Renesansowe dążenie do ideału
Średniowieczna kultura rycerska przybrała w renesansie kształt kultury dworskiej. Charakterystyczna dla tej epoki literatura parenetyczna (tym terminem określa się traktaty publicystyczne i pedagogiczne propagujące idealne wzorce do naśladowania dla przedstawicieli różnych stanów – np. władcy, gospodarz) stworzyła ideał dworzanina. Miejsce anonimowych twórców średniowiecznych zajęli konkretni autorzy, którzy często sami przebywali na magnackich lub królewskich dworach, a potem tworzyli literacki savoir-vivre idealnego dworaka. W lansowanej postawie znalazł zastosowanie przede wszystkim renesansowy umiar (aurea mediocritas).
Idealnego dworzanina epoki renesansu ma cechować: męstwo, takt towarzyski, gruntowne wykształcenie, dowcip, kultura osobista, wytworna powierzchowność. Dworzanin w roli biesiadnika ma być: schludny, opanowany, wstrzemięźliwy, pogodny i rycerski wobec pań.
Podręcznik dobrego wychowania z prawdziwego zdarzenia otrzyma polski dworzanin dopiero w 1566 roku z rąk Łukasza Górnickiego. Bliski renesansowej filozofii praktycznej pisarz dał się poznać jako moralista i teoretyk wychowania. Sam związany z dworem królewskim (od 1559 roku pełnił funkcję sekretarza i bibliotekarza Zygmunta II Augusta) rozmyślał na temat ideału obywatela (vir bonus) i zainspirowany Dworzaninem włoskiego autora Baldassare Castiglione stworzył dialog pełen dowcipnych anegdot, ilustrujących szczegółową charakterystykę tytułowego bohatera. Polska kultura dworska renesansu pozostawiała wiele do życzenia, skoro o dworzaninie tego okresu mówi się w kategoriach ideału.
Także i Kochanowski był doświadczonym dworzaninem. Jeszcze w okresie studiów przebywał w księcia Albrechta w Królewcu. Po licznych wyjazdach zagranicznych starał się o umocnienie swej pozycji na polskim dworze, początkowo marszałka wielkiego koronnego J. Firleja, potem podkanclerzego koronnego biskupa krakowskiego F. Padniewskiego. W latach sześćdziesiątych XVI wieku został sekretarzem i – jak Górnicki – dworzaninem Zygmunta II Augusta. Miał zatem dworskie doświadczenie, kiedy sięgał po pióro jako poeta.
Kochanowski podkreśla, że dworzanin winien ojczyźnie służyć rozsądnie. Szlachetni panowie mają swoją rozumną radą wspierać króla, któremu służą. W takiej roli przedstawił Antenora w Odprawie posłów greckich. Nie dbając o zachowanie swojej pozycji na dworze króla Priama odmawia on współudziału w nieuczciwej grze. Honor, a przede wszystkim powinności obywatelskie i kierowanie się troską o losy państwa każą mu walczyć w z góry przegranym pojedynku z przekupionymi posłami.
Antenor został ukazany na tle skorumpowanego dworu beztroskich panów, którym nie zależy na utrzymaniu państwa w dobrej kondycji lecz na zrobieniu osobistej kariery. Bohater tego dramatu jest więc ideałem dworzanina patrioty.
Antenor to dobry dyplomata; wie, jakie należy zastosować posunięcia w polityce zagranicznej, aby zapewnić swojemu państwu i jego obywatelom bezpieczeństwo. Na radach takiego jak on mógłby z powodzeniem opierać się król, gdyby nie to, że niezdecydowany Priam objawia niewybaczalną słabość jako władca idący za głosem przekupnych głupców.
Renesansowy realizm i barokowy dworzanin zmanierowany
Rozmiłowany w życiu na wsi prawdziwy ziemianin Mikołaj Rej w Żywocie człowieka poczciwego nie poleca młodym ludziom wyboru dworskiego stanu. Uprzedza chętnych do wstąpienia w szeregi świty dworskiej, że czeka ich trudne zadanie utrzymania się na swoim stanowisku. Na dworze trzeba bowiem doskonale znać etykietę i stale uważać na swoje zachowanie, które pod żadnym względem nie może wykraczać poza sztywno ustalone reguły. W swym renesansowym poradniku szlachcica Rej uprzedza młodzieńców, że życie dworskie pełne jest powabów i pozornych przyjemnostek. Dlatego Rej praktyk nie poleca tego rodzaju kariery, gdyż odbiera ona człowiekowi stoicki spokój.
Skoro jednak młody człowiek decyduje się na dworską karierę, powinien – według trzeźwo myślącego Reja – kierować się rozsądkiem w swoich poczynaniach, zachowywać niepochlebne opinie o innych dla siebie, nie być ani chciwym ani rozrzutnym.
Najważniejsza jest służba panu. Trzeba być pilnym i skromnym. Dobry pan sam dostrzeże swego pracowitego sługę i z pewnością sowicie go wynagrodzi: „Dosyć dostaje, kto dobrze służy” – mówi Rej w Księdze I, kapitulum IX.
Z tych ujawnionych przez Reja kulisów życia dworskiego doskonale zdaje sobie sprawę Jan Andrzej Morsztyn, który w XVII wieku robi zawrotną karierę męża stanu na dworze króla Jana Kazimierza. Oskarżony o nielojalność wobec dworu polskiego zostaje w efekcie uznany przez króla Jana III Sobieskiego za zdrajcę, kiedy podczas ostatniej misji dyplomatycznej na jaw wychodzą jego podejrzane kontakty z francuskim królem Ludwikiem XIV. Ten utalentowany polski dyplomata umiera jako dworzanin Króla Słońce. I właśnie ów fakt biograficzny rzuca złe światło na etykę dworską poety. Życie Morsztyna przepełnione jest podróżami, zajęciami dyplomatycznymi oraz dworskimi intrygami. Jako świetny obserwator życia dworskiego ujawnia w swojej wierszowanej twórczości jego kulisy.
Na atmosferę dworu okresu baroku składają się: teatr gestów, kłamany szacunek, intrygi, obłuda, plotki, cynizm, snobizm, lubowanie się przesytem i megalomania. Jego zasadą staje się manieryzm wsparty na wyrafinowaniu formalnym i dekoracyjności.
Taki obraz dworskiej kultury wskazuje na jej zepsucie, a wynika przede wszystkim z poczucia nadmiaru wolności, przesytu zabaw, nadmiernego bogactwa, jakie charakteryzowały w tym czasie królewskie i magnackie dwory w Polsce. Renesansowa kultura dworska zamiast ewoluować w stronę zalecanego przez Górnickiego ideału, ulegała stopniowo coraz większemu zepsuciu moralnemu. Najważniejszymi zaletami przebiegłego dworaka stają się: dworskie maniery, ogłada, dworny gest, ukłon, uśmiech.
Morsztyn – ironiczny realista pokazuje w swoich fraszkach i sonetach miłość dworską. Jeśli bowiem miłość – uczucie niewinne – staje się – paradoksalnie – grą, cóż można powiedzieć o całej reszcie świata? Świat jest teatrem uczuć, w którym główną rolę grają pozory, płytkie słowa, adoracja, podarunki.
W wierszach autora Lutni więcej jest słów niż treści. Liczy się forma; słowa nie mają pokrycia – gdzie niegdysiejsze słowo honoru dworzanina idealnego? Dworzanin barokowy staje się jego zaprzeczeniem, parodią. Morsztyna bawi samo wyznanie, nie jego efekt. Postrzegamy go jako bawidamka, zalotnika, pławiącego się w nieprzeciętnym koncepcie słownym. To Narcyz, który do kobiety mówi tylko pozornie, w rzeczywistości zwraca się do czytelników, aby ich zachwycić swoim literackim kunsztem. Jest świadomym aktorem: przesadza, wyolbrzymia swoje cierpienie, już nie prosi, ale żebrze o odwzajemnione uczucie. Robi to jednocześnie w błyskotliwym – jak na dworaka przystało stylu. Wszystko to zakrawa na komedię raczej niż dramat namiętności:
„Przebóg! Jak żyję, serca już nie mając?
Nie żyjąc, jako ogień w sobie czuję?
Jeśli tym ogniem sam się w sobie psuję,
Czemuż go pieszczę, tak się w nim kochając?
(Cuda miłości)
Sarmacki upadek dobrych obyczajów i oświeceniowy epizod pozytywny
Szesnasto- i siedemnastowieczny szlachecki demokratyzm doprowadza do zagubienia wszelkich dobrych obyczajów; nie ma już mowy o umiarze, dobrym guście, cnotach nie tylko zepsutych bogactwem szlachciców prostaczków, ale i dobrze urodzonych panów. O doradcy króla Władysława IV czytamy u J. Tazbira: “Wszelkie rekordy orientalnej wystawności bił (…) słynny wjazd poselstwa Jerzego Ossolińskiego do Rzymu (1634). (…) Posłowi, jadącemu na rumaku, który (…) miał gubić złote podkowy, towarzyszyli jeźdźcy przebrani m.in. w stroje ze srebrnej tureckiej lamy (…). W pochodzie kroczyło sześć tureckich koni, “przystrojonych (…) w złoto, drogie kamienie, perły i bardzo kosztowne pióra; wśród nich szły trzy konie z podkowami sporządzonymi z czystego złota”. Szczególną sensację wywołało dziesięć wielbłądów “o grzywach przyozdobionych srebrnymi nićmi, pokrytych jedwabnymi, bardzo długimi oponami”, pobrzękiwały one srebrnymi bębenkami, przywieszonymi u piersi. (…) Podobna wystawność (…) w oszczędnym mieszczaństwie zachodniej Europy mogła tylko wywołać zgorszenie marnotrawstwem pieniędzy. Ludziom oświeconym kojarzyła się z czymś barbarzyńskim.”
Ignacy Krasicki – dworzanin króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, gość na wydawanych przez niego obiadach czwartkowych i jego doradca – w satyrze Do króla przedstawia portret Polaka światłego, wykształconego, uczonego, łagodnego.
Szlacheckie, a nie arystokratyczne pochodzenie króla nie przeszkadza trzeźwo myślącemu Krasickiemu stawiać go za wzór kultury osobistej. Na własnym dworze jego pan jest najlepszym przykładem dworskich cnót – czy to nie ciekawe, że bystry obserwator Krasicki nie uczynił żadnego członka świty królewskiej godnym naśladowania? Czyżby osobowość króla była zbyt słaba, by mógł stać się wzorem rzeczywistym, autorytetem dla innych?
Romantyczny dworzanin zdrajca
W Dziadach, części III przejęty upadkiem powstania listopadowego Mickiewicz dokonuje analizy przyczyn kolejnej klęski narodowowyzwoleńczego buntu Polaków. Przygląda się polskim konformistom stanowiącym dwór senatora Nowosilcowa, carskiego namiestnika. Oskarża ich przede wszystkim o nielojalność wobec polskiego narodu, o służalczość względem tego wcielonego potwora.
Zebrani w salonie warszawskim: dama, szambelan, kamerjunkier czy hrabia demonstrują swoją niechęć do polskiej kultury. Kobiety wchodzące w skład tej świty szatana, nie mogą się doczekać, kiedy senator wróci z Litwy, by bawić damy galanterią. Skorumpowany dwór polskich sprzedawczyków żyje zamkniętym życiem salonu..
Polscy dworzanie epoki romantyzmu próbują od niełatwej świadomości historii uciec w taniec, flirt, dystyngowaną rozmowę o niczym, dobry humor, przepych, blichtr, kariery dworskie.
Dobitny portret dworaka daje Mickiewicz charakteryzując dwóch polskich zdrajców. Wacław Pelikan, znienawidzony rektor Uniwersytetu Wileńskiego, bierze udział w procesie filomatów świadcząc przeciwko studentom. W Dziadach widzimy, jak namawia Senatora do szybkiego zakończenia sprawy Rollisona (“nasze czyste ręce”). Służalczy Doktor (August Bécu) z kolei donosi na swoich współrodaków – księcia Czartoryskiego i Lelewela, choć nie umie zdobyć dowodów. Wygłasza teorię, iż uczyć młodzież historii należy, ale o wielkich królach (ma na myśli samego cara), a nie o walecznych rycerzach; demonstruje w ten sposób swoje oburzenie na wieść o rzekomym spisku filomatów. Chwaląc się dokonaniami nie zapomina o swoich korzyściach. To już portrety nie dworzan i nie dworaków, ale sprzedawczyków, ludzi ubogich duchem, którzy dla utrzymania się na stanowiskach potrafią kłaniać się nisko katu współrodaków.
Przedstawiciele polskiej elity,wspierając władzę politycznego wroga, zdradzili kraj, pozostawiając go na pastwę losu niesprawiedliwej historii. Stojąc wobec wyboru między postawą Polaka, a postawą dworzanina wybierają to drugie, bo dwór daje gwarancję dobrze płatnej funkcji i bezpieczeństwa.
Widzi to również Słowacki, opisując słowami młodzieńca estradę ustawioną na Placu Zamkowym w Warszawie w czasie koronacji nowego cara na króla Polski. To wschodniowidownia – mówi student – dla polskich dygnitarzy, z której lepiej widać Rosję. I na niej, wśród piór i kwiatów, pojawiają się odziani w tiule panie i panowie Polacy – świta cara, która zaraz będzie oklaskiwać nowego króla jedzącego na deser prawa Polaków do ich własnej ojczyzny.
Dwudziestowieczny dwór władcy totalitarnego
Międzywojenny dramat Witkacego wprowadza wizję świata rządzonego przez władcę totalitarnego, którego dwór tak samo groteskowy jak jego wszechpotężny pan określa absurd działania.
Żyjący w powojennej Polsce Herbert dostrzega w relacji rządzący – poddani analogię do sytuacji przedstawionej w literaturze romantycznej. Miejsce cara zaborcy zajmuje teraz proradziecka partia polityczna.
Rządzący państwem objętym nieformalną okupacją Związku Radzieckiego członkowie PZPR zostają przez Herberta w wierszu Powrót prokonsula porównani do dworskiej świty cesarza. Aby utrzymać stanowisko trzeba należeć do dworu; to jednak wymaga określonej ceny. Trzeba zatem wyrażać swoją akceptację istniejącej sytuacji politycznej: bić brawo – umiarkowanie (“odmierzoną porcją”) i uśmiechać się “na uncje”, nie okazywać publicznie niezadowolenia, przybrać odpowiedni wyraz twarzy o oczach bez wyrazu, taki, by nie wyrażała pogardy.
I na tym dworze obowiązuje określona etykieta. Ponura refleksja Herberta nawiązuje do owego renesansowego umiaru, ale jakże gorzkie to nawiązanie. Bo rzeczywiście zasadniczym warunkiem utrzymania swojej pozycji na dworze cesarskim jest nie przekraczanie określonych granic, nie popadanie w skrajności, nie poddawanie się emocjom, zachowanie stałego gestu wyrozumowanej akceptacji. Najlepiej być tu niewidocznym, przezroczystym niejako; wyróżnianie się grozi wygnaniem; taki właśnie los spotkał tytułowego prokonsula, który został odsunięty od dworu; zakończyła się jego kadencja, musiał wyjechać ze stolicy, by sprawować funkcję zarządcy prowincji. „Wypadł z łaski” jak Senator z III części Dziadów we własnym koszmarze sennym. Czujący się obco wśród afrykańskiej przyrody, prokonsul postanawia wrócić do ojczyzny. Tym razem będzie musiał lepiej odegrać swoją rolę aktora-dworzanina, aby ponownie nie zostać odsuniętym od dworu.
Ten ponury teatr dworskiego obyczaju staje się więc parodią renesansowego umiaru, karykaturą barokowego gestu.
Nie gra się tu już o zasługi („nie dadzą mi za to złotego łańcucha / ten żelazny wystarczy”), lecz o życie (kielichy z winem są zatrute). Nad dworem unosi się zawsze świeży zapach strachu, który wyznacza reguły gry.
Z drugiej jednak strony jest to dwór jak wszystkie inne, o których mowa w historii literatury. Zasadnicza relacja została zachowana: dworzanin – jeśli chce pełnić funkcję dworzanina – musi grać rolę bezwzględnie poddanego.
Uwaga
Pierwszym polskim utworem literackim, który wspomina o dobrych manierach jest późnośredniowieczny wiersz Słoty O zachowaniu się przy stole. W tym obyczajowo-dydaktycznym tekście poeta wtajemnicza dworzan w arkana wyższej kultury bycia.
Zobacz: