Co się dzieje?

Możemy założyć sobie, że powieść jest „dwuwarstwowa” – jedną warstwę stanowi oś fabularna (to co przytrafiło się bohaterowi); drugą cała sfera dyskusji, refleksji, dialogów i przemyśleń, które gromadzą się wokół zdarzeń. Ogarnięcie treści ułatwia fakt, że budując fabułę, Konwicki przebiegle stosuje starą, klasyczną regułę trzech jedności: miejsca, akcji i czasu! W pewien sposób modyfikuje powyższe elementy powieści, ale w sumie mamy do czynienia ze zdarzeniami w określonym czasie i miejscu (jeden wali się Most Poniatowskiego, idzie do kina, w którym zasłabł Hubert (współdziałacz), załatwia zapałki, idzie do restauracji „Paradyz” (obiad), tu, w toalecie zostaje poddany przesłuchaniu. Jest jeszcze szpital, ogródki działkowe z ogniskiem, wokół którego siedzą wszystkie kobiety, które kochał w swoim życiu pisarz, w końcu dociera przed Pałac Kultury i Nauki i po raz ostatni widzimy go jak z kanistrem w ręku wstępuje na schody, ku platformie, na której ma spłonąć. W trakcie całej tej włóczęgi spotyka rozmaitych ludzi, przysłuchuje się dyskusjom, ogląda telewizję, obserwuje miasto. Można tę ostatnią podróż ująć w głównych punktach:

  • Bar mleczny
  • mieszkanie Nadieżdy
  • restauracja Paradyz
  • ogródki działkowe
  • Pałac Kultury i Nauki

Otwarty finał nie daje jednoznacznej odpowiedzi czy do aktu samospalenia doszło, ale sugeruje, że bohater jednak tego czynu dokona.

Czas i miejsce

Zgodnie ze wspomnianą jednością czasu wszystko rozgrywa się w ciągu jednego dnia – i wygląda na to, że jest to ostatni dzień życia bohatera, od świtu po zmrok. Ale to nie wszystko, co o powieściowym czasie można powiedzieć. Nie wiemy właściwie, który to rok. Gazety mają zamazane daty, jeden kalendarz wskazuje na rok 1979, inny na 1980, transparenty oficjalne na 1999 rok – do dzień w Warszawie) i jedną osią fabuły. Oto jak się prezentuje:

W socjalistycznej Warszawie mieszka sobie główny bohater – pisarz średniego lotu, typ ówczesnego intelektualisty: okulary i papierosy to jego znak rozpoznawczy, do tego dochodzi beznadziejność i bierność. Myśli o śmierci. Nie może pisać. Ciągle go z kimś mylą – jakby nie posiadał własnej twarzy tylko jakąś „ogólną”. Budzi się szarym świtem w szarym świecie, by podjąć trud dnia. Rano odwiedzają go współdziałacze z opozycji, z propozycją, by podjął się niezwykłej misji: oto wieczorem ma dokonać aktu samo–spalenia przed gmachem Komitetu Centralnego Partii. Dzień nadaje się do tego doskonale, bo jest święto państwowe i akurat Warszawę wizytuje dostojnik ze Związku Radzieckiego – będzie to zatem policzek wymierzony władzy. Pisarz także nadaje się do tej roli. Został wytypowany, bo przecież jak nikt inny zajmował się zagadnieniem śmierci, bo jest na tyle znanym i dobrym pisarzem, że w świecie narobi się trochę szumu, a z drugiej strony jest na tyle średni, że ludzkości i opozycja nie poniosą zbyt wielkiej straty. Będzie to zatem wyważony, spektakularny protest przeciw systemowi! Bohater waha się – i wyrusza w ostatnią wędrówkę po Warszawie. Obserwujemy go przez cały dzień – jego podróż po mieście to właśnie główna oś akcji.

Jak wygląda ostatnia wędrówka w ostatnim dniu życia pisarza?

Staje w kolejce po gazety, ale gazet brakuje, legitymują go milicjanci, zachodzi do baru mlecznego, by znowu stanąć w kolejce. Później udaje się do „punktu kontaktowego” – mieszkania działaczek (Halina i Nadieżda), gdzie czekają na niego instrukcje samospalenia. Tu poznaje Nadieżdę – ostatnią miłość swojego życia. Potem: znów wychodzi, widzi jak kładnie 22 lipca. I w oficjalnym wydaniu jest to 22 lipca święto państwowe. Ale właściwie jest jesień, pada grad, kalendarze mówią: październik, kwiecień itd. Powyższe manipulacje czasem są celowe. Ukazują jak totalitarny system wkrada się we wszystkie warstwy życia – władny jest nawet stosownie do swoich potrzeb zmieniać kalendarze. Poza tym, obserwując czas nieokreślony, obserwujemy nie konkretne, historyczne „teraz”, lecz procesy uniwersalne, zawieszone w czasie, powtarzalne. W dodatku konstrukcja czasu podkreśla proroczy wymiar powieści, czyni z niej przepowiednię, wszak pisana była w latach siedemdziesiątych, a mówi być może o latach dziewięćdziesiątych i końcu wieku („Niech żyje 22 lipca 1999 roku!”).

Z usytuowaniem topograficznym powieści rzecz ma się podobnie. Jedność miejsca jest – wszystko rozgrywa się w Warszawie, nawet w jej centrum. Oto pobieżna mapa wędrówki:

  • Mieszkanie obok Pałacu Kultury → Nowy Świat → Powiśle → kino Skarpa → ulice Kopernika, Ordynacka → Plac Trzech Krzyży → znów Nowy Świat, Aleje Jerozolimskie, Paradyz → znów Plac Trzech Krzyży → Nowy Świat → Dworzec Centralny → ogródki działkowe na płycie Dworca Centralnego → znów Świętokrzyska → Plac Defilad i Pałac Kultury → cel podróży.

Ci, którzy znają Warszawę, wiedzą, że jest to krąg w samym jej sercu, a centralne punkty to Pałac Kultury i Nauki, Plac Defilad, Most Poniatowskiego, Dworzec Centralny. Miejsce jest więc konkretne i ograniczone, ale Konwicki poddaje także pewnym demontażom. Elementy apokaliptyczne to właśnie zawalenie się Mostu Poniatowskiego i wizja kamiennych płyt odpadających z Pałacu Kultury jak łuski z „gigantycznej ryby”. Poza tym jest to Warszawa „dwoista”. Z jednej strony” kolejki, szarość, brud, nieświeże jadło w barze, autobus, który dojeżdża do celu bo brak prądu, mieszkanie, w którym odcinają wodę i gaz…Absurdalne? Nie takie dalekie to od prawdy lat minionych. Z drugiej strony to dzień świąteczny. Pisarz wędrując po mieście obserwuje demonstracje, transparenty, chorągiewki, występy ludowego zespołu. Oto pochody robotników i młodzieży, orkiestry, transmisje telewizyjne. Wiele elementów ma wymiar znaczący: flaga narodowa z cieniutkim tylko paseczkiem czerwieni, sala bankietowa w Paradyzie obrazowana na wzór doliny Józefata przed dniem ostatecznym, „głos przestrogi” z ekranu kina. Taka konstrukcja świata w powieści sugeruje uniwersalną, filozoficzną problematykę, ale także polityczną: obnaża fałsz ustroju, zestawia szarość i nędzę z fanfarami propagandy, staje się ośmieszeniem i krytyką totalitaryzmu.

Bohaterowie

Głównego bohatera – Pisarza – poznaliśmy już dość dobrze. To swoista krzyżówka everymana z bohaterem romantycznym. Bez imienia, bez twarzy, wędrujący, by ukazać ludzki los jak człowiek–Każdy. Obdarowany misją poświęcenia się za innych, samotny, twórca – jak bohater romantyczny, ale bez entuzjazmu przyjmujący swą rolę, brak mu namiętności i zapału romantyka, jest bierny. Trochę podobny do Hamleta ze swoimi rozważaniami o sensie życia, z wahaniami być albo nie być. Dlaczego właśnie taki? To inteligent, Pisarz, konspirator bez ducha, bo to kolejny wytwór zdeprawowanej rzeczywistości, totalitarnego systemu przemocy. Przecież funkcjonuje świat zła, konformizmu, marazmu – więc na–wet ten, którego wydelegowano do misji protestu, podejmuje ją biernie i niechętnie.

Inne postacie reprezentują rozmaite środowiska:

  • Opozycja: Hubert, Rysio Szmidt, Caban, Nadieżda, Halina.
  • Wierni systemowi: reżyser Bułat, Edward Szmidt –cenzor, dygnitarz Kobiałka, działacz Sacher, Żorż ze służby bezpieczeństwa.

Na oddzielne potraktowanie zasługuje Jan – symbol prawości, autorytet moralny, który jednak traci znaczenie, nie spełnia swojej roli i Tadzio – dziwny człowiek podążający za bohaterem, za–razem chłopak i dojrzały mężczyzna, wierny wielbiciel Pisarza a także donosiciel i prowokator.

Myli się ten kto sądzi, że powyższy podział jest jednoznaczny, że konspira będzie bohaterska i wartościowa, a „reżimowcy” źli i fałszywi. Świat pomieszanych wartości, degradacji postaw po–zmieniał jasne podziały. Opozycja jest jakby skarlała, bierna. System wie o niej i „przyzwyczaił się do niej”. Opozycjoniści protestują jakby „z obowiązku”, mechanicznie, taka ich rola. Pada nawet przypuszczenie, że są na usługach systemu, że władzy dobrze jest z taką własną, wychowaną opozycją. Z kolei „partyjni” bywa–ją rozmaici. Żorż, który jest okrutnikiem w przesłuchaniach – krytykuje partię. Szmidt – cenzor służy jej, dygnitarz Kobiałka protestuje przeciw niej aktem „streepteasu”, reżyser Bułat zaś faktycznie jest karierowiczem partyjnym, ale stwarza pozory buntownika… Przemieszany świat, w którym najbardziej reprezentatywny wydaje się dziwny, wielowymiarowy Tadzio Skórko: przyjaciel–szpieg.

 

Próby interpretacji

Co właściwie oznacza cały ten powieściowy świat stworzony misternie przez Konwickiego? Groteskowy, prawdziwy i symboliczny. Wiadomo gdzie i kiedy, ale nie wiadomo gdzie i kiedy się rozgrywający, bo uniwersalny. Proponuję uporządkowanie znaczeń Małej Apokalipsy w dwóch wymiarach:

  • Wymiar polityczny. Odczytanie „polityczne” pozwala nam zdefiniować powieść jako protest przeciwko totalitarnym systemom. Jest to wyraźna analiza totalitarnego świata, rozkładu moralnego, absurdów, jakie za sobą niesie. Obnaża fałsz, ośmiesza absurdy, prezentu–je niszczenie kultur u ekonomii kraju.
  • Wymiar filozoficzny. Motyw wędrówki, jak w średniowiecznym moralitecie, jest pretekstem do rozważań o sensie życia i śmierci, o wolności i o zniewoleniu człowieka.
    Wkrada się tu wątek egzystencjalny – okazuje się, że wolny staje się człowiek w obliczu śmierci, dopiero akt samo–spalenia nada sens życiu bohatera. Temat śmierci, apokalipsy wprowadza z kolei problematykę eschatologiczną, czyli dotyczącą upadku świata, końca istnienia, zagłady. Z kolei wędrujący ku śmierci człowiek „sprawdza” wartość rozmaitych pojęć etycznych: wierność, zdrada, prawda, fałsz, miłość, służalczość. W ten sposób znajdujemy się w kręgu zagadnień moralnych, zwłaszcza, że zło objawia się właśnie w przemieszaniu tych wartości, w tym, że nic nie jest jasne, złe przestało być całkiem złe, dobro zaś dobre.

 

Sens tytułu

Powieść jest przepowiednią upadku świata pogrążonego w bierności, w absurdzie totalitaryzmu. „Apokalipsa” – to wyraźne nawiązanie do ostatniej księgi Biblii i Apokalipsy św. Jana. Ale biblijne proroctwo jest wielkie, oznacza zwycięstwo nad złem, zagładę świata i Sąd Ostateczny. A tu – mała apokalipsa, w znaczeniu upadku, katastrofy kawałka świata, odarta z wielkości i wzniosłości, skarlała tak jak ludzie i system. Jest to apokalipsa polska – bo to świat PRL–owskiej rzeczywistości trzęsie się w posadach. Jest to apokalipsa prywatna – bo „przypełza mój własny koniec świata”, jest to koniec w prywatnym rozrachunku bohatera, dokona on aktu ofiary nie tylko dla ludzkości, ale przede wszystkim – dla siebie. Nazywając swoją powieść Apokalipsą, Konwicki konsekwentnie wprowadza „apokaliptyczne” elementy do powieściowego świata, wymienialiśmy je wyżej. Przewiduje upadek systemu, na tle ogólnym ukazuje też dramat jednostki. Na ile trafnie prze–powiedział przyszłość? System runął, nie tylko w Polsce. Ciąg dalszy w rękach opozycji i „niedobitków systemu”, których to Konwicki ocenił niezbyt optymistycznie. Czyżby wizja literacka stawała się prawdą?

 

Zobacz:

Mała apokalipsa – Tadeusz Konwicki

Wyjaśnij sens tytułu powieści Mała apokalipsa Konwickiego

Dokonaj interpretacji powieści Konwickiego pt. Mała apokalipsa

Konwicki – Mała apokalipsa

Literacki obraz zniewolenia w państwie totalitarnym – Mała apokalipsa Tadeusza Konwickiego

Typ bohatera w Małej apokalipsie Tadeusza Konwickiego.

87. Omów Małą apokalipsę Tadeusza Konwickiego jako groteskową powieść polityczną.