Pytanie nie o to, czy chcesz się zmienić. Bo chcesz, jak każdy myślący homo sapiens, ale o to, kiedy to zrobić. Kiedy? Na wiosnę, oczywiście.
Nie oszukujmy się – zima wysysa z nas wszystkich siły. Na wiosnę wyglądamy najgorzej, czujemy się najgorzej, jesteśmy najmniej sprawni umysłowo i fizycznie. Sięgnęliśmy dna. Więc czas się od niego odbić.
Mała wieka zmiana
Pomyśl o jednej rzeczy, której w sobie nie cierpisz i która jak kotwica hamuje Twoje życie, a przede wszystkim czerpanie z niego radości. Zapisz ją na kartce i zwalcz. Żeby się zmienić, dokonać transformacji, przeistoczenia (nazwij to sobie, jak chcesz), nie musisz dokonywać w sobie heroicznych przemian. Nie. Musisz pokonać jedną, małą dolegliwość, pozbyć się (ale na trwałe i skutecznie) jednego balastu.
Gesty symboliczne
Mniej zdesperowanym proponuję plan o szerszej perspektywie, bo wbrew pozorom łatwiej go wykonać. Zacznij od gestów uświęconych długowieczną tradycją:
- Zrób generalne porządki – nie wolno tylko rzeczy przekładać z miejsca na miejsce, bo to toksyczne tak samo jak uporczywość czarnych myśli. Musisz, niestety, powyrzucać to i owo, a najlepiej wszystko, co się tylko da. Przedmioty, szczególnie różne zawalidrogi, to jakby materialne kotwice, które trzymają nas wciąż w tym samym punkcie.
- Fryzjer – jest konieczny. Nie dlatego, że powinnaś zrobić się na bóstwo, ale dlatego, żeby zdać sobie sprawę, że istnieje wyspecjalizowany sztab ludzi, którzy mogą zająć się wyłącznie Tobą. Idź do fryzjera.
- Idź tam, gdzie nigdy nie byłaś. Ja nigdy nie byłam w… i dlatego idę tam dziś po południu.
Coś dla ciała
- Zadbaj o przyjemności – hydromasaż własnym prysznicem, akupresura własnymi rękami. Przypomnij sobie, że masz ciało i że ono zasługuje na to, żeby je lubić.
- Doceń wodę. Spróbuj jutro od rana na jeden dzień zapomnieć o jedzeniu, a pamiętać o wodzie (około dwóch, trzech litrów dziennie). Wiesz, że cała tajemnica prania tkwi w płukaniu. Przepłucz się.
- Na wiosnę chodzi się do dentysty, tak samo jak na Wielkanoc kupuje się nowe buty, a na sylwestra majtki. Taka już tradycja. Nie wyłamuj się.
- Popracuj ciężko. Nie uda Ci się żadna przemiana, jeśli nie zmienisz środowiska, w którym nieustannie przebywasz, czyli własnego domu czy pokoju. Wskakuj w dres, bierz odkurzacz i przewal wszystkie przedmioty w celu pozbycia się kurzu rozmnożonego w czasie zimy. Pamiętaj: nie da się mieć porządku w głowie, jeśli na biurku jest bałagan.
- Leż i milcz. To najcięższa próba. Odizoluj się całkowicie od świata. To taka przemiana na granicy zmian duchowych i fizycznych. Bardzo trudno jest milczeć (dla niektórych to nawet wręcz niemożliwe!). Wycisz się, uspokój. Świat sobie poradzi, pożyj choć jedną chwilę tylko dla siebie.
- Pozbądź się cukru. Nie wiadomo, co on w sobie ma, ale jest straszny. Wystarczy, że posłodzisz herbatę, a tu już mózg rozleniwiony kładzie się na hamaku i czyta komiksy. A miał przecież pracować. Zafunduj sobie dzień bezcukrowy (cukier w owocach i warzywach się nie liczy). Zobaczysz, ile energii uda Ci się uratować.
Coś dla ducha
- Wyjedź ze swojego miasta. Wystarczy na dwa dni, ale koniecznie z nocowaniem poza domem. Zobacz, że gdzie indziej też istnieje życie. Poczuj zapach innych miejsc. Nie przywoź żadnych pamiątek poza obrazem pod powiekami.
- Idź do teatru, najlepiej też w innym mieście. Masz wyjść z bolącymi od klaskania dłońmi – tylko wtedy się liczy.
- Uporządkuj zdjęcia w albumie. Podpisz je wreszcie.
- Napisz listy. Takie prawdziwe, w kopercie. Poczuj smak słowa pisanego, które nie jest wypracowaniem.
- Wymyśl limeryk, fraszkę, balladę lub dowcip rysunkowy. Po prostu stwórz produkt Twojego intelektu. To fajnie, że mamy mózg.