Czesław Miłosz
Rady
Na miejscu młodych poetów
(miejscu wysokim, cokolwiek sądzi pokolenie)
wolałbym nie mówić, że ziemia jest snem wariata,
bajką niemądrą, pełną wrzasku i furii.
To prawda, nie zdarzyło mi się oglądać triumfu sprawiedliwości.
Usta niewinnych nie upominają się o nic.
I kto wie, czy błazen w koronie,
z kielichem w ręku, ryczący że bóstwo mu sprzyja
ponieważ tylu i tylu otruł, ściął, oślepił,
nie rozrzewniałby widzów: że taki łagodny.
Bóg nie pomnaża cnotliwym dobytku w owocach i wielbłądach
i nie odejmuje nic za mord i krzywoprzysięstwo.
Ukrywał się tak długo, że zapomniano jak się objawił
w krzaku ognistym i w piersi żydowskiego młodzieńca
gotowego cierpieć za wszystkich co byli i będą.
Nie jest pewne czy Ananke wygląda swojej godziny
żeby odpłacać jak trzeba za pychę i brak miary.
Człowiekowi potrafiono dać do zrozumienia,
że jeżeli żyje, to tylko z łaski potężnych.
Niech więc zajmie się piciem kawy i łowieniem motyli.
Kto kocha Rzecz Pospolitą, będzie miał dłoń uciętą.
A jednak Ziemi należy się, nieduża choćby, tkliwość.
Nie żebym brał zbyt poważnie pociechy natury
i barokowe rekwizyty, Lunę, pyzate obłoki
(choć kiedy czeremchy kwitną nad Wilią, piękna to jest pora).
Nie, nawet doradzałbym dalej od natury,
od upartych obrazów nieskończonej przestrzeni,
nieskończonego czasu, od ślimaków otrutych
na ścieżce w ogrodzie, niby nasze armie.
Jest bardzo dużo śmierci i dlatego tkliwość
dla warkoczy, spódnic kolorowych na wietrze,
łódeczek papierowych nie trwalszych niż my sami…
Ten utwór Czesława Miłosza wpisuje się w tradycję poezji znanej od starożytności (przypomnij sobie utwory Horacego), obecnej w literaturze polskiego renesansu, kiedy to Jan Kochanowski radził swoim czytelnikom, jak mają żyć, czego spodziewać się od losu. Podobnie Miłosz. Wbrew sądom młodego pokolenia głosi przekonanie o wysokim miejscu poety, który ma obowiązek przekazać coś ważnego swoim odbiorcom. Horacy dawno mówił, że poezja powinna jednocześnie zachwycić, wzruszyć i pouczyć, czyli harmonijnie łączyć ważne przesłanie z piękną formą. Wiersz Rady dowodzi, że i dla Czesława Miłosza poezja to nie tylko zabawa słowem, to także posłannictwo. Podmiot liryczny jego utworu to ktoś doświadczony, znający świat, biegły w księgach, czego dowodem są zawarte w tekście aluzje do Biblii, mitologii, literatury, a także do najnowszych dziejów. Mimo posiadanej wiedzy nie narzuca się jednak odbiorcy ze swoimi sądami. Jego powściągliwości w tym względzie dowodzą sformułowania: „wolałbym”, „kto wie”, „nie jest pewne”. Punktem wyjścia refleksji jest aluzja do fragmentu Szekspirowskiego Makbeta, który zawiera pesymistyczną wizję życia.
Życie jest jedynie
Przelotnym cieniem; żałosnym aktorem,
Co przez godzinę puszy się i miota
Na scenie, po czym znika; opowieścią
Idioty, pełną wrzasku i wściekłości,
A nie znaczącą nic…
(William Szekspir, Makbet)
Miłosz polemizuje z tak jednoznacznym widzeniem, choć jego własne doświadczenia zdają się sprzyjać właśnie pesymizmowi. Sprawiedliwość nie zwycięża, wbrew temu, czego uczą Biblia, mity czy literatura:
- Żadna kara nie spotyka okrutnych i despotycznych władców – zarówno dawnych, jak i współczesnych; ci dawni zresztą, w porównaniu ze sprawcami masowych zbrodni w XX wieku, mogą, jak pisze ironicznie poeta, rozrzewniać swoją łagodnością.
- Cnota i wierność biblijnego Hioba zostały nagrodzone przez Boga „pomnożeniem dobytku w owcach i wielbłądach”, ale współcześnie dobro nieraz pozostaje bez nagrody, a zło bez kary. Nie ingeruje w to w sposób wyraźny ani mitologiczne Przeznaczenie (Ananke), ani Bóg. Może dlatego współczesny człowiek zapomina o nim, obojętnieje.
- Paradoksalnie obywatelska aktywność, troska o państwo i odpowiedzialność za nie, do czego zachęcał gorąco choćby Kochanowski (Odprawa posłów greckich, pieśni: O spustoszeniu Podola, O cnocie, O dobrej sławie), współcześnie nie popłaca. „Kto kocha Rzecz Pospolitą, będzie miał dłoń uciętą” – pisze Miłosz. Co to znaczy? To prawdopodobnie aluzja do znanej wypowiedzi premiera Józefa Cyrankiewicza w czasie wydarzeń poznańskiego czerwca 1956 roku. Protestujących i strajkujących robotników określił on jako podnoszących rękę na władzę ludową i zagroził, że władza może tę rękę obciąć. Nie dostrzegł zasadności protestu. Cóż, władza totalitarna nie potrzebowała świadomych, aktywnych i krytycznych, ale biernych i posłusznych.
Zdawać by się mogło, że rację ma Szekspir i przywołani przez Miłosza młodzi poeci – świat jest urządzony źle. Ale szóstą strofę rozpoczyna wyrażenie „a jednak”, typowe dla zdań przeciwstawnych. Bo to, co wcześniej powiedziano, to niecała prawda o świecie. Bo można znaleźć w życiu sens i radość: w miłości do natury, w zachwycie nad jej pięknem (niekoniecznie trzeba szukać egzotycznych krajobrazów – wystarczą czeremchy nad Wilią), pomimo że jest ona zdegradowana. Poeta akceptuje porządek świata, w który nieuchronnie wpisana jest śmierć, i każe cieszyć się życiem nawet w jego ulotnych i kruchych formach. Tego uczyli nas dawni poeci i filozofowie – epikurejczycy, Horacy, Kochanowski.
Zobacz: