Udowodnij, że „Wesele w Atomicach” Sławomira Mrożka jest utworem groteskowym.
Atomice – to taka wieś ze świata fantazji, niby podobna do zwykłej wsi, ale usytuowana w „atomowym” świecie. Zamiast pola pod lasem – chłop ma laboratorium, zamiast ptaków latają odrzutowce (i jeszcze wiją sobie pola startowe za stodołą), a panna młoda w posagu otrzymuje siłownię (nie taką do fitness clubu, lecz atomową). Jasne, że nie jest to opis realistyczny, bo takiej wsi nie ma.
Nie jest też to opowiadanie tylko fantastyczne, bo wyczuwamy żartobliwy wymiar opowieści, wyraźnie widzimy, że nie chodzi tu o skonstruowanie świata przyszłości, wsi z roku 2500 – jak to bywa w filmach science fiction. Sytuacje i zdarzenia w opowiadaniu Mrożka są tak przerysowane, że aż absurdalne. Absurdalnym pomysłem jest fakt, że dzieci wracają z uniwersytetu, a goście nosili termostaty na garniturach. To jeszcze nic! Zwróćmy uwagę na bardzo ważną rzecz – ważną, bo typową dla groteski. Te wszystkie nowoczesne wymysły zestawione są z bardzo wiejskim, typowym dla wsi sposobem mówienia.
Mieszanie i zestawienie zupełnie różnych i nie pasujących do siebie elementów – to istota groteski. Z takich mieszanek rodzi się komizm, nonsens, poczucie, iż jesteśmy świadkami jakiegoś dziwactwa. Jeśli tak czujemy – spotkaliśmy się z groteską. Utwór groteskowy stwarza bowiem dziwny świat zupełnie niepodobny do prawdziwego.
Jego cechy to:
- fantastyczne zjawiska i postacie,
- absurdalne sytuacje,
- przesada,
- zestawienie zupełnie nie pasujących do siebie elementów,
- zderzenie różnych nastrojów,
- tworzenie karykaturalnych postaci.
Po co tak się robi?
Otóż nie tylko dla ćwiczenia wyobraźni i pokazania światu, że jeden pisarz ma jeszcze lepsze pomysły od drugiego. Takie dziwne działania pokazują różne prawdy o człowieku – tak jak w krzywym zwierciadle. Są one powiększone, rozdmuchane – ale tym bardziej widoczne. A jak to wygląda w opowiadaniu Mrożka?
Wesele w Atomicach nosi cechy groteski, bo:
- przedstawia fantastyczne i absurdalne zjawiska: na przykład laboratoria i reaktory na wsiach, powszechnie dostępne, zwykłe prace: odwracanie biegu rzeki czy też zalesianie pustyni,
- operuje przesadą – możemy sobie wyobrazić technikę wysokiej jakości, ale ta w Atomicach jest zdecydowanie przesadna,
- zestawia zupełnie sprzeczne obszary: naukowy temat i terminy miesza z wiejską modą, wysoką technikę ze starymi obyczajami weselnymi,
- postacie są „wyposażone” w gadżety, o których nie śni się Bondowi: głowica atomowa za pazuchą, rakieta średniego zasięgu w nogawce. Narrator, kiedy wraca do domu, czuje, jak po bokach wyrastają mu nóżki, na plecach chitynowy pancerz, a na czole róg. Oto karykatura postaci…
I gdyby fascynacja opowiadaniem kończyła się na tym, że powiemy: ale ten Mrożek ma fantazję! – to już byłoby coś. Z tym, że Atomice mówią coś jeszcze: oto mentalność ludzi współczesnych i wiejskiego wesela włożył autor w realia atomowej bajki (a jak ktoś woli – filmu s.f.). I cóż? Chłopi pokończyli uniwersytety, obeznani są z reakcjami jądrowymi, ale poza tym nie zmienili się wcale. Jak to na weselach bywa, doszło nawet do bójki. Wprawdzie nie na sztachety, nie na noże, a na głowice jądrowe. Ale czy to taka wielka różnica? Jeszcze gorzej: większa siła rażenia. Wniosek z groteski: nauka ani technika nie zmienią natury ludzkiej. Przemiana i postęp powinny odbywać się w człowieku.
Zobacz: