Zbigniew Herbert
Substancja
Ani w głowach które gasi ostry cień proporców
ani w piersiach otwartych poniechanych na rżysku
ani w dłoniach dźwigających zimne berło i jabłko
ani w sercu dzwonu
ani pod stopami katedry
nie zawiera się wszystko
To tylko pierwsza strofa dłuższego utworu o tym, co stanowi substancję narodu i kwintesencję życia, co przetrwa, co zginie w obliczu kataklizmów historii. Ale nawet ten fragment pozwala spróbować swoich sił: to liryka pośrednia, podmiot wypowiada się w trzeciej osobie, a wypowiedź jest wyraźnie refleksją filozoficzną. Nawet mało wprawiony interpretator zauważa natychmiast konsekwentne powtórzenie w początkach wersów: ani, ani, ani… To anafora, czy pamiętasz, jak lubili wykorzystywać ją poeci barokowi? Czynili to w poszukiwaniu jakiegoś pewnika, podkreślenia końcowej pointy. I Herbert szuka, każdy wers tego wiersza to panorama innej przestrzeni.
- Pierwsza – głowy pod proporcami: wizja bitwy, bohaterstwa, heroizmu.
- Druga – piersi otwarte, poniechane na rżysku. To już pobojowisko, pole bitwy zostało zasłane trupami.
- Trzecia – dłonie dźwigające berło i jabłko. Nic bardziej wyraźnego: władca. Moc decyzji o bitwie i o śmierci lub życiu.
- Czwarta – serce dzwonu. Dzwon bije na alarm, dzwon wzywa, dzwon wydzwania najważniejsze – pełne grozy lub zwycięstwa chwile z życia narodów.
- Piąta – stopy katedry. Katedra to mieszkanie Boga – nie pominąwszy władzy ziemskiej nie pomija też poeta siedliska ducha.
Wniosek: żadna z tych dziedzin nie mówi całej prawdy o istnieniu ludzi. Tam nie zawiera się wszystko.
A co to jest wszystko? Czy prawda o ludziach, czy istocie narodu?
Tytuł podpowiada: substancja, ta prawdziwa, rdzenna, ta najważniejsza masa ludzkiego życia. Zauważ, jak wzniosłe dziedziny prześledziliśmy: heroizm bitew, wysoką ciszę katedr, chłodne rejony tronu władcy… Wiecie, co dorzuci do opowieści o substancji narodu Herbert w dalszej części? Oto: butelkę barszczu, wózek terkocący po bruku, rurę od żelaznego piecyka, po którą wrócił ktoś do ruin miasta. Pokarm, oddychanie, ucieczkę, tłuste zapachy… Co przetrwa? Co jest prawdziwe? A może obie prawdy o ludziach mieszają się gruntownie – i serce dzwonu, i tłuste zapachy? Herbert kończy wiersz tak:
naród trwa
i wracając z pełnymi workami ze szlaków ucieczki
wznosi łuk triumfalny
dla pięknych umarłych
Szukamy kontekstów
Z pewnością kontekstem do refleksji tego typu może być poezja turpistów, którzy śmiało wprowadzają do poezji elementy materii, prawdy o codziennym życiu człowieka, o sprawach niskich i brzydkich – nie tylko wysokich i pełnych patosu. Definicję życia i przestrzeni ludzkiej widzianej przez pryzmat codzienności, przez dziurki łyżki durszlakowej znajdziesz u Mirona Białoszewskiego. Również jego wizja powstania zawarta w Pamiętniku z powstania warszawskiego idealnie tu pasuje: przecież to wizja cywilów, a nie bohaterów, powstanie oglądane „zza węgła” budynku. Ale – uwaga – wiersz Herberta nie jest refleksją o wojnach i rewolucjach. To portret ludzkości, która taka właśnie jest: ma swoich bohaterów, władców i katedry, ale najbliższe jej są pokarm i powietrze, tłuste zapachy i butelka barszczu.
Zobacz:
98. Omów moralistykę i przesłanie wybranych utworów Zbigniewa Herberta