Cierpienie – siła kształtująca charakter człowieka czy element zła w świecie, którego nie jesteśmy w stanie wyjaśnić? Rozwiń temat w odniesieniu do Biblii i mitologii.

Wiek XX to czas tragicznych doświadczeń ludzi na całym świecie. Dwie wojny światowe, holocaust, Hiroszima… Cierpienie stało się współcześnie udziałem całych narodów, społeczeństw, plemion. Najbardziej jednak poruszają nas indywidualne historie osób, na które los zesłał dramatyczne wydarzenia. Rodzice opłakują zamordowanego syna lub córkę, dziecko straciło w wypadku całą rodzinę, ktoś wiele lat cierpi na nieuleczalną chorobę – niemal każdego dnia słyszymy o takich wypadkach w telewizji, czytamy w prasie, spotykamy się z nimi w codziennym życiu. Pojawiają się pytania. Dlaczego na świecie jest tyle zła? Z jakiego powodu wciąż dotyka nas cierpienie? Czym sobie na to zasłużyliśmy?

W Księdze Rodzaju czytamy, że ziemia była początkowo pełnym szczęśliwości rajem. Cierpienie, a w konsekwencji śmierć – pojawiły się dopiero wtedy, gdy pierwsi ludzie, Adam i Ewa, nie dotrzymali słowa danego Bogu, nie posłuchali Jego rozkazu i zgrzeszyli. Cierpienie było więc karą za grzech pierworodny. Wynikało jednak z głupoty, a raczej pychy samego człowieka, którego od zarania dziejów nęciło to, co niedozwolone, zakazane – chciał, jak Bóg, mieć dar rozpoznawania, co dobre, a co złe. O ile starotestamentowy Bóg pragnął oszczędzić ludziom cierpienia, o tyle bogowie greccy sami zesłali je na ziemię w puszce Pandory. Chcieli się w ten sposób zemścić na Prometeuszu, który najpierw stworzył człowieka z gliny pomieszanej ze łzami, a potem ofiarował mu wykradziony bogom ogień. Mimo ostrzeżeń Prometeusza jego brat, Epimeteusz, otworzył puszkę i „wszelkie smutki, troski, nędze i choroby jak kruki obsiadły biedną ludzkość” (Jan Parandowski, Mitologia). Gdyby zapytać przeciętnego człowieka, jak wyjaśniłby ogrom istniejącego w świecie cierpienia, odpowiedziałby zapewne, że jest ono karą. Ten potoczny sąd znajduje potwierdzenie zarówno w Biblii, jak i w mitologii, choć w obu przypadkach kara ma zupełnie inny charakter.

W odniesieniu do wierzeń mitologicznych nie bez powodu używa się często określenia „bogowie jak ludzie”. Przeciętny mieszkaniec Olimpu niewiele różni się od człowieka. Jest, tak jak ludzie, porywczy, kieruje się emocjami, namiętnościami, a nierzadko chęcią zemsty. Bywa pyszny, zazdrosny, ale również sprytny i przebiegły. Dlatego też bogowie zsyłają na człowieka kary przede wszystkim wtedy, gdy ten postępuje niezgodnie z ich wolą, kiedy czują się urażeni czyimś zachowaniem, poniżeni. Zsyłają karę, gdy są wściekli i chcą się zemścić. Przekonuje o tym historia Niobe. Ta dumna ze swego licznego potomstwa kobieta dziwiła się, że ludzie nie oddają czci jej, lecz Latonie, mającej tylko dwoje dzieci. Dotknięta zniewagą bogini poskarżyła się swoim dzieciom, Artemidzie i Apollinowi. Ci zeszli z Olimpu i uśmiercili całe potomstwo Niobe, czternaścioro dzieci. Osierocona matka powróciła do swego rodzinnego miasta. Tam dzień i noc siedziała na podmiejskiej górze i wylewała potoki łez. Jej cierpienia nie ustały nawet po tym, jak bogowie zamienili ją w kamień – z niego także płynęły łzy. Nie twierdzę, że zachowanie Niobe jest godne pochwały. Przeciwnie, wiele w nim nieuzasadnionej pychy. Staram się jednak pokazać, że kary zsyłane przez mitologicznych bogów były najczęściej elementem rozgrywek między nimi a ludźmi, herosami czy bóstwami ziemskimi. Potwierdza to przykład Syzyfa, ulubieńca bogów i częstego bywalca na ich ucztach, który szybko poznał wiele olimpijskich sekretów. Irytację i gniew mieszkańców Olimpu wzbudziło jednak to, że tajemnic tych nie zachowywał on dla siebie, lecz przekazywał je ludziom.

Przez długi czas bogowie nie potrafili sobie poradzić ze sprytnym, przebiegłym Syzyfem, któremu zamarzyła się nieśmiertelność, „zarezerwowana” przecież dla nich. Ostatecznie jednak buńczucznego króla dosięgła surowa kara – do dziś musi wtaczać na ogromną górę potężny kamień, który zawsze tuż przed szczytem wyślizguje mu się z rąk. Podobnie jak Syzyf, częstym gościem na olimpijskich ucztach i ulubieńcem bogów był Tantal. Przez długi czas nie zwracano uwagi na jego wybryki, do których należała kradzież boskich przysmaków i częstowanie nimi ludzi. Miarka się przebrała, kiedy Tantal postanowił sprawdzić, czy bogowie rzeczywiście są bogami. Podczas uczty na swoim zamku poczęstował gości pieczenią, której jednak nikt nie tknął – było to bowiem ciało jego własnego syna, królewicza Pelopsa. Za karę Tantala strącono do Tartaru: musi stać po kolana w wodzie, której nie może się napić, pod drzewem ciężkim od jabłek, z którego jednak nie może zerwać owocu. Nad jego głową chwieje się w dodatku olbrzymia skała, która w każdej chwili może spaść.

Zupełnie inaczej wyglądają kary zsyłane na człowieka przez Boga w Biblii. Są to bowiem kary za zachowania niemoralne, niezgodne z Boskimi nakazami (należy do nich na przykład wygnanie i tułacze życie Kaina), podczas gdy w mitologii pojęcie moralności, zachowań nieetycznych – nie istnieje. Bardzo dobry przykład stanowi historia króla Dawida, który zabrał swojemu słudze żonę i uczynił ją jedną ze swych kochanek. Kiedy Batszeba powiedziała Dawidowi, że będzie miała z nim dziecko, ten wysłał jej męża Uriasza na pewną śmierć. Bóg nie mógł pozostać wobec takiego zachowania obojętny. Od Dawida odwrócili się jego synowie, jeden z nich ścigał ojca przez długi czas, inni zginęli w bratobójczej walce. Dawid zdał sobie jednak w końcu sprawę ze swojej winy, żałował tego, co zrobił, Bóg mu więc przebaczył. Starotestamentowy Bóg, choć surowy, nie jest bowiem mściwy, nie chce upokarzać i skazywać na wieczne cierpienie nawet największych grzeszników. Upomina, daje szansę nawrócenia. A kiedy grzesznik uzna swoją winę, może uzyskać przebaczenie. Kary za grzechy są nieraz straszliwe i czasem można odnieść wrażenie, że Bóg kieruje się wyłącznie nieobliczalnym gniewem. To jednak nieprawda. Nawet kiedy zesłał na ziemię potop, aby – jako kara za grzechy – zgładził ludzi i zwierzęta, Bóg ocalił tego, który okazał się jedynym prawym człowiekiem na ziemi. Noe mógł więc zbudować arkę, w której ukrył siebie, swoją rodzinę oraz przedstawicieli wszystkich gatunków zwierząt. Podobnie było, gdy Bóg postanowił zniszczyć Sodomę i Gomorę. Zesłał na te miasta kataklizm, ale uratował rodzinę Lota – jedynego sprawiedliwego.

Biblia, mitologia, a przede wszystkim własne doświadczenia pokazują jednak, że cierpienie nie zawsze jest karą. Często mamy wrażenie, że pojawia się ono zupełnie niezasłużenie, i tym bardziej nie potrafimy go wyjaśnić. Także to niezawinione cierpienie inaczej przedstawione jest w Biblii, a inaczej w tekstach mitologicznych. Niewyobrażalne cierpienie Demeter, która nagle traci córkę, jest przecież zupełnie niezawinione. Jeśli już ktoś tu zawinił, to Hades, który, zachwycony urodą Persefony, porwał ją i uczynił swoją żoną. Rozpacz matki nie ma granic, a jej skutkiem jest nieurodzaj, jałowość ziemi. Zeus lituje się w końcu nad losem Demeter, ale Persefona wciąż musi spędzać w Hadesie trzy miesiące w roku. Najważniejszy jednak wydaje mi się inny aspekt cierpienia w mitologii. Oto człowiek okazuje się zupełnie bezradny wobec wyroków bogów, którzy zsyłają na ludzi ból nie tylko niezawiniony, ale też bezsensowny. Człowiek staje się elementem gry, w której nie obowiązują żadne reguły. Doskonałym tego przykładem są losy Edypa. Zgodnie z przepowiednią wyroczni, miał on zabić własnego ojca, ożenić się z matką i mieć z nią potomstwo. Wszyscy próbowali zapobiec spełnieniu się proroctwa. Ojciec kazał swemu synowi przekłuć pięty żelaznymi kolcami i porzucić go w górach. Edyp uciekł od przybranych rodziców, gdyż sądził, że to ich właśnie dotyczy przepowiednia. Na nic się to zdało. Człowiek nie może zmienić swojego losu, oszukać fatum. Zapowiedzi wypełniły się co do joty i ostatecznie Edyp zapłacił za zbrodnie, których nie chciał – wykłuł sobie oczy i rozpoczął wieczną tułaczkę.

Inną wersję ludzkiego losu pokazują teksty biblijne. Człowiek jest w nich przedstawiony przede wszystkim jako istota wolna, która – nawet jeśli z powodu grzechu zmierza do zagłady – może choćby w ostatniej chwili, jak król Dawid, nawrócić się i rozpocząć nowe życie. Wszelkie proroctwa – na przykład „Apokalipsa św. Jana”, ale też współczesne, choćby te z Fatimy – mówiące o zbliżającej się katastrofie czy zagładzie świata pozostawiają „otwarte drzwi”: stanie się tak, chyba że człowiek się nawróci i przestanie grzeszyć. Możemy więc – inaczej niż bohaterowie mitologii – nie tylko uciec od swojego przeznaczenia, lecz przede wszystkim sami je kształtować. Oczywiście również w Biblii odnajdujemy wiele przykładów cierpienia, którego sens wydaje nam się niejasny. Potwierdza to historia sprawiedliwego i dobrego Hioba, niezwykle wiernego Bogu, który mimo to – a może właśnie dlatego – został okrutnie doświadczony. Hiob stracił wszystko: dzieci, majątek, zdrowie. Został dotknięty trądem, przez co stracił szacunek ludzi, którzy traktowali tę chorobę jako karę za grzechy. Hiob jednak, co dziś wydaje się wręcz heroizmem, nie załamał się, przyjął cierpienie z pokorą, pozostał wierny do końca. Bóg wynagrodził mu to, ponownie obdarzając go potomstwem, bogactwem i szacunkiem innych. Dlaczego jednak Hiob musiał znosić tak wiele? Przecież faktycznie chodziło o zakład między Bogiem a szatanem. Człowiek miałby więc być jedynie zabawką w rękach Boga, jak we fraszce „O żywocie ludzkim” Jana Kochanowskiego? Chyba jednak nie. Historia Hioba zdaje się pokazywać, że nie jest sztuką być szczęśliwym, dobrym i bogobojnym, kiedy wszystko idzie po naszej myśli, kiedy człowiek opływa w dostatki i otoczony jest przez kochające osoby. Być może, cierpienie, zwłaszcza to niezawinione, jest próbą, która ujawnia prawdę o człowieku. A takim próbom Bóg poddaje nas niezwykle często. Inny przykład stanowią losy Abrahama, któremu nakazał złożyć w ofierze ukochanego syna. Może więc prawdziwe jest stare powiedzenie, że Bóg zsyła na człowieka tyle cierpień, ile ten jest w stanie udźwignąć.

„Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono” – brzmi często powtarzane zdanie z wiersza Wisławy Szymborskiej. Słowa te potwierdzają zawartą w temacie tezę o cierpieniu jako sile kształtującej charakter. Tylko znając smak cierpienia, jesteśmy w stanie docenić szczęście. Jest to jednak prawda bardzo trudna do przyjęcia, zwłaszcza wtedy, gdy cierpienie dotyczy nas samych, bliskich nam osób albo indywidualnych doświadczeń innych ludzi, wobec których nie możemy pozostać obojętni. Mimowolnie buntujemy się wobec poddawania ludzi takim straszliwym próbom, jakimi z pewnością były między innymi wydarzenia ostatniej wojny. Przecież nawet ukrzyżowany Chrystus, który przez swoją mękę nadał cierpieniu sens metafizyczny, w sytuacji zbliżającej się śmierci zadał dramatyczne pytanie: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”. Chyba nigdy nie znajdziemy zadowalającej odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia, bo też, moim zdaniem, nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego problemu. Biblijny Hiob po swych dramatycznych doświadczeniach wyraził uznanie dla Boga, który jest „mądry i potężny”. Wydaje mi się, że cierpienia, tragiczne sytuacje, którymi doświadczani są ludzie, to dowód na to, że człowiek nie jest panem swojego losu. Zabiegani, pochłonięci codziennymi obowiązkami, zapominamy, że to nie my ostatecznie decydujemy o tym, jak przebiega nasze życie. Jest nad nami jakaś siła. Jedni nazywają ją Losem, inni Przeznaczeniem, jeszcze inni – Bogiem. Mitologiczne, a zwłaszcza biblijne teksty mówiące o cierpieniu powinny być więc dla nas lekcją pokory.

Zobacz:

Hiob – bohater Starego Testamentu

Przedstaw dzieje Hioba

Historia Hioba

Cierpienie – motyw literacki

Scharakteryzuj głęboką wiarę Hioba

Wyraź własne stanowisko wobec następujących stwierdzeń: Cierpię, więc jestem. Cierpienie uszlachetnia człowieka.

Jakie problemy podejmuje słynna Księga Hioba?

Cierpienie – motyw