Koncepcje polityczne i społeczne
Monteskiusz (1689-1755)
uważany jest za ojca socjologii. Dokonał on rozróżnienia między prawidłowościami sterującymi życiem społeczeństw a prawami ustalonymi przez władze. Pierwsze z nich określił mianem socjologicznych i uznał, że są poznawalne naukowo, podobnie jak prawa fizyczne. Jednocześnie odrzucił pojmowanie historii jako rozumnego procesu mającego określony cel i stwierdził, że losy państw i społeczeństw są w pewnym stopniu przewidywalne i powtarzalne, i mogą być przedmiotem, jak na owe czasy wręcz przyrodniczych, badań naukowych.
Zapamiętaj!
Monteskiusz jest dla nas bardzo ważny z jeszcze jednego powodu. W dziele O duchu praw z roku 1748 sformułował teorię trójpodziału władzy stanowiącą fundament współczesnej demokracji. Wedle Monteskiusza idealną formą rządów była konstytucyjna monarchia parlamentarna w angielskim wydaniu. Analizując jednak ten system, doszedł do wniosku, że konieczne jest konstytucyjne rozdzielenie organów władzy na ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze oraz, co równie ważne, zagwarantowanie stałej równowagi między nimi.
Liberalizm ekonomiczny
To właśnie w XVIII w. ukształtował się do dziś żywy zestaw poglądów ekonomiczno-społecznych określany mianem liberalizmu. Zaczęło się od francuskiego badacza, a jednocześnie nadwornego lekarza Ludwika XV, François Quesnaya (1694-1774). Stworzył on teorię tzw. fizjokratyzmu, która opierała się na błędnym przekonaniu, że podstawą całej gospodarki, a tym samym wszelkiego dobrobytu, jest rolnictwo. Teoria owa jest dowodem na to, że nawet przy błędnych założeniach można dojść do sensownych wniosków. Te ostatnie zaś brzmiały tak: przyrost dóbr jest możliwy tylko dzięki poszczególnym jednostkom, które muszą mieć zagwarantowane prawo do własności i wolność osobistą. Teoriami Quesnaya zajął się później angielski badacz Adam Smith (1723-1790). W swoim słynnym dziele Badania nad naturą i przyczyną bogactwa narodów przyjął on co prawda błędną Quesnayowską teorię o rolnictwie jako źródle bogactwa, lecz uznał złe regulacje prawne za główny hamulec rozwoju gospodarczego. Paradoksalnie, występując przeciwko wspieraniu handlu przez państwo, uznał jednocześnie kupców za warstwę pasożytniczą – ze względu na ich nieuczestniczenie w produkcji. Dzisiaj z tym poglądem nie zgodziłby się chyba żaden ekonomista liberał.
Podstawowym wnioskiem Smitha jest jednak to, co stało się podwaliną liberalizmu. Ponieważ gospodarka opiera się na działalności poszczególnych jednostek, państwo nie może hamować ich aktywności gospodarczej, rynek zaś musi być wolny.
Ponadto Smith dokonał przełomu w naukach ekonomicznych, tworząc teorię wartości, mówiącą, że główną miarą wartości dóbr jest wykonana praca. Ta teoria stała się jedną z podstaw klasycznej ekonomii.
Maltuzjanizm
To z kolei teoria ekonomiczno-demograficzna. Angielski badacz Thomas Malthus zajmował się kwestią przyrostu naturalnego. Opracował on teorię głoszącą, że wzrost liczby ludności na świecie postępuje w porządku geometrycznym, ilości żywności zaś – w arytmetycznym. Oznacza to, że liczba ludzi rośnie znacznie szybciej niż zasoby żywności, co w rezultacie stanowi ogólnoświatowe zagrożenie. Zdaniem Malthusa w sytuacji, w której jedzenia zacznie brakować, nie ma innej możliwości niż naturalne uregulowanie się sprawy nadmiaru ludności – nie inaczej niż w wyniku wojen, epidemii i śmierci głodowej podczas wielkiej klęski. Winą za taki stan rzeczy obarczał Malthus najuboższych. Zauważył bowiem słusznie, że najniższe i najbiedniejsze warstwy społeczne rozmnażają się najszybciej. Uniknąć ogólnoświatowej katastrofy można więc było, zdaniem badacza, tylko przez późniejsze zawieranie małżeństw i jednocześnie dalsze ograniczanie dochodów klas niższych. Dzięki temu przestałoby im starczać pieniędzy na utrzymywanie zbyt dużej liczby dzieci i opiekę medyczną dla nich.
Skojarz!
Dość brutalna teoria Malthusa zawierała nieco prawdy. Dziś, w dwudziestym pierwszym wieku, znając problemy Trzeciego Świata, możemy tylko kiwać głowami. Choć oczywiście powody, dla których niektórym społeczeństwom stale zagraża widmo głodu, nie sprowadzają się jedynie do kwestii przyrostu naturalnego.
Filozofia
John Locke
Ten angielski filozof (1632-1704) stworzył podstawy szczególnego rodzaju empiryzmu. Ów nowy empiryzm różnił się od tego, który omawialiśmy nieco wcześniej. Polegał na założeniu, że cała nasza wiedza – i ta prawdziwa, i ta błędna – jest wynikiem naszych doświadczeń. Umysł ludzki po narodzeniu to niezapisana tablica, biała karta (tabula rasa), która zapełnia się stopniowo treściami nabywanymi w trakcie życia. Nic więc nie jest wewnętrzne i wrodzone. Wszystkie poglądy i dane, którymi rozporządzamy, to suma naszych doświadczeń. A zatem Locke nie namawia do sprawdzania wiedzy przez doświadczenie. Uznaje natomiast, że cała ona właśnie z doświadczenia pochodzi.
Wiąże się z tym kolejny aspekt filozofii Locke’a. Uznał on bowiem, że skoro nasza wiedza i tak jest subiektywna, to należy badać nie tyle samą naturę rzeczy, ile raczej sposób, w jaki tworzą się nasze pojęcia na ich temat. Innymi słowy, zamiast zajmować się nauką o bytach (metafizyką), warto raczej zająć się nauką o ich poznawaniu (epistemologią).
To wielki przełom w historii filozofii: pierwsza teoria zakładająca względność – i zależność od doświadczenia – języka pojęć, którym się posługujemy. Pierwsza też, która uznaje badanie tego języka za główne zadanie filozofa.
Nieco upraszczając, można powiedzieć, iż w myśl tych poglądów zamiast zajmować się na przykład poszukiwaniem obiektywnej natury Boga, filozof powinien zastanowić się, w jaki sposób i na podstawie jakich doświadczeń pojęcie Boga wykształciło się w ludzkich umysłach, jakie jest jego znaczenie, z czego to znaczenie się składa, jaka jest postać tego pojęcia w umyśle ludzkim.
Jean d’Alembert (1717-1783)
Był twórcą podstaw koncepcji filozoficznej rozwiniętej w XIX w. i określonej wtedy jako pozytywizm filozoficzny. Francuski myśliciel uznał, że nauka powinna się ograniczyć do twierdzeń zupełnie pewnych i opartych na bezsprzecznych i obiektywnych faktach. Wiąże się to z przyjęciem postawy obiektywnej – roszczącej sobie prawo do formułowania prawd ogólnych i niezbijalnych. Filozof pozytywista nie zajmuje się rzeczami niedotykalnymi. Dla niego one bądź to nie istnieją, bądź mogą być przedmiotem dowolnych – lecz nie naukowych – spekulacji. Pozytywista przyjmuje naukowe metody do badań filozoficznych, tym samym zaś filozofia przestaje być dlań nauką o bycie i staje się nauką o zasadach nauk. D’Alembert kładł duży nacisk na konieczność dokonania klasyfikacji nauk i metod naukowych oraz podstawowych elementów ludzkiej wiedzy. W praktyce wcielał te koncepcje w życie, redagując Wielką encyklopedię francuską.
David Hume
Ów angielski myśliciel rozwinął poglądy Locke’a i zaczerpnął nieco z Berkeleya, wprowadzając jednocześnie wiele własnych genialnych rozwiązań. Będąc empirystą, uczynił doświadczenie podstawowym zagadnieniem badań epistemologii. Przeprowadził krytykę klasycznego pojęcia przyczynowości. Odrzucił także racjonalizm, skupiając się w kwestiach metafizycznych i religijnych na metodach subiektywnych i psychologicznych. Nie odrzucał jednak religii. Uważał ją za konieczny wytwór naszej psychiki, zapoczątkowując tym samym współczesne metody jej badania. W etyce sformułował podstawowe założenia utylitaryzmu – poglądu zakładającego, że dobre jest to, co użyteczne dla społeczeństwa. Uważał jednocześnie prawo i konwencje społeczne za naturalny i konieczny wytwór społeczeństwa.
George Berkeley
Ów żyjący w latach 1685-1753 irlandzki filozof stworzył teorię mocno odbiegającą od tego, co potocznie uważa się za postawy typowe dla epoki, w której żył. Tak jak Locke badaniu świata przeciwstawił badanie sposobu, w jaki go poznajemy. Jego teorie epistemologiczne zaś należą do najbardziej radykalnych, jakie kiedykolwiek zostały stworzone. Najłatwiej chyba przybliżyć choć trochę ów szczególny, jak na owe czasy, system tego filozofa za pomocą kilku jego podstawowych pojęć.
- Pierwszym z nich jest empiryzm. W zasadzie Berkeley zgadzał się z Locke’owską teorią wiedzy opartą na sumowaniu doświadczeń. Nadał jej jednak postać o wiele bardziej radykalną – tworząc nową koncepcję doświadczenia.
- Drugie to sensualizm. Locke uważał, że wiemy tylko to, czego doświadczamy, Berkeley natomiast przyjął postawę skrajnie sensualistyczną: według niego istnieje tylko to, czego doświadczamy. Innymi słowy: jeśli czegoś w sposób bezpośredni nie odbierają nasze zmysły, to nie możemy mówić, że to coś istnieje. Rzeczywiste jest wszystko, co widzimy, czujemy, słyszymy.
- Kolejne to subiektywizm. Oznacza ono, że nic nie istnieje obiektywnie, wszystkie cechy, własności i jakości, którymi się posługujemy, istnieją tylko w naszych umysłach i są zależne od ich działania. Na przykład wielkość rzeczy według Berkeleya zmienia się wraz z naszą od nich odległością. To nie złudzenie, że dom widziany z odległości kilometra jest wielkości pudełka zapałek – on naprawdę jest wtedy mały!
- Następne pojęcie charakteryzujące ten system to immaterializm. W zasadzie Berkeley odrzucał też istnienie materii. Według niego po prostu jej nie ma. Wszystko, co uważamy za substancje, to w rzeczywistości pojęcia naszego umysłu. Istnieć znaczy – być postrzeganym. To jedyne kryterium, według którego możemy powiedzieć, że coś jest albo że czegoś nie ma.
- Wreszcie spirytualizm i idealizm. Już wiemy, że nie ma czegoś takiego jak materia. Cóż zatem istnieje? Czego to doświadczamy w trakcie postrzegania? Odpowiadając na te pytania, Berkeley powie, że istnieją tylko bierne idee (idealizm) w naszych umysłach, które możemy odbierać dzięki naszej czynnej duchowości. Ba, wszelkie przemiany w świecie zachodzą w sferze duchowej. To duchy bowiem są czynną i aktywną częścią świata (spirytualizm).
Jean Jacques Rousseau
Ten myśliciel ostro sprzeciwiał się organizacji ówczesnego społeczeństwa. W rozprawie O naukach i sztukach dokonał rozróżnienia między naturą i cywilizacją, dopatrując się w historii ludzkości przejścia od jednej formy do drugiej. W jego pracach widać sentyment do utraconego szczęścia ludzkości, tęsknotę za nim. Nie jest to jednak, jak czasem mawia się w szkole, utopijny program przywrócenia owego stanu i odejścia od cywilizacji. Rousseau dobrze wie, że los współczesnego człowieka jest w pewnym sensie smutną koniecznością. Wie, że od cywilizacji nie da się uciec. Zarazem jednak nawołuje do krytycznego spojrzenia na konwencje kultury, przekonując, że są one wynikiem nie prawa naturalnego, lecz społecznej umowy, którą można w jakiś sposób zmieniać i przekształcać.
W powieści Emil, czyli o wychowaniu z kolei formułuje Rousseau program edukacyjno-wychowawczy stawiający nacisk na uświadomienie człowiekowi jego współprzynależności do świata natury i cywilizacji.
Wolter
François-Marie Arouet (1694-1778), bo tak brzmi prawdziwe nazwisko człowieka, który w historii zapisał się pod pseudonimem Wolter, tak naprawdę nie był szczególnie odkrywczym filozofem. Był za to bardzo aktywnym i wpływowym działaczem, obdarzonym świetnym piórem oraz niezwykle złośliwym i celnym dowcipem, popularyzatorem niektórych szczególnie ważnych dla oświecenia idei.
Także jego światopogląd wiąże się z kilkoma pojęciami.
- Pierwsze to daleko posunięty racjonalizm. Rozum jest dla Woltera władzą wszechmocną i niezawodną. Prawdziwe jest tylko to, co racjonalne, co daje się objąć rozumem. Według Woltera rozum jest instancją ostateczną. Cały jego racjonalistyczny krytycyzm zatrzymuje się, gdy chodzi o próbę wykazania niewystarczalności rozumu i podważenia jego wartości jako stałego punktu oparcia, co od antyku jest przecież ulubionym zajęciem części filozofów. Wszystko za to, co z rozumem jest niezgodne, powinno być, zdaniem Woltera, bezwzględnie tępione.
- Kolejne pojęcie to naturalizm. Zdaniem Woltera świat nie jest dualistyczny: rozdzielony na „przyrodzony”, naturalny i „nadprzyrodzony”. Nie istnieje nic „nadprzyrodzonego”, jest tylko natura. Człowiek więc także działa według poznawalnych, naturalnych praw. Błędem i zabobonem jest doszukiwanie się w nim pierwiastka duchowego.
- Następne pojęcie to deizm. Tu jednak Wolter popadał w pewną sprzeczność z prezentowaną wyżej tezą. Sprzeciwiając się objawieniu, uważał jednak, że religia może zostać zbudowana na podstawach rozumowych. Sławny dowód na istnienie Boga – przyrównujący świat do dobrze skonstruowanego zegara, doskonałej machiny – kończył się stwierdzeniem, że musi przecież istnieć Zegarmistrz, który ten zegar zbudował. Jeśli zaś świat ma sens, musi istnieć Bóg wymierzający sprawiedliwość. „Gdyby Bóg nie istniał, trzeba by go wynaleźć”. Jak na deistę przystało, Wolter doszukiwał się istnienia przejawów Boga w świecie materialnym, w całej przyrodzie i naturze.
Była to filozofia walcząca, zbudowana na opozycjach i wymierzona w poglądy przeciwne. Walka Woltera odbywała się na trzech podstawowych płaszczyznach. Po pierwsze, opierała się na przeciwstawieniu rozumu i objawienia. Wszystko, co nieracjonalne, należy zwalczać. Po drugie, na przeciwstawieniu przyrody i czynników nadprzyrodzonych, istnieje bowiem tylko ta pierwsza. Po trzecie wreszcie – na przeciwstawieniu interesu ludzkości i religii. Ludzkość, a nie przykazania religijne, ma być celem etycznym.
Wolter stworzył dość nieskomplikowaną koncepcję etyczną, przeciwstawiającą się teoriom opartym na istnieniu czynników nadprzyrodzonych. Uznał, że niezaprzeczalnym faktem jest istnienie w świecie zła. Celem zaś etycznego działania – naprawianie tego zła i przeciwstawienie się mu w imię dobra i interesu ludzkości. Naszym głównym zadaniem jest zmniejszanie cierpienia, które zawsze jest wynikiem zła.
Zobacz: