Ferdydurke
Wydana tuż przed wojną, w 1938 roku, wywołała w środowisku literackim prawdziwy ferment, spotykając się z jednej strony z bardzo przychylną opinią (chociażby Brunona Schulza), z drugiej zaś prowokując rozliczne ataki tak ze względu na konstrukcję jak i tematykę, jaką podejmowała. Dzisiaj Gombrowicz jest już klasykiem, jego twórczość nie budzi takich emocji, jak w czasach dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to prawdziwy renesans przeżywała dziewiętnastowieczna, nieco zmodyfikowana powieść realistyczna, która tak dalece ukształtowała gusty czytelnicze, że wszystko, co nie spełniało wymogów tego gatunku, wydawało się dziwne i podejrzane. Niemniej jednak zaistniał w literaturze nurt alternatywny, którego twórcy, zmęczeni klasyczną fabułą, poszukiwali nowych form wy-razu, świadomi faktu, że poetyka realistyczna nie jest w stanie sprostać każdemu tematowi. Gombrowicz również nie chciał „odgrzewać” starego realizmu i materię fabularną swojej powieści uporządkował za pomocą zupełnie innych kategorii.
O czym więc pamiętać w trakcie lektury?
O tym, że nie jest to powieść z tradycyjnym przyczynowo-skutkowym ciągiem wydarzeń, nakreślonym zgodnie z zasadą prawdopodobieństwa. Światem przedstawionym w Ferdydurke rządzą bowiem: absurd, groteska, parodia. One to sprawiają, że oglądamy rzeczywistość jak w krzywym zwierciadle, nieco wykoślawioną. Nie należy również zapominać, że powieść nie ma narratora wszechwiedzącego, jego funkcję spełnia sam bohater, stąd też świat przedstawiony utworu, nie dość że w pewnym stopniu zdeformowany, jest ponadto pozbawiony obiektywnego wymiaru, przepuszczony przez filtr doznań głównej postaci.
Zwróćcie także uwagę na zmianę przestrzeni oraz koncepcję bohatera, którym autor po trosze się bawi. „wtłaczając” go w coraz to nowe sytuacje po to, by poznawał prawdę o świecie poprzez własne doświadczenie.
Za pomocą jakich kategorii autor deformuje rzeczywistość?
Gombrowiczowskim światem „pupy” i „gęby” rządzi przede wszystkim groteska, funkcjonująca przeważnie jako zabieg konstrukcyjny, służący budowaniu tak postaci jak i sytuacji. Czym jest i dlaczego właśnie groteska stała się tak wszechobecna w powieści? Konwencję groteski łatwiej zrozumieć, gdy porówna się jej cechy z wyznacznikami poetyki realistycznej:
- mimesis, zasada prawdopodobieństwa, realizm
- przyczynowo-skutowy ciąg wydarzeń, poetyka detalu, przedstawienie panoramicznej wizji świata
- kreacjonizm, odstępstwo od normy,
- groteska – brak logicznego związku między poszczególnymi elementami świata przedstawionego, zderzenie heterogenicznych elementów np. tragicznych i komicznych, podniosłych i trywialnych
Była znana w literaturze już od dawna, ale naprawdę zaistniała na początku dwudziestego wieku nie tyle jako maniera artystyczna, ale jako sposób mówienia o bełkotliwej rzeczywistości, którą trudno było ogarnąć kategoriami intelektu.
Zauważmy, że wszyscy bohaterowie Ferdydurke są nieco przerysowani i nieprawdopodobni – nieprawdopodobne jest grono pedagogiczne, powtarzające jak katarynka „podrożało, potaniało”, wylękniony profesor Bladaczka, nowocześni Młodziakowie „nie uznający kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejow”, chłopi szczekający jak psy i inne postacie. Przykładem sceny groteskowej może być słynny pojedynek na miny, gdzie patos i świętość walczą z trywialnością i odrazą, lub scena obiadu, kiedy to Józio wrzuca do kompotu wszystko, co popadnie.
Drugą ważną kategorią, organizującą materię fabularną jest absurd. Jego egzemplifikacją może być chociażby pomysł umiejscowienia trzydziestoletniego Józia w szkole, bez-względna władza profesora Pimki nad tymże dorosłym mężczyzną, czy imponujący absurd w zdaniu: „… wielka poezja, będąc wielką i będąc poezją, nie może nas nie zachwycić, więc zachwyca…”
W powieści funkcjonuje również żywioł parodii. Słynna lekcja polskiego lub łaciny to przecież parodia sposobów nauczania polegających na „wbijaniu” do głowy z góry utartych stereotypów i formułek. Repertuar zachowań wujostwa Hurleckich stanowi parodię wielkopańskiego stylu życia polskiego ziemiaństwa. W konsekwencji parodystyczne zabiegi zmierzają do ośmieszenia wszelkiego rodzaju schematów, konwencji, gotowych wzorców, z którymi spotyka się bohater.
Czym jest Ferdydurke?
Groteskową powieścią o rozpadaniu się mitów? Diagnozą kultury pierwszej połowy dwudziestego wieku? Ostrą satyrą na świat uwięziony w Formie. która tłumi wszelki indywidualizm, zabija to, co w człowieku własne, jedyne, niepowtarzalne. Ferdydurke to przede wszystkim powieść, w której autor wykłada swoją filozofię Formy.
„W świecie ducha odbywa się gwałt permanentny, jesteśmy funkcją innych ludzi…”
czytamy już na wstępie. To zdanie dotyka istoty gombrowiczowskiej filozofii. Według autora człowiek nigdy nie jest sobą, ponieważ inni narzucają mu określony model postępowania, określoną Formę. Gombrowicz nazywa to „przyprawianiem gęby”. Funkcjonowanie poza Formą nie jest możliwe, albowiem wyzwalając się z jednej popadamy w następną, poddani ostrej i wnikliwej obserwacji otoczenia. Świat jest bowiem niczym innym jak rekwizytornią Form – gotowych schematów, konwencji, stereotypów, wzorców. Człowiek wpisany w taką rzeczywistość, otoczony zewsząd przez formy, żyje jednocześnie ze świadomością, że do nich nie dorasta i dlatego też grozi mu popadnięcie w niedojrzałość tzw. „upupienie”, z którego zresztą czerpie energię. Niedojrzałość jest jedynym obszarem wolnym od kostiumów kulturowych, stąd też staje się dla autora ostatnią przestrzenią sankcjonującą jeszcze ludzki indywidualizm, ludzką odrębność. Dlatego bohater. Ferdydurke woli bezkształtny chaos, nieustannie poszukuje autentyczności, rozpaczliwie krzycząc:
„Niech mój kształt rodzi się ze mnie,
niech nie będzie zrobiony mi…”
Powieść Gombrowicza jest groteskową podróżą po świecie „pupy” i „gęby”, podróżą dramatyczną, albowiem okaże się, że świat zdominowany przez Formę jest martwy i skostniały.
Dlaczego Ferdydurke jest groteskową powieścią o rozpadaniu się mitów?
W utworze autor poddaje weryfikacji trzy podstawowe mitologie: mitologię szkoły, mitologię nowoczesności i mitologię konserwatyzmu ziemiańskiego. Akcja powieści zostaje ulokowana w trzech miejscach: w szkole, na pensji inżynierostwa Młodziaków oraz w ziemiańskim dworku Hurleckich. Poznajemy je za pośrednictwem konstrukcji losów głównego bohatera, który niczym wolterowski Kandyd. podróżuje po świecie „pupy” i „gęby”, zdobywając kolejne doświadczenia, wierząc, że można wyzwolić się z formy. Oto, czego dowiaduje się Józio.
Szkoła
To zbiór gotowych konwencji, stereotypów, ustalonych raz na zawsze form. Spotykamy formę.ucznia-kujona (Syfon), który bezkrytycznie wierzy we wszelkie „prawdy” głoszone przez nauczycieli, formę ucznia krnąbrnego (Miętus). zbuntowanego przeciwko regułom szkolnym, formę belfra powtarzającego utarte formułki, w głowie którego „nie powstanie nigdy myśl własna”, schemat lekcji, kiedy to profesor Bladaczka uparcie i konsekwentnie „wbija” uczniom do głowy, iż „Słowacki wielkim poetą był”. Gombrowiczowska szkoła jest swoistym mikroświatem, skostniałym i zastygłym w swoim kształcie, miejscem, gdzie
nawet bunt staje się konwencją. Słynny „pojedynek na miny” między Miętusem a Syfonem, w którym uwznioślone i szlachetne miny walczą z obrzydliwymi, odartymi z wszelkiego piękna i patosu jest pojedynkiem form, parodią szkolnych dyskusji, w których bynajmniej nie o wagę problemu chodzi, lecz o utrzymanie określonej konwencji. Bardziej „miniasta” okazuje się ideologia Syfona, ideologia powszechnie panująca, wyznawana przez nauczy-cieli i grzeczne chłopięta. Mit szkoły jako miejsca, które rozwija młode umysły, uczy samo-dzielnego myślenia, kreuje prawdziwe talenty – upada. Produktem gombrowiczowskiej szkoły jest człowiek-katarynka, bezmyślnie powtarzający przeróżne frazesy, którymi częstowali go nauczyciele.
Pensja
Zdominowany przez profesora Pimkę Józio, wciśnięty w formę ucznia trafia za sprawą nauczyciela na pensję Młodziaków. Dom Młodziaków jest synonimem nowoczesności i wszystkiego, co się z nią wiąże – swobody obyczajów, tolerancji, hołdowania liberalnym hasłom, podziwu dla futuryzmu i kultury fizycznej. Znakiem nowoczesności staje się łydka nowoczesnej pensjonarki – łydka zgrabna i wysportowana. Właścicielka owej łydki, Zuta, stara się narzucić bohaterowi kolejną formę – tym razem staroświeckiego chłopca i Józio tę formę przyjmuje, udając, że wszelkie przejawy nowoczesności są mu duchowo obce. Prawdziwym manifestem liberalizmu Młodziaków jest słynna scena, kiedy to rodzice namawiają Zutę na nieślubne dziecko, które miałoby zostać poczęte sprawnie w krzakach na wycieczce klasowej. Jednakże wyznawcy postępu zostają dwukrotnie poddani próbie przez, ich zdaniem. staroświeckiego ucznia. Po raz pierwszy w trakcie obiadu, kiedy to Józio „babrze” w kompocie, wrzucając do niego, co popadnie. Wywołuje tym zgorszenie i niesmak tolerancyjnych, zdawałoby się, domowników.
Druga próba nie pozostawia już wątpliwości, że nowoczesność Młodziaków jest tylko pozorem, mistyfikacją, maską, która dodaje blichtru. Reakcja Młodziaków po tym, jak zastają nocą w pokoju córki starego belfra Pimkę i młodego, zauroczonego Zutą, Kopyrdę, nie jest bynajmniej nowoczesna. „Wyrozumiali”, „bezpruderyjni” rodzice przypominają po części Dulskich, żyjących w kręgu ciasnych, mieszczańskich ideałów. Upada kolejny mit – mit nowoczesności, postępu, liberalizmu, a wraz z nim legenda mieszczaństwa aspirującego do roli awangardy społecznej, wszak to inżynier Młodziak nazywa siebie „konstruktorem nowej rzeczywistości”.
Ziemiański dworek Hurleckich
Zmęczony formą Józio ucieka na wieś, sądząc, że jest to jedyna przestrzeń wolna od kostiumów kulturowych. Trafia do dworku Hurleckich i tu niestety napotyka na bogatą rekwizytornię gotowych wzorców – formę cioci i wujaszka, powtarzających niczym kukiełki w teatrze lalek ten sam repertuar zachowań, formę parobka, którego bije się po gębie, schemat panicza, starającego się o względy panienki, konwencję romansu i porwania. Sam dworek staje się synonimem konserwatyzmu ziemiańskiego, starej tradycji objawiającej się przede wszystkim karykaturalną celebracją zachowań. Bohaterów zewsząd otaczają formy. Towarzyszący Józiowi Miętus postanawia „zbratać się” z parobkiem. Sądzi, że jeśli to parobek uderzy „po gębie”, wówczas przełamie istniejący schemat, wyzwoli go z formy, która uwiera. Ale okazuje się, że nic z tego. Szablony myślowe zaczynają funkcjonować bezbłędnie. Przyjaźni Miętusa z parobkiem zostają przyporządkowane dwie konwencje – chłopca o homoseksualnych skłonnościach lub „czerwonego panicza” bratającego się z ludem. Niszcząc jeden stereotyp bohater natychmiast uruchamia dwa następne. Pobyt w dworku kończy się wielką awanturą – z kredensu ginie rodowe srebro, Józio ucieka z Zosią, realizując tym samym schemat porwania i popadając w formę kochanka, który powinien uruchomić cały repertuar gestów, toteż uruchamia, informując „a więc przycisnąłem swoją gębę do jej gęby…”
Jaka jest pointa Ferdydurke?
Przygody Józia ujęte w groteskowo-komiczną formę przynoszą jednak tragiczną prawdę: „nie ma ucieczki przed gębą
jak tylko w inną gębę…”
Funkcjonowanie poza formą nie jest możliwe. Łamiąc jeden stereotyp, natychmiast po-padamy w następny, przypominamy marionetki pociągane za sznurki, bo przywdziewamy maski i kostiumy, aby spełnić oczekiwania innych.
Zobacz: