Dworzanin
Dworzanin to bardzo ciekawy bohater literacki – inteligentny, sprytny, o nienagannych manierach, towarzyski, erudyta. Ponadto to jeden z wzorców osobowych epoki renesansu.
Geneza tego typu bohatera
Pierwszym polskim utworem literackim, który wspomina o dobrych manierach, jest późnośredniowieczny wiersz Słoty O zachowaniu się przy stole. W tym obyczajowo-dydaktycznym tekście poeta wtajemnicza dworzan w arkana wyższej kultury bycia.
Średniowieczna kultura rycerska przybrała w renesansie kształt kultury dworskiej. Charakterystyczna dla tej epoki literatura parenetyczna (tym terminem określa się traktaty publicystyczne i pedagogiczne propagujące idealne wzorce do naśladowania dla przedstawicieli różnych stanów – np. władca, gospodarz) stworzyła ideał dworzanina. Miejsce anonimowych twórców średniowiecznych zajęli konkretni autorzy, którzy często sami przebywali na magnackich lub królewskich dworach, a potem tworzyli literacki savoir-vivre idealnego dworaka. W lansowanej postawie znalazł zastosowanie przede wszystkim renesansowy umiar (aurea mediocritas).
Dworzanin jako bohater literacki
Idealnego dworzanina epoki renesansu ma cechować: męstwo, takt, gruntowne wykształcenie, dowcip, kultura osobista, wytworna powierzchowność. Dworzanin w roli biesiadnika ma być: schludny, opanowany, wstrzemięźliwy, pogodny i rycerski wobec pań.
Dworzanin w literaturze
Podręcznik dobrego wychowania z prawdziwego zdarzenia otrzyma polski dworzanin dopiero w 1566 r. z rąk Łukasza Górnickiego (Dworzanin polski). Bliski renesansowej filozofii praktycznej pisarz dał się poznać jako moralista i teoretyk wychowania. Sam związany z dworem królewskim (od 1559 r. pełnił funkcję sekretarza i bibliotekarza Zygmunta II Augusta) rozmyślał na temat ideału obywatela (vir bonus) i zainspirowany Dworzaninem włoskiego autora Baltazara Castiglionego stworzył dialog pełen dowcipnych anegdot, ilustrujących szczegółową charakterystykę tytułowego bohatera. Polska kultura dworska renesansu pozostawiała wiele do życzenia, skoro o dworzaninie tego okresu mówi się w kategoriach ideału.
Także i Jan Kochanowski był doświadczonym dworzaninem. Jeszcze w okresie studiów przebywał w Królewcu u księcia Albrechta. Po licznych wyjazdach zagranicznych starał się o umocnienie swej pozycji na polskim dworze, początkowo marszałka wielkiego koronnego Jana Firleja, potem podkanclerzego koronnego biskupa krakowskiego Filipa Padniewskiego. W latach 60. XVI w. został sekretarzem i – jak Górnicki – dworzaninem Zygmunta II Augusta. Miał zatem dworskie doświadczenie, kiedy sięgał po pióro jako poeta. Atmosferę życia dworskiego oddał w licznych fraszkach.
Kochanowski podkreśla, że dworzanin winien ojczyźnie służyć rozsądnie. Szlachetni panowie mają swoją rozumną radą wspierać króla, któremu służą. W takiej roli przedstawił Antenora w Odprawie posłów greckich. Nie dbając o zachowanie swojej pozycji na dworze króla Priama, odmawia on współudziału w nieuczciwej grze. Honor, a przede wszystkim powinności obywatelskie i kierowanie się troską o losy państwa każą mu walczyć w z góry przegranym pojedynku z przekupionymi posłami.
Antenor został ukazany na tle skorumpowanego dworu beztroskich panów, którym nie zależy na utrzymaniu państwa w dobrej kondycji, lecz na zrobieniu osobistej kariery. Bohater tego dramatu jest więc ideałem dworzanina patrioty.
Antenor to dobry dyplomata; wie, jakie należy zastosować posunięcia w polityce zagranicznej, aby zapewnić swojemu państwu i jego obywatelom bezpieczeństwo. Na radach takiego jak on mógłby z powodzeniem opierać się król, gdyby nie to, że niezdecydowany Priam objawia niewybaczalną słabość jako władca idący za głosem przekupnych głupców.
Rozmiłowany w życiu na wsi prawdziwy ziemianin Mikołaj Rej w Żywocie człowieka poczciwego nie poleca młodym ludziom wyboru dworskiego stanu. Uprzedza chętnych do wstąpienia w szeregi świty dworskiej, że czeka ich trudne zadanie utrzymania się na stanowisku. Na dworze trzeba bowiem doskonale znać etykietę i stale uważać na swoje zachowanie, które pod żadnym względem nie może wykraczać poza sztywno ustalone reguły. W swym renesansowym poradniku szlachcica Rej uprzedza młodzieńców, że życie dworskie pełne jest powabów i pozornych przyjemnostek. Dlatego Rej praktyk nie poleca tego rodzaju kariery, gdyż odbiera ona człowiekowi stoicki spokój.
Najważniejsza jest służba panu. Trzeba być pilnym i skromnym. Dobry pan sam dostrzeże swego pracowitego sługę i z pewnością sowicie go wynagrodzi: „Dosyć dostaje, kto dobrze służy” – mówi Rej w Księdze I, Kapitulum IX.
Jan Andrzej Morsztyn w XVII w. robi zawrotną karierę męża stanu na dworze króla Jana Kazimierza. Oskarżony o nielojalność wobec dworu polskiego zostaje w efekcie uznany przez króla Jana III Sobieskiego za zdrajcę, kiedy podczas ostatniej misji dyplomatycznej na jaw wychodzą jego podejrzane kontakty z francuskim królem Ludwikiem XIV. Ten utalentowany polski dyplomata umiera jako dworzanin Króla Słońce. I właśnie ów fakt rzuca cień na biografię poety. Życie Morsztyna przepełnione jest podróżami, zajęciami dyplomatycznymi oraz dworskimi intrygami. Jako świetny obserwator życia dworskiego ujawnia w swojej wierszowanej twórczości jego kulisy.
Na atmosferę dworu okresu baroku składają się: teatr gestów, kłamany szacunek, intrygi, obłuda, plotki, cynizm, snobizm, lubowanie się przesytem i megalomania. Jego zasadą staje się manieryzm wsparty na wyrafinowaniu formalnym i dekoracyjności.
Taki obraz dworskiej kultury wskazuje na jej zepsucie, a wynika przede wszystkim z poczucia nadmiaru wolności, przesytu zabaw, nadmiernego bogactwa, jakie charakteryzowały w tym czasie królewskie i magnackie dwory w Polsce. Renesansowa kultura dworska zamiast ewoluować w stronę zalecanego przez Górnickiego ideału, ulegała stopniowo coraz większemu zepsuciu moralnemu. Najważniejszymi zaletami przebiegłego dworaka stają się: dworskie maniery, ogłada, dworny gest, ukłon, uśmiech.
Morsztyn – ironiczny realista – pokazuje w swoich fraszkach i sonetach miłość dworską. Jeśli bowiem miłość – uczucie niewinne – staje się – paradoksalnie – grą, cóż można powiedzieć o całej reszcie świata? Świat jest teatrem uczuć, w którym główną rolę grają pozory, płytkie słowa, adoracja, podarunki.
W wierszach autora Lutni więcej jest słów niż treści. Liczy się forma; słowa nie mają pokrycia – gdzie niegdysiejsze słowo honoru dworzanina idealnego? Dworzanin barokowy staje się jego zaprzeczeniem, parodią. Morsztyna bawi samo wyznanie, nie jego efekt. Postrzegamy go jako bawidamka, zalotnika, pławiącego się w nieprzeciętnym koncepcie słownym. To narcyz, który do kobiety mówi tylko pozornie, w rzeczywistości zwraca się do czytelników, aby ich zachwycić swoim literackim kunsztem. Jest świadomym aktorem: przesadza, wyolbrzymia swoje cierpienie, już nie prosi, ale żebrze o odwzajemnione uczucie. Robi to jednocześnie w błyskotliwym – jak na dworaka przystało – stylu. Wszystko to zakrawa na komedię raczej niż dramat namiętności:
Przebóg! Jak żyję, serca już nie mając?
Nie żyjąc, jako ogień w sobie czuję?
Jeśli tym ogniem sam się w sobie psuję,
Czemuż go pieszczę, tak się w nim kochając?
(Cuda miłości)
Ignacy Krasicki – dworzanin króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, gość na wydawanych przez niego obiadach czwartkowych i jego doradca – w satyrze Do króla przedstawia portret Polaka światłego, wykształconego, uczonego, łagodnego.
Szlacheckie, a nie arystokratyczne pochodzenie króla nie przeszkadza trzeźwo myślącemu Krasickiemu stawiać go za wzór kultury osobistej. Na dworze jego pan jest najlepszym przykładem dworskich cnót – czy to nie ciekawe, że bystry obserwator Krasicki nie uczynił żadnego członka świty królewskiej godnym naśladowania? Czyżby osobowość króla była zbyt słaba, by mógł stać się wzorem rzeczywistym, autorytetem dla innych?
Romantyczny (i nie tylko) dworzanin zdrajca
W III cz. Dziadów przejęty upadkiem powstania listopadowego Adam Mickiewicz dokonuje analizy przyczyn kolejnej klęski narodowowyzwoleńczego buntu Polaków. Przygląda się polskim konformistom stanowiącym dwór senatora Nowosilcowa, carskiego namiestnika. Oskarża ich przede wszystkim o nielojalność wobec polskiego narodu, o służalczość względem tego wcielonego potwora.
Zebrani w salonie warszawskim: dama, szambelan, kamerjunkier czy hrabia demonstrują swoją niechęć do polskiej kultury. Kobiety wchodzące w skład tej świty szatana nie mogą się doczekać, kiedy senator wróci z Litwy, by bawić damy galanterią. Skorumpowany dwór polskich sprzedawczyków żyje zamkniętym życiem salonu.
Polscy dworzanie epoki romantyzmu próbują od niełatwej świadomości historii uciec w taniec, flirt, dystyngowaną rozmowę o niczym, dobry humor, przepych, blichtr, kariery dworskie.
Dobitny portret dworaka daje Mickiewicz, charakteryzując dwóch polskich zdrajców. Wacław Pelikan, znienawidzony rektor Uniwersytetu Wileńskiego, bierze udział w procesie filomatów, świadcząc przeciwko studentom. W Dziadach widzimy, jak namawia Senatora do szybkiego zakończenia sprawy Rollisona („nasze czyste ręce”). Służalczy Doktor (August Bécu) z kolei donosi na swoich współrodaków – księcia Czartoryskiego i Lelewela, choć nie umie zdobyć dowodów. Wygłasza teorię, iż uczyć młodzież historii należy, ale o wielkich królach (ma na myśli samego cara), a nie o walecznych rycerzach; demonstruje w ten sposób swoje oburzenie na wieść o rzekomym spisku filomatów. Chwaląc się dokonaniami, nie zapomina o swoich korzyściach. To już portrety nie dworzan i nie dworaków, ale sprzedawczyków, ludzi ubogich duchem, którzy dla utrzymania się na stanowiskach potrafią kłaniać się nisko katu współrodaków.
Przedstawiciele polskiej elity zdradzili tylko kraj, pozostawiając go na pastwę losu niesprawiedliwej historii, ale wspierając władzę politycznego wroga. Stojąc wobec wyboru między postawą Polaka a postawą dworzanina, wybierają to drugie, bo dwór daje gwarancję dobrze płatnej funkcji i bezpieczeństwa.
W Kordianie Juliusz Słowacki ukazuje Polaków zgromadzonych na placu Zamkowym w Warszawie w czasie koronacji nowego cara na króla Polski. To wschodniowidownia – mówi student – dla polskich dygnitarzy, z której lepiej widać Rosję. I na niej, wśród piór i kwiatów, pojawiają się odziani w tiule panie i panowie Polacy – świta cara, która zaraz będzie oklaskiwać nowego króla jedzącego na deser prawa Polaków do ich własnej ojczyzny.
Żyjący w powojennej Polsce Zbigniew Herbert dostrzega w relacji rządzący – poddani analogię do sytuacji przedstawionej w literaturze romantycznej. Miejsce cara zaborcy zajmuje teraz proradziecka partia polityczna.
Rządzący państwem objętym nieformalną okupacją Związku Radzieckiego członkowie PZPR zostają przez Herberta w wierszu Powrót prokonsula porównani do dworskiej świty cesarza. Aby utrzymać stanowisko, trzeba należeć do dworu; to jednak wymaga określonej ceny. Trzeba zatem wyrażać swoją akceptację istniejącej sytuacji politycznej: bić brawo – umiarkowanie („odmierzoną porcją”) i uśmiechać się „na uncje”, nie okazywać publicznie niezadowolenia, przybrać odpowiedni wyraz twarzy o oczach bez wyrazu, taki, by nie wyrażała pogardy.
I na tym dworze obowiązuje określona etykieta. Ponura refleksja Herberta nawiązuje do owego renesansowego umiaru, ale jakże gorzkie to nawiązanie. Bo rzeczywiście zasadniczym warunkiem utrzymania swojej pozycji na dworze cesarskim jest nieprzekraczanie określonych granic, niepopadanie w skrajności, niepoddawanie się emocjom, zachowanie stałego gestu wyrozumowanej akceptacji. Najlepiej być tu niewidocznym, przezroczystym niejako; wyróżnianie się grozi wygnaniem; taki właśnie los spotkał tytułowego prokonsula, który został odsunięty od dworu; zakończyła się jego kadencja, musiał wyjechać ze stolicy, by sprawować funkcję zarządcy prowincji. „Wypadł z łaski” jak Senator z III części Dziadów we własnym koszmarze sennym. Czujący się obco wśród afrykańskiej przyrody prokonsul postanawia wrócić do ojczyzny. Tym razem będzie musiał lepiej odegrać swoją rolę aktora-dworzanina, aby ponownie nie zostać odsuniętym od dworu.
Ten ponury teatr dworskiego obyczaju staje się więc parodią renesansowego umiaru, karykaturą barokowego gestu. Nie gra się tu już o zasługi („nie dadzą mi za to złotego łańcucha / ten żelazny wystarczy”), lecz o życie (kielichy z winem są zatrute). Nad dworem unosi się zawsze świeży zapach strachu, który wyznacza reguły gry.
Z drugiej jednak strony jest to dwór jak wszystkie inne, o których mowa w historii literatury. Zasadnicza relacja została zachowana: dworzanin – jeśli chce pełnić funkcję dworzanina – musi grać rolę bezwzględnie poddanego.
Ewolucja bohatera
Dworzanin to jeden z wzorców parenetycznych renesansu. Okazuje się, że wcale nie tak łatwo być idealnym dworzaninem: to człowiek wykształcony, poliglota, do perfekcji opanował sztukę rozmowy na każdy temat. Niesłychanie grzeczny i kulturalny, powinien mieć w sobie coś nonszalanckiego, aby jego światowe maniery nie sprawiały wrażenia wyuczonych i wyćwiczonych. O dwory królewskie czy magnackie otarło się wielu wspaniałych twórców renesansu i baroku, np. Jan Kochanowski, Jan Andrzej Morsztyn i Daniel Naborowski.
Dworzanom renesansu i baroku dorównują chyba dworzanie Stanisława Augusta Poniatowskiego – to ludzie na równie wysokim poziomie, błyskotliwi, zainteresowani sztuką i nowinkami ze świata oraz zaangażowani w reformy w kraju.
Z czasem – gdy Polska utraciła niepodległość – koneksje z dworem zaczęły być źle widziane, a słowo „dworzanin” nabrało negatywnego zabarwienia. Zaczęło oznaczać tyle, co próżniak, lizus, ograniczony umysłowo lub wyrachowany konformista. Podobnie w literaturze współczesnej, w kraju pod nieformalną okupacją Związku Radzieckiego – przynależność do „dworu” wymagała określonej ceny. Była nią rezygnacja z honoru i wyznawanych wartości na rzecz bezpieczeństwa i wygodnego życia.
Widzimy więc ewolucję dworzanina – od wzorca osobowego renesansu (wykształconego człowieka na poziomie) do służalczego lizusa wrogów Polski.
Profil psychologiczny bohatera
W renesansie i w baroku:
- oczytany, żywo zainteresowany życiem kulturalnym w kraju i za granicą;
- rozmowny, towarzyski, unika tematów głupich i płytkich;
- mówi piękną, staranną polszczyzną, dba o język narodowy;
- zna dobrze kilka języków obcych, posługuje się nimi niemal tak jak językiem ojczystym;
- taktowny, dowcipny, pogodny;
- ma nienaganne maniery, chętnie służy kobietom i traktuje je z szacunkiem;
- dobry dyplomata;
- lubi życie towarzyskie, alkohol, muzykę, wieczorne i nocne uczty;
- jego stosunek do miłości i seksu jest raczej luźny: ceni urodę i wdzięk kobiet, ale z żadną nie chce na razie wiązać się na stałe – zresztą życie dworskie wcale temu nie sprzyjało.
Później (począwszy od romantyzmu)
- antypatyczna, nieprzyjemna postać;
- lizus, konformista, służalec;
- człowiek bez honoru i kręgosłupa moralnego;
- nie jest patriotą;
- jego celem jest utrzymanie pozycji na dworze: zawsze czujny, nie poddaje się emocjom;
- pochlebca.
Zobacz: