Na podstawie sonetu Do trupa Jana Andrzeja Morsztyna przedstaw obraz miłości barokowej.
Miłość była, jest i zapewne będzie jednym z najpopularniejszych tematów literackich. O miłosnych perypetiach, tragediach i uniesieniach napisano setki tysięcy stron. Literatura stworzyła takie pary kochanków jak Tristan i Izolda czy Romeo i Julia. O miłości pisała w swych wzruszających lirykach starożytna poetka Safona i Owidiusz w budzącej emocje Sztuce kochania, w renesansie powstały słynne Sonety do Laury Francesca Petrarki, w XIX wieku falę samobójstw wśród młodych ludzi wywołały Cierpienia młodego Wertera Goethego, których tytułowy bohater popełnia samobójstwo z miłości. Przykłady można by mnożyć. Niewątpliwie temat ten łączy twórców wszystkich epok.
O miłości pisano zawsze, ale nie zawsze w ten sam sposób. W ciągu wieków zmieniały się problemy zakochanych, wyobrażenia idealnej kochanki czy kochanka oraz scenerie miłosnych perypetii. Siedemnastowieczny obraz miłości najlepiej ujawnia się w wierszach jednego z najznakomitszych poetów polskiego baroku, Jana Andrzeja Morsztyna. Poeta, który całe życie spędził na dworze królewskim, zajmując się głównie polityką, intrygami towarzyskimi i odbywając liczne podróżne dyplomatyczne, pozostał w swych wierszach wierny jednemu tematowi – miłości, i można by rzec, że powiedział o niej wszystko, co mógł powiedzieć człowiek XVII wieku. W obydwu jego zbiorach poetyckich, w Kanikule albo psiej gwieździe oraz w Lutni przeważa liryka miłosna. W Lutni umieścił poeta cykl sonetów, z których najsławniejszy nosi tytuł Do trupa. Przyjrzyjmy się bliżej temu sonetowi.
W tamtych czasach poeta pragnący zyskać sławę i uznanie powinien przede wszystkim dążyć do doskonalenia kunsztu słownego poprzez bogactwo skomplikowanych środków stylistycznych. Musiał też umieć zaskoczyć, a nawet zaszokować czytelnika wyrafinowanym i oryginalnym konceptem objawiającym się zwykle w puencie utworu. Bogactwo ekspresji i wszelkich dostępnych środków wyrazu, upodobanie do sztuczności, makabry i melancholii, efektownych konceptów i paradoksów – oto główne cechy literatury barokowej. Wszystkie te cechy odnajdujemy w sonecie Do trupa, autorstwa mistrza barokowej stylizacji Jana Andrzeja Morsztyna. Pierwszy paradoks i chęć gry z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami czytelnika objawia się już w tytule utworu. Zupełnie nie wskazuje on na to, że będzie to wiersz o miłości. Pomysł poety polega na zaskakującym porównaniu zakochanego do trupa oraz wyliczeniu podobieństw między stanami, które wydają się wykluczać, a mianowicie między miłością i śmiercią.
Wiersz zbudowany jest z ciągłego porównywania, przeciwstawiania sobie sytuacji zakochanego i sytuacji trupa. Zabieg ten służy wyłącznie ukazaniu emocji i uczuć zakochanego („ja” lirycznego) i uwidocznieniu okropnego stanu, w jakim znajduje się ktoś, kogo ugodziła strzała Amora. Osobisty charakter wyznania podkreślają dodatkowo powtarzające się przeciwstawienia (ty – ja, „ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze”). Poeta z upodobaniem gra w wierszu przeciwstawnymi pojęciami, z których podstawowe to życie i śmierć, śmierć i miłość, namiętność i obojętność, lód i ogień.
W wierszu da się też zauważyć liczne motywy ognia. Uczucie zakochanego, które na początku jest zaledwie skrytym płomieniem, wybucha potem mocą wiecznych płomieni. Porównanie miłości i namiętności do żaru i ognia, które po raz pierwszy pojawiło się w Sonetach do Laury Francesca Petrarki, było jednym z ulubionych środków ekspresji poetów barokowych. Zestawienie ze sobą sytuacji trupa i zakochanego prowadzi do zaskakującej konkluzji (paradoksu), że lepiej być martwym niż zakochanym… Miłość bowiem wystawia nas na większe bóle i cierpienia niż śmierć. „Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze” – pisze Morsztyn i zręcznie dowodzi, że obojętność i chłód śmierci jest lepszy niż bóle i niepewność miłości. Będąc martwym, nic już nie czujesz i możesz nie dbać o sprawy tego świata, tymczasem kochając, cierpisz okropne katusze i trawi cię wieczny ogień.
Poeta prowadzi swój wywód tak przekonywająco, że jesteśmy prawie skłonni uwierzyć w jego paradoksalny wniosek. Nie możemy jednak zapominać, że mamy do czynienia z poezją barokową, a ta lubuje się w przesadzie i szokowaniu czytelnika dziwnymi konceptami. Mając to na uwadze, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy wiersz ten mówi nam coś prawdziwego o miłości, czy też jest jedynie popisem poetyckich umiejętności Morsztyna.
Z sonetu Do trupa dowiadujemy się, że stan zakochania równoznaczny jest ze stanem śmierci. A właściwie nie jest równoznaczny, lecz znacznie gorszy, dlatego że miłość przynosi nam większe cierpienia niż śmierć. Miłość to niewola, męki niepewności i niekończące się cierpienia. Trup zmieniając się w proch, uwalnia się od wszelkiego bólu, zakochany zaś nigdy nie zazna ukojenia i wiecznie będzie trawiony przez ogień namiętności. Trudno uwierzyć, aby Morsztyn naprawdę tak postrzegał to uczucie. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że miłość była dla niego tylko pretekstem do udowodnienia, że znakomicie posługuje się ulubionymi przez barok środkami stylistycznymi i przy ich pomocy może udowodnić nawet to, że miłość gorsza jest od śmierci. I oto odkrywamy paradoks, jaki kryje się w wierszach tego mistrza paradoksu. Znakomita twórczość Morsztyna wydaje się być poezją miłosną pozbawioną miłości, poezją uczuć bez prawdziwego uczucia.
Morsztyn pisze o miłości w sposób precyzyjny, przemyślany i cyniczny. W sonecie Do trupa wydaje się odkrywać przed nami swoje prawdziwe obawy i uczucia, lecz jest to tylko pozór szczerości, wyrafinowana maskarada. Poezja Morsztyna, będąca niewątpliwie znakomitą liryką miłosną, pozostawia czytelnika obojętnym, ponieważ nie ma w niej miejsca na szczere wzruszenie i prawdziwe uczucie.
Sonet Do trupa niewiele mówi o prawdziwej miłości, możemy się z niego dowiedzieć jedynie, jak należało w tamtych czasach pisać o uczuciach, nie zaś jak naprawdę kochano. Nie powinniśmy jednak zapominać, że ówczesna literatura odzwierciedlała pełną melancholii i smutku filozofię epoki. Barok, zwiastując kryzys renesansowego humanizmu i wiary w uprzywilejowaną pozycję człowieka we wszechświecie, budował obraz świata pełnego napięć i sprzeczności. Myślicieli, poetów i pisarzy tamtego okresu dręczył ciągły metafizyczny niepokój, rozumieli bowiem, że wobec świata oraz odległego i groźnego Boga człowiek jest nicością. Ta świadomość sprawiała, że uciekali w religijność, patriotyzm, ale też równie często w rozpaczliwy hedonizm, zabawę, żart lub szyderstwo. Dlatego, być może, w zręcznych i przewrotnych wierszach Morsztyna kryje się coś więcej niż tylko pusta zabawa formą i chęć popisania się poetyckimi umiejętnościami. Właściwe mu pojmowanie miłości jako siły niszczącej, niosącej ból i cierpienia zgadza się bowiem z pełną rozpaczy, melancholii i zwątpienia w ludzkie siły filozofią tamtych czasów. Poeta pisał: „kto się kocha, ma niepokój wieczny” i swoją poezją zaświadczał, że nawet miłość nie uchroni człowieka przed rozpaczą i niepewnością, którą przepełnione jest jego życie.
Zobacz: