A kiedyż my doczekamy
Takiej wiosny, tego lata,
Że pod strzechą, pod zmurszałą,
Wybieleje nasza chata?
A kiedyż my doczekamy
Tego ranka, tego dzionka,
Że przez szybkę, przez okienko
Zajrzy w izbę więcej słonka.

Maria Konopnicka, A kiedyż my doczekamy

Wiersz należy do, licznie reprezentowanego przez utwory Konopnickiej, nurtu liryki stylizowanej na ludową. Pomysł sięgnięcia do tej tradycji nie był wynalazkiem poetki, pojawił się już w twórczości Kochanowskiego; przypomnijmy tu Pieśń świętojańską o sobótce. Ludowość była też jednym z wyznaczników poezji romantycznej. Romantycy jednak albo odwoływali się do świata ludowej fantazji, wierzeń i bajań, jak Mickiewicz w Balladach i romansach, albo stylizowali swe utwory na wiejską nutę, jak Syrokomla czy Lenartowicz. Konopnicka natomiast traktuje ludowość o wiele głębiej. Portretuje nie arkadyjską krainę z bliżej nieokreślonej przeszłości i jej barwną obyczajowość, lecz wieś współczesną, smutną i ubogą. O biedzie mówi z naturalistyczną szczerością, nie boi się konkretu. W przytoczonym tekście pojawia się i postrzępiona strzecha, i małe okienko przepuszczające zaledwie okruchy światła. Wiersz jest przekonujący nie tylko dzięki nagromadzeniu tych szczegółów. Również dzięki temu, że podmiotem lirycznym jest w nim wiejska zbiorowość („A kiedyż my doczekamy”, „nasza chata”). Staje się ona jednocześnie bohaterem lirycznym sytuacji, którą opisuje kolokwialnym, potocznym słownictwem. Dużo tu typowych dla gwar zdrobnień ( „dzionek”, „słonko”, „szybka”, „okienko”). Metafory są niewyszukane i niemal zatracają swój artystyczny charakter („wybieleje nasza chata”, „zajrzy w izbę więcej słonka”, „chodzi niebem dzionek biały”). Ważną rolę odgrywają środki wyrazu typowe dla ludowej piosenki. To paralelizmy (powtórzenia) składniowe („Takiej zorzy, takiej doli”, „Tego ranka, tego dzionka”), pytania retoryczne („A kiedyż my…”) i… sam wiersz – wyraźnie zrytmizowany ośmiozgłoskowiec. Aż się prosi o muzykę i zatańczenie go w rytmie skocznego mazura.

Mimo swej prostoty utwór otwiera duże możliwości interpretacyjne. Można go odczytywać dosłownie – jako marzenie podmiotu lirycznego o wiośnie, słońcu i dobrych plonach. Można na ten tekst spojrzeć szerzej i odebrać go jako pragnienie lepszego życia i ulżenia chłopskiej doli; z tą interpretacją doskonale współgra metafora roli zasianej łzami. Można wreszcie potraktować cały wiersz jak jedną, rozbudowaną przenośnię. Wtedy będzie on wyrażał marzenie Polaków o odzyskaniu niepodległości. Wicher i mroźny nów przypomną powstanie styczniowe, zroszona łzami rola skojarzy się ze spoczywającymi w ziemi prochami powstańców. Tak wygląda sytuacja dziś, ale zakończenie tekstu wybiega w przyszłość: skoro „Chodzi niebem dzionek biały,/ Białe słonko niebem chodzi”, wiosną zrodzą się „złote kłosy”. W tym sformułowaniu wyraźnie pobrzmiewa nuta nadziei, którą w myśl trzeciej interpretacji możemy traktować jako wytęsknioną, romantyczną „jutrzenkę swobody”.

Konopnicka to jednak nie tylko autorka wierszy patriotycznych (Rota), programowych (Credo) oraz poruszających, choć nieco tendencyjnych i egzaltowanych obrazków (Wolny najmita, Jaś nie doczekał). Pisała również liryki miłosne. Większość z nich grzeszy nadmierną kwiecistością stylu, lecz są i takie, które nadal potrafią wzruszać.

Oto mała próbka:

Z jednego kubka ty i ja
Piliśmy onej chwili;
Lecz że nam w wodę padła łza,
Więc kubek my rozbili.
[…]
Dziś, kiedy w skwary znojnych susz
Samotne kroki niosę,
Gwiazdy mi jasne z złotych kruż
Podają srebrną rosę.

Maria Konopnicka, Kubek

Utwór oparty jest na kontraście stylistycznym dwóch porządków

  • Pierwszy to skrajna prostota, wręcz asceza. Mieści się w nim tytułowa metafora, bo scena picia z jednego kubka jest przenośnym wyobrażeniem miłości, wspólnoty, zjednoczenia.
  • Podobnie nietrudny do rozszyfrowania jest następny obraz: łza, która, padając na wodę, rozbija kubek, to życiowe perypetie i zawirowania niszczące uczucie.

Tę bogatą treść autorka – i zarazem podmiot liryczny, bo to liryka bezpośrednia – przedstawia w czterech krótkich wersach pierwszej strofy. Ów poetycki skrót z powodzeniem zastąpił długie tyrady na temat potęgi przeżywanej miłości i bólu po jej utracie.

Oto jednak następna zwrotka, a wraz z nią – zupełna zmiana konwencji. Wkraczamy w świat złożony z samych poetyzmów. Przed nami „skwary znojnych susz”, „samotne kroki”, „złote kruże” podawane przez gwiazdy, „gwiezdne czasze”, czyli porządek drugi – bogaty, ozdobny, chciałoby się powiedzieć: ociekający niezwykłością. Aż wreszcie, gdy zdaje się on sięgać zenitu (antropomorfizowane gwiazdy podają do picia srebrną rosę), podmiot liryczny przypomina sobie skromny, lecz pełen treści kubek:

Lecz wiem, że w żadnej z gwiezdnych czasz
Nie znajdzie się ochłoda,
Jaką miał prosty kubek nasz,
Gdzie były łzy – i woda.

Dzięki temu zestawieniu, chociaż nie znamy szczegółów, możemy wyobrazić sobie dramat, jaki przeżyła poetka. Kiedyś było zwyczajnie, ciepło i bezpiecznie, teraz życie inscenizuje mniej lub bardziej nastrojowe sytuacje, ale nie mają one takiej wartości jak prostota dawnego „kubka”.

Facebook aleklasa 2

Zobacz:

Czy znasz jakieś wiersze miłosne Adama Asnyka?

 

Przedstaw wybrany wiersz-obrazek Marii Konopnickiej

O czym jest wiersz Marii Konopnickiej pt. Contra spem spero?

Jakie tematy podejmowała w swojej twórczości Maria Konopnicka?

Twórcy literatury polskiego pozytywizmu