Dokonaj interpretacji porównawczej utworów Ekskuza Adama Mickiewicza i Ze szkodą Czesława Miłosza.
Adam Mickiewicz
Ekskuza
Nuciłem o miłostkach w rówienników tłumie;
Jedni mię pochwalili, a drudzy szeptali:
„Ten wieszcz kocha się tylko, męczy i żali,
Nic innego nie czuje lub śpiewać nie umie”.
„W dojrzalsze wchodząc lata, przy starszym rozumie,
Czemu serce płomykiem tak dziecinnym pali?
Czyliż mu na to wieszczy głos bogowie dali,
Aby o sobie tylko w każdej nucił dumie?”
Wielkomyślna przestroga! – wnet z górnymi duchy
Alcejski chwytam bardon, i strojem Ursyna
Ledwiem zaczął przegrywać, aż cała drużyna
Rozpierzchła się unosząc zadziwione słuchy;
Zrywam struny i w Letę ciskam bardon głuchy.
Taki wieszcz jaki słuchacz.
Czesław Miłosz
Ze szkodą
Jak najmniej szkodzić. O to zabiegałem.
Choć mało znaczy tutaj nasza wola.
Dosyć połączyć dwa słowa, już biegną,
Chwytają, niosą na obrzęd plemienny.
Piszmy dla siebie, dla paru przyjaciół,
Żeby umilić niedzielną majówkę:
Tak się zaczyna. A później sztandary,
Wrzaski, proroctwa, obrona barykad.
Mój wielki patron zrobił dużo złego.
Lepiej by został przy swoich balladach,
No i sonetach. Nikt mu nie powiedział:
Już dosyć, przestań. Wzięli go sumieniem,
I prowadzili, trzymając za ręce.
Czy my rodzimy się dla mitologii?
I czy naprawdę bez własnego życia?
Co za demonizm w naturze języka,
Że można zostać tylko jego sługą!
I ja szkodziłem, może mniej niż inni.
W przebraniach, maskach, nierozpoznawalny,
Niejednoznaczny. Już to jest ochroną
Przed recytacją na dorocznym święcie.
Za co dostałbyś punkty?
Za dostrzeżenie podobieństw i różnic w obydwu wierszach.
- Specyfika budowy sonetu Ekskuza – skrócony ostatni wers wyraża bunt i protest poety.
- Podobieństwa tematyczne między lirykami – oba są refleksją nad powołaniem poety i trudnościami z jego realizacją w życiu.
- Odniesienia w utworze Miłosza do mitu romantycznego wieszcza (np. Mickiewicza) – krytyka mitu zmieniającego się w stereotyp.
- Porównanie formy obydwu wierszy – to liryka konfesyjna, autobiograficzna i autotematyczna, pierwszoosobowe „ja” liryczne tożsame z autorem.
- Wyeksponowanie podobieństwa biografii literackiej obu poetów – od pisania prywatnego do twórczości dla społeczeństwa i narodu.
- Rozczarowanie podmiotów lirycznych, wynikające z różnych przesłanek:
- w wierszu Mickiewicza to niemożność porozumienia się poety z odbiorcami;
- w wierszu Miłosza to zniewolenie przez język i społeczne oczekiwania.
- Trzeba odnotować bunt przeciw „poezji wieszczej”, obecny w obu utworach.
Główne przesłanie wiersza Miłosza: poeta jako człowiek ma prawo pisać o sobie i dla siebie – obrona prywatności w poezji.
- Krytyczna ocena przez Miłosza losu „poety narodowego”, zmitologizowanego; chęć ucieczki przed tym schematem.
- Obaj poeci zwracają uwagę na odpowiedzialność moralną za słowo pisane, skierowane do ludzi.
- Zróżnicowanie głównych problemów moralnych w obu utworach:
- dla Mickiewicza jest to niemożność dostosowania się poety do gustów ogółu, utrata żywej więzi ze słuchaczami;
- dla Miłosza to świadomość możliwości krzywdzenia ludzi poprzez język.
- Porównanie „środków zaradczych”, jakie próbują znaleźć poeci:
- Mickiewicz – zamilknięcie (tymczasowe);
- Miłosz – kontrola nad własnym słowem i dystans do własnej twórczości – „jak najmniej szkodzić”.
- Trzeba odnieść obydwa wiersze do kontekstu historycznego.
- Warto też porównać kontekst biograficzny – obydwa wiersze zostały napisane przez uznane autorytety poetyckie i moralne, Mickiewicz to wieszcz romantyzmu, a Miłosz jest nazywany wieszczem XX wieku.
Można napisać to tak:
Wiersze Ekskuza i Ze szkodą, choć odległe od siebie o więcej niż półtora stulecia, układają się w czytelny dialog. Miłosz jednoznacznie przywołuje Mickiewicza jako swego mistrza, szuka we własnej twórczości, własnym widzeniu świata, w swojej poetyckiej twórczości odniesień do roli romantycznego wieszcza.
Jednocześnie słowo „wieszcz” w obu tych lirykach brzmi sceptycznie. Przeznaczeniem Miłosza, a także Mickiewicza, nie było wcale stanie się wieszczem, przewodnikiem narodowego ducha, sumieniem Polaków – tak sugeruje nasz noblista. Dla Adama „alcejski bardon” i „strój Ursyna”, symbole zaangażowanej poezji patriotycznej, stają się zbyt ciężkie i niewygodne – dlatego czeka je zatopienie w Lecie – mitologicznej rzece zapomnienia. Z kolei Miłosz jako swoje credo poetyckie przywołuje tekst przysięgi lekarskiej „primum non nocere” – pierwsze: nie szkodzić.
Jednak język jest tworem tak niedoskonałym i niewdzięcznym, że można poprzez niego wyrządzić krzywdę, jest to właściwie nieuniknione – dlatego z ust Miłosza padają słowa „jak najmniej”. Natomiast Mickiewicz nie szuka źródła zła w istocie samego języka, ale w przekłamaniach recepcji słów poety, w niedoskonałości samych słuchaczy.
Obaj „wielcy” zmagają się z własnym powołaniem, z posłannictwem bycia poetą. Dar poezji zamienia się często w przekleństwo, swoisty balast, wyrok skazujący „na ciężkie norwidy”, jak to ujmuje w jednym ze swoich liryków Szymborska.
Bycie poetą to wieczna niepewność, zmaganie się ze sprzecznościami, rozmaitymi oczekiwaniami słuchaczy, a także bardzo indywidualną potrzebą autoekspresji. Czy pisać dla siebie, czy dla innych? To podstawowe pytanie, które zadaje sobie każdy literat, natychmiast rodzi następne – na ile poeta jest osobą prywatną, a na ile „publicznym sługą” idei i wartości uniwersalnych. To nierozwiązywalny dylemat dla poety. Obaj, Mickiewicz i Miłosz, wskazują też na pewne prawidłowości rozwoju talentu i drogi twórczej.
Mickiewicz wspomina, że zaczyna się od tematów osobistych, miłosnych. Jednak zamiast zrozumienia znalazł on u rówieśników tylko oskarżenia o „płaczliwą nutę” lub nawet niedostatek talentu. Dojrzałość przyniosła nowe rozterki: czy jako syn uciskanego narodu (w szczególnie trudnej sytuacji, bo pod zaborami) poeta ma prawo zajmować się egocentrycznie tylko własną duszą? Lecz co się dzieje, gdy w jego poezji zaczynają pobrzmiewać narodowe tony? „Drużyna pierzchła” – prawda objawiona przez wieszcza jest zbyt trudna do przyjęcia, może jest zbyt gorzka, może wymaga od ludzi zbyt wielu zmian i ofiar, na które nikt nie ma ochoty. Nie głaszcze i pieści, lecz kłuje, dlatego nie trafia w określone „zapotrzebowanie” społeczne.
Coś podobnego sugeruje Miłosz, gdy mówi „lepiej by został przy swoich balladach/ No i sonetach”. Mickiewicz „zmitologizowany” staje się nawet nie żywym symbolem, ale stereotypem narodowym. Rzesze fałszywych wyznawców pozbawiły go człowieczeństwa, ktoś, kto staje się sługą języka i wartości narodowych, przestaje być indywidualnym istnieniem. A więc odczłowieczenie przez unarodowienie – taki proces ocenia Miłosz negatywnie.
Jednak autor Traktatu moralnego to człowiek wielkiej mądrości; jak nikt inny zdaje sobie sprawę z tego, co znaczy stać się klasykiem, fragmentem „przymusowych” lektur szkolnych, a więc zatracić moc żywego słowa i realną więź z czytelnikiem. Tego właśnie najbardziej się obawia, tej „recytacji na dorocznym święcie”.
Miłosz dostrzega w swojej poetyckiej biografii analogię do życiorysu Mickiewicza. Najpierw pisze się dla przyjemności, z potrzeby serca, „aby umilić wiosenną majówkę”. Potem, i to często wbrew własnej woli, może w wyniku fatalnego przeznaczenia, każde „dwa słowa” zamieniają się w „obrzęd plemienny”. „Wrzaski, proroctwa, obrona barykad” – obowiązki wobec ojczyzny lub idei przesłaniają w powszechnej świadomości poetę jako człowieka, nawet zabijają go.
Dlatego w obu wierszach czai się rozczarowanie – Mickiewicz, pisząc sonet Ekskuza w wieku prawie 30 lat, uważał, że rozwiązanie jest dość proste – trzeba poezję tyrtejską wrzucić do rzeki zapomnienia. Wiemy jednak, że nie dotrzymał tego przyrzeczenia, wypowiedzianego zapewne w chwili wielkiej goryczy. Miłosz, którego nazywają „wieszczem naszych czasów” i „sumieniem XX wieku”, ma o wiele więcej dystansu do własnej twórczości. Jest świadom wagi zapisanego słowa, nawet nie na papierze, ale w pamięci i świadomości ludzkiej.
Tytuł sonetu Ekskuza oznacza przeprosiny, prośbę o wybaczenie. Tytuł ten pasowałby równie dobrze do treści wypowiedzianych przez Miłosza. Nasz wielki współczesny próbuje szukać dla siebie wymówek i usprawiedliwień, mówi o „przebraniach i maskach”, o niejednoznaczności poezji jako ratunku przed jej szkodliwością. Czy jednak ucieczka przed szkodliwą jednoznacznością w wieloznaczność jest w ogóle możliwa?
Może się wydawać, że dla romantyka Mickiewicza dusza i myśl to jedno, dlatego jedynym rozwiązaniem jest zamilknięcie. W tym kryje się jednak pewna pułapka. Wiemy, że w niektórych rękopisach sonetu ostatni wers nie jest urwany, brzmi on, „jaki wieszcz taki słuchacz. Lecz przyjdzie godzina…”, a więc idea zamilknięcia jest tymczasowa, związana z daniem szansy słuchaczom na dorośnięcie do poezji wieszczej, być może dopiero wtedy będzie miała ona moc zamiany idei w czyn. Taka forma zakończenia wyraża głębokie przekonanie wieszcza o własnej mocy i racji, o sile swojej poezji. Zupełnie inaczej brzmią słowa Miłosza, niezwykle pokornie. Boi się on piedestału, gdyż wie, że władza nad tłumami zobowiązuje, bycie autorytetem literackim i moralnym obarczone jest ryzykiem błędu, który może wyrządzić wiele zła i szkody, skrzywdzić człowieka. Miłoszowi brak dumnej odwagi i determinacji „wielkiego patrona”. Być może tej skromności nauczył go wiek XX – stulecie ludobójstwa, demagogii i systemów totalitarnych. Postawa Miłosza charakteryzuje się głębszą niż u Mickiewicza znajomością ukrytych możliwości tkwiących w języku. Dlatego jego postawa literacka nie może być utożsamiana z tchórzostwem, ale z etyczną powściągliwością.
Obydwa liryki są jednak bardzo „prywatne”, wszak to wyznania, w których podmiot liryczny możemy w pełni utożsamić z poetą. Decyduje o tym pierwsza osoba „ja” mówiącego i bezpośrednie odniesienia do literackich autobiografii. Mickiewicz wybrał trudną, kunsztowną formę sonetu, świadomie złamał jej zasady, aby wzmocnić swój protest i uwydatnić rozczarowanie. Miłosz zaś posługuje się bardzo potoczystym, płynnym jedenastozgłoskowcem, w którym rezygnuje z rymów. Wiersz Mickiewicza jest bardziej dynamiczny – podkreśla to przejście od czasu przeszłego do teraźniejszego, a także wprowadzenie elementu dialogowego – zarzutów przeciwnika. Miłosz zaczyna i kończy refleksją w czasie przeszłym. Obaj używają pytań retorycznych, które odzwierciedlają wewnętrzne zmagania poety z samym sobą. Obaj także operują skrótami myślowymi, ujętymi w formę metafory, np. „alcejski bardon”, „wrzaski, sztandary, obrona barykad”.
Wbrew temu, że powstały w dwóch odmiennych epokach, że są stworzone przez dwie odmienne osobowości poetyckie, wiersze te uderzają podobieństwem. Może łączy je ostrość i głębokość spojrzenia na niełatwy los poety w polskiej rzeczywistości. Może obaj autorzy mają podobne doświadczenia drogi twórczej. Wydaje się także, że Miłosz szczególnie mocno odczuwa swoje związki z Mickiewiczem, swój dług wobec niego – „my z niego wszyscy”. Jednak najbardziej zastanawia fakt, że z obu wierszy wyłania się podobny obraz słuchaczy – nas, Polaków. Tych, którzy lubią pomniki i święta, kochają mitologię, ale lękają się żywego słowa, słowa, które zmienia serca i umysły. Zwłaszcza to podobieństwo może być impulsem do głębszych, lecz raczej niewesołych refleksji.
Zobacz: