Manifest polskiego romantyzmu
Ballady i romanse – zbiór ballad Adama Mickiewicza opublikowanych w pierwszym tomie Poezji wydanym w 1822 roku. Napisał je autor w trakcie pobytu w Kownie, gdzie był nauczycielem miejscowego gimnazjum. Nieciekawy towarzysko i intelektualnie żywot na litewskiej prowincji był jednakże okazją do poznania tamtejszego folkloru, świata podań i mitów ludowych wyrosłych z wierzeń gminu. To one zrodziły w efekcie ten niezwykły spektakl grozy i cudów, o którym czytamy w balladach. Nie bez znaczenia dla powstania tomiku ballad były również doświadczenia wyniesione z dzieciństwa, kiedy to małemu Adamowi niania (Gąsiewska) opowiadała baśnie i legendy odwołujące się do ludowych wierzeń. Niewątpliwie ballady należą do najważniejszych utworów Mickiewicza.
Datę wydania (1822) Ballad i romansów uważa się za początek romantyzmu polskiego. Do tego momentu spór klasyków z romantykami miał charakter czysto akademicki i tak naprawdę mało kogo obchodził. Ballady… stanowiły praktyczną realizację założeń romantyków. Wierne poetyce romantycznej „popełniały”, zdaniem klasyków, same literackie grzechy. Ów „grzeszny” i „pozbawiony dobrego smaku” zbiór zawierał 14 utworów, były wśród nich: Romantyczność, Świteź, Świtezianka, Rybka, To lubię, Pani Twardowska, Lilie.
Ogromny sukces czytelniczy stawiał pod znakiem zapytania zasadność zarzutów stawianych przez klasyków, którzy dorzucali do tej listy jeszcze jeden, że to literatura dla kucharek.
Rok 1822, w którym Mickiewicz opublikował pierwszy tom Ballad i romansów, uważa się powszechnie za datę przełomu romantycznego w Polsce. Ballady… stały się manifestem polskiego romantyzmu, zawierały bowiem zupełnie odmienną od klasycznej propozycję literatury, która źródeł mądrości i wzorców estetycznych poszukiwała nie w dostojnej i zdyscyplinowanej twórczości antycznej, lecz w świecie ludowych baśni, podań i mitów. Zapowiedzią romantycznej rewolucji artystycznej był już wybór gatunku.
Ballada nie jest przecież gatunkiem klasycznym, wywodzi się z literatury ludowej. Co więcej, do czasów romantyzmu funkcjonowała przede wszystkim w tradycji ustnej, a nie pisanej. Jej rodowodu należy poszukiwać w średniowiecznych opowieściach celtyckich rozpowszechnionych w XII, a zwłaszcza XIII – XVII wieku na obszarach Anglii i Szkocji. Kolebką ballady była również Prowansja, gdzie z lirycznej pieśni ludowej ukształtował się z czasem na przełomie XIV i XV wieku gatunek ballady artystycznej o stroficznej i rymowej formie. Ballady szkocko-angielskie i prowansalskie zostały dzięki przekładom spopularyzowane w innych krajach Europy, zwłaszcza w Niemczech, gdzie powstała w efekcie Kunst ballade. Pojawiły się także w Polsce za sprawą tłumaczeń Niemcewicza i doprowadziły do ukształtowania się polskiej odmiany ballady, której twórcą był Adam Mickiewicz.
Ballada jest gatunkiem stricte romantycznym choćby z tego względu, że nie przestrzega klasycznej reguły czystości gatunków literackich. Sytuuje się na pograniczu liryki i epiki, a ze względu na tendencję do dialogowych ujęć i zwartej konstrukcji fabuły zawiera również wiele elementów dramatu. Stanowi zatem gatunek synkretyczny i jako taki wyraża romantyczne przekonanie o niepodzielności świata poezji. Potwierdza je również rozległa skala stylistyczna ballad autorstwa Mickiewicza, gdzie sąsiadują ze sobą utwory humorystyczne, rubaszne (np. Pani Twardowska) i pełne grozy (np. Lilie). To wszystko, co na początku postrzegane było przez klasyków jako niedostatek warsztatu poetyckiego młodego Mickiewicza, stanowiło w istocie świadomy element romantycznego programu.
Romantyczność
Jest balladą programową. W sposób niezwykle prosty, ale jakże dramatyczny, objaśnia, czym tak naprawdę jest romantyczne widzenie świata. Zawiera ponadto wiele reprezentatywnych dla ballady romantycznej elementów.
Materia fabularna utworu organizuje się na dwóch płaszczyznach: realistycznej i fantastycznej. Oto w zwyczajną rzeczywistość małego miasteczka wkracza sfera niezwykłości i cudowności. Efekt niesamowitości potęguje fakt, iż cała rzecz rozgrywa się nie w nocy przy poświacie księżyca, ale w biały dzień. Właśnie wtedy młodej dziewczynie, Karusi, ukazuje się „białe jak chusta” widmo zmarłego przed dwoma laty Jasieńka. Dziewczyna rozpacza po stracie kochanka, gorycz niespełnionej miłości doprowadza ją do obłędu. Chorobę umysłu podkreśla zachowanie Karusi – szalony błysk w oczach, dramatyczne, nieobliczalne gesty, nagła zmiana nastrojów. Paradoksalnie jednak, to właśnie obłęd pozwala dziewczynie otrzeć się o sferę metafizyki, doświadczyć tego, co niedostępne dla zwyczajnych śmiertelników. Okazuje się przecież, że zebrana wokół Karusi gawiedź żadnego ducha nie dostrzega. „Widzę, oni nie widzą” – mówi zrozpaczona dziewczyna. Prosty lud jest tylko niemym świadkiem ludzkiej tragedii, widzi jedynie realną postać porażonej obłędem Karusi.
Karusia otwiera w polskiej literaturze poczet bohaterów dotkniętych szaleństwem. Potwierdza jednocześnie tę może nieco osobliwą i dziwną fascynację obłędem, jaka stała się udziałem romantycznych twórców. Romantyzm dokonuje szczególnej nobilitacji szaleństwa rozumianego tak, jak definiują je nauki medyczne, czyli po prostu jako chorobę umysłu. W interpretacji romantyków obłęd nie był postrzegany jako ułomność czy skaza ludzkiej natury, przeciwnie, traktowano go jako dar, swoiste wyróżnienie, dzięki któremu człowiek mógł przekonać się, że istnieje inny wymiar bytu, że świat ma duszę. Szaleniec był zatem wybrańcem i kimś takim jest właśnie Karusia. Chociaż cierpi, doznaje jednocześnie zaszczytu obcowania ze światem metafizyki. Jakby w nagrodę za swoje cierpienie otrzymuje życie o wiele bogatsze, głębsze, zostaje obdarzona pewnością, którą jedni odczują sercem, a drudzy odrzucą i wyśmieją.
Z taką też sytuacją mamy do czynienia w balladzie. Gawiedź obserwująca tragedię Karusi współczuje jej i podziela wiarę dziewczyny w istnienie ducha zmarłego kochanka – „Jasio być musi przy swej Karusi” – krzyczy lud. Wśród tłumu pojawia się jednak postać Starca, który szydzi z dziewczyny, twierdząc, iż opowiada brednie, że to tylko chora wyobraźnia powołuje do istnienia irracjonalne twory. W ten oto sposób prosto zarysowana sytuacja staje się podstawą do konfrontacji dwóch różnych sposobów interpretacji świata. W balladzie następuje zderzenie tradycji racjonalistycznej z romantyczną, umysłu naukowego, wierzącego w „szkiełko i oko” z ludową wiarą w rzeczywistość pozaziemską. Starzec okazuje się wielbicielem rozumu, gardzi tłumem zabobonnych prostaków, sądzi, że wobec ciemnej gawiedzi nie musi okazywać specjalnych manier, stąd obcesowość jego zachowania. Jest zresztą umysłowością nieprzeciętną. „Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce” – mówi o nim narrator, zaświadczając w ten sposób o umiejętności rozpoznawania makrokosmosu w najdrobniejszych elementach rzeczywistości. Cóż jednak z tego, skoro narzędzia poznawcze („szkiełko i oko”), którymi się posługuje, okazują się nieprzydatne wobec metafizyki i świata uczuć. Nie można ich stosować zawsze, bo nie wszystko da się ująć w logiczne, racjonalne formuły.
Konfrontacja wykształconego umysłu z ludową wiarą w metafizyczną sferę rzeczywistości przynosi jego kompromitację. Mędrzec, który funkcjonuje w balladzie jako spadkobierca osiemnastowiecznego racjonalizmu, zostaje wykpiony nie tyle za wierność nauce, co za brak chęci poszukiwania innych, oryginalniejszych wyjaśnień dla przeróżnych przejawów rzeczywistości, również za upór w nieprzyznaniu tymże interpretacjom prawa bytu. Przegrywa w sporze z gminem, bo nie chce przyznać, że istnieją jeszcze inne, poza racjonalistycznym, spojrzenia na rzeczywistość.
Do sporu światopoglądowego między gminem a mędrcem przyłącza się kolejny świadek rozgrywającej się w miasteczku niezwykłej sceny. Jest nim sam narrator – przypadkowy obserwator tragedii Karusi, który mówi:
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze…
Podobnie jak prosty lud wyraża solidarność z dziewczyną, ma bowiem zdolność współodczuwania i wierzy w tajemnicze zaświaty. Dokonuje jednocześnie wyraźnego wartościowania tradycji, które prowadzą ze sobą dialog. „Prawdom martwym” formułowanym przez naukowców przeciwstawia „prawdy żywe” kreowane przez serce i wyobraźnię, stąd też deklaruje: Czucie i wiara silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko.
W ten oto sposób opowiada się po stronie romantycznego sposobu interpretacji świata. Narzędziem poznawczym mają być uczucie, wiara i intuicja, gdyż tylko one pozwolą włamać się do tajemnic bytu.
Świteź
Świteź jest balladą o zuchwałej próbie wdarcia się do zagadek natury. Akcja utworu rozgrywa się nad jeziorem otoczonym ciemnym borem Płużyn. Właśnie tutaj dochodzi każdej nocy do niezwykłego spotkania dwóch światów. Przestrzeń cudów, czarów i dziwów przenika w sferę realną, nadając jej wymiar kosmiczny. Nad gładką taflą wody rozgrywa się jakiś szatański spektakl – unoszą się w blasku księżyca senne mary, bucha gęsty dym, słychać wrzaski i bicie dzwonów. Grozę sytuacji potęguje jeszcze ujęcie przestrzeni. Oto rozgwieżdżone niebo odbija się w zwierciadle wody, tworząc efekt zamkniętej kuli. Każdy, kto znajdzie się w tym posępnym ustroniu, przeżyje prawdziwy teatr grozy, odczuje potęgę dzikiej i nieprzyjaznej natury. A jednak pan na Płużynach postanawia rozwikłać tajemnicę Świtezi. Zbiera poddanych, zarzuca sieci i wyławia z jeziora tajemniczą nimfę. Rusałka wyjawia dziedzicowi historię Świtezi.
Początek opowieści zamyka w balladzie pierwszy plan czasowy. Teraźniejszość ustępuje bardzo odległej przeszłości. Czytelnik staje się świadkiem historii, jaka miała miejsce za panowania Mendoga w połowie XIII wieku (prawdopodobnie przed 1263 rokiem). Poprzez umiejscowienie akcji opowieści w konkretnym czasie historycznym wkracza do utworu, obok żywiołu fantastyki, również żywioł historii. Jest to dla ballady romantycznej, a także dla innych gatunków tej epoki, zjawisko bardzo reprezentatywne. W przeważającej mierze romantycy odwoływali się do dziejów średniowiecznych, ujmując je w ramy baśni, aby konkret historyczny nie kłócił się za bardzo z elementami fantastyki. Zresztą romantyzm postrzegał średniowiecze jako czas pełen zagadek i tajemnic oraz cudownych żywotów świętych, stąd też wytworzył na pół bajeczną wizję tej epoki i właśnie taką przeniósł do literatury, czego dowodem jest choćby Świteź.
Plan czasu minionego zawiera zatem historię grodu Świteź, która wyraża romantyczne przekonanie o tajemniczej więzi świata ziemskiego ze sferą pozaziemską. Fabuła przedstawia się następująco: rycerze grodowi, wezwani przez księcia Mendoga do walki z Rusią, opuścili Świteź, by wziąć udział w wyprawie wojennej. W mieście pozostały tylko kobiety, dzieci i starcy. Właśnie wtedy na bezbronny gród napadli ruscy żołnierze. Kobiety, aby uniknąć hańby, zamierzały popełnić samobójstwo. Byłby to jednak postępek pogański. Zaradziła temu córka Tuhana, odwołując się do sił nadprzyrodzonych. Bóg wysłuchał jej modlitwy, gród zamienił w jezioro, a jego mieszkańców w kwiaty i zioła o przecudnej urodzie, ale zdradzieckiej mocy. Najeźdźcy, urzeczeni pięknem roślin, zrywali je, by uwić wianki i udekorować zbroje, ale wówczas zaczynała działać magiczna moc kwiatów, która zsyłała chorobę i gwałtowną śmierć. W ten oto sposób podstępnych i okrutnych rycerzy spotkała równie podstępna i okrutna kara, współmierna do winy. Wymiar sprawiedliwości został przeniesiony w sferę zjawisk pozaziemskich, kosmicznych. Świat nadprzyrodzony nie tylko zadziwia i ingeruje w ludzki porządek. Dokonuje jego osądu, wymierza karę, przywracając rzeczywistości jej dawny, utracony ład. Dlatego świat fantastyki jest nie tylko niezwykły i intrygujący, ale także groźny. Natura, która stanowi jego integralny składnik, musi budzić w człowieku respekt.
Rzeczywistość ballady Świteź jest zatem miejscem szczególnego spotkania realizmu ze sferą cudów i dziwów, teraźniejszości z przeszłością, która jawi się na początku poprzez szereg zaszyfrowanych znaków natury, a potem wyjawiona jest w bezpośredniej relacji postaci przynależnej do sfery fantastycznej. Historia zaklęta w kwiaty przestaje być zagadką, odsłania swój tajemniczy alfabet i przynosi jednocześnie prostą naukę moralną. Oto okazuje się, że każdy niecny uczynek wiąże się z nieuchronnymi konsekwencjami. Ten, kto najeżdża na bezbronne miasto, by niszczyć, grabić i gwałcić, kary nie uniknie. To szczere i naiwne w pewnej mierze przekonanie, że sprawiedliwość zawsze zatriumfuje, ma swoje źródło w ludowym światopoglądzie. Pewność, że dobro odniesie zwycięstwo, a zło zostanie poskromione, jest konsekwencją przeniesienia wymiaru sprawiedliwości ze świata ludzkiego w sferę kosmosu. O ile bowiem człowiek może okazać się zbyt słaby, by wymierzyć karę, o tyle siły kosmosu są wszechmocne i okrutnie konsekwentne. Dlatego w świadomości prostego ludu tylko one mogły stać się gwarantem sprawiedliwości.
Sfera moralistyki w balladzie Świteź nie jest jednak wyeksponowana w jakiś szczególny sposób. Przesłanie wynika z porażki ruskich rycerzy, którzy napadli na gród. Ballada zmierza bardziej w kierunku fantastyki – niezwykłej i spektakularnej chwilami – niż sugestywnego dydaktyzmu.
Lilie
Podobnie jak Świteź akcja Lilii została również umiejscowiona w czasach średniowiecza w połowie XI wieku za panowania Bolesława Śmiałego, po którejś z jego dwóch wypraw na Ruś. Właśnie wówczas król wydał rozkaz surowego karania żon za wiarołomstwo.
To ballada utrzymana w klimacie krwawych tragedii Szekspira. Jest w niej wszystko, co ma przerażać i poruszać wyobraźnię. Atmosfera tajemniczości i grozy rodem z horroru wzmaga napięcie dramatyczne akcji. Autor wprowadza cały szereg znaków sugerujących, że odbiorca będzie obserwatorem naprawdę niezwykłego widowiska. To przede wszystkim sceneria, którą tworzą: las, ciemna noc, nagły szum wiatru, krakanie wron, pohukiwania puchaczy. Drugim sygnałem jest wygląd zewnętrzny bohaterki – krew na ubraniu, zsiniałe usta, szalone spojrzenie, bladość twarzy. Już z pierwszych wersów czytelnik dowiaduje się, że zbrodnia została dokonana, a więc nie opis krwawego morderstwa będzie przedmiotem fantastycznego spektaklu, lecz wszystko, co nastąpiło po nim. Co zatem stanowi materię fabularną balladowej opowieści? Zobaczmy.
Po zbrodni mężobójstwa wiarołomna żona chowa małżonka „głęboko” w ziemi, a na grobie sieje lilie, śpiewając przy tym pieśń:
Rośnij kwiecie wysoko,
Jak pan leży głęboko,
Jak pan leży głęboko,
Tak ty rośnij wysoko.
Pieśń-zaklęcie czyni gest zasiania kwiatów gestem magicznym, a postaci zbrodniarki nadaje wymiar diaboliczny. Przypomina ona wiedźmę, która odprawia jakiś szatański obrzęd. Ale rzecz się na tym nie kończy. Wkrótce z wyprawy wojennej powracają bracia zamordowanego męża i czekają na jego powrót. Mijają jednak dni i miesiące, i bracia stopniowo zapominają. Pani tymczasem przeżywa udrękę. Nęka ją strach, że zbrodnia wkrótce wyjdzie na jaw. Biegnie więc do chatki pustelnika, by poznać swój los. Tam znajduje uspokojenie i zapewnienie, że zbrodnia nigdy nie zostanie wykryta. Los zdaje się jej sprzyjać, tym bardziej że o rękę ponętnej i młodej jeszcze wdowy zaczynają zabiegać dwaj bracia męża. Cóż więc robić? Kogo wybrać? Sytuacja jak w klasycznej baśni. I rozwiązanie też okaże się baśniowe. Za radą pustelnika pani nakazuje swoim wielbicielom upleść wianki z kwiatów i złożyć je w kaplicy. Ten, którego wianek wybierze, zostanie jej poślubiony. Tak też się stało. Wyboru dokonał właściwie ślepy los, ale finał nie okazał się tym razem baśniowy. Bohaterowie bowiem nie żyli długo i szczęśliwie. Oto w posadach zatrzęsła się cerkiew, nagle pojawił się w niej duch zamordowanego małżonka, by dokonać zemsty zza grobu. Kaplica się zapadła, pochłaniając wszystkich. Wkrótce okazało się, że kwiaty na wianki, które uwili bracia, pochodzą z grobu zamordowanego męża.
Oto znów mamy do czynienia z sytuacją, w której sprawiedliwość zostaje wymierzona przez metafizyczny porządek. Dzieje się tak nieprzypadkowo, wszakże to sama zbrodniarka prowokuje magiczne moce do okrutnego z nią obrachunku. Prowokuje je poprzez szatański rytuał, jaki odprawia na grobie męża. Siejąc na mogile białe lilie – odwieczny symbol niewinności i czystości – łamie tym samym ustalony alfabet natury. Lilie mają przecież w tym wypadku zatuszować zbrodnię, ukryć prawdę, chronić duszę skalaną grzechem. Ich użycie w tak niecnym celu jest manifestacją – zapewne nieświadomą – braku poszanowania dla porządku natury, całkowitej ignorancji jego ukrytej symboliki. Narusza ją zresztą ponownie, sięgając swoją zbrodniczą ręką po wianek uwity z owych kwiatów niewinności, leżący ponadto na ołtarzu, czyli miejscu, które od wieków w kulturze chrześcijańskiej uchodzi za przestrzeń świętą. W ten sposób do grzechu zbrodni dołącza morderczyni następny – brak uświęcenia i respektu dla odwiecznego, świętego kodu natury, która jest przecież integralnym komponentem tajemniczego porządku kosmicznego. Naruszając go, rzuca mu tym samym wyzwanie. Dlatego natychmiast w kaplicy zjawia się widmo zamordowanego męża, jest bowiem w tym wypadku odpowiedzią kosmosu na zuchwałą i niebezpieczną grę, jaką ze światem nadprzyrodzonym prowadzi zbrodniarka. Spotyka ją za to kara. Lilie – symbol niewinności, który próbowano zszargać – stały się powodem zemsty kosmosu.
Problem winy i kary został zatem przeniesiony w balladzie w sferę zjawisk nadprzyrodzonych poprzez zwielokrotnienie winy bohaterki. Zbrodniarka płaci nie tylko za grzech mężobójstwa, lecz także za nieznajomość lub brak poszanowania dla praw świata dziwów i cudów. Któż potrafi rozsądzić, które z przewinień było większe?
Ballada jako gatunek literacki
Ballada jest gatunkiem spokrewnionym z sielanką, wywodzi się z literatury ludowej – z podań, opowieści i wierzeń ludu. Ballada zawsze zawiera dramatyczną fabułę, opowiada o wydarzeniach niezwykłych, tajemniczych i o fantastycznych postaciach. Charakteryzują zatem ten gatunek: uczuciowość, tajemniczość, fantastyka. O przynależności ballady do rodzaju literackiego możemy powiedzieć, że jest to utwór epicko-liryczny. Owszem: wersowo-rymowy układ, obrazowanie poetyckie, nastrojowość, liryzm, czasem subiektywizm narracji sugerują przynależność tego gatunku do liryki. Lecz fabuła, postacie, tło akcji, opis – to elementy epickie, charakterystyczne dla ballady. Dlatego jest ballada gatunkiem liryczno-epickim.
O romantycznym nowatorstwie Ballad i romansów świadczą:
- sam gatunek – ballada – nie jest gatunkiem klasycznym, wywodzi się z literatury ludowej i dopiero w romantyzmie robi zawrotną karierę;
- fabuła ballad pochodzi wprost z ludowych opowieści i wierzeń;
- wydarzenia są tu często nadprzyrodzone – trudno je wyjaśnić w sposób naukowy – jak na przykład historię powstania jeziora Świteź;
- fantastyka, tajemniczość i atmosfera grozy wciąż towarzyszą balladowym postaciom i ich losom;
- obłęd i szaleństwo traktowane są nie jak choroba, ale przejaw wyższego wtajemniczenia (Romantyczność);
- zgodna z romantycznym światopoglądem wizja świata, którym rządzą surowe zasady ludowej moralności; winowajca zawsze poniesie zasłużoną karę.
Podstawowe komponenty świata przedstawionego ballad to:
- pejzaż, sceneria, która kusi tajemnicą i przejmuje trwogą,
- czas akcji przeważnie ahistoryczny, mityczny,
- fabuła prosta, naśladująca prymitywizm pieśni gminnej,
- ludowość przejawiająca się w wyborze gatunku, bohatera o rodowodzie plebejskim, języka gminu i wprowadzeniu ludowego światopoglądu moralnego mówiącego, że „nie ma zbrodni bez kary”.
Informacje do zapamiętania
- Ballada Romantyczność jest manifestem nowej ideologii, głosem w dyskusji z klasykami.
- Ballady i romanse zawierają i prezentują kodeks ludowej moralności sprowadzający kwestie moralności do podstawowych kategorii dobra i zła.
- Przedstawiają urodę litewskich pejzaży. Pokazują naturę jako byt autonomiczny, który zdaje się strzec elementarnych praw moralnych.
- Dowodzą, że na świat składają się nie tylko elementy realne, ale także zjawiska nadprzyrodzone. Nie ma podziału na świat ten i tamten.
Zobacz:
Wykaż, że Ballady i romanse Mickiewicza są realizacją programu romantyków.
Dlaczego Ballady i romanse uznawane są za praktyczny początek romantyzmu?
Które ballady Mickiewicza podejmują rozważania natury moralnej?