysłowych: dźwięk otrzymuje kształt (wyblakłe nutki), będzie też pojawiać się dalej, jako pączki ciszy, naprężony ton, zielone granie – w ostatnim dźwięk otrzymał dodatkowo barwę. Operowanie zmysłami w poezji Baczyńskiego bardzo jest ważne. Materia poetycka jego wierszy to ciągła gra zmysłów: rozmywają się kształty, barwy stają się dotykalne, dźwięk konkretnieje w kształt, łzy tężeją w kulki deszczu, te zaś otrzymują słony smak… Dzięki temu panuje w świecie tej poezji swoiste współistnienie – przenikanie się wzajemne elementów świata. Tak jest i tu: woda oddycha wiatrem, „odetchnij drzewem – to usłyszysz”, czytamy w drugiej strofie. Tu intensywnieje wszystko – barwą dominującą staje się zieleń, w pejzażu konkretnieją drzewa, wzmaga się wiatr, wzmaga się kołowanie tańca, a liście – to liściaste suknie panien. Wszystkie te przenośnie dokonują czaru zjednoczenia, oddech drzewem pozwoli usłyszeć dźwięk, grany na gamie wiatru, ujrzany w ruchu liści – a to wciąż ta sama staroświecka melodia, kantyczka z Awinion. Zostały w nią wciągnięte wszelkie elementy krajobrazu (deszcz, drzewo, liść, wiatr) i człowiek: oddychanie, wzrok, słuch.
W trzeciej części, w trzeciej wizji – ostatniej – obraz rozwija się i staje się jeszcze bardziej dynamiczny. Drzewa tworzą ramę zielonych okien. W nich – panoramicznie i baśniowo – widma miast i zwycięski srebrzysty gotyk. Ja to rozumiem tak jakby wspomnienie, arkadia przeszłości i siła marzenia zwyciężały straszną rzeczywistość. Przecież gotyk – to echo Awinionu – przesłonił widma bliskich, tragicznych miast, wyrósł ponad nie. Znów dźwięk otrzymuje kształt i czarodziejskie przeobrażenie: lutnie uwolniły się z rąk i wirują – taką definicję poetycką otrzymały ptaki. Taniec sięgnął zenitu, ogarnął zielone lasy i białe łanie (symbol Arkadii) i cichnie, a biel łań przeistacza się w widma par tańczących na moście w Awinion. Niesamowite rzeczy dzieją się też z barwami. Na początku mieliśmy słoneczny cień i przezroczystości, potem zieleń, a teraz: zieleń, srebro, złoto, zieleń, biel, a więc całą intensywność barw – a to dzięki epitetom tak wspaniałym jak ten: „ptaki płowozłote”.
Konkluzja
Czytelnicy wiersza Sur le pont d’Avignon wyruszyli za poetą w niezwykłą podróż: w głąb wyobraźni. Na pewno tym samym wzięli udział w poetyckiej ucieczce ze świata koszmaru i wojennych widm, w arkadię cudowne–go dzieciństwa, w świat marzeń i przeszłości i na pewno utwór jest wyrazem tęsknoty za ta–kim Rajem Utraconym. Myślę jednak, że nie to jest najważniejsze. Oto ten wiersz staje się niezwykłą ucztą estetyczną i olśniewa możliwościami wyobraźni. Przy całej melodyce, baśniowej atmosferze, na naszych oczach elementy zwykłego obrazka – jakiejś ściany, ok–na, drzew – ożywają, ulegają przekształceniom, przyjmują niezwykłą postać; pejzaż sta–je się amfiteatrem, eksplozją barw, cieni, osób, ciągle zmienną, poruszoną fotografią, wizją z przeszłości, z mitycznego wymiaru, z marzenia. Jest to prawdziwy cud poezji.
A co z refleksją?
Wszystko to się zdarzyło. Na tle – lub obok widmowych miast wojny i szpitalnej sali, przypłynęła piosenka z Awinionu i przywołała wizję. Na chwilę zwyciężyła rzeczywistość. Lecz czy całkiem odeszła i czy przypadkowo przyszła? Istnieje taka interpretacja tego utworu, iż taniec, który obserwowaliśmy – to taniec śmierci. Czy pamiętacie średniowieczny danse macabre? Śmierć zagarniała do swego wirującego tańca wszystko co żywe, wszystkie stany i pokolenia. Podobnie jest i tutaj: wirujące cienie par awiniońskich wciągają w wir swój wszystkie elementy świata, tego nierzeczywistego ze złoto-srebrnej wizji i tego rzeczywistego – świata wojny. Ma to swój sens. Kołujące znikanie jest zgodne z porządkiem wszechświata. Jeśli całą wizję arkadii nazwiemy mitem – to obserwujemy odchodzenie w mit, w ogólnym tańcu, odpływanie w senną dal. „Przejdziem w mit” – napisał Baczyński w innym wierszu. W ten sposób śmierć – czy może raczej umieranie – uzyskało swoją definicję.
Jeśli będziesz pisać esej interpretujący
Zwrócić musisz uwagę na kilka jeszcze spraw.
Powinieneś wiersz nazwać. Jest on z pewnością kreacją wizji lub w ogóle wizją poetycką, monologiem poety, który buduje sceny-obrazy oparte o grę wyobraźni. Można też pokusić się o udowodnienie surrealistycznego charakteru tej wizji, bo poetyka snu, marzenia, podświadomie zakodowanego obrazu – jest przecież cechą tej metody. Mit arkadyjski, mityczna przyroda – zieloność, tęsknota za krainą dzieciństwa, śmierć jako odchodzenie w mit – powinny zostać rozważone z przywołaniem innych tytułów Baczyńskiego, bo są pewnym motywem stałym, pojawia się i mit w Piosneczce, Z legend, motyw dziecinnej niewinności w Elegiach zimowych, Z lasu, Poemacie o Chrystusie. Z omawianym Sur le pont… koresponduje – co też warto przywołać – wiersz pt. Westchnienie z 1944 r.:
Norymbergi, o Awiniony,
rączką dziecka rzeźbione w ciszy,
jeszcze sobie szum wasz przypomnę,
bo za rok go już nie usłyszę.
Jak widać wiersz nie istnieje samotnie, a nawet nie tylko w kręgu utworów swojego autora – i to dla poziomu eseju jest bardzo ważne. Wiele się mówi o pokrewieństwie poezji Baczyńskiego ze Słowackim – jeśli zaś weźmie–my pod uwagę fakt, że impulsem utworów wielu poetów były zabytki, ruiny, mury, pomniki – przypomnijmy Grób Agamemnona Słowackiego i słynną strunę z harfy Homera – cień słońca, czyli niejako „słoneczną żyłkę”. Taniec, melodia często bywały źródłem wizji – przywołajmy słynny Walc Miłosza. Na pewno przyda się także informacja o tym, że wiersz Baczyńskiego w wersji wokalnej, z wielkim powodzeniem wykonywała Ewa Demarczyk. Jest to nie tylko ciekawostka, lecz dowód na melodyjność i regularność wersyfikacyjną wierszą. A co za tym idzie – być może trzeba będzie przyjrzeć się rytmice utworu, zauważyć parzyste rymy, dostrzec, iż rytmem dominującym w wierszu jest układ amfibrachiczno-trocheiczny, że na rytmiczność wpływa także powtórzenie refrenu – a jest to przecież świadoma reminiscencja – włączenie innego utworu w obręb wiersza.
Zobacz:
Wymień motywy tematyczne najczęściej podejmowane przez Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.