Autor – narrator – bohater
Białoszewski nazwał swoje dzieło pamiętnikiem. Rzeczywiście, pokazuje ono wydarzenia, których autor był uczestnikiem i świadkiem. Pisarz relacjonuje w Pamiętniku z powstania warszawskiego swoje przeżycia z 63 dni powstania warszawskiego. Przedstawia je w sposób chronologiczny, dbając o dokładność opisu. Jednocześnie jest to obraz powstania nakreślony z pewnego dystansu czasowego. Białoszewski podkreśla to już na samym wstępie:
Teraz mam czterdzieści pięć lat, po tych dwudziestu trzech latach leżę na tapczanie cały, żywy, wolny, w dobrym stanie i humorze, jest październik, noc, 67 rok, Warszawa znów ma milion trzysta tysięcy mieszkańców.
A jednak Pamiętnik z powstania warszawskiego pokazuje powstanie w taki sposób, jakby nie było tych dwudziestu lat między przeżyciami a ich opisaniem. Niewiele w utworze Białoszewskiego komentarzy wiążących się z późniejszymi przeżyciami autora. Nie ujawnia on swoich powojennych doświadczeń. Dzięki temu Pamiętnik… przykuwa uwagę czytelnika swoją autentycznością. Czujemy, jakby to wszystko działo się niemal na naszych oczach, tu i teraz. Pomijanie dystansu czasowego zbliża utwór Białoszewskiego do dziennika intymnego.
Dojrzałość narratora – Mirona – widać nie tyle w odtwarzanych faktach, ile w towarzyszących im pytaniach. O sens walki i sens ludzkiego życia. O wpływ koszmaru powstania na psychikę człowieka. O dobro i zło.
Miron dokładnie pamięta dramatyczne przeżycia sprzed lat. Jego wspomnienia nie są przy tym spojrzeniem historyka. Białoszewskiemu mniej zależy na faktach, bardziej na atmosferze tamtych dni. Nie w tym utworze powinno się szukać informacji o ruchach powstańczych oddziałów, ich uzbrojeniu, kierunkach ataku itp. Inne jest także miasto pokazywane przez Białoszewskiego. Dość dokładnie oddaje on topografię tak dobrze znanej mu Warszawy: Śródmieście, Stare Miasto, Powiśle… Tyle że oglądamy to, co zazwyczaj ukryte: piwnice, schrony, kanały, podwórka. Walcząca Warszawa zmienia się w oczach. Znane domy, ulice stają się czasem w jednej chwili stosami gruzu.
Powstańcze losy Mirona
1 sierpnia 1944. Pierwszy dzień powstania: narrator wspomina, jak wysłany przez matkę poszedł po chleb na ul. Staszica. Zaczęła się strzelanina – postanowił przenocować u Ireny P., koleżanki z tajnych studiów. Zaniepokojona matka odnalazła u niej Mirona.
Coraz silniejszy ostrzał, bombardowania. Bohater z matką i ukrywającą się w ich domu Żydówką Stefą przenoszą się do ciotki Józi na Ogrodową. Potem Miron trafia na Starówkę – na ul. Rybaki 14/16 mieszka Swen. Do domu narrator już nie może wrócić – Chłodną zajęli Niemcy. Kolejne miejsca na ostrzeliwanej Starówce. I kolejne próby dowiedzenia się, co z matką. Miron trafia do ciotki Limpci na Bielańską. Jedyny zysk z tej niebezpiecznej wyprawy to najedzenie się do syta gęstym krupnikiem. Ze Starówki Miron i Swen wydostają się kanałami, transportując rannego powstańca. Po pięciu godzinach koszmarnej drogi wychodzą w Śródmieściu. Idą do ojca Mirona na Chmielną 32. Wkrótce kolejna przeprowadzka – bezpieczniej będzie na Nowogrodzkiej, u Miecia (to przyjaciel ojca). Gdy wkrótce potem Miron i Swen szli w stronę Chmielnej, płakali, widząc ruiny miasta. 2 października została ogłoszona kapitulacja. Cywile dostali tydzień na opuszczenie Warszawy. Tłum wynędzniałych ludzi. Niemcy dokonywali selekcji – zdrowsi i silniejsi trafiali na roboty. Miron i jego rodzina znaleźli się w obozie przejściowym w Pruszkowie, a później w obozie w Łambinowicach. Przewieziony do Opola, uciekł, trafił do Częstochowy. Do Warszawy bohater-narrator powrócił w lutym 1945 r.
Deheroizacja powstania
Powstanie warszawskie stało się w świadomości Polaków pewnym mitem. Pisano o odwadze, poświęceniu, heroizmie… Co robi dwudziestokilkulatek w czasie powstania warszawskiego? Oczywiście walczy, poświęca życie za ojczyznę itp. Taki stereotyp patrioty ma swoje korzenie jeszcze w romantyzmie. Białoszewski pokazuje, że prawdziwe ludzkie pragnienia są dalekie od takiego heroicznego cierpiętnictwa. Najważniejsze to przetrwać, ocalić życie. Pisarz zrywa w ten sposób z całą powstańczą mitologią. Nie umniejsza poświęcenia walczących, ale pokazuje inną prawdę o tym zrywie: tę widzianą oczami cywilów ukrywających się w piwnicach. Bohaterami jego Pamiętnika… nie są młodzi akowcy walczący mimo braku uzbrojenia. Miron, narrator utworu, to zwykły. przeciętny chłopak. Nie jest konspiratorem. nie walczy z okupantem. Zastanawia się, co prawda, czy nie dołączyć do powstańców, ale w końcu nie decyduje się na to. Nie można jednak powiedzieć, że Miron jest bezczynny! Pomaga budować barykady, przenosić rannych. Zgłosił się do pomocy nawet wtedy. gdy nikt inny z jego piwnicy nie chciał. Poza tym zdobywa jedzenie i wodę. Każde ze zwyczajnych działań w czasie powstania wiąże się z narażeniem życia: zbieranie rozsypanych sucharów, wejście na górę po mąkę, zaniesienie rannego do szpitala. Miron nie jest tchórzem, tyle że nie ma zadatków na bohatera. Jego relacja pokazuje to, co w powstańczych wspomnieniach bywało często pomijane – dramat zwyczajnych ludzi.
Powstanie z perspektywy piwnicy
Czym jest powstanie warszawskie dla Mirona i innych cywilów? Oznacza przede wszystkim ciągle poczucie zagrożenia. Na miasto spadają bomby, uciekinierzy z Woli przynoszą przerażające wiadomości o okrucieństwie Ukraińców. Gdzie uciekać? Mieszkańcy miasta przenoszą się na niższe piętra domów, potem do piwnic i schronów:
Piwnica. Raczej piwnice. W kwadrat. Z przebiciami. Odnogami. Były wąskie. Troszkę ławek dla starszych. Na razie. Tuż pod ścianami. Reszta stała. Też pod ścianami. / my też.
Tłumy z tobołkami przenoszą się z miejsca na miejsce, szukając bezpieczniejszego schronienia:
Zaczął się za to niepokój na temat, gdzie prze-bywać. W ogóle u wszystkich. My też. Zaczęliśmy mieć potrzebę zmiany miejsca. .1 Do Franciszkanów? Zburzeni. Pewnie też siedzą. Dwa tysiące. Trzy. Pod gruzami. Wracamy. Jednak Sakramentki.
Powstanie to także ciągłe obcowanie z ludzkim cierpieniem i śmiercią. Obojętnieje widok zabitych – jest ich tak wielu. Nie wiadomo, komu pomagać. Jak gasić pożar, gdy brakuje nawet wody do picia? Jakim cudem wydostać zasypanych?
Powstanie to też ciągła niepewność o los najbliższych i lęk. Dom kojarzy się ze schronieniem, ale także z możliwością zasypania. To dlatego Miron tak uważnie przygląda się sklepieniom piwnic. Te kleinowskie są mocniejsze, dają większą gwarancję ocalenia. Czy jednak całkowitą? W czasie powstania nie jest ważna uroda architektury. Miron zwraca uwagę na konstrukcję budynku, materiał, z jakiego zbudowano dom.
Życie warszawiaków w czasie powstania przypomina życie ludzi pierwotnych. Przedmioty tracą znaczenie. Nie można przecież zabrać ze sobą wszystkiego. Co jest potrzebne? Okrycie. by było ciepło. Jakiś garnek, by zrobić cokolwiek do jedzenia albo przynieść wodę. Są ciągłe kłopoty ze zdobyciem pożywienia. Właściwie nie jest nawet ważne, co się je, byle było dużo:
Swen jakoś jednocześnie okrasił mnie i sobie. Łychą smalcu. Potem jeszcze. […] I złapał za sok. Malinowy. Nie. Chyba wiśniowy. Lunął na te smalce, na makarony. Coś krzyknąłem. Ale on zaczął jeszcze dolewać. Natychmiast zaczęliśmy to żreć. I to szybko.
Nie ma wody, by się umyć, uprać ubranie. Po przejściu do Śródmieścia zachwyt Mirona wzbudza możliwość wykąpania się. Podstawowe problemy bytowe łączą mieszkańców miasta, ale też bywają powodem konfliktów. Bo przecież całkowicie obcy ludzie muszą ustalić wiele rzeczy, np. wyznaczyć miejsce na prowizoryczną kuchnię czy ubikację. Muszą przebić przejścia do sąsiednich piwnic czy choćby wymienić starą wodę w beczce. Wyznaczyć dyżury. Białoszewski pokazuje, jak w ekstremalnych warunkach człowiekiem zaczyna rządzić fizjologia. Najszybciej zmuszają do działania głód, pragnienie czy strach przed śmiercią.
Obraz ludzkich emocji
Miron jest człowiekiem opanowanym. Ma silne nerwy, ale i on nie urnie sobie poradzić z emocjami. Płacze, widząc ruiny miasta. W czasie jednej z wypraw po mąkę ucieka, niczego nie zabierając. Warszawiakom trudno uporać się z koszmarnymi przeżyciami. Niektórzy wpadają w obłęd – jak śpiewający Godzinki pan Szu. Kobiety namawiają do poddania się. Ludzie szukają pomocy u Boga i u siebie nawzajem. Modlitwa, wiara pomagają pokonać przerażenie, dają nadzieję. „Ludzie, święty Krzysztof nasz tej toni wyprowadzi” – wola kobieta w piwnicy. Swen i Miron napisali nawet litanię dotyczącą wojennych realiów:
Od bomb i samolotów – wybaw nas Panie,
Od czołgów i goliatów – wybaw nas Panie,
Od pocisków i granatów – wybaw nas Panie
Dalej znalazły się w modlitwie wszystkie lęki tamtych czasów: przed spaleniem żywcem, rozstrzelaniem, zasypaniem… Ludziom pomaga także solidarność – wspólne szukanie schronienia czy zdobywanie żywności, wody. W piwnicach mieszka się w tłoku, z przypadkowymi ludźmi. Potrzebne jest wyznaczenie jakiegoś porządku. Wszystkich jednak łączy wspólny los: czytanie powstańczych gazet, modlenie się, zmaganie z beznadziejnością sytuacji. „Dni się tak nie rozróżniało za bardzo” liczono tylko, który to z kolei dzień koszmaru. I modlono, by się wreszcie skończył. W pamięci Mirona wyróżnia się kilka szczególnych dat: 15 sierpnia, 17 sierpnia (imieniny Mirona – poszedł tego dnia do kościoła św. Jacka), 1 września (rocznica wybuchu wojny). Także 2 października – dzień rozejmu i strasznej ciszy, która zapadła w zburzonym mieście.
Język
Na pewno jest inny niż normalny, codzienny, który nie byłby w stanie oddać powstańczych przeżyć. Białoszewski konstruuje własny język. Czasem nieudolny – jak język dziecka, które próbuje nazwać nową dla siebie rzeczywistość. Stąd niezwykłe neologizmy, błędy gramatyczne. Pisarz stosuje krótkie zdania, często urywane, pozbawione orzeczeń, podmiotów, równoważniki i elipsy. Dzięki nim Pamiętnik… jest niezwykle dynamiczny. Czujemy niepokój, pośpiech:
Wskakujemy do bramy. Pocisk. Rąbnął niedaleko. Wylatujemy. Bo trzeba dalej. Następny. Znów się chowamy.
Białoszewskiemu udało się oddać atmosferę tamtych dni. W jego utworze mamy potoczne, zwyczajne słownictwo, czasem nawet wulgarne. To polszczyzna „prywatna”, pozbawiona stylistycznych ozdobników. Pisarz dystansuje się w ten sposób wobec języka oficjalnego, retorycznego. Miron nie jest Tyrteuszem!
Białoszewskiego cechuje szczególna wrażliwość na dźwięk – oddaje go poprzez powtórzenia, onomatopeje. Tak brzmi nakręcanie „szafy”: „kha… kha… kha”. A to opis bombardowania:
Buuu –uu –u. Samoloty. Jak ból zęba. I pogoda. Upał. Niebieski. A tu siwo!
I uu-uu-uu-uu-uu… wjuuuuuu-uu-u… wiiijjjjjuuuu-uuu-trzask!
Wiiiiiii… jjuuu-…trzask.
Pamiętnik mówiony
Język Pamiętnika… tak bardzo przypomina potoczny, że można go nazwać gadaniną (takiego określenia używał zresztą sam Białoszewski). Pisarz pragnął stworzyć tekst zbliżony do mówionego – to według niego jedyny sposób pozwalający na opisanie ludzkich emocji. Dlatego utwór został nagrany na taśmie magnetofonowej, dopiero później przepisany:
„Pamiętnik” był najpierw pisany, ale potem to pisanie dyktowałem na magnetofon, żeby ktoś mógł to przepisać na maszynie. Więc przechodził cały przez ucho”.
Czasem relacja Mirona jest chaotyczna, bo chaos panuje także w opisywanym świecie. Przecież nie ma nic pewnego, wszystko się może zdarzyć i wszystko zależy od przypadku. Kto wie, w który dom uderzy bomba? Kto zginie, a kto przeżyje? Przykład: dwie panie pokłóciły się, jedna poszła gotować do swojego mieszkania i została raniona odłamkiem. Dlaczego właśnie ona, w tym momencie? Miron poszedł szukać jakichś naczyń dla matki Swena. Chwilę później na miejsce, gdzie siedział, wpadł odłamek. Czasem decyduje chwila. W czasie jednego z bombardowań Swenowi udało się przepchnąć całą rodzinę do tej części kamienicy, która ocalała:
To był ten refleks Swena.
I doświadczenie ze Starówki. Że można dużo zdążyć od uderzenia bomby do zawalenia.
Narrator ma skłonność do dygresji, przeskakiwania z tematu na temat. Opisuje, jak układa się powstanie w jego świadomości.
Na tle innych utworów o wojnie Pamiętnik z powstania warszawskiego to dokument niezwykły – zarówno pod względem formy, jak i treści. Białoszewski łamie konwencje gatunkowe tworzy nowy język. Łamie też stereotypy dotyczące powstania, odrzuca związaną z nim mitologię. Udaje mu się zaangażować emocjonalnie czytelnika, który wraz z nim przeżywa wydarzenia z sierpnia i września 1944.
Zapamiętaj!
- Rok wydania: 1970
- Gatunek: pamiętnik, mający także cechy dziennika intymnego
Bohaterowie zbiorowi:
- ukrywający się w piwnicach warszawscy cywile, marzący o końcu powstania i ocaleniu życia
- bezpośrednio zaangażowani w walkę powstańcy bezwzględni Niemcy (choć wermachtowcy eskortujący wychodzących z miasta cywilów zostali pokazani z sympatią)
Niektórzy bohaterowie indywidualni:
- Miron – 22-letni początkujący pisarz;
- Swen – naprawdę Stanisław Swen-Czachorowski, aktor i poeta. rówieśnik i przyjaciel Białoszewskiego;
- Matka Mirona – (mieszkał z nią przy ul. Chłodnej 40);
- Matka Swena – zapobiegliwa, pełna niepokoju o najbliższych
- Ojciec Mirona – mieszkał na Chmielnej 32 ze swą kochanką Zochą. Należał do AK – dla organizacji fałszował dokumenty;
- Halina – dziewczyna, z którą spotykał się Miron;
- Stefa (Zofia Romanowska) – nazywana przez narratora Babu Stefu;
- Żydówka ukrywająca się w domu Mirona, zarabiająca na życie handlem. Odważna aż do granic brawury, zdołała przeżyć zagładę;
Warto powołać się na ten utwór przy tematach:
- autobiografizm,
- deheroizacja i demitologizacja,
- wojna,
- powstanie,
- obraz miasta (Warszawa),
- nowatorski język, kariera języka potocznego.
Zobacz:
Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego – język i narracja
Niezwykłe miejsce Pamiętnika z powstania warszawskiego we współczesnej literaturze
Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego – język i narracja