Bohaterstwo i bohaterszczyzna – Twoje rozważania o wojnie w świetle „Pamiętnika z powstania warszawskiego”, „Kamieni na szaniec” i innych lektur.

Wstęp

Zacznij od cytatu

Od bomb i samolotów – wybaw nas, Panie,
Od czołgów i goliatów – wybaw nas, Panie.
Od pocisków i granatów – wybaw nas, Panie.
Od miotaczy min – wybaw nas, Panie,
Od pożarów i spalenia żywcem – wybaw nas, Panie,
Od rozstrzelania – wybaw nas, Panie,
Od zasypania – wybaw nas, Panie…
Oto modlitwa autora „Pamiętnika z powstania warszawskiego” i Swena. Jak wyobrażamy sobie modlitwę Alka, Zośki, Rudego? Zapewne inaczej. Dlaczego?

Zacznij od definicji bohaterstwa i bohaterszczyzny

Z czym kojarzy się bohaterstwo w czasie wojny? Z walką zbrojną, w której wykazuje się zdecydowanie, odwagę i męstwo, a może nawet brawurę i okrucieństwo. Jak twierdzą psycholodzy, znika wtedy nawet instynkt samozachowawczy, a pozostaje jedynie chęć walki i… żądza krwi. Bohaterskie w tym sensie są zapewne postacie z Trylogii czy Krzyżaków Sienkiewicza: Skrzetuski, Kmicic, Wołodyjowski czy Zbyszko z Bogdańca.

Czasami żądzy krwi towarzyszy chęć przeżycia niezwykłej, męskiej przygody, potrzeba udowodnienia własnej siły, udokumentowania męstwa i innych walorów.

Słowo bohaterstwo wywołuje niemal same pozytywne skojarzenia, bo przywołuje na myśl obronę ojczyzny, opiekę nad słabszymi, raczej nie kojarzy się z agresją, atakiem, chęcią odwetu…

Czymże w takim razie jest bohaterszczyzna? To coś, co inni nazywają bohaterstwem, sprowadzone do nieco innego wymiaru, ocenione sceptycznie, czasami może nawet wyśmiane. Bohaterszczyzna to nierozsądna odwaga i narażanie życia na pokaz, bez potrzeby, odwaga manifestowana niepotrzebnie, niekiedy bezmyślnie i wręcz ze szkodą dla innych. Jej nieodłącznymi towarzyszami są młodzieńcza lekkomyślność i brawura.

Rozwinięcie

Bohaterowie Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego – postacie autentyczne – wydają się zrodzeni z naszej bohaterskiej tradycji. Walczą, zyskują sławę bojowników za wolność ojczyzny, giną za nią, choć nie jest im dane, jak antycznym bohaterom, mierzenie się z wrogiem w otwartym polu. Ich metodami są dywersja, sabotaż… Ich bohaterstwo jest takie jak czasy, w których żyją. Nie mają dobrej broni, lecz zdezelowane karabiny czy butelki z benzyną. Nie mają beztroskiej młodości i możliwości spokojnej nauki. Niemcy zgotowali im okrutny los – zginą w walce lub zostaną skatowani podczas okrutnych przesłuchań.

Czy są bohaterami? Zapewne tak. Bo oddają życie za ojczyznę. Bo poświęcają się dla innych. Bo od osobistego szczęścia i poczucia bezpieczeństwa ważniejszy jest dla nich honor.

Naturalne wydaje im się, że powinni zabijać Niemców, którzy zgładzili setki Polaków. Nie mogą patrzeć spokojnie na tablicę z niemieckim napisem, umieszczoną na pomniku Kopernika. Jest dla nich oczywiste, że nie wolno wydać kolegów w czasie najokrutniejszego nawet przesłuchania. Nie wahają się odbić kolegi z więziennego transportu, choćby mieli tę akcję przypłacić życiem.
Postawa Alka, Zośki, Rudego jest godna podziwu i bez wahania można ją nazwać bohaterstwem.

A jednak może znaleźć się ktoś, kto podważy sensowność takiego postępowania. Chłopcom można wytknąć nadmierną skłonność do ryzyka, pewien rodzaj brawury, chęć igrania z losem, brak szacunku dla swojego i cudzego życia. Czy zbytnio nie narażali siebie i innych? Ich wyczyny można nazwać ­bohaterskimi dokonaniami, ale i niepotrzebnymi aktami desperacji powodowanymi nie tylko patriotyzmem, ale i chęcią przeżycia męskiej przygody, popisania się przed kolegami. Ludzie, którzy walczyli w AK, niejednokrotnie przyznają, że prócz najszlachetniejszych pobudek młodymi często kierowały takie właśnie szczeniackie ambicje.

W wywiadach i na spotkaniach autorskich zarówno Andrzej Szczypiorski, jak i Tadeusz Konwicki – pisarze, którzy przeżyli okupację – przyznawali, że w czasie wojny do dobrego tonu należała działalność konspiracyjna, narażanie się, udowadnianie własnej odwagi. To było po prostu dobrze widziane – przez kolegów, przez dziewczyny. Tylko że za ten „dobry ton” niekiedy płaciło się życiem lub zdrowiem. Fakt, że do tego dołączały się i szlachetne pobudki: marzenie o wolnej ojczyŹnie, chęć ocalenia polskości. Ale jednak zawsze można pytać: Czy działający w ruchu oporu zrobili wszystko, by nie narażać niepotrzebnie siebie i przyjaciół? Czy niekiedy zbytnio nie szarżowali? Co decydowało o ich postępowaniu?

Krańcowo inną postawę prezentują mieszkańcy Warszawy przedstawieni przez Mirona Białoszewskiego w Pamiętniku z powstania warszawskiego, w tym i sam autor.

Zośka, Rudy czy Alek, bez względu na to, jaką bronią walczyli, byli żołnierzami z krwi i kości. Miron i jego rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi przedstawieni w Pamiętniku… byli z krwi i kości… cywilami.

Ta różnica przekładała się na ich marzenia, pragnienia, hierarchię wartości. Bohaterowie Kamieni na szaniec marzyli o walce z wrogiem i zwycięstwie. Największą wartością była dla nich wygrana albo choćby poczucie moralnej przewagi i dobrze spełnionego obowiązku, wartość stanowiła też możliwość sprawdzenia się, udowodnienia własnej odwagi.

Głównym marzeniem bohaterów „Pamiętnika z powstania warszawskiego” jest… ocalenie. Marzą nie o zwycięstwie, lecz o rzeczach prozaicznych: jedzeniu, wodzie, spokojnym śnie. Nie mają, jak chłopcy z Kamieni na szaniec, poczucia, że mogą wiele zmienić. Raczej niesie ich fala wydarzeń. Niczym lawina, niczym grom z jasnego nieba spadają na nich głód, brud, smród, zimno i… bomby. Jedyną motywacją ich działań jest chęć obrony, chęć ocalenia. Tylko głód i pragnienie mogą ich zmusić do wędrówki pod gradem pocisków… po jedzenie, po wodę.

Pomoc bliźnim? Tak, ale tylko do pewnych granic. Czasami uderza solidarność mieszkańców kamienicy, którzy razem odgruzowują swój teren czy gaszą pożar, innym razem zdumiewa bezduszna obojętność na cudzą krzywdę, powodowana strachem: bo kto udzieli bliŹniemu pomocy, narażając własne życie, kto usunie trupa z miejsca znajdującego się pod obstrzałem. Podobne sytuacje opisuje wybitna poetka – Anna Świrszczyńska w tomie Budowałam barykadę.

Powstanie, konspiracja to dla przedstawionych w Pamiętniku… mieszkańców Warszawy słowa, z którymi nie do końca się identyfikują. Z jednej strony się cieszą, a z drugiej te słowa są dla nich obce, bo to nie oni urządzają powstanie, to powstanie rządzi nimi, narzuca im określony styl i rytm życia oraz sposób myślenia:

Było przed piątą. Rozmawiamy, nagle strzelanina. Potem tak, jakby broń grubsza. Słychać działa. I w ogóle różne rodzaje. Aż krzyk:
– Hurraa…
– Powstanie – od razu powiedzieliśmy sobie, tak jak i wszyscy w Warszawie.
Dziwne. Bo tego słowa nie używało się przedtem, w życiu. Tylko z historii, z książek. Już nudziło. A tu raptem… jest,
i to takie z „hurraaaa” i tłumem na łubudu.

