- To było tak… – poeta jak przez lupę obserwuje i relacjonuje proces rozkwitania pąka kwiatu. Rozwija się on w całym uroczysto-radosnym nastroju oczekiwania w ogrodzie: ptakami kwiląc, przy skrzydlatym wietrzyku. Bohater wiersza – mały pączek, gdy już się dokwiecił, upierzył, zakwitł i doznał miłości – struchlał, poczuł „strach istnienia”, a matka – gałązka zadrżała z niepokoju. Poeta – patrząc na to wszystko – zerwał pąk „jak pierworodny owoc z drzewa”. A więc zgrzeszył. Lecz czy miłością, czy zabójstwem? I jaki jest sens utworu? Jasne, że nie chodzi tylko o obserwację piękna natury, choć to też tu jest. Obserwujemy przecież życie, proces narodzin, dojrzewania, osiągania szczytu urody i mocy, a wraz z nim lęków egzystencjalnych. Cóż! Potem powinna nastąpić starość i śmierć. Tego poeta oszczędził i nam, i pączkowi. Czy grzech to, czy dobrodziejstwo? – odpowiedź tkwi w sercu odbiorcy.
- Scherzo – to też opis procesu. Jesteśmy świadkami świetnej, dynamicznej rejestracji nastrojów młodej dziewczyny. Kolejne stadia to: śpiew – śmiech – płacz – cisza. Kończy te przemiany (typowe dla dorastających panien) scena złowroga: bohaterka „widzi śmierć”. Znów więc lęk przed istnieniem, obawa końca pojawiają się w wierszu Tuwima.
- Sitowie – to wbrew pozorom wiersz o poezji i tworzeniu. Jakim cudem? – powie ktoś, kto czytał. Tuwim wspomina swoje dzieciństwo, „polegiwanie wakacyjne” w trawach, ziołach i sitowiu, tęsknotę za pachnącą miętą i piękno przyrody! To prawda, lecz wspomnienie jest skontrastowane z sytuacją obecną – męki tworzenia i przekształcania świata w poezji. Niegdyś sitowie było zwykłe i miało cieniutkie włókienka – dziś jest elementem świata, materią do przetworzenia w wierszu, źródłem słowa poetyckiego.
To prawda, że Tuwim tęskni za beztroską, bo oto twórczość okazała się męką, piętnem, nałogiem twórczego interpretowania świata.
Zobacz: