- Tren I
- Tren V
- Tren VI-VIII
- Tren X-XII
- Tren XVIII
- Tren XIX
Treny Jana Kochanowskiego
- Cykl dziewiętnastu trenów wydanych w 1580 r.
- Utwory dedykowane Orszuli Kochanowskiej – dziecku, a nie jak do tej pory osobie dorosłej.
Tren jako gatunek literacki (znany już w starożytnej Grecji)
- Jest gatunkiem poezji żałobnej.
- Wyraża żal z powodu czyjejś śmierci.
- Wychwala zalety, przypomina zasługi zmarłego.
- Należy do liryki osobistej (liryki wyznania).
- Zawiera elementy biograficzne (kreacja bohatera) i autobiograficzne (kreacja podmiotu lirycznego).
Dodatkowa wiedza (niewynikająca bezpośrednio z tekstu)
Bohaterka trenów
Orszula (Urszula) Kochanowska – dwuipółletnia dziewczynka, córka Jana Kochanowskiego. Chociaż na temat życia Jana z Czarnolasu wiadomo bardzo dużo, nie zachowały się żadne dokumenty potwierdzające istnienie dziecka. Niektórzy badacze wysuwają nawet hipotezę, że Urszulka w ogóle nie istniała! Ci jednak, dla których sam cykl Trenów jest wystarczającym dowodem życia dziewczynki, przypuszczają, że zmarła ona około roku 1579. Wiadomo na pewno, że w roku 1577 zmarł najstarszy brat poety Kacper, a niedługo po wydaniu Trenów zmarła Hanna – córka Doroty i Jana Kochanowskich.
Tren I
Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe*
I lamenty, i skargi Symonidowe*,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania,
Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie,
Z którą mię niepobożna śmierć rozdzieliła
I wszytkich moich pociech nagle zbawiła.
Tak więc smok, upatrzywszy gniazdko kryjome,
Słowiczki liche zbiera, a swe łakome
Gardło pasie; tymczasem matka szczebiece
Uboga, a na zbójcę coraz się miece,
Prózno: bo i na sarnę okrutnik zmierza,
A ta nieboga ledwe umyka pierza.
„Prózno płakać” – podobno drudzy rzeczecie
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie?
Wszytko prózno: Macamy, gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie! Błąd – wiek człowieczy*.
Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?
Objaśnienia*
- łzy Heraklitowe – Heraklit z Efezu – grecki filozof-pesymista, użalający się nad marnością, znikomością ludzkich spraw i trosk.
- skargi Symonidowe – Symonides – grecki poeta, autor trenów.
- Błąd – wiek człowieczy! – tu uwaga! Rzeczownik błąd nie może być odczytywany we współczesnym znaczeniu jako pomyłka. Jest to rzeczownik pochodzący od czasownika błądzić, czyli błąd = błądzenie (całe wyrażenie oznacza, że ludzkie życie jest błądzeniem).
Środki stylistyczne
- Epitety – w pierwszych wersach najczęściej powtarza się epitet wszytki. Inne epitety to np.: wdzięcznej (dziewki), (gniazdo) kryjome, (matka) uboga. Zwróć uwagę na epitet niepobożna, który odnosi się do śmierci – zniszczyła bowiem ład i porządek ustanowiony przez Boga.
- Metafora – smok = śmierć. Występuje tu alegoria (jak w bajce): opowieść o smoku, który zakrada się do gniazda i wykrada z niego słowicze dzieci, pozostawiając w rozpaczy matkę, nasuwa przypuszczenie, że „wdzięczna dziewka” opłakiwana przez podmiot liryczny jest dzieckiem (pewności nabieramy w Trenie II, gdzie podane jest imię zmarłej oraz jej wiek).
- Pytanie retoryczne – „Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie?”
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 20-wersowy, dwunastozgłoskowiec, średniówka po 7. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Utwór zaczyna apostrofa (ponieważ jest to apostrofa rozpoczynająca zarówno Tren I, jak i cały cykl, można ją nazwać inwokacją) do uczuć, dla których najwłaściwszym określeniem jest słowo żal, a które wyrażone są długim ciągiem synonimów (wyliczenia!): płacze, łzy, lamenty, skargi, troski, wzdychania, żale, frasunki, rąk łamania. Uczucia te są spersonifikowane – odnoszą się do nich związki wyrazowe: „w dom się mój noście” i „płakać pomóżcie”. Takie bogactwo synonimów nadaje utworowi uroczysty, podniosły ton (patos), odpowiedni do utworu żałobnego.
Podmiot liryczny – ujawnia się poprzez liczne zaimki osobowe (mój, mnie, mię, moich), czasownik (nie wiem). Od razu informuje też o przyczynie powstania trenów – śmierć „wdzięcznej dziewki” (jeszcze nie wiemy, że córki!) pozbawiła go radości. Teraz poeta chciałby opłakać odejście zmarłej. W końcowej części trenu podmiot liryczny wypowiada się w imieniu zbiorowości (macamy), czyli w imieniu wielu zwykłych ludzi. Przeciwstawia im poglądy „drugich” (wierzących w filozofię stoicką), których hasło brzmi „Prózno płakać”, czyli nie ma sensu smucić się, płakać, rozpaczać wobec niefortunnych kolei losu, wobec śmierci bliskiej osoby. W ten pogląd i sposób na życie, którego był zwolennikiem we wcześniejszych utworach, teraz Kochanowski wątpi. Człowiek ma prawo cierpieć, płakać, rozpaczać.
Uwaga! Podmiot liryczny Trenów jest obok zmarłego dziecka drugim bohaterem cyklu. Można go zidentyfikować z autorem – Janem Kochanowskim. W swoich utworach oddaje różne fazy cierpienia, rozpaczy, bólu po stracie dziecka.
Filozoficzne pytanie kończy utwór – pytanie to jest jednym z najczęściej zadawanych przez człowieka. I oczywiście pozostaje bez odpowiedzi. Bo czy dziś już wiemy, czy w momencie tragedii lepsze jest pogrążenie w smutku czy próba walki z losem?
Tren V
Jako oliwka mała pod wysokim sadem
Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim szladem,
Jeszcze ani gałązek, ani listków rodząc,
Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem* wschodząc:
Tę jesli, ostre ciernie lub rodne* pokrzywy
Uprzątając, sadownik podciął ukwapliwy*,
Mdleje za raz, a zbywszy siły przyrodzonej,
Upada przed nogami matki ulubionej.
Tak ci się mej namilszej Orszuli dostało:
Przed oczyma rodziców swoich rostąc*, mało
Od ziemie sie co wzniózwszy, duchem zaraźliwym
Srogiej śmierci otchniona*, rodzicom troskliwym
U nóg martwa upadła. O zła Persefono,
Mogłażeś tak wielu łzam dać upłynąć płono?
Objaśnienia*
- prątek – pręcik
- rodne – bujne, płodne, gęste
- ukwapliwy – nieuważny, nieostrożny
- rostąc – rosnąc
- otchniona – owiana
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 14-wersowy, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 7. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Porównanie homeryckie – Urszulka porównana jest do wątłej oliwki – rośliny egzotycznej wymagającej troskliwej hodowli, wrażliwej na ostry klimat. Wybór takiej rośliny sugeruje po pierwsze niezwykłość Urszuli jako dziecka, a po drugie jej wrażliwość, delikatność, wątłość. Niespodziewanie jednak ogrodnik zamiast pielęgnować, przez nieuwagę niszczy roślinę.
Kontrast – troska o oliwkę, jej pielęgnacja, a potem jej nagłe zniszczenie.
Środki stylistyczne
- Dużo epitetów – np.: wysokim (sadem), macierzyńskim (śladem), ostre (ciernie), rodne (pokrzywy), (sadownik) ukwapliwy, (siły) przyrodzonej, zła (Persefono).
- Personifikacja – nadanie drzewku oliwkowemu ludzkich cech (mdleje, upada pod stopami matki).
- Metafora – ogrodnik = śmierć. Zwróć uwagę na zmianę stosunku poety do śmierci. W Trenie I śmierć zadała celowo cios rodzinie, zabierając dziecko. Tu śmierć jest przypadkiem, pomyłką natury (ogrodnika).
- Szyk przestawny nadaje uroczysty ton.
Ostatnie wersy – apostrofa do Persefony – mitologicznej bogini świata zmarłych, żony Hadesa, wyraża złość na boginię i żal do niej o to, że doprowadziła do wylania tylu łez.
Tren VI
Ucieszna moja śpiewaczko, Safo słowieńska,
Na którą nie tylko moja cząstka ziemieńska*,
Ale i lutnia dziedzicznym prawem spaść miała*!
Tęś nadzieję już po sobie okazowała,
Nowe piosnki sobie tworząc, nie zamykając
Ustek nigdy, ale cały dzień prześpiewając:
Jako więc lichy słowiczek w krzaku zielonym
Całą noc prześpiewa gardłkiem swym ucieszonym.
Prędkoś mi nazbyt umilkła, nagle cię sroga
Śmierć spłoszyła, moja wdzięczna szczebiotko droga.
Nie nasyciłaś mych uszu swymi piosnkami
I tę trochę teraz płacę sowicie łzami.
A tyś ani umierając śpiewać przestała,
Lecz matkę, ucałowawszy, takeś żegnała:
„Już ja tobie, moja matko, służyć nie będę
Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę;
Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać,
Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać”.
To, i czego żal ojcowski nie da serdeczny
Przypominać więcej, był jej głos ostateczny.
A matce, słysząc żegnanie tak żałościwe,
Dobre serce, że od żalu zostało żywe.
Objaśnienia*
- ziemieńska – ziemska
- lutnia… spaść miała – Urszulka miała odziedziczyć po ojcu talent poetycki
Kontrast – wielkie nadzieje, które miał poeta wobec swego dziecka i ich niespełnienie, zawód.
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 22-wersowy, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 8. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Apostrofa do Urszuli porównanej do Safony – wybitnej greckiej poetki żyjącej na przełomie VII i VI w. p.n.e. Urszula miała bowiem odziedziczyć po ojcu talent poetycki, zostać pierwszą wielką słowiańską poetką.
Środki stylistyczne
- Liczne epitety – np.: ucieszna (śpiewaczko), (Safo) słowieńska, (cząstka) ziemieńska, dziedzicznym (prawem), lichy (słowiczek), wdzięczna, droga (szczebiotko), (żal) ojcowski, serdeczny, (głos) ostateczny, (serce) dobre, żywe.
- lutnia – symbol poezji.
- Porównanie – Urszula jako słowiczek
- Liczne spieszczenia (zdrobnienia)
Parafraza pieśni weselnej, którą – zgodnie ze zwyczajami ludowymi – śpiewały panny młode w czasie ceremonii weselnej. Pieśń taka, w trenie wypowiadana przez Urszulę, symbolizowała przeniesienie panny młodej z domu rodzinnego do domu męża.
Tren VII
Nieszczęsne ochędóstwo*, żałosne ubiory
Mojej namilszej cory,
Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie?
Żalu mi przydajecie.
Już ona członeczków swych wami nie odzieje:
Nie masz, nie masz nadzieje!
Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany.
Już letniczek pisany*
I uploteczki* wniwecz*, i paski złocone,
Matczyne dary płone*.
Nie do takiej łożnice, moja dziewko droga,
Miała cię mać uboga
Doprowadzić; nie takąć dać obiecowała
Wyprawę*, jakąć dała.
Giezłeczkoć* tylko dała a lichą tkaneczkę*;
Ojciec ziemie bryłeczkę
W główki włożył. Niestetyż, i posag, i ona
W jednej skrzynce zamkniona.
Kontrast – wyprawka ślubna i trumienna (zamiast weselnego wiana córka otrzymała od matki trumienną sukienkę, a od ojca bryłkę ziemi). Kolory ubrań córki przeciwstawione szarości grudki ziemi wrzuconej do trumny.
Elementy ludowości (wyrażenia – ochędóstwo, letniczek, uploteczki, giezłeczko).
Zdrobnienia świadczą o tkliwości, czułości, wzruszeniu ojca.
Apostrofa do ubrań (letnia sukienka, wstążki, złocone paski), które przypominają zmarłą dziewczynkę.
Personifikacja ubiorów Urszuli (mają zdolność wykonywania „ludzkich” czynności – ciągną oczy, przydają żalu, towarzyszą ojcu w przeżywaniu tragicznych chwil po śmierci córki).
Ogrom epitetów – odnoszących się do ubrań np.: nieszczęsne (ochędóstwo), żałosne (ubiory), (letniczek) pisany, (paski) złocone, lichą (tkaneczkę); inne, np.: (sen) żelazny, twardy, nieprzespany. Epitet rzeczownikowy: ziemie (bryłeczkę).
Peryfrazy (omówienia)
- sen żelazny, twardy, nieprzespany = śmierć,
- skrzynka = trumna (poeta celowo unika wyrazów bezpośrednio związanych ze śmiercią).
Uczucia ojca: rozczulenie na widok ubiorów dziecka, utrata nadziei, rozpacz, żal. Rodzice marzyli o wspaniałej przyszłości swego dziecka, o wydaniu córki za mąż, obdarzeniu jej posagiem. Śmierć zniweczyła te plany. Pozostałe po córce ubiory są źródłem bólu i smutku oraz przypomnieniem o niespełnionych nadziejach.
Przerzutnie i zdania wykrzyknikowe wzmacniają dramatyzm utworu, tragiczne przeżycia, emocje rodziców po stracie córki.
Tren VIII
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim.
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Tyś za wszytki mówiła, za wszytki śpiewała,
Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała.
Nie dopuściłaś nigdy matce się frasować*
Ani ojcu myśleniem zbytnim głowy psować:
To tego, to owego wdzięcznie obłapiając*
I onym swym uciesznym śmiechem zabawiając.
Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu,
Nie masz zabawki, nie masz rośmiać się nikomu;
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje;
A serce swej pociechy darmo upatruje.
Objaśnienia*
- frasować – martwić
- obłapiając – obejmując
Apostrofa do Urszuli rozpoczyna cały monolog podmiotu lirycznego skierowany do zmarłego dziecka. W monologu tym oddana jest atmosfera czarnoleskiego domu po śmierci Urszuli – panuje w nim głucha pustka, martwota, cisza. Następnie poeta opisuje zachowanie Urszuli przed śmiercią – skontrastowane z pustką i nieprzyjazną atmosferą po jej odejściu. Dom Kochanowskich za życia Urszuli przepełniony był gwarem, śmiechem, ruchem, śpiewem dziecka, radością rodziców. Pociechy, o której mowa w ostatnim wersie, nie przynosi już filozofia. Trudno zachować stoicki spokój wobec straty własnego dziecka. Następuje więc kryzys światopoglądu filozoficznego Jana Kochanowskiego.
Uczucia rodziców: poczucie pustki, smutek, żal, tęsknota, utrata nadziei.
Środki stylistyczne
Mniej epitetów niż w innych trenach (poeta skupia uwagę na zachowaniu dziecka, stąd więcej czasowników) – epitety zaimkowe: (domu) moim, (zniknieniem) swoim, swej (pociechy); inne epitety: maluczką (duszą), (myśleniem) zbytnim, uciesznym (śmiechem), szczere (pustki).
Tren X
Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała?
W którą stronę, w którąś się krainę udała?
Czyś ty nad wszystki nieba wysoko wniesiona
I tam w liczbę aniołków małych policzona?
Czyliś do raju wzięta? Czyliś na szczęśliwe
wyspy zaprowadzona? Czy cię przez teskliwe
Charon jeziora wiezie i napawa zdrojem
Niepomnym, że ty nie wiesz nic o płaczu mojem?
Czy, człowieka zrzuciwszy i myśli dziewicze,
Wzięłaś na się postawę i piórka słowicze?
Czyli się w czyścu czyścisz, jesli z strony ciała
Jakakolwiek zmazeczka na tobie została?
Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej była,
Niżeś się na mą ciężką żałość urodziła?
Gdzieśkolwiek jest, jesliś jest, lituj mej żałości.
A nie możesz li w onej dawnej swej całości,
Pociesz mię, jako możesz, a staw się przede mną
Lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną.
Środki stylistyczne
- Cały ciąg przerzutni – funkcja ekspresywna! Zwiększa się dramatyczny ton wypowiedzi ojca cierpiącego po stracie córki i poszukującego jej wszędzie – od mitologicznego Hadesu po biblijny raj.
- Epitety – (Orszulo) moja wdzięczna, wszytki (nieba), (aniołków) małych, teskliwe (jeziora), (zdrojem) niepomnym, (płaczu) mojem, (myśli) dziewicze, (piórka) słowicze, (marą) nikczemną.
- Uwaga! Szyk przestawny wzmacnia uroczysty ton utworu.
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 18-wersowy, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 7. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Apostrofa do Urszuli wyrażona długą serią pytań retorycznych – elementy światopoglądu mitologicznego i chrześcijańskiego (poszukiwania miejsca duszy Urszuli po śmierci). Oto możliwe miejsca pobytu każdej zmarłej duszy według różnych wierzeń:
- „nad wszytki nieba”, w gronie aniołów, raj (niebo),
- wyspy szczęśliwe (wg mitologii greckiej wyspy wiecznej radości),
- w drodze do Hadesu, przeprawia się z Charonem (przewoźnikiem zmarłych dusz) przez Styks (pamiętacie, że zmarły płacił za tę przeprawę obolem – monetą, którą krewni wkładali zmarłemu pod język),
- nad „zdrojem niepomnym” – rzeką zapomnienia o dotychczasowym życiu (Lete była jedną z czterech rzek wiodących do Hadesu; inne to Styks – rzeka, którą Charon przewoził zmarłych, Acheront – bagnista rzeka boleści, Kokytos – rzeka płaczu),
- przemienia się w słowika (inne wcielenia są elementem wielu wierzeń, np. religii buddyjskich),
- czyściec (miejsce odkupienia win według religii chrześcijańskiej),
- miejsce, w którym przebywała przed narodzinami (według filozofii Platona dusza ludzka przybiera wiele wcieleń i może wrócić po śmierci do miejsca, w którym przebywała przed narodzinami).
Po ciągu pytań występuje kończąca utwór prośba do Urszuli o jakiś znak, potwierdzający, że ona nadal istnieje, że jej życie nie zakończyło się śmiercią.
Zwątpienie, kryzys religijny!
Podmiot liryczny dopuszcza się niemal bluźnierstwa wobec Boga, skoro wątpi w pośmiertne istnienie córki. Kochanowski staje się tu sceptykiem, niedowiarkiem – wątpi w istnienie życia pozagrobowego, podważa zatem dogmat o nieśmiertelności duszy, który stanowi podstawę wiary chrześcijańskiej.
Tren XI
„Fraszka cnota”! – powiedział Brutus* porażony.
Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony!
Kogo kiedy pobożność jego ratowała?
Kogo dobroć przypadku złego uchowała?
Nieznajomy wróg jakiś* miesza ludzkie rzeczy,
Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy.
Kędy jego duch wienie, żaden nie ulęże*;
Prawli, krzywli, bez braku* każdego dosięże.
A my rozumy swoje przedsię udać chcemy,
Hardzi miedzy prostaki, że nic nie umiemy.
Wspinamy sie do nieba, Boże tajemnice
Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice
Tępy na to. Sny lekkie, sny płoche nas bawią,
Które się nam podobno nigdy nie wyjawią.
Żałości, co mi czynisz? Owa już oboje
Mam stracić: i pociechę, i baczenie* swoje?
Objaśnienia*
- Brutus – zabójca Cezara. Podobno przed swoją śmiercią powiedział: „Fraszka cnota!”
- nieznajomy wróg jakiś – los, fatum
- żaden nie ulęże – nikt się nie uchroni
- bez braku – bez wyboru, jednakowo
- baczenie – rozsądek
Zwątpienie w cnotę, którą we wcześniejszych utworach uznawał Kochanowski za wartość najważniejszą, niezniszczalną, stanowiącą o człowieku, wyznaczającą mu życiowy cel. Teraz cnota wydaje się podmiotowi lirycznemu fraszką, czyli czymś bez znaczenia. Żadnej wartości nie posiada też – zdaniem Kochanowskiego – ani pobożność, ani dobroć (nie są gwarancją bezpieczeństwa, Boskiej opieki i sprawiedliwości). Jakaś zła moc nie zważa na ludzkie zasługi – bez względu na starania człowieka, jego zachowania, czyny potrafi go dopaść i skrzywdzić.
Człowiek próbuje się mądrzyć, znajduje odpowiedzi na różne pytania, ale tak naprawdę nic nie wie. Wobec tajemnic Boskich, np. tajemnicy śmierci jest tępy, głupi, bezradny. Jego wiedza okaże się zawsze niepełna, pozorna, złudna. Rozum ludzki – wbrew światopoglądowi renesansowemu – ma ograniczone możliwości.
Środki stylistyczne
- Epitety – nieznajomy (wróg), ludzkie (rzeczy), boże (tajemnice), śmiertelnej (źrzenice), (wzrok) tępy, (sny) lekkie, płoche.
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 16-wersowy, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 7. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Tren XII
Żaden ojciec podobno barziej nie miłował
Dziecięcia, żaden barziej nad mię nie żałował.
A też ledwe się kiedy dziecię urodziło,
Co by łaski rodziców swych tak godne było.
Ochędożne, posłuszne, karne, niepieszczone,
Śpiewać, mówić, rymować jako co uczone;
Każdego ukłon trafić, wyrazić postawę,
Obyczaje panieńskie umieć i zabawę;
Roztropne, obyczajne, ludzkie, nierzewniwe,
Dobrowolne, układne, skrómne i wstydliwe.
Nigdy ona po ranu karmie nie wspomniała,
Aż pierwej Bogu swoje moditwy oddała.
Nie poszła spać, aż pierwej matkę pozdrowiła
I zdrowie rodziców swych Bogu poruczyła.
Zawżdy przeciwko ojcu wszytki przebyć progi,
Zawżdy się uradować i przywitać z drogi.
Każdej roboty pomoc, do każdej posługi
Uprzedzić było wszytki rodziców swych sługi.
A to w tak małym wieku sobie poczynała,
Że więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała.
Tak wiele cnót jej młodość i takich dzielności
Nie mogła znieść; upadła od swejże bujności,
Żniwa nie doczekawszy. Kłosie mój jedyny,
Jeszcześ mi się był nie zstał, a ja, twej godziny
Nie czekając; znowu cię w smutną ziemię sieję;
Ale po społu z tobą grzebę i nadzieję,
Bo już nigdy nie wznidziesz ani przed mojema
Wiekom wiecznie zakwitniesz smutnymi oczema.
Środki artystyczne
- Mnóstwo epitetów charakteryzujących córkę.
- Oryginalna metafora w apostrofie do Urszuli nazwanej kłosem (wpływ ludowości na poezję Kochanowskiego). Motyw siewu – kłos zasiany w ziemię jeszcze dobrze niw wzrósł, a już musi zostać znowu zagrzebany. W ten sposób Kochanowski skarży się, że jego córka nie doczekała jeszcze pełni życia, nie pokazała, co potrafi, bo przedwcześnie zmarła.
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 28-wersowy, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 7. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Tren rozpoczyna bezpośrednie, szczere, wzruszające wyznanie podmiotu lirycznego – kochającego ojca zachwalającego zalety swojego dziecka.
Charakterystyka Urszuli
- Umiejętności dziecka – potrafiła śpiewać, recytować, a nawet układać własne wierszyki. Miała też zdolności aktorskie. Była odpowiednio wychowana – wiedziała, jak należy zachowywać się w różnych sytuacjach.
- Cechy charakteru – dokładnie wyliczone (jako synonimy do podanych cech można wymienić: rozważne, mądre, dobrze wychowane, niegrymaśne, ustępliwe, niekonfliktowe, zgodne, grzeczne, posłuszne, układne, skromne).
- Zachowania dziecka – świadczyły o jej dobrym wychowaniu, ogromnej wrażliwości i miłości do rodziców. Każdego ranka Urszula odmawiała pacierz, zanim siadła do śniadania. Dzień kończyła pożegnaniem z rodzicami i modlitwą do Boga. Była chętna do pomocy w różnych pracach gospodarskich. Kochanowski podkreśla, jak ogromną miłością darzyła go córka – poszukująca go po wszystkich komnatach czarnoleskiego domu albo oczekująca go po jakiejś nieobecności.
- Wiek dziecka – dokładnie określony: „więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała”, czyli 2 i pół roku.
Tren XVIII
My, nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje,
W szczęśliwe czasy swoje
Rzadko Cię wspominamy,
Tylko rozkoszy zwykłych używamy.
Nie baczym, że to z Twej łaski nam płynie:
A także prędko minie,
Kiedy po nas wdzięczności
Nie uznasz, Panie, za Twe życzliwości.
Miej nas na wodzy, niech nas nie rozpycha
Docześna rozkosz licha.
Niechaj na Cię pomniemy
Przynamniej w kaźni, gdy w łasce nie chcemy.
Ale ojcowskim nas karz obyczajem,
Boć przed Twym gniewem stajem,
Tak jako śnieg niszczeje,
Kiedy mu słońce niebieskie dogrzeje.
Zgubisz nas prędko, wiekuisty Panie,
Jesli nad nami stanie
Twa ciężka Boska ręka;
Sama niełaska jest nam sroga męka.
Ale od wieku Twoja lutość słynie,
A pierwej świat zaginie,
Niż Ty wzgardzisz pokornym,
Chocia był długo przeciw Tobie spornym.
Wielkie przed Tobą są występy moje,
Lecz miłosierdzie Twoje
Przewyssza wszytki złości:
Użyj dziś, Panie, nade mną litości.
Uwaga! Tren od XVI do XVIII mają budowę stroficzną.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Utwór rozpoczyna apostrofa do Boga (tren ma formę modlitwy).
Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu zbiorowości. Nazywa ludzi nieposłusznymi dziećmi, które nie doceniają wszystkich Bożych łask, gdy im się dobrze wiedzie. Zapominają, że wszystko, co posiadają, pochodzi od Boga. Nie potrafią okazać Bogu wdzięczności, podziękować za łaski, które otrzymują.
W trzeciej strofie – prośba do Boga o trzymanie ludzi na wodzy, o pilnowanie, by się nazbyt nie rozpasali.
W czwartej strofie – prośba, by Bóg wobec ludzi zachowywał się jak ojciec, który czasem musi ukarać swoje dzieci.
Ciężki jest los człowieka, który pozbawiony jest Bożej łaski. Dlatego ludzie powinni zachować wobec Boga skromność, pokorę, ufność. Bóg nigdy nie wyrzeka się swoich dzieci – zostaje przy nich, nawet jeśli na to nie zasługują, jeśli się odwrócą.
Podmiot liryczny wyznaje w ostatniej strofie, że zawinił, zgrzeszył nie raz przeciw Bogu. Wie, że zbłądził, ale ufny w Boskie miłosierdzie błaga o przebaczenie. Takie wyznanie świadczy o pogodzeniu się z Bogiem, stanowi odwołanie wcześniejszych bluźnierstw. Podmiot liryczny odnalazł w końcu pocieszenie w Bogu.
Uwaga! W tym trenie nie pojawiają się żadne nawiązania do śmierci Urszuli! Być może, utwór ten powstał odrębnie, jako pieśń religijna, a dopiero potem Kochanowski włączył ją do cyklu trenów.
Uwaga! Patos!
Bardzo podniosły, uroczysty ton utworu, a nawet stosowanie stylizacji biblijnej.
Budowa: wiersz stroficzny – występuje 7 zwrotek 4-wersowych – pierwszy i ostatni wers każdej strofy liczy 11 sylab (ze średniówką po 5. sylabie), a dwa środkowe wersy mają po 7 sylab.
Tren XIX – albo Sen
Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego upokoić ciała.
Ledwie mię na godzinę przed świtanim swymi
Sen leniwy obłapił skrzydły czarnawymi.
Na ten czas mi się matka własnie ukazała,
A na ręku Orszulę moję wdzięczną miała,
Jaka więc po paciorek do mnie przychodziła,
Skoro z swego posłania rano się ruszyła.
Giezłeczko białe na niej, włoski pokręcone,
Twarz rumiana, a oczy ku śmiechu skłonione.
Patrzę, co dalej będzie, aż matka tak rzecze:
„Spisz, Janie? czy cię żałość twoja zwykła piecze?”
Zatym-em ciężko westchnął i tak mi się zdało,
Żem się ocknął. – A ona, pomilczawszy mało,
Znowu mówić poczęła: „Twój nieutólony
Płacz, synu mój, przywiódł mię w te tu wasze strony
Z krain barzo dalekich, a łzy gorzkie twoje
Przeszły aż i umarłych tajemne pokoje.
Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoję,
Abyś ją mógł oglądać jeszcze, a tę swoją
Serdeczną żałość ujął, która tak ujmuje
Sił twoich i tak zdrowie nieznacznie twe psuje,
Jako ogień suchy knot obraca w perzyny,
Darmo nie upuszczając namniejszej godziny.
Czyli nas już umarłe macie za stracone
I którym już na wieki słońce jest zgaszone?
A my, owszem, żywiemy żywot tym ważniejszy,
Czym nad to grube ciało duch jest ślachetniejszy.
Ziemia w ziemię się wraca, a duch, z nieba dany,
Miałby zginąć ani na miejsca swe wezwany?
O to sie ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie,
Że twoja namilejsza Orszuleczka żywie.
A tu więc takim ci sie kształtem ukazała,
Jakoby sie śmiertelnym oczom poznać dała.
Ale miedzy anioły i duchy wiecznymi
Jako wdzięczna jutrzenka świeci, a za swymi
Rodzicami się modli, jako to umiała
Z wami będąc, choć jeszcze słów nie domawiała.
Jesliżeć też stąd roście żałość, że jej lata
Pierwej są przyłomione, niżli tego świata
Rozkoszy zażyć mogła? O biedne i płone
Rozkoszy wasze, które tak są usadzone,
Że w nich więcej frasunków i żałości więcej,
Czego ty doznać możesz sam z siebie napręcej.
Ucieszyłeś sie kiedy z dziewki swej tak wiele,
Żeby pociecha twoja i ono wesele
Mogło porównać z twoim dzisiejszym kłopotem?
Nie rzeczesz tego, widzę. Także trzymaj o tem,
Jakoś doznał, ani się frasuj, że tak rana
Twojej ze wszech namilszej dziewce śmierć zesłana
Nie od rozkoszyć poszła; poszłać od trudności,
Od pracej, od frasunków, od łez, od żałości,
Czego świat ma tak wiele, że – by też co było
W tym doczesnym żywocie człowieczeństwu miło
Musi smak swój utracić prze wielkość przysady,
A przynamniej prze bojaźń nieuchronnej zdrady.
Czegóż płaczesz, prze Boga? Czegóż nie zażyła?
Że sobie swym posagiem pana nie kupiła?
Że przegrozek i cudzych fuków nie słuchała?
Że boleści w rodzeniu dziatek nie uznała?
Ani umie powiedzieć, czego jej troskliwa
Matka doszła, co z więtszym utrapieniem bywa,
Czy je rodzić, czy je grześć? – Takieć pospolicie
Przysmaki wasze, czym wy sobie świat słodzicie!
W niebie szczere rozkoszy, a do tego wieczne,
Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne.
Tu troski nie panują, tu pracej nie znają,
Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają,
Tu choroby nie najdzie, tu nie masz starości,
Tu śmierć, łzami karmiona, nie ma już wolności.
Żyjem wiek nieprzeżyty, wiecznej używamy
Dobrej myśli, przyczyny wszytkich rzeczy znamy.
Słońce nam zawżdy świeci, dzień nigdy nie schodzi
Ani za sobą nocy niewidomej wodzi.
Twórcę wszech rzeczy widziem w jego majestacie,
Czego wy, w ciele będąc, prózno upatrzacie.
Tu w czas obróć swe myśli, a chowaj się na te
Nieodmienne, synu mój, rozkoszy bogate.
Doznałeś, co świat umie i jego kochanie;
Lepiej na czym ważniejszym zasadź swe staranie.
Dziewka twoja dobry los (możesz wierzyć) wzięła,
A własnie w swoich rzeczach sobie tak poczęła,
Jako gdy kto, na morze nowo się puściwszy,
A tam niebezpieczeństwo wielkie obaczywszy,
Woli nazad do brzegu. Drudzy, co podali
Żagle wiatrom, na ślepe skały powpadali;
Ten mrozem zwyciężony, ten od głodu zginął,
Rzadki, co by do brzegu na desce przypłynął.
Śmierci zniknąć nie mogła, by też dobrze była
Onę dawną Sybillę wiekiem swym przeżyła.
To, co miało być potym, uprzedzić wolała;
Tymże mniej tego świata niewczasów doznała.
Drugie po swych namilszych rodzicach zostają
I ciężkiego siroctwa nędzne, doznawają.
Wypchną drugą za męża leda jako z domu,
A majętność zostanie, sam to Bóg wie komu.
Biorą drugie i gwałtem, a biorą i swoi,
Ale i w hordach część się wielka ich zostoi,
Gdzie w niewoli pogańskiej i w służbie sromotnej
Łzy swe piją, czekając śmierci wszytkokrotnej.
Tego twej wdzięcznej dziewce bać się już nie trzeba,
Która w swych młodych leciech wzięta jest do nieba
Żadnych frasunków tego świata nie doznawszy
Ani grzechem dusze swej drogiej pomazawszy.
Jej tedy rzeczy, synu (nie masz wątpliwości)
Dobrze poszły, ani stąd używaj żałości.
Swoje szkody tak szacuj i omyłki swoje,
Abyś nie przepamiętał, że baczenie twoje
I stateczność jest droższa. W tę bądź przedsię panem,
Jako się kolwiek czujesz w pociechy obranem.
Człowiek urodziwszy się zasiadł w prawie takim,
Że ma być jako celem przygodom wszelakim;
Z tego trudno się zdzierać; pocznimy, co chcemy:
Jesli po dobrej woli nie pójdziem, musiemy.
A co wszystkich jednako ciśnie, nie wiem, czemu
Tobie ma być, synu mój, naciężej jednemu?
Śmiertelna, jako i ty, twoja dziewka była:
Póki jej zamierzony kres był, póty żyła.
Krótko wprawdzie, ale w tym człowiek nic nie włada,
A wyrzec też, co lepiej, niełacno przypada.
Skryte są Pańskie sądy; co sie Jemu zdało,
Nalepiej, żeby się też i nam podobało.
Łzy w tej mierze niepłatne; gdy raz dusza ciała
Odbieży, prózno czekać, by się wrócić miała.
Ale człowiek nie zda sie praw szczęściu w tej mierze,
Że szkody pospolicie tylko przed sie bierze,
A tego baczyć nie chce ani mieć w pamięci,
Co mu też czasem padnie wedle jego chęci.
Tać jest władza Fortuny, mój namilszy synie,
Że nie tak uskarżać sie, kiedy nam co zginie,
Jako dziękować trzeba, że wżdam co zostało,
Bo to wszytko nieszczęście w ręku swoich miało.
A tak i ty, folgując prawu powszechnemu,
Zagródź drogę do serca upadkowi swemu,
A w to patrzaj, co uszło ręki złej przygody;
Zyskiem człowiek zwać musi, w czym nie popadł szkody.
Na koniec, w co się on koszt i ona utrata,
W co się praca i twoje obróciły lata,
Któreś ty niemal wszytkie strawił nad księgami,
Mało się bawiąc świata tego zabawami?
Teraz by owoc zbierać swojego szczepienia
I ratować w zachwianiu mdłego przyrodzenia.
Cieszyłeś przedtym insze w takiejże przygodzie:
I będziesz w cudzej czulszy niżli w swojej szkodzie?
Teraz, mistrzu, sam się lecz; czas doktór każdemu.
Ale kto pospolitym torem gardzi, temu
Tak poznego lekarstwa czekać nie przystoi:
Rozumem ma uprzedzić, co insze czas goi.
A czas co ma za fortel? Dawniejsze świeżymi
Przypadkami wybija, czasem weselszymi,
Czasem też z tejże miary; co człowiek z baczeniem
Pierwej, niż przyjdzie, widzi i takim myśleniem
Przeszłych rzeczy nie wściąga, przyszłych upatruje
I serce na oboję fortunę gotuje.
Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody
Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody”.
Tu zniknęła. – Jam się też ocknął. – Aczciem prawie
Niepewien, jeslim przez sen słuchał czy na jawie.
Uwaga! Jedyny tren, który ma tytuł – Sen. I faktycznie jest to opis snu, o którym opowiada podmiot liryczny.
Budowa: długi wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), liczący aż 158 wersów, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 7. sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Środki stylistyczne
- Mnóstwo epitetów – np.: zemdlonego (ciała), (sen) leniwy, (giezłeczko) białe, (włoski) pokręcone, (twarz) rumiana, nieutolony (płacz), (łzy) gorzkie, tajemne (pokoje), serdeczną (żałość), (knot) suchy, grube (ciało), (duchy) wiecznymi, wdzięczna (jutrzenka), biedne, płone (rozkoszy), dobry (los), zamierzony (kres), młodych (leciech), (dusze) swej drogiej, skryte Pańskie (sądy), (łzy) niepłatne, mój namilszy (synie), złej (przygody), mdłego (przyrodzenia), pospolitym (torem), póznego (lekarstwa), świeżymi (przypadkami), ludzkie (przygody).
- Personifikacja – sen mnie obłapił, czas goi (leczy rany).
- Porównania – żal jak ogień, długie porównanie Urszuli do marynarza, który zawrócił do brzegu, zrezygnował z podróży.
- Anafory (kolejne wiersze rozpoczynają się od tych samych wyrażeń), np.:
Że sobie swym posagiem pana nie kupiła?
Że przegrozek i cudzych fuków nie słuchała?
Że boleści w rodzeniu dziatek nie uznała?
albo:
Tu troski nie panują, tu pracej nie znają,
Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają,
Tu choroby nie najdzie, tu nie masz starości,
Tu śmierć, łzami karmiona, nie ma już wolności.
Uwaga! O tym trenie mówi się, że następuje w nim przełamanie kryzysu, odbudowa światopoglądu Jana Kochanowskiego. Umacnia się jego wiara.
Po krótkim wstępie zaczyna się monolog matki Jana Kochanowskiego. Wypowiedź ta, zajmująca większą część utworu, jest próbą pocieszenia podmiotu lirycznego (udaną!) i odbudową jego wiary w sens życia i śmierci oraz w Boską opatrzność.
Matka Jana przychodzi do niego we śnie, trzymając Urszulę na rękach. Jej wizyta jest dowodem na istnienie życia po śmierci.
Wygląd Urszuli – trumienna koszulka, kręcone włoski, rumieńce na twarzy, radosne oczy.
Matka Jana wyjaśnia powód swej wizyty – przyszła ukoić ból syna, pokazać córkę, która jest szczęśliwa i przywrócić mu wiarę w życie pozagrobowe.
Wyjaśnia, że życie po śmierci jest ważniejsze od życia doczesnego. Dusze mogą się tu cieszyć niebiańską szczęśliwością. Również Urszula cieszy się szczęściem wiecznym pomiędzy aniołami i innymi duszami. Przebywając w niebie, nie zapomniała o swoich rodzicach – tak jak i na ziemi modli się za nich codziennie.
Matka tłumaczy Janowi, że przedwczesna śmierć uchroniła jego dziecko od cierpień ludzkiego życia.
Nie musiała ciężko pracować, nie przeżyła wielu trosk, nie zaznała cierpień przy rodzeniu dzieci, przy stracie rodziców i śmierci własnych dzieci.
W niebie nie ma żadnych powodów do zmartwień, nie trzeba pracować, nie ma chorób, starości, śmierci. Dusze zmarłych znają już wiele tajemnic, które są ukrywane przed ludźmi za ich życia. Zawsze panuje tu spokój, trwa wiecznie słoneczny dzień. Ludziom zmarłym dostępna jest też jedna z największych tajemnic – widzą Boga.
Porównanie Urszuli do człowieka, który po wypłynięciu w morze zobaczył wielkie niebezpieczeństwo i postanowił wrócić do brzegu. Inni, którzy nie zrezygnowali z żeglugi, rozbili się na skałach, zginęli z głodu lub zimna. Mało kto ocalał.
Rady dla Jana:
- Mądrość, rozum jest ogromną wartością.
- Życie to pasmo różnych przeżyć, którym poddany jest człowiek – trzeba być na nie przygotowanym.
- Cierpienie dosięga każdego człowieka – Jan opłakujący swą córkę nie jest jedynym ojcem cierpiącym po stracie bliskiej osoby.
- Każdy człowiek jest śmiertelny – umrze zgodnie z przeznaczeniem.
- Bóg rządzi losem człowieka, trzeba Mu zawsze ufać.
- Nie da się odmienić losu – nie pomogą w tym ani łzy, ani bunt. Trzeba się pogodzić z przeznaczeniem, zaakceptować wszystko, co niesie życie.
- Człowiek nie może wrócić ze świata zmarłych, nie może ożyć – żyje wśród innych dusz w niebie.
- Nie można rozpamiętywać wielkich strat, trzeba się skupić na tym, co zostało, i za to dziękować Bogu.
- Każdy człowiek dzień po dniu pracuje na swój życiowy dorobek, każdy obdarzony jest jakimś talentem, który powinien odpowiednio wykorzystać – Jan ma talent poetycki, więc powinien skupić się na tworzeniu.
Ważne cytaty:
„Czas doktor każdemu!” – czas leczy rany.
Śmierć Urszuli, być może, nie jest ostatnią tragedią w życiu Jana, dlatego powinien przygotować się na przyjęcie wszystkiego, co niesie mu los – zarówno szczęśliwych zdarzeń, jak i tragedii. Tę prawdę musi uświadomić sobie i rozum, i serce.
Potwierdzenie hasła humanistów:
„Ludzkie przygody ludzkie noś!” (parafraza maksymy Cycerona: Humana humanae ferenda!)
Trzeba być przygotowanym w życiu na przyjęcie szczęścia i nieszczęścia, znosić wszystko po ludzku, nie wstydzić się uczuć, nie tłumić ani cierpień, ani radości. Słowa matki są namową do odrzucenia przez Jana filozofii stoickiej, która nie wytrzymała konfrontacji z rzeczywistością. Człowiek nie może być obojętny na koleje losu. Musi być na nie przygotowany, ale ma prawo przeżywać je po ludzku, ma prawo i do śmiechu, i do łez.
Zniknięcie matki, koniec snu.
Kontrast – teraźniejszość i przeszłość, dzisiejsza pustka w domu i dawny gwar, smutek i radość, śmierć i życie.
Budowa: wiersz stychiczny (bez podziału na zwrotki), 14-wersowy, trzynastozgłoskowiec, średniówka po 7 sylabie.
Rymy – parzyste, żeńskie (aabbcc itd.).
Zobacz:
Treny Jana Kochanowskiego – tematyka i okoliczności powstania