Charakterystyka Kurtza bohatera Jądra ciemności Conrada.
Kurtz, bohater Jądra ciemności, symbolizuje bolesny rozdźwięk między planami, wzniosłymi i szlachetnymi ideałami oraz ich realizacją. Bohater miał naprawdę piękne idee, nie chciał krzywdzić afrykańskich plemion ani nie myślał o władzy. Dopóki nie znalazł się na miejscu – wtedy wywalczył sobie wśród dzikich pozycję boga, zaczął ich traktować jak śmieci, wymagał bezwzględnego posłuszeństwa. Kurtz, któremu prorokowano wielką karierę jako najzdolniejszemu agentowi, stał się solą w oku spółki. Wydawał się niezniszczalny i niezłomny – podziwiano go jako szlachetnego, zawsze wiernego swoim zasadom człowieka. Jednak dało o sobie znać drzemiące w jego duszy zło – być może tytułowe jądro ciemności?
Kurtz zmienił się nie do poznania. Marlow, który słyszał o nim same dobre rzeczy, zobaczył przed sobą człowieka o zdziczałej duszy, na skraju szaleństwa, groźnego, a zarazem zdziecinniałego. Opowiadając towarzyszom o Kurtzu (który wydawał mu się człowiekiem bardzo interesującym i zafascynował go), dotyka problemu, który wiąże się z tytułem dzieła. Mówi: “Ten głos! Głęboki i pełny aż do końca. Przechowywał go wraz z umiejętnością ukrywania jałowej mroczności serca w wyrafinowanych splotach elokwencji”. Tytułowym jądrem ciemności może być więc odmienione, zwyrodniałe serce Kurtza.
Kurtz, którego zobaczył Marlow, był cieniem samego siebie – inteligentnego idealisty o niezłomnych zasadach moralnych – nazywa go “kiepskim kabotynem”. Był również cieniem człowieka – wychudzony, wynędzniały, trawiony chorobą. Zachował imponujący wzrost (przeczący jego nazwisku, Kurtz – krótki) i wspaniały, charyzmatyczny głos. Jak również umiejętność pięknego przemawiania, uwodzenia słuchaczy słowami. Jego dawni towarzysze podkreślają, że z takimi umiejętnościami oratorskimi Kurtz mógłby być świetnym przywódcą partii. Gdy przemawiał, nikt nie miał wątpliwości, że mówi prawdę. Bo Kurtz naprawdę wierzył w to co mówi, a w razie konieczności umiał to sobie wmówić.
Bohater był spragniony uznania, przepychu, oddawania mu czci, zaszczytów – nawet fałszywych. W wiosce, którą sobie podporządkował, nie tolerował buntu. Mieszkańcy musieli być mu ślepo posłuszni. Palisadę wokół jego siedziby zdobiły głowy buntowników. Marlow podkreśla również, że czasem Kurtz bywał “śmiesznie dziecinny” – chciał, aby po dokonaniu wielkich czynów w “jakimś koszmarnym Nigdzie na stacjach kolejowych witali go monarchowie”.
Swoimi poddanymi pogardza, brzydzi się nimi. Jego referat o plemionach murzyńskich i ich obyczajach kończy upiorna uwaga, aby wytępić wszystkie te bestie. Mimo to Kurtz ma swoich oddanych wielbicieli. Zafascynowany nim jest młody Rosjanin, który uwielbia rozmawiać z Kurtzem. Uważa, że ten uświadomił mu rzeczy, o których wcześniej nie miał pojęcia. Ofiarnie się nim opiekuje podczas wyniszczającej choroby. Bo Kurtz nadal umie uwodzić słowem – mówi o miłości bliźniego, humanitaryzmie, wartościach… Czy to zamroczenie umysłu, utrata umiejętności odróżniania dobra od zła czy hipokryzja?
Jednak młodemu Rosjaninowi nie mieści się w głowie, ze zdziwieniem konstatuje Marlow, że można nie darzyć Kurtza uwielbieniem.
Podobnie jak Rosjanin odbiera Kurtza jego narzeczona, która nie ma pojęcia, czym zajmował się jej ukochany w Kongo. Zapamiętała go jako szlachetnego, pełnego zalet człowieka. Takim go przechowuje w pamięci i może (czas przecież płynie!) trochę idealizuje. Marlow nie umie, a potem i nie chce burzyć jej złudzeń. Gdy kobieta mówi o zmarłym narzeczonym w samych superlatywach, nieudolnie jej przytakuje.
Ostatnie słowa Kurtza brzmiały “Zgroza! Zgroza!” – nie wiemy jednak, czy to podsumowanie życia, lament nad przeszłością czy przedśmiertne majaczenie. Może w tej chwili przypomniał sobie swoje życie ze wszystkimi pragnieniami i pokusami? Jego losy pokazują, że nie ma ludzi niezłomnych. Bohater nie wyszedł zwycięsko z próby, przed jaką częstą stawiał Conrad swoich bohaterów.
Zobacz: