Interpretacje powieści
- Powieść-parabola.
- Powieść absurdu.
- Książka o zbiurokratyzowanym świecie.
- Metafora ludzkiego życia.
- Studium totalitaryzmu.
- Powieść o poszukiwaniu samoświadomości.
- Książka o śmierci i samotności.
Powieść-parabola
Fabuła Procesu ma znaczenie przenośne, jest ilustracją ogólniejszych praw ludzkiej egzystencji. Różne możliwości odczytania powieści:
- obraz bezradności człowieka wobec machiny biurokratycznej: urzędów, sądów itp.,
- problem nieliczenia się z jednostką w systemie totalitarnym,
- osamotnienie człowieka w społeczeństwie,
- refleksja nad ludzką egzystencją – skazanie na nieuchronną śmierć, trud samotnego podejmowania decyzji (związki z filozofią egzystencjalną),
- przykład dążenia do samoświadomości, poznawania samego siebie.
Powieść absurdu
Kiedy i gdzie rozgrywają się wydarzenia Procesu?
Nie można odpowiedzieć na to pytanie. Obecność samochodów i telefonów sugeruje, że chodzi o wiek XX, ale nie pojawia się żadna konkretna data. W pokazywanym w powieści mieście wielu widzi Pragę, gdzie pisarz urodził się i mieszkał, nie znajdziemy jednak ani jednej konkretnej informacji. Wydarzenia Procesu toczą się jakby poza historią i w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Świat przedstawiony na pozór składa się z elementów realnej rzeczywistości, zostaje ona jednak zdeformowana, przypomina koszmarny sen. Bohater nie wie, o co został oskarżony, na strychu kancelarii sądowych rozwiesza się też bieliznę do suszenia, a kupiec śpi w domu adwokata, bo nie wie, w którym momencie ten go wezwie. W graciarni, w banku, jest wymierzana chłosta strażnikom, na których poskarżył się Józef K. Co więcej, gdy następnego dnia bohater otworzył drzwi graciarni, „wszystko było bez zmiany, tak jak poprzedniego wieczoru (…): siepacz z rózgą, kompletnie jeszcze rozebrani strażnicy”. Księgi sądowe okazują się książkami pornograficznymi, a pierwsze przesłuchanie odbywa się w mieszkaniu woźnego. Świat w Procesie jest groteskowy, nielogiczny, a przez to budzący niepewność.
Kafka kształtuje go tak, by spotęgować tę atmosferę zagrożenia. Józef K. nie ma żadnego miejsca, w którym poczułby się bezpieczny (nie ma domu – jedynie wynajmuje pokój). Błądzi po strychach, gdzie znajdują się kancelarie sądowe. Mimo że tytułowy proces trwa cały rok, w powieści pojawiają się tylko opisy przygnębiającej pogody: zimowa śnieżyca, „deszczowy, burzliwy poranek”. Podobny nastrój wywołuje brak światła. W Procesie wszystko dzieje się niemal bez obecności światła słonecznego: wieczorem, nocą, w pomieszczeniach z małymi okienkami lub w ogóle pozbawionych okien. Półmrok panuje w czasie spotkań u adwokata, podczas zwiedzania katedry, nocą Józef K. zostaje zabity. W pomieszczeniach sądowych panuje zaduch nie do wytrzymania.
Tę rzeczywistość zaludniają groteskowe postacie. Kafka często eksponuje ich brzydotę. Narzucający się żonie woźnego student prawa „był mały, miał niezupełnie proste nogi i starał się nadać sobie powagę krótką, rzadką, rudawą brodą”. Do malarza prowadzi bohatera garbata dziewczynka, fabrykant jest łysy, także Józef K. został określony jako „brzydki człowiek”. Dziwaczne bywają też zachowania, np. kupca Blocka, Leni czy urzędników pomagających bohaterowi wyjść z pomieszczeń sądu:
Zauważył, że oni, przyzwyczajeni do powietrza kancelaryjnego, źle stosunkowo znoszą świeże powietrze napływające ze schodów. Ledwo mogli odpowiedzieć, a dziewczyna byłaby może upadła, gdyby K. nie zamknął czym prędzej drzwi.
Książka o zbiurokratyzowanym świecie
Proces pokazuje bezradność człowieka wobec anonimowej machiny urzędniczej. Ten świat znał Kafka z własnego życia – pracował jako urzędnik w towarzystwie ubezpieczeniowym i szczerze nie znosił tego zajęcia. Także Józef K. wykonuje taki zawód – przed jego gabinetem w banku czekają petenci, „ma własnego woźnego, telefon miejski i biurowy stoją przed nim na stole”. Niemal wszyscy bohaterowie Procesu wykonują zawód związany z urzędem, sądem, bankiem. Występują w powieści urzędnicy, woźni, strażnicy, nawet ksiądz okazuje się kapelanem więziennym, a malarz – malarzem sądowym. Losy Józefa K. pokazują wyraźnie całkowitą zależność jednostki od urzędów i urzędników. Bohater nie jest w stanie dowiedzieć się czegokolwiek w swojej sprawie. Nie wie, o co się go oskarża, nie wie, o której odbędzie się przesłuchanie. Jest utwierdzany w przeświadczeniu, że wyrok zależy nie od prawdy, lecz od przychylności sędziego, boi się więc zaszkodzić sobie „przez ściągnięcie uwagi zawsze mściwych urzędników”. Jak postąpić? „Tylko nie zwracać uwagi! Zachować się spokojnie, nawet jeśli komuś zupełnie nie idzie po jego myśli!” Urzędnicy są zawsze rozdrażnieni, nie wolno im ufać – nawet jeśli wyrażają sympatię, są w stanie „wydać na drugi dzień orzeczenie, które zawiera coś wręcz przeciwnego i jest może dla obwinionego o wiele surowsze od zamierzonego pierwotnie, od którego, rzekomo, zupełnie odstąpili”. Budzą oni obsesyjny lęk – żona woźnego pozwala się wykorzystywać, gdyż jej prześladowca „jest studentem i dojdzie przypuszczalnie do wielkiej władzy”.
Machina biurokratyczna jest zhierarchizowana. Józef K. styka się jedynie z niższymi urzędnikami, którzy nie są w stanie niczego mu wyjaśnić, a jednocześnie utrudniają dostęp do tych, od których zależą decyzje. Bohater nie rozumie zawiłości przepisów prawnych, informacje o swoim procesie zdobywa od takich osób, jak sądowy malarz, służąca adwokata, żona woźnego. Jego sytuacja jest absurdalna, a jednocześnie tragiczna. Czy pomoże mu w tym adwokat? Jest raczej przeszkodą, a wszystkie jego działania dowodzą jedynie zainteresowania sprawą. W sądzie obrońcy traktowani są z pogardą, bowiem „oskarżony powinien być zdany przede wszystkim na samego siebie”.
U adwokata Hulda poznaje Józef K. kupca Blocka, który po pięcioletnim procesie zatracił tę świadomość. Stał się całkowicie zależny od prawnika, a raczej prawników, bo oprócz Hulda wynajął pięciu innych.
Metafora ludzkiego życia
Powieść Kafki może być także interpretowana jako filozoficzna przypowieść o ludzkim życiu. Oto już rodzimy się skazani: każdy z nas umrze, od tego wyroku – wydanego za naszymi plecami – nie ma odwołania. Niczego nie zmieni bunt, tak jak bunt nie pomógł Józefowi K. Co jest naszą winą? Może grzech pierworodny, ciążący na każdym człowieku. Sądem, władzą jest w takiej interpretacji powieści Bóg, końcowa egzekucja to metafora śmierci. Człowiek w podobny sposób reaguje na swą śmiertelność jak Józef K. – próbuje ją zrozumieć, buntuje się, szuka pomocy, w końcu akceptuje ją z rezygnacją. Tytułowym procesem jest więc samo życie, w którym samotny człowiek żyje w lęku, ale musi dokonywać trudnych wyborów. Taki sposób odczytywania powieści Kafki łączy ją z filozofią egzystencjalną, m.in. Sorena Kierkegaarda, dla którego życie było właśnie stawaniem się, nie trwaniem.
Studium totalitaryzmu
Pisany w latach 1914-1915 Proces niektórzy uważają za powieść po części wizjonerską, pokazującą system, który stworzyli później Benito Mussolini, Adolf Hitler czy Józef Stalin. Totalitaryzm podporządkowuje sobie człowieka w całości – wpływa nie tylko na to, co człowiek robi, ale i na to, o czym myśli, kim jest. To system ciągłej kontroli, całkowitej zależności jednostki od aparatu władzy. Sytuacja Józefa K. z pewnością zapowiada bezradność człowieka wobec systemu totalitarnego, którego częścią są tajne sądy, donosy, informatorzy, manipulacje, usuwanie przeciwników. Prawo służy jedynie temu systemowi, nie łączy się ze sprawiedliwością – oskarżony nie ma prawa do obrony.
Znamienne, jak malarz Titorelli ukazuje ją na swoim obrazie. Sędzia śledczy został namalowany na tronie, w uroczystej pozie („każdemu wyznaczono dokładnie, jak wolno mu się malować”), a Sprawiedliwość, oprócz swych atrybutów – przepaski na oczach i wagi – ma jeszcze skrzydła u nóg i jest przedstawiona w biegu. Malarz mówi:
Musiałem na zamówienie tak ją namalować, jest to właściwie bogini sprawiedliwości i zwycięstwa w jednej osobie.
Opisem systemu totalitarnego mogą być wnioski bohatera, o których mówi w czasie pierwszego przesłuchania. Uważa, że za jego aresztowaniem „stoi jakaś wielka organizacja”. „Gdzie tylko okiem sięgnąć, wszyscy mieli te same odznaki”– totalitaryzm jest jednopartyjny!
Ten opis równie dobrze mógłby pochodzić z każdego utworu opisującego faszyzm czy komunizm. Świadomość, że wszystko zbudowane jest na kłamstwie, wywołuje u Józefa K. jedynie większe poczucie bezradności. W systemach, które wkrótce powstaną, wielu zginie tak jak bohater Procesu – skazany zaocznie na śmierć został zamordowany „jak pies” w kamieniołomie za miastem.
Powieść o poszukiwaniu samoświadomości
W trakcie opisywanego w Procesie roku zmagań psychicznych Józef K. przechodzi wyraźną przemianę. Bezskuteczne próby zrozumienia własnej sytuacji doprowadzają do poczucia bezsilności. Próbuje szukać ratunku u innych osób, sądzi, że przybliżą go do wiedzy związki z kobietami (np. żoną woźnego czy z Leni), rozmowy z malarzem czy adwokatem Huldem. Początkowo buntuje się, przekonany o swojej niewinności, później zaczyna godzić się ze swoją sytuacją, szukać winy w sobie. Co może nią być? Może to, że poświęcając się pracy w banku, zatracił swoją indywidualność. Aresztowanie zmusza go do zastanowienia się nad samym sobą. W końcu, przeświadczony o potrzebie samodzielności, decyduje się zwolnić adwokata. Ważną rolę odgrywa w powieści scena rozmowy Józefa K. i kapelana więziennego, który pyta bohatera: „Czy nie widzisz nic na dwa kroki od siebie?”.
Ksiądz opowiada przypowieść o odźwiernym, który przez wiele lat uniemożliwia człowiekowi wejście do Prawa. Kiedy ten, umierając, pyta, dlaczego nikt inny nie żądał wpuszczenia, odźwierny odpowiada: „Tu nie mógł nikt inny otrzymać wstępu, gdyż to wejście było przeznaczone tylko dla ciebie. Odchodzę teraz i zamykam je”.
Warunkiem „wejścia do Prawa” jest odnalezienie samego siebie, odrzucenie wszelkiego pośrednictwa. Znamienne, że błądzący dotąd po katedrze bohater wychodzi stamtąd, samodzielnie szukając drogi.
Książka o śmierci i samotności
W dziesiątym rozdziale powieści czytamy opis egzekucji Józefa K. W przeddzień swoich trzydziestych pierwszych urodzin bohater idzie za miasto z dwoma mężczyznami, którzy wykonają wydany zaocznie wyrok śmierci. Nie opiera się, a nawet wygląda, jakby to on ich prowadził: „Pozwalali teraz, by oznaczał kierunek”. Józef K. wychodzi z labiryntu miasta – pojawia się w powieści jedyny w utworze opis przyrody, przestrzeni.
Znika przejmujący nastrój zagrożenia, osaczenia. Niepokojące ciemności dominujące we wcześniejszych opisach zostają zastąpione spokojnym światłem, zamknięcie przestrzeni jej otwarciem. Łączy się to z bijącą z tego fragmentu nadzieją. Oto dlaczego Józef K. nie popełnił samobójstwa, choć „wiedział teraz dobrze, że byłoby jego obowiązkiem chwycić nóż przechodzący tak nad nim z rąk do rąk i przebić się”. Widok człowieka w oknie odległego domu sprawia, że zadaje sobie pytania:
Byłaż jeszcze możliwa pomoc? Istniały jeszcze wybiegi, o których się zapomniało?
Po raz pierwszy widok bliźniego nie kojarzy mu się z zagrożeniem.
Dlaczego bohater czuje wstyd, umierając? „Jak pies” – to myśli o swojej śmierci. Upokarzające są nie tyle jej okoliczności – uderzenie nożem w serce, w nocy, w odludnym kamieniołomie – ile fakt, że nie on o niej zdecydował.
Zobacz:
Kafkowskie przestrzenie – scharakteryzuj opisy miasta i sądu w Procesie i ich sens.