Co powiesz o kompozycji utworu?

Wspomnienia pisarza przyjmują dziwną formę – pisane są ciągiem, bez podziału na rozdziały i tytuły. Tekst jest ciągły, bo autor założył sobie, że będzie wierny życiu, a życie to jednolite pasmo, nieprzerwane do momentu śmierci. Dlatego tekst pamiętnika nie jest poddany żadnym regułom kompozycyjnym.

Mimo to utwór można nazwać tradycyjną nazwą – pamiętnikiem. Pamiętnik to wspomnienia wydarzeń, w których brał udział lub które obserwował autor, odtwarzane po upływie pewnego czasu. Utwór Białoszewskiego spełnia ten warunek.

 

Czym różni się Pamiętnik z powstania warszawskiego od innych tekstów o wojnie?

W książkach i filmach o tematyce wojennej często widać tendencję do podkreślania tragizmu, heroizmu i ogromu cierpień. Białoszewski zrezygnował z patosu, w zwykły sposób, potocznym językiem opowiedział losy ludzi, których powstanie zaskoczyło w codziennych sytuacjach, w mieszkaniach, przy gotowaniu obiadu, podczas robienia zakupów: „Więc tego pierwszego sierpnia o jakiejś drugiej po popołudniu Mama powiedziała, żebym poszedł po chleb do kuzynki Teika na Staszica”. Autor Pamiętnika z powstania warszawskiego nie koncentrował się tylko na działaniach powstańców, ale przede wszystkim ukazywał uczucia bezbronnych cywilów, którzy masowo ginęli od bomb i kul, przywaleni gruzami domów.

Głównym bohaterem pamiętnika jest Miron Białoszewski, jego autor. Inne postacie, takie jak Swen (czyli Stanisław Czachorowski), ojciec, Zocha, Irena, Halina i wszyscy znajomi poety, są tylko wspominani, ale Białoszewski nie maluje ich pogłębionych psychologicznie portretów. Dzieje się tak dlatego, że występuje tu bohater zbiorowy, czyli ludność cywilna Warszawy usiłująca przetrwać powstanie oraz… rzeczy materialne, które ginęły razem z ludźmi. Ale wśród tych bohaterów nie ma właściwie powstańców walczących z Niemcami, są zwykli cywile, którzy próbują za wszelką cenę przetrwać czas powstania. Wśród nich są i tacy, którzy potępiają żołnierzy biorących udział w narodowym zrywie.

Kiedy 1 sierpnia 1944 roku rozpoczęło się powstanie warszawskie, mieszkańcy stolicy nie zdawali sobie sprawy z tego, co przyjdzie im przeżyć. Żadna decyzja nie była zależna od nich, ale podczas powstania właśnie ich zginęło najwięcej, bo około 150 tysięcy.

 

Jak można scharakteryzować język tekstu?

Białoszewski jako artysta starał się zawsze być niezależny od panujących mód i trendów, nie interesowało go kopiowanie cudzych wzorów. Lubił eksperymenty językowe, poszukiwał nowych form, co zaowocowało powstaniem nurtu noszącego nazwę poezji lingwistycznej oraz charakterystyczną prozą, której przykładem jest właśnie Pamiętnik z powstania warszawskiego. W tym utworze chodziło o chwytanie życia na gorąco, o kronikę życia. Z tym wiąże się specyficzny język dzieła, który zbliżony jest do mowy potocznej. Autor buduje tekst, operując różnymi chwytami literackimi: wprowadza w tekst mowę cudzą, podsłuchaną, używa skrótów (czasami jest niezrozumiały), wplata w treść własne słówka (utworzone przez siebie neologizmy), niektóre partie pamiętnika zbliżone są do dialogu.

A oto przykład zapisu bombardowania w wydaniu Mirona:

To był dzień. A w nocy. Leżymy. Potokiem. Potokami. Piwnicami. I nagle:

Trzszach… trzszach… trzszach… tszach… tszach…tszach…

Podmuchy, ogień i rwanie murami – po sześć razy, przeważnie.

Ale jak te mury chodziły… raz patrzę – a one chodzą chyba na metr w tę i w tę… i w tę… i w tę… rozlatujemy się?!… niee – pohuśtały się… trochę mniej, coraz mniej, i ustawiły… tak jak stały (…) I znów:

Wh… sz… wh… rzsz… wh… sz – ognie, podmuchy, latające mury.

Przykłady licznych „powiedzonek” autora: „kichowaty tunel”, „coś się roztego”, „ulicunia”, „fest połupana”, „pipiły się świeczuchny”, „to ja lu!”, „kulki wiuwały mi koło ucha”, „marniuchno”, „to się odtego łyżką”.

Taki język doskonale pasuje do opisywania zniszczenia, narastania chaosu, przerażenia. Polszczyzna literacka, gładka, zachowująca reguły gramatyczne i stylistyczne nie nadawałaby się do tak dynamicznego opisu. Sam Białoszewski tak to ujął:

Przez dwadzieścia lat nie mogłem o tym pisać. Chociaż tak chciałem. I gadałem. O powstaniu. Tylu ludziom. Różnym. Po ileś razy (…). A nie wiedziałem przecież, że właśnie te gadania przez dwadzieścia lat – bo gadam o tym przez dwadzieścia lat – bo to jest największe przeżycie mojego życia, takie zamknięte – że właśnie te gadania, ten to sposób nadaje się jako jedyny do opisania powstania.

Białoszewski jako narrator wyraźnie zaznacza swoją obecność w tekście. Jest głównym bohaterem umieszczonym w samym środku zdarzeń. Jako świadek stara się zrozumieć pewne zagadnienia, np. dlaczego ludziom przyszło płacić tak wysoką cenę za upragnioną wolność, która powinna być ich stanem naturalnym.

 

Jak wyglądało życie cywilów podczas powstania?

Na początku bombardowań ludzie mieszkali w domach. Potem schronili się w piwnicach, żyli pod ziemią jak szczury. Podziemne mieszkania ciągnęły się kilometrami, tworząc całe korytarze, którymi spacerowali ludzie, aby rozruszać kości. Pisarz nazwał ten piwniczny klimat „makabrą katakumbowej kaplicy”.

W godzinach śmierci, czyli podczas silnych ataków artyleryjskich, nikt nie mógł znaleźć sobie miejsca. Wszystkich dręczyło pragnienie przemieszczania się, z jednej piwnicy do następnej. Warszawiacy skupiali się w stada, nie chcieli być samotni w obliczu niebezpieczeństwa.

Początkowo w schronach było luźno, ale w miarę bombardowania przez Niemców coraz to nowych fragmentów miasta ludność z dzielnic zagrożonych przenosiła się do tych jeszcze bezpiecznych, co przyczyniało się do niesamowitego ścisku i tłoku w piwnicach. Na Starym Mieście, gdzie przywędrował Miron, kolejno rozlatywały się kamienice, więc ludzie przenosili się przede wszystkim do kościołów i licznych na Starówce klasztorów. Doszło do tego, że w klasztorze Sakramentek gnieździło się na dole około 8 tysięcy ludzi.

Piwnice stały się tymczasowym domem ludności, dlatego przystosowywano się do życia w nich. Budowano prowizoryczne kuchenki, na których pichcono ciepłe posiłki, kłócąc się przy tym niemiłosiernie. Białoszewski wspomina atmosferę tak napiętą, że zdarzały się między mężczyznami bójki z użyciem siekier. Stawiano też prowizoryczne latryny, których kabiny nie miały drzwi. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, nikt się nie wstydził, często załatwiający się obok siebie ucinali sobie przyjacielską pogawędkę. Miron zaobserwował zanik życia intymnego. Z powodu tłoku i obecności nieprzeliczonych mas ludzkich przestała istnieć prywatność.

Fenomenem powstania były budowane w piwnicach ołtarze, przed którymi modlili się ludzie (szczególnie intensywnie podczas nalotów). Poeta wspomina, że całe piwnice rozbrzmiewały litaniami do Matki Bożej. Razem ze Swenem ułożył on litanię, której fragmenty brzmiały mniej więcej tak:

Od bomb i samolotów – wybaw nas, Panie,
Od czołgów i goliatów – wybaw nas, Panie,
Od pocisków i granatów – wybaw nas, Panie,
Od miotaczy min – wybaw nas, Panie,
Od pożarów i spalenia żywcem – wybaw nas, Panie,
Od rozstrzelania – wybaw nas, Panie,
Od zasypania – wybaw nas, Panie.

 

Jakie zagrożenia czyhały na cywilów?

Ludziom wciąż towarzyszyły lęk i poczucie nieustannego zagrożenia. Czyhały na nich miotacze min, tzw. szafy lub krowy, od których falowały mury. Na jedzeniu i ubraniach osadzał się tynk i gruz, ludziom groziło uduszenie się pod gruzami kamienic, ciągle ktoś wpadał w niemieckie pułapki, np. na goliaty, czyli małe czołgi. Wydawały się już zdobyte, ale w momencie kiedy powstańcy i ludność podchodziła do nich z wiwatami, wybuchała bomba zegarowa, w którą czołg był wyposażony. Niemcy wrzucali też do wejść piwnicznych granaty, które eksplodowały i zabijały niewinnych cywilów. Ludzi dręczył głód (im dalej od początku powstania, tym większy – dzienną racją pokarmu dla Białoszewskiego był jeden suchar).

Dla odegnania widma głodu ludzie zdolni byli ryzykować życie. Autor opisuje, jak wraz ze Swenem udali się na drugie piętro kamienicy po ukrytą w kanapie mąkę, mimo że mogło skończyć się to śmiercią. Warszawiacy chodzili także do młyna na ulicę Prostą po zboże, które mełło się potem w ręcznych młynkach do kawy.

W dzielnicach zbombardowanych przez Niemców nie było kanalizacji, wody i elektryczności, noce spędzano przy świecach i karbidówkach, drzemiąc na siedząco, a wynikiem powszechnego brudu były wszy.

 

Jaki był stosunek mieszkańców powstańczej Warszawy do śmierci?

Wszechobecnymi uczuciami w życiu ludzi tamtego okresu były strach i oswojenie się ze śmiercią. Białoszewski pisze: „Śmierć była zasadą. Największą możliwością. Prawie jedyną. Prawie jak sto procent”. Powstanie ogarnęło ludzi tak, że przestali wierzyć w jego koniec: „Zaczęliśmy to traktować – bo i czuć – jako jedyne rzeczywiste, co było, jest. I będzie”. Chociaż gdzieś w zakamarkach duszy każdy chciał wierzyć, że nic złego mu się nie stanie.

 

Z jakimi stereotypami polemizuje Białoszewski w swym tekście?

Niejednokrotnie burzy mit dzielnych warszawiaków broniących swojej stolicy z poświęceniem i oddaniem. Ludzie zachowywali się różnie. Większość troszczyła się tylko o siebie, nigdy nie biorąc udziału w żadnych akcjach typu: odgruzowywanie zasypanych, umacnianie barykad, porządkowanie ulic. Poeta opisuje sytuację, kiedy na prośbę sanitariuszki o pomoc w niesieniu rannego nie zgłosił się nikt, choć było przy tym obecnych kilkadziesiąt osób. Jeśli ktoś wzywał pomocy, a działo się to podczas nalotów, większość w ogóle nie interesowała się tym człowiekiem ze strachu o własne życie. Na ulicach w upale prażącego słońca rozkładały się trupy, których nie można było pochować ze względu na ryzyko nalotu. Czasami zdarzały się też czyny spontaniczne, jak na przykład wspólne gaszenie płonącego domu wodą i piaskiem.

 

Jak Białoszewski opisuje kapitulację?

Kapitulacja powstańców nastąpiła 2 października 1944 roku. I chociaż było to poddanie się ich własnego miasta: „Dwieście tysięcy ludzi leży pod gruzami. Razem z Warszawą”, nie posiadali się z radości, że wreszcie skończył się ten koszmar.

Warszawa uległa zniszczeniu w 70 procentach. Była skupiskiem ruin i gruzów, utracono wiele cennych i pięknych zabytków. Ludzie płakali na głos, widząc tak potworny obraz swojego kochanego miasta.

 

Na czym polega oryginalność Pamiętnika z powstania warszawskiego?

  • Na specyficznym, oryginalnym języku, naśladującym dynamikę, ciągłą gonitwę, przenoszenie się z miejsca na miejsce, a także dźwięki powstańczej Warszawy.
  • Na kreacji bohatera, który nie jest odważnym i bohaterskim żołnierzem, lecz chroniącym się przed bombami i walczącym o przetrwanie cywilem.
  • Na tematyce Pamiętnika… w ogóle – jest nim życie ludności cywilnej, nie powstańczych oddziałów.
  • Na walce ze steroeotypem – zawsze bohaterskiej i zaangażowanej w powstanie ludności stolicy.

Zobacz:

Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego

Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego – język i narracja

Pamiętnik z powstania warszawskiego na lekcji

Pamiętnik z powstania warszawskiego na egzaminie

Niezwykłe miejsce Pamiętnika z powstania warszawskiego we współczesnej literaturze

Pamiętnik z powstania warszawskiego – Miron Białoszewski

Bohaterstwo i bohaterszczyzna – Twoje rozważania o wojnie w świetle Pamiętnika z powstania warszawskiego, Kamieni na szaniec i innych lektur.