Powrót prokonsula Zbigniew Herbert
Trzy profile nakładają się na siebie, kiedy przy lekturze tego utworu uruchomimy wyobraźnię:
- cyniczna, ale obdarzona trzęsącym się podbródkiem fizis prokonsula – wypędzonego z cesarskiego dworu na prowincję;
- wzgardliwe,okrutne oblicze despoty-cesarza
- i najmniej widoczna, ledwie zarysowana twarz poety, który z zadziwieniem patrzy na odległą w czasie scenę dworu rzymskiego i widzi swój własny świat…
Co cennego w poezji Herberta?
Po pierwsze poezja Herberta zauroczyła mnie swoim stosunkiem do dorobku ludzkości – kulturowego dziedzictwa sztuki, filozofii, literatury z kręgu zdarzeń antycznych i biblijnych. Bardzo wiele wierszy Herberta czerpie z tego źródła, lecz bez namolnego dydaktyzmu. To nie jest poeta, który będzie nam uparcie stawiał przed oczyma uznane wzory, autorytety, takie, że nie pozostaje nam nic, jak paść na twarz i wielbić, i czuć swoją maluczkość… Nie zamęczy nas pochwałami, sloganami, morałami. Pokaże nam coś niesamowitego: rozjaśni nagle ekran przeszłości, na którym ujrzymy, odzianych w kostiumy przeszłości … siebie! Dzisiejszą ludzkość i prawa, jakimi się rządzi. Herbert wciąż znajduje w przeszłości sprawy, które dotyczą współczesnych, jego refleksje nie są przebrzmiałym wykładem – dotyczą dzisiejszego człowieka i są mu potrzebne. Owa uniwersalność idei bardzo mi odpowiada, bo, jak by nie było, człowiek lubi czytać o sprawach, które go dotyczą…
Po drugie – ogromnie podoba mi się motyw „dalszego ciągu”, który stosuje Herbert. Otwiera tym samym przed nami zamknięte tajemniczo drzwi. Otóż wobec Wielkiej Literatury: mitologii, Biblii czy np. dramatu Szekspira, poeta uparcie stawia pytanie: co dalej?
- Zginął Hamlet, ale co dalej?
Próbą odpowiedzi jest Tren Fortynbrasa – zwycięzcy, którego widzimy nad zwłokami duńskiego królewicza, to on przejmuje władzę…
- Utwór Apollo i Marsjasz rozwija dalszy ciąg zdarzenia mitologicznego, które opowiada o pojedynku boga i sylena w grze na flecie – zwycięża Apollo, obdziera Marsjasza ze skóry, przywiązuje do drzewa… I co dalej?
I tu właśnie rozpoczyna się „właściwy pojedynek Apollina z Marsjaszem”. Tą chwilą rozpoczyna Herbert swój wiersz o zderzeniu dwóch konwencji sztuki. A „skamieniały słowik” i „drzewo – siwe zupełnie” – to najbardziej dobitne i obrazowe przedstawienia reakcji na okrucieństwo, to metafory trafne i poruszające.
- Z kolei Domysły na temat Barabasza prowadzą refleksję odbiorcy ku uwolnionemu zbrodniarzowi Barabaszowi, podczas gdy tłumy kierują swój wzrok ku skazanemu Chrystusowi. Dokąd poszedł Barabasz?
Bynajmniej nie ciekawość powoduje domysły – tworzą one studium o losie uwolnionego człowieka, o zbrodni i poświęceniu.
Utworów, które rozwijają ów dalszy ciąg, jest wiele w twórczości Herberta. Poeta pyta czasem jak będzie wyglądał raj lub koniec świata i zdumiewa swoimi wizjami.
Jest jeszcze jeden „chwyt”, który często praktykuje – mam na myśli przeciwstawianie sobie różnych teorii, skontrastowanych racji – czy to w dziedzinie polityki (realizm Fortynbrasa contra idealizm Hamleta), czy w sztuce (Apollo i Marsjasz), czy w refleksji filozoficznej – w zderzeniu wyobrażenia i prawdy.
Po trzecie – bardzo cenna wydaje mi się różnorodność tych utworów.
- Są to wiersze – rekonstrukcje, próby odpowiedzi właśnie na pytanie co dalej, co będzie.
- Wiersze, w których poeta kreuje, a potem obserwuje swojego „bohatera” (Pan Cogito, Powrót prokonsula), lub też przedstawia własne obserwacje.
Wszystkie te formy łączy jednak myśl, obecność poety, który mimo oszczędności komentarza zamieszcza swoją refleksję – zachwyt, gorycz, pogardę, pytanie… często, bardzo często ironię – ów profil poety, ważny choć mało wyeksponowany. Operowanie środkami stylistycznymi i zabiegi poetyckie Herberta to inny jeszcze czynnik faktu, że jego wiersze są tak dobitne, docierają do odbiorcy. A wszystko to – dopiero namiastka rzeczy, które można by o twórczości Herberta napisać…
Powrót prokonsula
Postanowiłem wrócić na dwór cesarza
jeszcze raz spróbuję czy można tam żyć
mógłbym pozostać tutaj w odległej prowincji
pod pełnymi słodyczy liśćmi sykomoru
i łagodnymi rządami chorowitych nepotów
gdy wrócę nie mam zamiaru zasługiwać się
będę bił brawo odmierzoną porcją
uśmiechał się na uncje marszczył brwi dyskretnie
nie dadzą mi za to złotego łańcucha
ten żelazny wystarczy
postanowiłem wrócić jutra lub pojutrze
nie mogę żyć wśród winnic wszystko tu nie moje
drzewa są bez korzeni domy bez fundamentów
deszcz szklany kwiaty pachną woskiem
o puste niebo kołacze suchy obłok
więc wrócę jutra pojutrze w każdym razie wrócę
trzeba będzie na nowo ułożyć się z twarzą
z dolną wargą by umiała powściągnąć pogapię
z oczami aby były idealnie puste
i z nieszczęsnym podbródkiem zającem mej twarzy
która drży gdy wchodzi dowódca gwardii
jednego jestem pewien wina z nim pić nie będę
kiedy zbliży swój kubek spuszczę oczy
i będę udawał że z zębów wyciągam resztki jedzenia
cesarz zresztą lubi odwagę cywilną
do pewnych granic do pewnych rozsądnych granic
to w gruncie rzeczy człowiek tak jak wszyscy
i już bardzo zmęczony sztuczkami z trucizną
nie może pić do syta nieustanne szachy
ten lewy kielich dla Druzjusza w prawym umoczyć wargi
potem pić tylko wodę nie spuszczać oka z Tacyta
wyjść do ogrodu i wrócić gdy już wyniosą ciało
Postanowiłem wrócić na dwór cesarza
mam naprawdę nadzieję że jakoś to się ułoży
Zacznijmy od pytania: kto wypowiada się w tym utworze? Czy poeta?
Nie, sam prokonsul – bohater wiersza. Nie możemy jednak w żadnym wypadku utożsamić z nim Herberta – dystans poglądów jest tu wyraźny, cały czas prokonsul mówi w swoim imieniu, poeta milczy. Mamy zatem do czynienia z liryką aktora, wiersz stał się sceną postaci. Prokonsul mówi w pierwszej osobie – zdradza swoje przemyślane postanowienie, można więc mówić o sytuacji wyznania.
Na pytanie „kiedy i gdzie?” też możemy sobie odpowiedzieć.
Prokonsul – czyli zarządca rzymskiej prowincji – znalazł się tam nie z własnej woli, lecz na cesarski rozkaz, w ramach kary wygnania z Rzymu. Prokonsul (zapewne człowiek dawniej na dworze wpływowy) musiał narazić się władcy (tajemnicą pozostanie jak) i powinien składać bogom ofiary w podzięce, iż uszedł z życiem, ale nie jest szczęśliwy w odległej krainie, pachnącej słodkim sykomorem. Z tego co mówi możemy sobie zrekonstruować obyczaje panujące na dworze cesarskim (Imię Tacyta wskazuje na lata 55-120 n.e). Jest to świat, który kręci się koło cesarza – świat silnej władzy, donosicielstwa, lizusostwa i strachu. Opornym lub tym, którzy się narazili, zapomnieli o roli pochlebcy, grozi cień dowódcy gwardii z rozkazem śmierci lub podstępnie podana trucizna…
Kim jest cesarz? Jak rysuje się jego profil?
Bezwzględny despota, który, by utrzymać władzę sieje strach, żąda bezwzględnego pochlebstwa i posłuszeństwa. Ale… zauważmy – cesarz też się boi.
„Już bardzo zmęczony sztuczkami z trucizną” mówi prokonsul. „Nie może pić do syta”, do tego „nieustanne szachy”… W lęku o zabójców, o swoją władzę, wciąż czujny, odwraca się z niechęcią od ciała kolejnego „usuniętego”. I do takiego miejsca pragnie wrócić prokonsul!
Z tego co mówi, możemy odrysować także jego portret.
Prokonsul jest cynikiem – przyznaje się do swoich zamiarów: obłudy, sztucznych uśmiechów, fałszu. Przyznaje się też do pogardy wobec praw dworu – będzie ją skrywał, przyznaje się do strachu (podbródek – zając twarzy, drży na widok dowódcy gwardii). Już przygotowuje sobie pochlebstwa, już tłumaczy sobie cesarza jako „zmęczonego człowieka, tak jak wszyscy”. Będzie się przed nim płaszczył. Prokonsul godzi się na wszystko, byle wrócić. Dlaczego? Przecież wykazał się jakimś protestem, skoro go wygnano. Przecież zdradza pewną wrażliwość na piękno krajobrazu, otoczenie. Czy aż tak silna jest tęsknota za ojczyzną?
W wierszu Dlaczego klasycy Herbert pisze o Tucydydesie:
Zapłacił za to rodzinnemu miastu dozgonnym wygnaniem
exulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena
Może dręczy zatem naszego prokonsula rozpacz banity-exula-wygnańca? Tak – lecz jego tęsknota ma jeszcze inny odcień. On nie może żyć bez dworu, bez jego fałszu i obłudy, rywalizacji pochlebców i łaski lub niełaski władcy. Jest „z krwi i kości” z tego dworu, chce w nim uczestniczyć, nie umie żyć inaczej – dwór go już ukształtował… Może marzy też o zaszczytach, do których może dojść, jeśli wkradnie się w łaski cesarza? W jego postanowieniu słychać szczere postanowienie powrotu, a uważne ucho usłyszy być może nieco samooszustwa, obawy, że nie uda mu się powrócić lub nie uda mu się tam żyć jeszcze raz… Taki złożony jest profil prokonsula.
A profil poety?
W swoim imieniu Herbert nie mówi ani słowa, ale jest tam obecny. Po co zaprezentował nam prokonsula z zamierzchłych czasów, oddał mu głos i patrzy na niego z dystansem i w zamyśleniu? Rozmyśla zapewne o trwałości pewnych wzorców, o tym, że strój i imię despoty zmieniały się poprzez wieki, ale istota okrucieństwa, zastraszania, role władców i pochlebców są wciąż podobne – obojętne czy dwór lęka się cesarza, cara, absolutnego monarchy, czy pierwszego dyrektora lub sekretarza. Mechanizm sprawowania władzy autokratycznej, manipulowania poddanymi, wypaczenie psychiki władcy i dworaka, okrucieństwo rozkazu, cynizm rządzących – to temat wielu innych utworów: „Zniewolonego umysłu Miłosza, Cesarza Kapuścińskiego, wielu wierszy. Czy zawsze tak musi być? A co z odpowiedzialnością, posłannictwem, mądrością? Powinna być, lecz… Polecam wiersz Czesława Miłosza Do polityka.
Ata Wrońska
Zobacz: