Ewa Lipska
Stół rodzinny
1.
Stół rodzinny jest dużo większy
od normalnego stołu
Coraz mniej takich stołów.
Siedzimy, a babcia
znowu twierdzi że rewolucja przerwała jej
szycie sukni która nie dokończona
odeszła na front.
Fastrygi zapewne puściły – ubolewa
babcia –
rozstrzelano ją.
2.
A barszcz za słony. Morze za szerokie
Rodzina nie ma sobie nic do powiedzenia
Każdy trzyma krajobraz własny przed oczami
na własny wjeżdża peron o innej godzinie
Babcia myśli: rewolucja przerwała mi
szycie sukni która nie dokończona
odeszła na front. Fastrygi puściły
Suknię rozstrzelano. Ale rewolucja
Zwyciężyła i tak. Portret sukni
czci się teraz wszędzie
3.
Moda jednak się zmienia. Młodsze pokolenie
myśli: mogę wypić kieliszek wódki
ale muszę wypić szklankę herbaty.
Mogę głośno mówić albo krzyczeć
ale muszę milczeć
Mogę mówić po angielsku albo po hiszpańsku
ale muszę mówić w zupełnie innym języku
Jestem winien ojczyźnie życie a Frankowi
300 złotych
4.
Jeszcze młodsze pokolenie myśli:
jeśli suknię rozstrzelano to babcia
straciła materiał
5.
Kiedy siedzę przy biurku i myślę
na temat rodzinnego stołu widzę
przez okno jak grupka dzieci
przebiega tory kolejowe
w niedozwolonym miejscu.
Nawet tym się nie różnią
od innych pokoleń.
Kto ma babcię, wie, że babcie mają „motywy powracające” w rozmowach. To znak szczególny babci – tak jak okulary, a jeszcze do niedawna loczek i robótka na drutach. Babcie mają prawo do ulubionych tematów, a reszta rodziny ma obowiązek słuchać (włącznie z dziadkiem).
Babcia z tego wiersza pielęgnuje w swojej pamięci wydarzenie, które prawdopodobnie odmieniło jej losy – rewolucję. Nie suknię? Nie. Rewolucję, która jej młodość zamieniła w koszmar. Suknia jest tu symbolem, obrazem zastępczym, określającym wszystko, co się nie zdarzyło, a zdarzyć się mogło. Może to była suknia ślubna? A może sukienka na pierwszy dziewczęcy bal? Mowa tu o „odejściu na front”. Tak mówi się o narzeczonym lub ukochanym. Fastrygi puściły? Być może fastrygi to bardzo słabe życie. Czy rozstrzelano ukochanego babci? Czy po prostu zmarnowano jej życie? Ale takich górnolotnych refleksji nie wygłasza się przy rodzinnym stole, więc wszystko zastępuje suknia – metafora babcinego życia.
Rodzinne gadki takie właśnie są: jednemu nie odpowiada barszcz, drugiemu morze. Bywa smutno, jak tu: właściwie nie mają sobie nic do powiedzenia, myślą o swoich sprawach, o tym, by już odjechać do swoich spraw. Przy opustoszałym stole zostanie tylko babcia ze swoim rozmyślaniem o rewolucji i o sukni.
Czemu portret sukni czci się teraz wszędzie? A kto to dokładnie wie. Po zwycięskich rewolucjach czci się jej wodzów (bywają licznie na portretach), albo sztandary – wtedy możemy mówić o materiale, jak w przypadku sukni. Stała się nagle symbolem zwycięskiej rewolucji, przedmiotem czci – choć zarazem ofiarą, bo przecież ją rozstrzelano.
Pokolenie młodsze od dziadków – to rodzice. W ich głowach kłębi się mnóstwo sprzeczności, a w powyższych strofach zarysowano ów dorosły bieg myśli. Na plan pierwszy wysuwa się zderzenie „muszę a mogę”. Dotyczy picia, mowy, milczenia. Być może to piętno życia w poprzednim ustroju, w którym przymus ograniczał pewne wolności. Tak jak nauka języków obcych w PRL.
Ale nie można ograniczać znaczeń tej strofy do podziału politycznego. Dorosłe życie jest życiem w przymusach, nawet w demokracji. Chciałoby się więcej – można mniej. Czy to w sferze jadła i napoju (przyziemnej), czy mowy i myśli (bardziej wzniosłej). Te dwie sfery spotykają się nagle i niespodziewanie w ostatnich wersach: jestem winien ojczyźnie życie a Frankowi 300 złotych. Kontrast uderzający, zupełnie różne kategorie – połączone „zadłużeniem”. Och, ci dorośli – dosyć skomplikowanie, ale odeszli już od rewolucyjnej obsesji babci. A co najmłodsi?
Tak to bywa, że do ideałów dziadków myślami sięgają nie dzieci, lecz wnuki. Ale dostosowują te ideały do swoich czasów, wartości i myśli. Tak stało się też tutaj – chaos bitew, tragizm, rozstrzelanie oznaczają… utracony materiał. Trzeźwy praktycyzm, współczesny komercjalizm. Ale jednak – współczucie.
Poetka ujawnia się w ostatniej zwrotce, by ogłosić swojemu odbiorcy wniosek o tym, że wszystkie pokolenia są właściwie takie same. Głupie i zbuntowane – bo przekraczanie torów tam, gdzie nie wolno, to głupota i bunt przeciw zakazom. Wszyscy przez to przechodzą, nawet jeśli w ich miejscowości nie ma kolei. Te dzieci będą zajmować kolejne stanowiska przy rodzinnym stole: młodzieży, rodziców, w końcu dziadków. Jakaś poetka napisze po rodzinnym zjeździe wiersz. A gdy popatrzy przez okno, zobaczy, jak grupka dzieci (może ubranych w kosmiczne skafandry) w niedozwolonym miejscu przebiega rondo rakiet kosmicznych…
Refleksje na zakończenie
Czy to w ogóle wiersz o rodzinie? Pierwsze słowa świadczą, że tak. A poetka żywi sentyment do skupisk rodzinnych, odchodzących gdzieś w dal.
Stół rodzinny jest dużo większy od normalnego stołu. Coraz mniej takich stołów. To tak, jakby tradycje rodzinne upadały. Szkoda. Stół rodzinny jest faktycznie większy, realnie, rozmiarami (musi być), ale jest też „większy” w sensie duchowym. Mieści więcej pomysłów, sposobów na życie, poglądów, wartości pokoleń. Ale… przy większym stole siedzi się dalej od siebie.
Zobacz: