Autor
Franz Kafka (1883-1924) – mieszkający w Pradze pisarz austriacki pochodzenia żydowskiego, prawnik z zawodu (był urzędnikiem ubezpieczeniowym).
Utwory wydane za życia:
• Wyrok, Przemiana (1916),
• Kolonia karna, Lekarz wiejski (1919),
• Głodomór (1924).
Dzieła ogłoszone wbrew testamentowi przez Maxa Broda, przyjaciela pisarza:
• Proces (1925),
• Zamek (1926),
• Listy do Mileny (1952),
• Dzienniki 1910-1923 (1954),
• Listy do Felicji (1967).
Epoka – XX-lecie międzywojenne
Utwór zapowiadający tendencje i problemy XX-lecia:
a) historia
- pesymizm wiążący się z I wojną światową,
- wizja totalitaryzmów, która zrealizowała się w latach trzydziestych (Hitler, Stalin);
b) estetyka
- zerwanie z odtwarzaniem rzeczywistości, tworzenie nowego, subiektywnego jej obrazu,
- wpływ ekspresjonizmu – gwałtowne emocje: przerażenie, poczucie bezradności, świat jak z koszmaru sennego,
- elementy groteskowe – absurdalność świata przedstawionego, karykaturalność postaci.
Główny bohater
Józef K. – trzydziestoletni urzędnik bankowy. Zwyczajny człowiek (everyman) bezradny wobec oskarżenia, które rujnuje mu życie. Po równo rok trwającym procesie zostaje skazany na śmierć.
Postawa bohatera wobec oskarżenia: przekonanie o braku winy, bunt, poszukiwanie pomocy, potem rezygnacja, pokora.
Powieść-parabola
Fabuła Procesu ma znaczenie przenośne, jest ilustracją ogólniejszych praw ludzkiej egzystencji.
Różne możliwości odczytania powieści:
- obraz bezradności człowieka wobec machiny biurokratycznej: urzędów, sądów itp.,
- problem nieliczenia się z jednostką w systemie totalitarnym,
- osamotnienie człowieka w społeczeństwie,
- refleksja nad ludzką egzystencją – skazanie na nieuchronną śmierć, trud samotnego podejmowania decyzji (związki z filozofią egzystencjalną),
- przykład dążenia do samoświadomości, poznawania samego siebie.
Inne postacie Procesu
- Pani Grubach – właścicielka pensjonatu, w którym mieszka Józef K.
- Panna Büprstner – stenotypistka, mieszkająca w sąsiednim pokoju w pensjonacie; bohater próbuje ją uwieść.
- Wuj Karol – jedyny pojawiający się w powieści członek rodziny Józefa K.; aby pomóc bohaterowi, zabiera go do swego znajomego prawnika Hulda.
- Adwokat Huld – obrońca Józefa K., z którego usług próbuje on później zrezygnować; chory starzec z długą brodą.
- Leni – służąca Hulda, narzucająca się Józefowi K., fascynują ją oskarżeni.
- Malarz Titorelli – polecony przez fabrykanta malarz sądowy, mąż zaufania sądu, wprowadzający bohatera w zawiłości prawne.
- Kupiec Block – po pięć lat trwającym procesie staje się „psem adwokata”, całkowicie zależnym od Hulda.
- Ksiądz – spotkany w katedrze, okazuje się kapelanem więziennym.
Rzeczywistość w powieści
- absurdalność świata – karykaturalne postacie, ich dziwaczne zachowanie, proces bez aktu oskarżenia;
- świat jako labirynt – błądzenie Józefa K. po mieście, po poddaszach kamienic, gdzie znajdują się pomieszczenia sądu; realia: wąskie ulice, ciasne, ciemne pokoje, długie korytarze i schody, niewielkie okna, wyludnione przestrzenie;
- świat jako teatr – „widownia” towarzysząca ważnym zdarzeniom w życiu bohatera (aresztowanie, przesłuchanie w sądzie).
Kim jesteś, Józefie K.?
W Procesie Kafki występuje narrator trzecioosobowy, jednak nie pokazuje on żadnych wydarzeń, w których nie brałby udziału główny bohater. Cały świat oglądamy właśnie jego oczami, a jednak o samym bohaterze wiemy zaskakująco mało. Nie znamy nawet jego nazwiska! Józef K. to trzydziestoletni pierwszy prokurent w dużym banku, wynajmuje pokój w pensjonacie pani Grubach. Nie jest z nikim związany, nie ma rodziny (poznajemy jedynie wuja, który na krótko przyjeżdża z prowincji). Józef K. to szary, przeciętny człowiek – ma zwyczajne imię i zwyczajne życie: pracuje, myśli o awansie, po wyjściu z banku (przeważnie około dziewiątej) idzie na spacer, a potem do piwiarni. Raz w tygodniu odwiedza kochankę, Elzę. Bohater Procesu jest tak pozbawiony cech indywidualnych, że można go traktować jako człowieka w ogóle. Jest jednym z wielu i każdym – symbolicznym reprezentantem ludzkości (ang. everyman, niem. Jederman). Takiego bohatera stawia Kafka w przerastającej go sytuacji, budzącej przerażenie i poczucie osaczenia.
Dziwne aresztowanie
Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany.
Tak zaczyna się dramat bohatera powieści. W jego pokoju pojawiają się dwaj strażnicy, którzy mówią mu, że „wdrożono już dochodzenie”. Zjadają jego śniadanie, próbują wyłudzić ubranie, a na pytanie o powód oskarżenia odpowiadają, że Józef K. dowie się „w swoim czasie”. Bohater sądzi nawet, że to żart kolegów z pracy z okazji jego trzydziestych urodzin, czuje się niewinny. Zdezorientowanie Józefa K. powiększa jeszcze uwaga nadzorcy:
Pan jest aresztowany, pewnie, ale nie powinno to panu przeszkadzać w wykonywaniu zawodu. I nie powinno to również wpłynąć na codzienny tryb pańskiego życia.
Jak miałoby to nie wpłynąć na życie Józefa K.? Wkrótce zaczyna on myśleć jedynie o swoim procesie. Początkowo jest przekonany, że oskarżenie jest pomyłką, która się szybko wyjaśni. Próbuje zrozumieć sytuację, okazuje się to jednak niemożliwe. W czasie pierwszego przesłuchania wykrzykuje swój bunt przeciwko absurdalności swego położenia. Szuka pomocy: odwiedza jeszcze raz mieszkanie, w którym był przesłuchiwany, razem z wujem idzie do adwokata, przez fabrykanta nawiązuje kontakt z malarzem Titorellim, mężem zaufania sądu. Nie dowiaduje się dużo więcej: wina, o której on sam nic nie wie, jest dla sądu czymś pewnym. Z czasem Józef K. zaczyna uznawać beznadziejność sytuacji, rezygnuje z buntu, wiedząc, że nie może się bronić. Powieść kończy się wykonaniem wyroku na bohaterze.
Józef K. jest samotny, wyalienowany. Sam jednak ponosi w pewnym stopniu za to odpowiedzialność. Nikogo nie kocha – kobiety traktuje przedmiotowo, inni ludzie irytują go lub budzą niepokój. Szuka u nich pomocy, a jednocześnie boi się ich. Proces okazuje się pułapką bez wyjścia.
Absurdalność świata przedstawionego
Kiedy i gdzie rozgrywają się wydarzenia Procesu? Nie można odpowiedzieć na to pytanie. Obecność samochodów i telefonów sugeruje, że chodzi o wiek XX, ale nie pojawia się żadna konkretna data. W pokazywanym w powieści mieście wielu widzi Pragę, gdzie pisarz urodził się i mieszkał, nie znajdziemy jednak ani jednej konkretnej informacji. Wydarzenia Procesu toczą się jakby poza historią i w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Świat przedstawiony na pozór składa się z elementów realnej rzeczywistości, zostaje ona jednak zdeformowana, przypomina koszmarny sen. Bohater nie wie, o co został oskarżony, na strychu w kancelariach sądowych rozwiesza się też bieliznę do suszenia, a kupiec śpi w domu adwokata, bo nie wie, w którym momencie ten go wezwie. W graciarni w banku jest wymierzana chłosta strażnikom, na których poskarżył się Józef K. Co więcej, gdy następnego dnia bohater otworzył drzwi graciarni, „wszystko było bez zmiany, tak jak poprzedniego wieczora (…): siepacz z rózgą, kompletnie jeszcze rozebrani strażnicy”. Księgi sądowe okazują się książkami pornograficznymi, a pierwsze przesłuchanie odbywa się w mieszkaniu woźnego. Świat w Procesie jest groteskowy, nielogiczny, a przez to budzący niepewność.
Kafka kształtuje go tak, by spotęgować tę atmosferę zagrożenia. Józef K. nie ma żadnego miejsca, w którym poczułby się bezpieczny (nie ma domu – jedynie wynajmuje pokój). Błądzi po strychach, gdzie znajdują się kancelarie sądowe. Mimo że tytułowy proces trwa cały rok, w powieści pojawiają się tylko opisy przygnębiającej pogody: zimowa śnieżyca, „deszczowy, burzliwy poranek”. Podobny nastrój wywołuje brak światła. W Procesie wszystko dzieje się niemal bez obecności światła słonecznego: wieczorem, nocą, w pomieszczeniach z małymi okienkami lub w ogóle pozbawionych okien. Półmrok panuje w czasie spotkań u adwokata, podczas zwiedzania katedry, nocą Józef K. zostaje zabity. W pomieszczeniach sądowych panuje zaduch nie do wytrzymania.
Tę rzeczywistość zaludniają groteskowe postacie. Kafka często eksponuje ich brzydotę. Narzucający się żonie woźnego student prawa „był mały, miał niezupełnie proste nogi i starał się nadać sobie powagę krótką, rzadką, rudawą brodą”. Do malarza prowadzi bohatera garbata dziewczynka, fabrykant jest łysy, także Józef K. został określony jako „brzydki człowiek”. Dziwaczne bywają też zachowania, np. kupca Blocka, Leni czy urzędników pomagających bohaterowi wyjść z pomieszczeń sądu:
Zauważył, że oni, przyzwyczajeni do powietrza kancelaryjnego, źle stosunkowo znoszą świeże powietrze napływające ze schodów. Ledwo mogli odpowiedzieć, a dziewczyna byłaby może upadła, gdyby K. nie zamknął czym prędzej drzwi.
Człowiek w zbiurokratyzowanym świecie
Proces pokazuje bezradność człowieka wobec anonimowej machiny urzędniczej. Ten świat znał Kafka z własnego życia – pracował jako urzędnik w towarzystwie ubezpieczeniowym i szczerze nie znosił tego zajęcia. Także Józef K. wykonuje taki zawód – przed jego gabinetem w banku czekają petenci, „ma własnego woźnego, telefon miejski i biurowy stoją przed nim na stole”. Niemal wszyscy bohaterowie Procesu wykonują zawód związany z urzędem, sądem, bankiem. Występują w powieści urzędnicy, woźni, strażnicy, nawet ksiądz okazuje się kapelanem więziennym, a malarz – malarzem sądowym. Losy Józefa K. pokazują wyraźnie całkowitą zależność jednostki od urzędów i urzędników. Bohater Procesu nie jest w stanie dowiedzieć się czegokolwiek w swojej sprawie. Nie wie, o co się go oskarża, nie wie, o której odbędzie się przesłuchanie. Jest utwierdzany w przeświadczeniu, że wyrok zależy nie od prawdy, lecz od przychylności sędziego, boi się więc zaszkodzić sobie „przez ściągnięcie uwagi zawsze mściwych urzędników”. Jak postąpić? „Tylko nie zwracać uwagi! Zachować się spokojnie, nawet jeśli komuś zupełnie nie idzie po jego myśli!” Urzędnicy są zawsze rozdrażnieni, nie wolno im ufać – nawet jeśli wyrażają sympatię, są w stanie „wydać na drugi dzień orzeczenie, które zawiera coś wręcz przeciwnego i jest może dla obwinionego o wiele surowsze od zamierzonego pierwotnie, od którego, rzekomo, zupełnie odstąpili”. Budzą oni obsesyjny lęk – żona woźnego pozwala się wykorzystywać, gdyż jej prześladowca „jest studentem i dojdzie przypuszczalnie do wielkiej władzy”.
Machina biurokratyczna jest zhierarchizowana. Józef K. styka się jedynie z niższymi urzędnikami, którzy nie są w stanie niczego mu wyjaśnić, a jednocześnie utrudniają dostęp do tych, od których zależą decyzje. Bohater nie rozumie zawiłości przepisów prawnych, informacje o swoim procesie zdobywa od takich osób, jak sądowy malarz, służąca adwokata, żona woźnego. Jego sytuacja jest absurdalna, a jednocześnie tragiczna. Czy pomoże mu w tym adwokat? Jest raczej przeszkodą, a wszystkie jego działania dowodzą jedynie zainteresowania sprawą. W sądzie obrońcy traktowani są z pogardą, bowiem „oskarżony powinien być zdany przede wszystkim na samego siebie”.
U adwokata Hulda poznaje Józef K. kupca Blocka, który po pięcioletnim procesie zatracił tę świadomość. Stał się całkowicie zależny od prawnika, a raczej prawników, bo oprócz Hulda wynajął pięciu innych.
Czy możliwe jest uniewinnienie? Nadzieje bohatera rozwiewa Titorelli, który opowiada mu o trzech typach uwolnienia:
- a) prawdziwe uwolnienie – nie jest mu znany żaden przypadek uznania kogoś za niewinnego;
- b) pozorne uwolnienie – uzyskanie poświadczenia niewinności, ale bez niszczenia akt; grozi ponownym aresztowaniem w najmniej oczekiwanym momencie;
- c) przewleczenie – utrzymywanie sprawy na najniższym stadium procesowym.
Niemożliwe jest udowodnienie niewinności, niemożliwa jest walka z systemem biurokracji.
Proces jako studium totalitaryzmu
Pisany w latach 1914-1915 Proces niektórzy uważają za powieść po części wizjonerską, pokazującą system, który stworzyli później Benito Mussolini, Adolf Hitler czy Józef Stalin. Totalitaryzm podporządkowuje sobie człowieka w całości – wpływa nie tylko na to, co człowiek robi, ale i na to, o czym myśli, kim jest. To system ciągłej kontroli, całkowitej zależności jednostki od aparatu władzy. Sytuacja Józefa K. z pewnością zapowiada bezradność człowieka wobec systemu totalitarnego, którego częścią są tajne sądy, donosy, informatorzy, manipulacje, usuwanie przeciwników. Prawo służy jedynie temu systemowi, nie łączy się ze sprawiedliwością – oskarżony nie ma prawa do obrony. Już na wstępie bohater Procesu słyszy od strażnika:
Nasza władza, o ile ją znam, a znam tylko najniższe służbowe stopnie, nie szuka winy wśród ludności, raczej wina sama przyciąga organy sądowe, które ją wówczas ścigają, jak mówi ustawa, i wysyłają nas, strażników. Takie jest prawo.
W ten sposób każdy jest winny – nie sposób udowodnić, że nic złego się nie zrobiło. Opisana już wyżej arogancja przedstawicieli sądu (władzy) również jest typowa dla systemu totalitarnego. Jednostka jest w nim niczym. Znamienne, jak malarz Titorelli ukazuje to na swoim obrazie. Sędzia śledczy został namalowany na tronie, w uroczystej pozie („każdemu wyznaczono dokładnie, jak wolno mu się malować”), a Sprawiedliwość, oprócz swych atrybutów – przepaski na oczach i wagi – ma jeszcze skrzydła u nóg i jest przedstawiona w biegu. Malarz mówi:
Musiałem na zamówienie tak ją namalować, jest to właściwie bogini sprawiedliwości i zwycięstwa w jednej osobie.
Słuszne są obawy Józefa K., że w takiej sytuacji „sprawiedliwy wyrok staje się niemożliwy”.
Opisem systemu totalitarnego mogą być wnioski bohatera, o których mówi w czasie pierwszego przesłuchania. Uważa, że za jego aresztowaniem „stoi jakaś wielka organizacja”. „Gdzie tylko okiem sięgnąć, wszyscy mieli te same odznaki”– totalitaryzm jest jednopartyjny! Charakterystyka systemu okazuje się wyjątkowo trafna:
Organizacja, która zatrudnia nie tylko przekupionych strażników, ograniczonych nadzorców i sędziów śledczych (…), lecz także utrzymuje biurokrację wysokiego i najwyższego stopnia, z nieodzownym a niezliczonym orszakiem sług, pisarzy, żandarmów i innych pomocników, może nawet katów (…). A cel tej wielkiej organizacji, panowie? Polega na tym , że aresztuje się niewinne osoby i wdraża się przeciw nim bezsensowne (…) dochodzenia.
Ten opis równie dobrze mógłby pochodzić z każdego utworu opisującego faszyzm czy komunizm. Świadomość, że wszystko zbudowane jest na kłamstwie, wywołuje u Józefa K. jedynie większe poczucie bezradności. W systemach, które wkrótce powstaną, wielu zginie tak jak bohater Procesu, który skazany zaocznie na śmierć został zamordowany „jak pies” w kamieniołomie za miastem.
Proces jako metafora ludzkiego życia
Powieść Kafki może być także interpretowana jako filozoficzna przypowieść o ludzkim życiu. Oto już rodzimy się skazani: każdy z nas umrze, od tego wyroku – wydanego za naszymi plecami – nie ma odwołania. Niczego nie zmieni bunt, tak jak bunt nie pomógł Józefowi K. Co jest naszą winą? Może grzech pierworodny, ciążący na każdym człowieku. Sądem, władzą jest w takiej interpretacji powieści Bóg, końcowa egzekucja to metafora śmierci. Człowiek w podobny sposób reaguje na swą śmiertelność jak Józef K. – próbuje ją zrozumieć, buntuje się, szuka pomocy, w końcu akceptuje ją z rezygnacją. Tytułowym „procesem” jest więc samo życie, w którym samotny człowiek żyje w lęku, ale musi dokonywać trudnych wyborów. Taki sposób odczytywania powieści Kafki łączy ją z filozofią egzystencjalną, m.in. Sorena Kierkegaarda, dla którego życie było właśnie stawaniem się, nie trwaniem.
Proces jako powieść o poszukiwaniu samoświadomości
W trakcie opisywanego w Procesie roku zmagań psychicznych Józef K. przechodzi wyraźną przemianę. Bezskuteczne próby zrozumienia własnej sytuacji doprowadzają do poczucia bezsilności. Próbuje szukać ratunku u innych osób, sądzi, że przybliżą go do wiedzy związki z kobietami (np. żoną woźnego czy z Leni), rozmowy z malarzem czy adwokatem Huldem. Początkowo buntuje się, przekonany o swojej niewinności, później zaczyna godzić się ze swoją sytuacją, szukać winy w sobie. Co może nią być? Może to, że poświęcając się pracy w banku, zatracił swoją indywidualność. Aresztowanie zmusza go do zastanowienia się nad samym sobą. W końcu, przeświadczony o potrzebie samodzielności, decyduje się zwolnić adwokata. Ważną rolę odgrywa w powieści scena rozmowy Józefa K. i kapelana więziennego, który pyta bohatera:
– Czy nie widzisz nic na dwa kroki od siebie?
Ksiądz opowiada przypowieść o odźwiernym, który przez wiele lat uniemożliwia człowiekowi wejście do Prawa. Kiedy ten umierając, pyta, dlaczego nikt inny nie żądał wpuszczenia, odźwierny odpowiada: „Tu nie mógł nikt inny otrzymać wstępu, gdyż to wejście było przeznaczone tylko dla ciebie. Odchodzę teraz i zamykam je”.
Warunkiem „wejścia do Prawa” jest odnalezienie samego siebie, odrzucenie wszelkiego pośrednictwa. Znamienne, że błądzący dotąd po katedrze bohater wychodzi stamtąd, samodzielnie szukając drogi.
Ostatni rozdział – śmierć
W dziesiątym rozdziale powieści czytamy opis egzekucji Józefa K. W przeddzień swoich trzydziestych pierwszych urodzin bohater idzie za miasto z dwoma mężczyznami, którzy wykonają wydany zaocznie wyrok śmierci. Nie opiera się, a nawet wygląda, jakby to on ich prowadził: „Pozwalali teraz, by oznaczał kierunek”. Józef K. wychodzi z labiryntu miasta – pojawia się w powieści jedyny w utworze opis przyrody, przestrzeni:
Błyszcząca i rozedrgana w świetle księżyca woda rozdzielała się wokół małej wyspy, na której, jakby ściśnięte, skupiły się zielone masy drzew i krzewów. (…)Wszędzie leżało światło księżyca, zadziwiając swą naturalnością i spokojem, nie danym żadnemu innemu światłu.
Znika przejmujący nastrój zagrożenia, osaczenia. Niepokojące ciemności dominujące we wcześniejszych opisach zostają zastąpione spokojnym światłem, zamknięcie przestrzeni jej otwarciem. Łączy się to z bijącą z tego fragmentu nadzieją. Oto dlaczego Józef K. nie popełnił samobójstwa, choć „wiedział teraz dobrze, że byłoby jego obowiązkiem chwycić nóż przechodzący tak nad nim z rąk do rąk i przebić się”. Widok człowieka w oknie odległego domu sprawia, że zadaje sobie pytania:
Byłaż jeszcze możliwa pomoc? Istniały jeszcze wybiegi, o których się zapomniało?
Po raz pierwszy widok bliźniego nie kojarzy mu się z zagrożeniem.
Dlaczego bohater czuje wstyd, umierając? „Jak pies” – to myśli o swojej śmierci. Upokarzające są nie tyle jej okoliczności – uderzenie nożem w serce, w nocy, w odludnym kamieniołomie – ile fakt, że nie on o niej zdecydował.
Kres wstydowi mogła położyć miłość, która doprowadziłaby do wyjścia poza samotność przy całkowitym zachowaniu swojego „ja”. Możliwość istniała, tyle że Józef K. nie wykorzystał jej. (…) Nadzieja, wiara i miłość okazują się być teraz drogami do Prawa, drogami z tego świata.
Świat jako labirynt
Rzeczywistość w Procesie przypomina labirynt, po którym błądzi główny bohater. Miasto pokazywane przez Kafkę jest przestrzenią, w której człowiek się gubi. Idąc na pierwsze przesłuchanie, Józef K. widzi, że ulica ma „po obu stronach prawie całkiem jednakowe domy, wysokie, szare, przez ubogą ludność zamieszkane domy czynszowe”, w podwórzu zauważa „trzy różne klatki schodowe, a ponadto (…) małe przejście, które zdawało się prowadzić na jeszcze inne podwórze”. Bohater błądzi po schodach, długich korytarzach licznych pięter, zanim trafia do mieszkania, w którym wyznaczono przesłuchanie. Sceneria wydarzeń jest niesamowita: przestrzenie wyludnione lub zatłoczone, ciasne, ciemne pokoje. Szczególnym labiryntem w labiryncie są pomieszczenia sądu, które umieszcza Kafka na poddaszach czynszowych kamienic:
Tuż naprzeciw drzwi mieszkania prowadziły wąskie, drewniane schody, prawdopodobnie na strych, w pewnym miejscu skręcały, tak że nie było widać ich końca. (…) Wtem zauważył K. małą kartkę obok schodów, podszedł bliżej i przeczytał dziecinnym, niewprawnym pismem wykonany napis: „Wejście do kancelaryj sądowych”.
Bohater zdecydował się na zobaczenie ich, ale wewnątrz zasłabł (nie tylko z powodu zaduchu, ale i niepokoju). Siły wróciły mu dopiero po wyprowadzeniu na schody.
Przestrzeń kreowana przez Kafkę zagraża człowiekowi, jednocześnie zmusza do wybierania, szukania drogi. Labirynt można też odczytywać jako metaforę ludzkiego losu.
Świat jako teatr
Równie często występuje w literaturze obraz świata jako teatru, człowieka jako aktora – obraz obecny także w Procesie. Ważnym wydarzeniom w życiu Józefa K. towarzyszy jakaś „widownia”. W czasie aresztowania ogląda go stara kobieta, która nawet „przyciągnęła do okna, obejmując go ramieniem, jakiegoś starca w wieku jeszcze bardziej podeszłym”. Pierwsze przesłuchanie odbywa się w zatłoczonej, dusznej sali, w której słuchacze „mogli stać tylko pochyleni, a głowami i plecami uderzali o sufit”. Zostali podzieleni na stronę prawą i lewą, z których pierwsza wyrażała poparcie oklaskami, druga zaś milczała w czasie przemówienia bohatera. Obecność tych ludzi, tłok, zaduch powiększają obawę Józefa K. do granic możliwości.
Bohater Procesu bywa aktorem jeszcze w innych okolicznościach. Otóż w dramatycznej sytuacji, w jakiej się znalazł, zależy mu na zachowaniu pozorów normalności, dyskrecji, niewtajemniczaniu nikogo, stara się nie okazywać emocji, np. w kontaktach z klientami banku. A więc maskuje się, gra…
Powieść-parabola
Fabuły utworu Kafki nie można traktować dosłownie, nie pozwala na to już sama absurdalność pokazanej sytuacji. Jak odczytywać tę opowieść o samotnym człowieku, który nie wie, o co został oskarżony? Proces zawiera w sobie znaczenia ukryte, jest utworem parabolicznym. Przypowieść (inaczej parabola) to „utwór narracyjny, w którym przedstawione postacie i zdarzenia nie są ważne ze względu na swe cechy jednostkowe, lecz jako przykłady uniwersalnych prawideł ludzkiej egzystencji, postaw wobec życia i kolei losu” (Słownik terminów literackich).
Gatunek ten, występujący często w Biblii, wykorzystują także pisarze XX w., tacy jak Albert Camus (Dżuma) czy Ernest Hemingway (Stary człowiek i morze).
Jakie sensy filozoficzne kryje w sobie Proces?
- Mówi o sytuacji człowieka w świecie, pokazuje zagubienie jednostki w zagrażającej jej rzeczywistości.
Pokazany w powieści konflikt między jednostką a wszechobecną, zhierarchizowaną strukturą (tu: sądem) to sytuacja nazywana często kafkowską. - Paraboliczność utworu podkreśla jeszcze uschematyzowana i uboga w realia fabuła. Kafka celowo zrywa z realistycznym pokazywaniem rzeczywistości, raczej kształtuje ją na nowo.
Co chce pokazać?
Dla jednych to obraz jednostki w świecie biurokracji. Inni widzą w Procesie wizję systemu totalitarnego czy bezradność człowieka wobec nieuchronności śmierci, jeszcze inni coś zupełnie odmiennego. Nie da się tej powieści zinterpretować jednoznacznie i może na tym także polega jej wielkość.
Jak czytać Kafkę?
Franz Kafka uważany jest za jednego z najważniejszych pisarzy XX wieku, twórcę, który potrafił w swoich dziełach opisać najistotniejsze zagrożenia naszego czasu: wyobcowanie człowieka, samotność, totalitaryzm. Z biegiem lat odkrywamy ich coraz większą aktualność, jednocześnie ich mroczność i wieloznaczność sprawiają, że uważane są za literaturę niełatwą. Jak je odczytywać? Może po prostu zrobić to, co radzi Hermann Hesse:
Opowiadania Kafki nie są rozprawami o religijnych, metafizycznych czy moralnych problemach, lecz literaturą piękną…; przekazuje nam on sny i wizje samotnego, ciężkiego życia, porównania ze swoimi przeżyciami, swoje kłopoty i szczęście i jedynie te sny i wizje są tym, czego mamy u niego szukać i od niego przyjmować, a nie tłumaczenia dorabiane do tych poezji przez dociekliwych interpretatorów.
Zobacz: