Opowiadanie II
„Koniec Cranmera”
Opowiadanie dotyczy wypadków, które dzieją się już ponad dwadzieścia lat po straceniu More’a. Zmienia się pejzaż polityczny – teraz więźniem jest… arcybiskup Cranmer, ten, który usiłował namówić More’a do złożenia przysięgi królowi, a tym samym ocalenia życia. Dzieje się tak dlatego, że bieg historii Anglii diametralnie zmienił kierunek. Teraz u władzy jest Maria Tudor – córka Katarzyny Aragońskiej, pierwszej, prawowitej i bardzo katolickiej żony Henryka VIII, z którą król rozwiódł się wbrew papieżowi, by poślubić Annę Boleyn. Nigdy nie zapomniała wiary swojej matki – zresztą w tej postawie umacniał ją Tomasz More. Będąc królową, przywraca do łask katolicyzm, znów odprawia się mszę, znów na politykę Anglii niebagatelny wpływ ma Rzym, a w niełasce znajdują się teraz orędownicy reformacji – w tym arcybiskup Cranmer. Postać to inna niż sir Tomasz More – w obliczu śmierci odwołuje swoje wcześniejsze poglądy. Siedząc w celi, przypomina sobie swoje życie, przyjmuje gości, lecz innych niż poprzednio More. Przychodzi dawny kamerdyner, franciszkanin Juan Fray, żona dozorcy ciekawa jego życia. Są to wizyty symbolizujące dawne, zwykle dostatnie życie – a arcybiskup lubił uroki życia – dobre jedzenie, polowanie na lisa i kobiety. Kamerdyner James przynosi mu kosz z żywnością, Edyta słucha jego historii i opowiada o własnych kłopotach. Cranmer decyduje się wziąć udział w mszy – pomiędzy jej kolejnymi częściami myśl jego biegnie do przeszłości życia, wspomina kobiety, które poświęcił dla kariery, wspomina More’a, snuje refleksje na temat własnego postępowania. Jedna z nich:
On widział zawsze własną swoją miarę. W świecie, gdzie wszyscy musieli robić łokciami, w wieku szczególnie rozżartego łakomstwa, podstępu i grabieży mógł oddać sobie sprawiedliwość, że poszedł w górę tylko dzięki własnym talentom.
Domyślamy się, śledząc dalsze myśli bohatera i opinie innych, że do talentów tych należało znajdowanie królowi usprawiedliwień prawnych i moralnych dla jego zachcianek czy decyzji politycznych – to Cranmer udzielił mu rozwodu z pierwszą żoną, to on dawał ślub z Anną Boleyn, a gdy popadła w niełaskę, ogłosił jej córkę bękartem, to on odwiedzał kolejne królewskie żony w Tower, z namowami, by przyznawały się do zarzucanych im win – zwłaszcza zdrady, bez względu na to, czy miała miejsce, czy nie – bo tego życzył sobie król Henryk VIII – słynący ze zmienności w sprawach serca. Gdy miał chęć zmienić żonę, a nie miał powodów, oskarżał ją o niewierność i ścinał głowę. Pomagał mu w tym nie kto inny jak Cranmer.
A gruby, w zabłoconych butach król Harry wkraczał, by usłyszeć od swego arcypasterza, że i tym razem postąpił sobie całkiem słusznie z punktu widzenia teologii…
W prywatnym życiu – kochał i odrzucił dwie kobiety – Erykę, żonę, bowiem król zażądał bezżeństwa księży, i czarną Joan – którą potajemnie odwiedzał.
W jego więziennym żywocie przełomowa staje się zgoda na zmianę celi – w nowej Cranmer doznaje widzenia czy snu – w każdym razie pojawia mu się postać Tomasza More’a. Tak różny – kamiennie wytrwały w raz obranej drodze – staje się dla Cranmera autorytetem.
Dochodzi do takiego wniosku: samotny Tomasz More, buntownik przeciw światu, zginął z niepodległym uśmiechem dla prawdy, z której zbudowana jest nie tylko myśl, ale i świat.
Scena końcowa
Trudna do zinterpretowania jest scena końcowa – kiedy przed wyznaje:
Jestem nędznikiem, oto co wyznaję. Wielkim grzesznikiem i tchórzem. (…)
Co teraz nastąpiło, różni różnie usłyszeli i zrozumieli, bo nikt na to nie był przygotowany: skazaniec teraz właśnie miał w obliczu ludu wyznać szczegółowo i odwołać wszystkie swoje herezje. Hiszpan pochylił się nalegając.
– Odwołuję to – odparł Cranmer i podnosząc się, wskazał na papier.
– Bo kłamałem dla ratowania się – głos skazańca dygotał, ale był mocny. – I wiedzcie, że to najcięższa rzecz, jaka obarczyć może sumienie w godzinę śmierci…
Były arcybiskup Cranmer – prawa ręka króla Henryka VIII – nagle odwołuje wszystko i nazywa siebie nędznikiem. Z nienawiścią mówi o swojej ręce, która podpisywała wszystko – i sam decyduje się ją spalić. Zrywa się i biegnie na stos – według słów autorki: „Cranmer spieszył na stos jak ten, co odzyskawszy młode siły, biegnie na wroga, albo jak matka chcąca wyrwać z ognia dzieci”.
Do tej sceny autorka daje swój komentarz – nadmienia, iż w rekonstrukcji więziennych wydarzeń zaistniało więcej fikcji literackiej. Teraz – w opisie sceny śmierci arcybiskupów opiera się na faktach i relacjach. Co właściwie odwołał Cranmer? Jakie znaczenie w całej sprawie miała wizja Tomasza More’a i zazdrość, którą odczuł Cranmer, myśląc o pewności More’a?
Historia Anglii potoczyła się tak, że wkrótce władzę przejęła Elżbieta – córka straconej Anny Boleyn. Elżbieta – odwrotnie niż Maria Tudor – podjęła znów reformatorską linię ojca. Dla niej arcybiskup Cranmer stał się bohaterem reformacji – jego przedśmiertne odwołanie odczytano jako odwołanie podpisów, do których zmusiła go katolicka królowa.
Czy tak było w istocie?
Ze słów, które mówi, wydaje się, że arcybiskup odwołał wszystko, co podpisał wbrew swoim poglądom. Zarzut, jaki sobie postawił – to zarzut fałszu, podpisywania się pod wszystkim, co było wygodne – ze strachu, dla króla, dla własnych zysków. Ta postawa samego Cranmera, mającego w pamięci Tomasza More’a, doprowadziła do takiej pogardy, że postanowił odwołać cały fałsz swojego życia – i sam siebie ukarać. A w co wierzył? Które wyznanie uważał za prawdziwe? Oby on sam to wiedział…
Przesłanie
- Opowiadanie ukazuje zmienność dziejów historycznych – kruchość ustaleń ludzkich. Tym samym wskazuje tę wartość, która jest niezmienna – prawdziwą wiarę w Boga. Ten, który był pewien, w co wierzy – nie miał wątpliwości. Ten, który zmieniał się jak chorągiew – zginął w pogardzie dla samego siebie, zagubiony w wartościach, bez oparcia.
- Znów ukazuje jednostkę, która musi podjąć decyzję, dokonać wyboru – ma swój udział w historii.
- Kontrast sylwetek ukazuje różnorodność ludzkiej natury – inną postawę przyjmuje More, inną Cranmer. Cranmer nie zostaje potępiony – raczej sam dochodzi do niesmaku dla siebie i budzi współczucie.
- Podpowiada, co jest najwyższą wartością dla człowieka – pewność czystego sumienia i wierność swoim zasadom – pewność Boskiej opieki. Coś, co dało spokój Tomaszowi – bo było jego bogactwem, a spowodowało rozpacz Cranmera, któremu tej wartości zabrakło.
Sylwetka Cranmera
Jeszcze w opowiadaniu Sir Tomasz More odmawia – gdy bohater piastuje najwyższy urząd i to on przybywa do więźnia More’a, by przekonać go do złożenia przysięgi:
Cranmer siedział przy nim jako osoba najzupełniej rzeczywista, z obgryzionymi paznokciami wielkich palców, którymi wygładzał fałdy na kolanach, z wytartym futrem rękawów, jakie się widzi u ludzi piszących wiele. (…)
Arcybiskup Cranmer stłumił ziewnięcie (…). Płodny jego umysł nie znosił nierozwikłanych sytuacji.
W opowiadaniu Koniec Cranmera:
– Ten stary lis, czcigodny młody ojcze, więcej połknął w życiu przysiąg, niż wyście dotrzymali – mówi więzienny sługa do mnicha Fray.
– A on taki poważny, arcybiskup, a taki grzeczny: sam przyjeżdżał tu, wiecie, pocieszać je, te królowe, i namawiać, żeby się przecie przyznały, bo jak inaczej?(Edyta, żona więziennego dozorcy)
– Nie był na pewno (…) gorszy od innych. Nieszczęściem wyżej od wszystkich zaszedł. Potrzebował też zawsze pieniędzy…
– Uczony taki człowiek, jakże inaczej?
Zobacz: