Opowieść o starym człowieku i rybie
Bohaterem jest stary rybak, który łowi u wybrzeży Kuby. Ostatnie osiemdziesiąt cztery dni połowów nie były dla niego pomyślne. Nie złowił ani jednej ryby. Z tego powodu przylgnęło do niego przezwisko „Salao”, co znaczy „pechowy”, a mały przyjaciel, Manolin, nie wypływał już z nim w morze.
Santiago wierzył jednak, że przyjdzie dzień, w którym szczęście uśmiechnie się do niego i złowi wielką rybę „Moja wielka ryba musi gdzieś być”. Systematycznie wypływał w morze, cierpliwie czekając na „wielki dzień”. I rzeczywiście jego marzenia sprawdziły się. Wypłynął daleko w morze i na przynętę – tuńczyka złapał ogromnego marlina (większego od łodzi). Tak duża ryba nie poddała się jednak bez walki. Wyprowadziła Santiago daleko w głąb oceanu. Dryfowali dwa dni i dwie noce. Nie zważając na poranione ręce, zmęczone ciało, nie rezygnował z oddania ryby wodzie. „Nie mogę sprawić sobie zawodu i skonać przy takiej rybie. (…) Ciągnijcie ręce (…) Wytrzymajcie nogi. Wytrwaj głowo. Wytrwaj dla mnie (…). Tym razem go przyciągnę”. Kiedy wreszcie udało mu się zabić rybę, zemdlał. Zabita ryba stanowiła dowód wytrwałości i doświadczenia rybaka. Radość ze złowionego marlina nie trwała długo, gdyż rekiny, czując krew, atakowały ją kilkakrotnie. Santiago nie był w stanie pokonać takich przeciwników i choć zabił kilka rekinów, jedynie szkielet marlina przymocowany do łodzi świadczył o jego połowie i walce, jaką odbył. Rybak mógł być jednak z siebie dumny. Broniąc swej zdobyczy, postępował w myśl zasady, że „człowiek nie jest stworzony do klęski (…) Człowieka można zniszczyć, ale nie można go pokonać”. Udowodnił swą siłę, odwagę, wytrwałość. Nie poddał się zwątpieniu i zmęczeniu. Walczył z rybą, z rekinami, z oznakami starości, ze zwątpieniem we własne możliwości.
Jak Santiago radził sobie w walce z rybą?
O tym, że „może pokonać każdego, jeżeli dostatecznie się uprze” przekonał się, gdy prowadził pojedynki na rękę z rosłym Murzynem. Wspominał to, walcząc z rybą. I wciąż wierzył, że uda mu się pokonać marlina. Ryba zraniła go raz, potem drugi, więc opadł z sił. Z podziwem patrzył na marlina, którego wytrzymałość dodawała mu energii. Próbował nawet „grać” przed rybą rolę silniejszego i sprawniejszego: „Niech myśli, że jestem sprawniejszy, niż jestem, to będę taki”. Naprawdę okazał się twardym graczem. Im bardziej doskwierał mu głód, pragnienie, zmęczenie, ból, tym bardziej był zadowolony z siebie, ze swojej wytrzymałości, odporności. Wierzył w swoje zwycięstwo i zaczął żałować, że w końcu nastąpi ten moment, kiedy będzie musiał zabić rybę. I rzeczywiście pojedynek wygrał, bo wierzył, że może tego dokonać. Rozpierała go duma, że miał szansę zmierzyć się nie tylko z rybą, ale i samym sobą.
Dlaczego Santiago stracił wiarę w siebie?
Kiedy wokół łodzi rybaka pojawił się rekin, Santiago wiedział, że nie będzie łatwo ochronić przed nim marlina. Postanowił jednak walczyć o swoją rybę. Najpierw stracił jedyny harpun. Potem bronił się nożem. W końcu zostały mu tylko wiosła, rumpel i krótka pałka. Pojedynczo podpływające rekiny udawało mu się zabić. Kiedy jednak drapieżniki przypłynęły całą hordą, wiedział, że jest bez szans – „pobity ostatecznie i bez ratunku”. Niewiele zostało z jego ryby. Poczuł się więc przegrany i upokorzony. Utrata ryby odebrała mu wiarę we własne siły i szczęście.
Ledwie dowlókł się do chaty. Gdy zasnął, przyśniły mu się lwy. A rano rybacy i turyści z podziwem patrzyli na ogromny szkielet delfina. Dla nich Santiago stanął na wysokości zadania. Prowadząc walkę na śmierć i życie, udowodnił sobie i innym, że potrafi jeszcze czegoś dokonać.
Siła przyjaźni
Santiago miał przyjaciela – młodego chłopca o imieniu Manolin, który u jego boku uczył się łowić ryby. Dwóch mężczyzn mimo dużej różnicy wieku łączyła silna więź emocjonalna. Manolin kochał Santiago, który był dla niego ojcem, przyjacielem, mistrzem. Przynosił mu jedzenie i przynętę na ryby. Nie chciał dopuścić do tego, by Santiago poczuł się niepotrzebny i słaby. Podtrzymywał przyjaciela na duchu, wierząc, że uda mu się złowić wielką rybę. Tylko na krótko opuścił przyjaciela, podporządkowując się nakazom rodziców, by nie pływać z człowiekiem pechowym. Po powrocie rybaka zaopiekował się nim. Wiedział, że nie chodziło tu tylko o złowienie ryby, ale przede wszystkim o udowodnienie sobie własnej siły. Chciał towarzyszyć mu w połowach, bo uznał go za najlepszego rybaka i niezwykłego człowieka. Swój podziw i zaufanie wyrażał w słowach „dużo jest rzeczy, które powinienem poznać, a ty potrafisz nauczyć mnie wszystkiego”.
Oprócz chłopca nikt z mieszkańców wioski nie przyjaźnił się z Santiago. Kontakty z ludźmi zastępowała mu nadzwyczajna więź z przyrodą. Czuł bowiem wspólnotę z całą naturą, ze wszystkimi żyjącymi istotami. Kochał morze i wszystko, co z nim związane. Współczuł olbrzymim żółwiom oraz ptakom daremnie szukającym na oceanie żeru. Za swoje największe morskie przyjaciółki uznawał latające ryby. Gdy rozpoczął walkę z marlinem, podziwiał go, mówiąc: „Marlin jest także moim przyjacielem. Nigdym nie widział nic większego, piękniejszego, bardziej szlachetnego od ciebie, bracie. Rybo, kocham cię i szanuję”. A gdy rekiny pożerały rybę, czuł się winny i żałował, że ją złowił: „Przykro mi… rybo”.
Przyroda
Santiago był człowiekiem bardzo silnie związanym z morzem. Było ono dla niego żywiołem. Kochał je i starał się pojąć jego tajemnice. Traktował je jak kobietę „Zawsze nazywał w myśli morze: la mar, bo tak nazywają je ludzie (…), gdy je kochają. (…) myślał o nim w rodzaju żeńskim, jak o czymś, co udziela albo odmawia wielkich łask, a jeśli robi rzeczy straszne i złe, to dlatego, że nie może inaczej. ‘Księżyc działa na nią jak na kobietę’”. Morskie przestrzenie nie były mu straszne, poruszał się po nich swobodnie. Na morzu czuł się „jak ryba w wodzie”. Rybołówstwo traktował jak posłanie, które należy dobrze wypełnić. Czuł się częścią przyrody, kochał zwierzęta. Ryby i ptaki wodne traktował jak przyjaciół. Szczególnie lubił żółwie i latające ryby. Mawiał „I ja też mam takie serce, a nasze ręce i nogi są do siebie podobne”. Współczuł zmęczonym ptakom przysiadającym na burcie łodzi, odczuwał cierpienie złowionej ryby. Czuł się częścią przyrody, która żyje i tak jak ona nie chciał poddać się bez walki.
Rozmyślania
Opowiadanie Hemingwaya to nie tylko historia połowu jednej dużej ryby przez samotnego, starego rybaka. Jest to opowieść prawie filozoficzna, w której działaniom bohatera towarzyszą jego rozmyślania. Połów to czas wyczekiwania, długiego patrzenia w wodę, wyczuwania drgań liny, do której przymocowana jest przynęta. To czas, kiedy do głowy przychodzą różne myśli, przypomina się młodość. Santiago wspominał czasy, kiedy mógł wykazać się siłą i wytrwałością (walka na ręce z Murzynem, w szynku w Casablance, która trwała cały dzień i noc i zakończyła się zwycięstwem Santiago).
W chwilach samotności zwierzęta wodne były dla niego towarzystwem. Ptak mógł przysiąść na jego łodzi i był mile widzianym gościem. Santiago nie ukrywał wobec niego swojej sympatii. Chętnie widziałby go we własnym domu. Przyjaźnią otoczył nawet schwytanego marlina. Mówił do niego: „Rybo (…) kocham cię i szanuję bardzo”. Zastanawiał się nawet, czy ludzie godni są ją jeść. „Iluż ludzi nakarmi (…) Tylko, czy oni są warci tego, żeby ją jeść? Nie, oczywiście, że nie. Sądząc po jej postępowaniu i wielkiej godności, nikt nie jest tego wart”.
Walcząc z samotnością, rozmawiał z wielką rybą. Gdy zabił złowionego na pokarm delfina, tłumaczył marlinowi, że musi się posilić, by nabrać sił. Informował go o swoich ranach, ale i o tym, że nie pozwoli mu odpłynąć.
Zmaganiom bohatera towarzyszyła determinacja (niezłomne postanowienie, stanowczość, zdecydowanie). Chciał złowić rybę, jednak równie istotna była sama wola walki. „Zabijesz mnie (…) Ale masz do tego prawo. Nigdym nie widział nic większego, piękniejszego, bardziej spokojnego i szlachetnego od ciebie, bracie. Przyjdź i zabij mnie. Wszystko mi jedno, kto kogo zabije”. Zdecydowany był ponieść śmierć. W tej walce nie widział bowiem zwycięzcy i zwyciężonego. Rozmyślając nad ludzkim losem, cieszył się nawet, że człowiek zabija tylko zwierzęta, że nie musi porywać się na gwiazdy. „A gdyby tak na co dzień trzeba było zabijać słońce? W czepku się rodziliśmy”.
Broniąc ryby, atakowanej przez rekiny, próbował wytłumaczyć swój czyn. Nie chciał, by posądzono go o zwykłą zachłanność.
Zastanawiał się nad własnym podobieństwem do marlina, nad wielkością ryby, jej szlachetnością i odwagą. Widział w niej równego sobie przeciwnika i żałował, że nie potrafił obronić jej przed rekinami.
Rozmyślania bohatera świadczą, iż głęboko przeżywał on swoje doświadczenia. Osamotniony, stary człowiek starał się znaleźć w przyrodzie przyjaciół. Dlatego nie traktował swojej pracy jedynie jako formy zarobku. Dawała mu ona radość i zadowolenie. Pozwalała czuć się osobą w pełni wartościową. Rozumiał prawa, jakie rządzą wodnym żywiołem. Nie ingerował w nie bezmyślnie, starał się zaakceptować jego prawa i kiedy trzeba podporządkować się im.
Walka i czyn
Santiago był starym człowiekiem, ale za to bardzo doświadczonym rybakiem. Owo doświadczenie zapewniało mu szacunek wśród innych rybaków. A jednak dni, w których nie udało mu się złowić żadnej ryby, świadczyły przeciwko niemu, sugerowały, że starość pozbawiała go powoli, lecz systematycznie sił i cierpliwości tak bardzo potrzebnych rybakom. Dodatkowo miano „pechowca” sprawiło, że poczuł się on odepchnięty. Wielka ryba, którą udało mu się złowić miała być dowodem jego zdrowia i siły. Okoliczności zmobilizowały go, by walczył o nią bez względu na rany, które mógł odnieść. Złowienie wielkiej ryby oznaczało osiągnięcie wymarzonego celu, wypełnienie zadania, do którego czuł się powołany. Walka, którą stoczył obroniła jego godność. Santiago rozumiał, że w pewien sposób walka jest wpisana w ludzkie życie.
Walczył, by żyć. Podobnie jak ryba nie chciał zostać pokonany przez silniejszych. Zwycięstwo dało mu nowe siły, pozwoliło znów uwierzyć w siebie. Zdawał sobie sprawę, że walka toczy się i w świecie przyrody, i ludzi. Dlatego bywa i tak, że zabijamy kogoś, kogo kochamy, gdyż tak nakazują prawa. Biologiczne prawo głodu zmusiło go do zabicia marlina. Dokonał tego, chociaż kochał rybę. Nie zmienił swego postanowienia, gdyż był po prostu rybakiem i tak rozumiał wypełnianie swego obowiązku. Uznał jednak siłę przeciwnika i oddał honor pokonanej rybie. Wszystkie swoje siły zmobilizował do walki przeciwko naturze. Udało mu się pokonać słabość, ból, poskromić rybę, ale nie zwyciężył wodnego żywiołu. Rekiny są tutaj znakiem siły przyrody. Ona też ma swoje prawa i potrafi je wykorzystać. Człowiek nie zdoła wszystkiego pokonać.
Nie udało mu się ocalić marlina, ale udowodnił, iż nadal jest dobrym rybakiem. Nie uległ własnym słabościom, zwalczył głód, zmęczenie i samotność. Zdany wyłącznie na siebie udowodnił, jak wiele człowiek może wytrzymać. Walka, której się podjął, świadczyła o jego odwadze i heroizmie. Choć do Hawany wrócił tylko ze szkieletem marlina i tak go podziwiano, długość szkieletu świadczyła bowiem o wielkości ryby, a tym samym o sile, którą wykazał się Santiago, by ją złowić. Choć połów nie przyniósł mu wymiernych korzyści, Santiago zyskał pewność, że stać go na to, by pokonać własną słabość, zwyciężyć samego siebie. Odniósł sukces, bo zwyciężyła silna wola, hart ducha, odwaga.
Metafora ludzkiego losu
Utwór jest interpretowany jako alegoryczna przypowieść o ludzkim życiu. Walka z rybą to metafora ludzkiego losu. Każdy z nas toczy walkę z własnymi słabościami. Nie jest istotne to, czy zwycięży – liczy się sam fakt podjęcia wyzwania.
Utwór jest przypowieścią (parabolą), tzn. że ma charakter dydaktyczny, przekazuje ponadczasowe prawdy moralne, filozoficzne czy religijne:
- walka człowieka w obronie własnej godności;
- walka z własnymi słabościami, kształtowanie charakteru;
- odwaga i wytrwałość w realizowaniu wyznaczonych celów;
- wiara we własne siły;
- życiowy optymizm;
- porażki jako siła mobilizująca do kolejnych działań;
- doświadczenie źródłem życiowej mądrości.
Czy człowieka można pokonać?
Szereg nieszczęść, które spadają na człowieka, sprawdzają go i kształtują jego charakter. Najważniejszą rzeczą jest nie poddawać się, cierpliwie zmagać się z przeciwnościami.
„Człowiek nie jest stworzony do klęski; człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.” To najsłynniejszy cytat z opowiadania. Czemu jest tak ważny? Bo mówi o tym, że podlegamy przemijaniu (starzejemy się, umieramy), ale to nie znaczy, że jesteśmy bez wartości. Możemy walczyć o godność i honor człowieka.
Stary rybak istnieje w sposób zwyczajny, żyje tak, jak żyć powinien, gdyż tak nakazuje mu prawo natury i prawo świata. Dla Hemingwaya los Santiago to życie każdego człowieka. Za jednym razem wygrywa, a za chwilę wszystko traci. Życie nie jest ani zwycięstwem, ani klęską, lecz ciągłą walką w obronie człowieczeństwa.
Dlaczego Hemingwayowi należał się Nobel?
Sam Hemingway powiedział w jednym z wywiadów o swoim opowiadaniu: „Próbowałem nakreślić prawdziwego starego, prawdziwego chłopca, prawdziwe morze, prawdziwą rybę i prawdziwe rekiny. Ale jeśli stworzyłem ich wszystkich dostatecznie dobrze i realnie, to będą mogli oznaczać wiele rzeczy”.
Historia Santiago nie jest tylko opowieścią o starym rybaku. To obraz ludzkiego życia, ciągłego zmagania się z przeciwnościami losu. Człowiek przegrywa, bo przemija, ale po drodze może ocalić swoją dumę i godność.
Prosta fabuła, krótkie zdania, oszczędne w słowa dialogi, wartka narracja pokazująca bohaterów w działaniu to główne atuty pisarstwa Hemingwaya. On nie bawi się w psychologizowanie. Brak tu dywagacji, komentarzy, patetycznych epitetów. Sugerowania, co bohater myśli, co czuje, co przeżywa. Najważniejsze są fakty. Rzeczy i zdarzenia.
Dla niewtajemniczonych:
Golfsztrom to system ciepłych prądów morskich na Oceanie Atlantyckim, wpływający na temperaturę północno-zachodniej Europy. Przepływa on od Cieśniny Florydzkiej wzdłuż wybrzeży Ameryki Płn. aż do Morza Barentsa.
Marliny (Makaira) to rodzaj drapieżnych ryb z rzędu okoniokształtnych (Perciformes); osiągają długość do 5 metrów, wyróżnia je górna szczęka silnie wydłużona w ostry „dziób”; występują w wodach ciepłych mórz.
Geneza
Historia Santiago nie jest całkowicie zmyślona. Hemingway przeczytał pewnego razu w gazecie „Esquire” krótką notatkę o starym rybaku, który w wodach Golfsztromu, u wybrzeży Kuby złowił ogromnego marlina. Niestety nie dotarł z nim na ląd.
Niewątpliwie ta informacja była dla pisarza inspiracją. Autor wiele lat dopracowywał ostateczny tekst. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów – przerabiał i przepisywał tekst… 200 razy. Widać się opłacało, bo właśnie za Starego człowieka i morze Ernest Hemingway dostał w 1954 roku literacką Nagrodę Nobla.
Zobacz: