Nawiązanie do Biblii w poezji współczesnej
Apokalipsa to temat, który inspirował wielu poetów. Jak wyobrażali sobie Dzień Ostateczny?
Noblista, Czesław Miłosz tak:
Piosenka o końcu świata
W dzień końca świata I.
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata II.
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb, III.
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem, IV.
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Jeśli już mielibyśmy być świadkami dnia ostatecznego, to chyba taki zwykły dzień byłby najlepszy. Nie powiało grozą, prawda? Brak tu trąb Archanioła, straszliwego smoka na nieboskłonie, czterech jeźdźców Apokalipsy i płaczu pokutników. Takie obrazy przywodzi przecież na myśl biblijna Apokalipsa świętego Jana. Nie ma też otwartego grobu, do którego podążać będzie zawodzący tłum – taką wizję stworzył w swojej poezji Jan Kasprowicz. W jego strofach pęka niebo, ziemia się rozstępuje, pochłania lasy i góry, ziemia płonie w czerwieni pożarów. Przerażające, prawda?
Równie przerażająco jest U wrót doliny według opisu Zbigniewa Herberta. Tam podział ludzi i oddzieranie ich od ziemskiego życia przypomina obóz koncentracyjny… Ale poezja ma wiele słów, mnóstwo różnych sposobów mówienia. Oto Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Koniec świata naśmiewa się z naszego widzenia apokalipsy. Sługa boży Ildefons przedstawia zagładę groteskowo:
przewracają się sklepy, cyrki […]
i różne ubikacje.
A Miłosz?
A Miłosz przedstawił jeden spokojny dzień, w którym nic się nie wali – ani pałace, ani ubikacje – nie rozstępuje się ziemia i nikt nie wpada do otchłani piekielnej. To zwykły dzień w czterech strofach-obrazach, niemal pocztówkach z różnych stron na ziemi albo jak film kręcony poetycką kamerą.
Ujęcie I
Morze, lato, kwitną kwiaty, nad nimi krążą pszczoły. Delfinki bawią się radośnie, rybak pracuje nad siecią, gdzieś tam baraszkują wróble, gdzieś tam przemyka się złoty wąż. Przecież to obrazek rajski, a nie apokaliptyczny. Jest tu praca, zabawa, natura, człowiek i wąż – symbol nie grzechu, lecz urody świata.
Zauważ:
Poeta odtwarza obrazy świata za pomocą strof-zdań, bardzo podobnych do zwykłej mowy. Nie ma tu rymów, nie ma równych ilości sylab w wersach. To niemal opowiadanko – a taka właśnie relacja „mówiona” sprawia, że opowieść wydaje nam się bardzo prawdziwa.
Ujęcie II
Oko kamery przenosi się znad fal oceanu nad suchy ląd. Najpierw pole – po nim idą kobiety, chroniąc się parasolkami od słońca. Potem trawnik – na nim smacznie zasypia pijak (widok skądinąd codzienny, nie budzący grozy). Sprzedawcy wołają klienta, a my z naszą kamerą znów uciekamy nad wodę: wyspa, żaglówka, dźwięk skrzypiec, zaraz zapadnie gwiaździsta noc. Nie chcielibyście rzucić wszystkiego i znaleźć się na tej wyspie?
Zauważ:
- Powtórkę pierwszego wersu: „W dzień końca świata”. Te jakby „tytuły” obrazów dnia podkreślają, że wciąż chodzi o ten zwykły-niezwykły dzień.
- Panoramę ludzkich spraw, kontrastowych elementów życia, jakie zamknął w kilku słowach Miłosz. Jest tu coś tak prozaicznego, jak warzywo i pijak, i coś tak wzniosłego, jak muzyka skrzypiec utrwalona w powietrzu…
- Spokój, harmonię, radość trwające na ziemi…
Ujęcie III
To zaprzeczenie tradycyjnego końca świata. W tej właśnie zwrotce Miłosz bardzo wyraźnie i prosto przekreśla tradycyjną wizję apokalipsy: tę z piorunami i trąbami archaniołów. Kamera nasza ukazuje zdziwione twarze tych, którzy sądzili, że dzień ostateczny nadejdzie pełen grozy wśród huku, ognia i błyskawic – oni nie wierzą, że to już, bez znaków, bez przepowiedni. Bo dopóki działają prawa istnienia, reguły życia na naszej planecie – nie do uwierzenia jest ich koniec.
Te reguły ujmują trzy wersy:
- Dopóki słońce i księżyc są w górze (tak jak czytaliśmy to już w Psalmach, w Pieśniach Kochanowskiego). Słońce, księżyc, gwiazdy – gwarantują nam istnienie wszechświata.
- Dopóki trzmiel nawiedza różę… To są sprawy nie dla dzieci, ale skoro dziećmi już nie jesteśmy, możemy podejrzeć różę i trzmiela. Walczą o ciąg dalszy – o trwanie życia, bo trzmiel odwiedza różę nie w innym celu, jak w tym nieprzyzwoicie miłosnym: aby zapylać; tak przecież rodzą się kwiaty.
- Dopóki dzieci różowe się rodzą – jeszcze piękniejsze od kwiatów nowe życie, wielki potencjał możliwości i nadziei na przyszłość. Mały, różowy bobas musi nauczyć się chodzić, czytać, zdobywać dyplomy. Jak więc uwierzyć, że skoro jest bobas – to koniec staje się już? Bobas powinien być gwarancją ciągu dalszego. Nikt nie wierzy w koniec świata.
Zauważ:
Powtórzenie początków wersów pierwszego i nowego tej strofy. A którzy… To wyraźnie nawiązanie do stylu biblijnego. Tym bardziej potwierdza fakt, że mamy do czynienia z zaprzeczeniem tradycyjnej wizji.
Ujęcie IV
Ostatni kadr, w którym staruszek spokojnie podwiązuje pomidory. Mruczy coś pod nosem, ale musimy dokonać zbliżenia i podsłuchać go, bo byłby prorokiem, gdyby nie to, że ma inne zajęcia – podwiązuje pomidory. Mówi i powtarza: Innego końca świata nie będzie. Wygląda na to, że on jeden wie i rozumie, że to będzie właśnie tak. To wielki prorok, choć jest siwym staruszkiem, nie jak gniewni prorocy przestrzegający ludzkość przed karą Bożą. Jest tym samym prawdziwszy i potwierdza teorię poety: jeśli dzień ostatni będzie zwykłym, pięknym dniem, to i prorok nie będzie przerażającym, ciskającym gromy mówcą. Wszystko przebiegnie zwyczajnie, wśród pomidorów.
Zauważ:
- Zdanie byłby prorokiem, ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie. Na pozór paradoks: jak można porzucić proroctwo dla pomidorów? A zarazem jest to prorok – ludzki wieszcz, bliski ludzkim sprawom i zajęciom, a nie królujący w obłokach. Stamtąd nie widzi się dobrze drobiazgów ludzkiego życia.
- Powtórkę ostatnich dwóch wersów. Tak jakby staruszek śpiewał piosenkę. No przecież – to jest Piosenka o końcu świata. Stała się piosenką, rzeczywistą – w tych ostatnich wersach, jak w refrenie.
Przesłanie moralne
Ci, którzy odczytali ten piękny, uspokajający wiersz jako ukojenie i pociechę, że nie stanie się nic strasznego, że koniec, gdy przyjdzie – będzie niezauważalny – mają rację. Ci, którzy odczytali utwór jako pochwałę życia, piękna ziemi i protest przeciw zagładzie czegoś tak cudownego – też mają rację. To wiersz o wspaniałości istnienia – bardziej nawet niż piosenka o końcu świata. Ale można też odczytać go jako przestrogę: nie znasz dnia ani godziny, nic cię nie ostrzeże, niczego nie zdążysz naprawić. Żyj tak, aby Sąd Ostateczny mógł zaskoczyć Cię w każdej chwili, abyś zawsze był gotów zdać rachunek z życia. I jeszcze inaczej: świat w tym wierszu jest taki, „jaki powinien być”. Każdy ma tu swoje miejsce: i pijak, i pszczółka i rybak. Znajdź swoje miejsce na ziemi, zajmij je i spełnij swoją rolę – wtedy nie będzie Ci straszny koniec świata. Może go nawet nie zauważysz.
Zobacz:
Jak przedstawiony jest koniec świata w wierszu Miłosza Piosenka o końcu świata?
Jak przedstawiony jest koniec świata w wierszu Miłosza Piosenka o końcu świata?