Miron Białoszewski

Autoportret odczuwany

Patrzą na mnie,
więc pewnie mam twarz.
Ze wszystkich znajomych twarzy
najmniej pamiętam własną.
Nieraz mi ręce
żyją zupełnie osobno.
Może ich wtedy nie doliczać do siebie?
_ _ _
Gdzie są moje granice?
_ _ _
Porośnięty przecież jestem
ruchem albo półżyciem.
Zawsze jednak
pełza we mnie
pełne czy też niepełne,
ale istnienie.
Noszę sobą
jakieś swoje własne
miejsce.
Kiedy je stracę,
to znaczy, że mnie nie ma.
_ _ _
Nie ma mnie,
więc nie wątpię.

Białoszewskiego, poetę obdarzonego niezwykłą wyobraźnią, nie można kojarzyć tylko i wyłącznie z lingwizmem, turpizmem, z tematyką prowincji, przedmieść, peryferii, świeckiego odpustu. Wprawdzie już w tych „codziennych” wierszach pojawia się element filozoficzny, ale są też w dorobku poety utwory, które śmiało nazwać można refleksyjno-filozoficznymi.
Autoportret odczuwany znajduje się w szeregu innych z serii Autoportrety, podejmujących problemy filozoficzne związane z bytem, świadomością, próbą określenia swojego miejsca w świecie.

Wiersz Autoportret odczuwany to lingwistyczna rozprawa filozoficzna na temat własnego istnienia. Poruszone są w niej bardzo istotne kwestie. Dotyczą one postaw ludzkich, krytycznego spojrzenia na siebie, na własną twarz – „pewnie mam twarz” – skoro patrzą na nas inni. Pojawia się też problem odpowiedzialności za własne czyny, pytanie, czy można sobie samemu zaufać, jak bardzo trzeba się kontrolować, by nie zagubić się w gąszczu spraw, w świecie pełnym zmienności, gdzie wszystko jest w ruchu, w przeobrażeniu, nie ma niczego stałego, pewnego, gdzie wszystko krąży, łącznie z nami:

Nieraz mi ręce
Żyją zupełnie osobno.
Może ich wtedy nie doliczać do siebie?

Czy zawsze można zapanować nad swoimi czynami, emocjami, słowami, czy ze wszystkiego trzeba się rozliczać, tłumaczyć? Czy nie można czasem zbłądzić, aby potem odnaleźć właściwą ścieżkę? Jest to nieuniknione. W gąszczu otaczających każdego spraw, problemów, ludzi – można się przecież pogubić, stracić poczucie odrębności, zapomnieć własną twarz:

Ze wszystkich znajomych twarzy
Najmniej pamiętam własną.

Jest to pewien paradoks, z własną twarzą nie „rozstajemy się” przecież nigdy, a jednak najrzadziej ją widzimy.

Tu pojawia się kolejne pytanie:

Gdzie są moje granice?

Czy pod spojrzeniami innych, ale też wobec siebie samych umiemy zachować godność, czy potrafimy wyznaczyć sobie granice, których nie powinno się przekroczyć? Jest w tym pytaniu zawarta świadomość konieczności określenia pewnego systemu wartości, jakichś zasad postępowania, a także dokonania pewnych wyborów życiowych. Dalsze wersy świadczą o pełnym zrozumieniu tego, czym jest egzystencja, o uświadomieniu sobie, co stanowi jej istotę:

Zawsze jednak
Pełza we mnie
Pełne czy też niepełne,
ale istnienie.

Jej cechami okazują się płynność i niestałość, jakaś przypadkowość, chaotyczność – które odsłaniają całą złożoność istnienia, niosą też różne zagrożenia. Mimo że powyższe spostrzeżenia nie są dla Białoszewskiego (ani dla nikogo) optymistyczne, nie wywołują buntu czy poczucia tragizmu, bezsensu. Widać raczej pogodzenie się poety z wnioskami, jakie sam, obserwując siebie, wyprowadził. Dotarcie do istoty własnej egzystencji, zrozumienie jej pozwala na intelektualne oswojenie tego, co w niej nieuniknione.

Warto w tym miejscu podkreślić, z racji przynależności Białoszewskiego do pokolenia wojennego, jak szczególne znaczenie miało dla niego słowo „niepokój” (który musiała budzić płynność, nietrwałość, „niepełność” istnienia). Oznaczało poczucie stałego zagrożenia, niepewność jutra. Tymczasem u Białoszewskiego dokonuje się przezwyciężenie owego niepokoju, światopoglądu katastroficznego – na rzecz opisania egzystencji i świata.

Końcowe refleksje wiersza dotyczą miejsca zajmowanego przez człowieka w świecie, wierności swoim wewnętrznym, prywatnym zasadom, dzięki którym rozpoznajemy sami siebie i możemy śmiało spojrzeć w oczy innym. Trzeba więc pielęgnować to, co wartościowe, dbać o dobry wizerunek samego siebie, „swoje własne miejsce”, inaczej nie warto żyć, bo:

Kiedy je stracę,
to znaczy, że mnie nie ma.

Wydaje się, że Białoszewski umiał zorganizować sobie życie, dokonując świadomych decyzji, jak ono ma wyglądać, mimo częstych przeprowadzek i różnych niespodzianek, jakie go spotykały. Prowadził nocne życie, nigdzie na stałe nie pracował, stworzył w mieszkaniu na Tarczyńskiej teatr i dawał regularne przedstawienia. Z wyboru żył biednie i nie zabiegał o wygody. Żył tak, jak chciał – miał własne miejsce. Ale przez swą inność, oryginalność, zamierzoną „osobność” oskarżany był o egotyzm, hedonizm i lekceważenie reguł życia społecznego.

Kazimierz Wyka określił Autoportret odczuwany wierszem sylogistycznym, to znaczy takim, w jakim autor, nie posiłkując się żadnym obrazem, po stopniach dowodu zmierza do uogólnienia i aluzji. Dodać tu także należy, że jest to wiersz kartezjański („Patrzą na mnie, więc pewnie mam twarz” – jestem, żyję; „Nie ma mnie, więc nie wątpię” – skoro jestem, to wątpię, myślę, próbuję rozpoznać swój świat, a w nim siebie). Zarazem to utwór egzystencjalny, czyli oparty na doktrynie filozoficznej, która mówi, że korzeń rzeczy stanowi byt, sama egzystencja.

Autoportret odczuwany to liryk bardzo osobisty (podmiot liryczny mówi w pierwszej osobie), większość zresztą utworów Białoszewskiego jest czytana jak przekazy osobiste – jak listy, pamiętniki czy kartki z dziennika intymnego. We własnym pisaniu uczynił on swoje życie prywatne życiem publicznym, zdradzając swoje kolejne adresy, opisując własne mieszkania (dom to bardzo ważny motyw w twórczości poety), przywołując prawdziwych znajomych. Wszystko dlatego, że nade wszystko cenił sobie autentyczność, i właśnie z błahych doświadczeń powszedniej egzystencji wyrosła jego sztuka.

Zobacz:

Miron Białoszewski – biografia

Poezja Mirona Białoszewskiego

Przedstaw cechy poezji Mirona Białoszewskiego

Lingwizm i poezja Mirona Białoszewskiego

Miron Białoszewski – Szare eminencje zachwytu

Twórczość Mirona Białoszewskiego

Miron Białoszewski – praca domowa

Miron Białoszewski – poeta rupieci