Zwróćmy uwagę, domeną bohaterów Pamiętnika… jest po prostu życie, zwykłe codzienne zajęcia, które powstanie zakłóca i które jakoś trzeba sobie zorganizować podczas powstania. Domeną bohaterów Kamieni na szaniec jest walka. Oto jak opisuje Białoszewski koniec powstania:

A więc koniec? Wiadomo, że jak pertraktują, to się zgodzą. Wierzyło się, że nic złego nas nie czeka, chciało się
w to wierzyć, bo się miało dosyć i powstania, i wojny w ogóle, i nienawiści, i zabijania, i ginięcia. Nagle – zachciało się – wszystkim – żyć! Żyć! Iść! Wyjść! Popatrzeć! Na słońce. Normalnie.

Oczywiście taki sposób mówienia o zrywie narodowym może drażnić, może nawet oburzać kombatantów. Jak to? Powstanie upada, dogorywa, giną ludzie, a ktoś się cieszy, prowadzi zwyczajne rozmowy, nazywa zaistniały stan normalnością. Jak określić postawę osób przedstawionych w Pamiętniku…?

Ktoś o radykalnych poglądach mógłby nazwać ich tchórzami, konformistami. Moim zdaniem są po prostu… ludzcy. A Białoszewski miał sporo cywilnej odwagi, by w kraju sławiącym bohaterskie tradycje przyznać się, że uciekał po piwnicach…

 

Zakończenie

Białoszewskiego i jego przyjaciół trudno nazwać bohaterami – bali się i nieraz ten strach okazywali. Można pokusić się o stwierdzenie, że oni bohaterami bywali – zdarzały się bowiem budzące podziw działania ludności cywilnej, świadczące o jej solidarności i odwadze. Białoszewski w Pamiętniku… także opisuje wspólne gaszenie pożarów czy odgruzowywanie piwnic. Bohaterami niewątpliwie można nazwać chłopców z Kamieni na szaniec. Narażali własne życie dla ojczyzny i przyjaciół.

Niewątpliwie te akcje miały też znaczenie dla mieszkańców Warszawy, którym chłopcy tacy jak bohaterowie Kamieni na szaniec pokazywali, że Polska wciąż walczy, nadal istnieje.

Jednak ich wyczyny można też nazwać nie zawsze potrzebnymi manifestacjami odwagi, pokazówkami bohaterstwa. W tym sensie była to bohaterszczyzna…

Jakimi tekstami literackimi można się wesprzeć?

  • Anna Świrszczyńska Budowałam barykadę (tom wierszy o powstaniu);
  • Poezja Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Gajcego ;
  • Melchior Wańkowicz Ziele na kraterze (motyw powstańczy – w powstaniu zginęła córka pisarza);
  • Roman Bratny Kolumbowie. Rocznik 20 (powieść o chłopcach i dziewczynach z pokolenia Kolumbów).

Jakie filmy można przywołać?

  • Akcja pod Arsenałem w reż. Jana Łomnickiego (na podstawie Kamieni na szaniec);
  • Kolumbowie w reż. Janusza Morgensterna (na podstawie powieści Bratnego Kolumbowie. Rocznik 20);
  • Dom w reż. Jana Łomnickiego (motywy powstańcze we wspomnieniach mieszkańców kamienicy przy Złotej, zwłaszcza postać Łukasza Zbożnego – narzeczonego Basi);
  • Kanał w reż. Andrzeja Wajdy (film o schyłku powstania i ewakuacji powstańców kanałami);
  • Popiół i diament w reż. Andrzeja Wajdy (na podstawie powieści Jerzego Andrzejewskiego, nawiązania do powstania i wojennej konspiracji w AK).

Zobacz:

Pamiętnik z powstania warszawskiego na lekcji

Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego

„Powstania są w naturze Polaków”. Czy zgadzasz się z tą opinią? Przedstaw swoje refleksje na temat sposobu, w jaki polska literatura opowiada problem narodowych powstań.

Kamienie na szaniec – Aleksander Kamiński

Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego

Kamienie na szaniec – pytania i odpowiedzi