Ignacy Krasicki
Książę biskup warmiński – postać numer jeden Polski oświeceniowej. Jest przykładem umysłu oświeconego, twórcy utalentowanego i wykształconego, obdarzonego wyrafinowanym smakiem i intelektem. Zwano go księciem poetów, był faworytem króla (a właściwie królów, bo po rozbiorach chętnie goszczono go na dworze Fryderyka Wielkiego). Urodził się w Dubiecku nad Sanem, miał czterech braci (wszyscy prócz jednego wybrali stan duchowny). W trzydziestym szóstym roku życia został biskupem warmińskim, bywalcem dworu i ważną postacią w Rzeczypospolitej. Był autorytetem, ale nigdy nie dorobił się fortuny, przeciwnie – tkwił w długach, prawdopodobnie dlatego, iż cenił uciechy życia mimo szaty duchownej. Uwielbiał cenne księgi i wykwintne trunki, dbał o zaopatrzenie swoich piwnic. Na stoły sprowadzał egzotyczne delikatesy, wykwintne słodycze i owoce. Wśród licznych rozrywek pasjonowało go też ogrodnictwo, łożył zatem artysta-biskup na swoją pasję. Jak widać, nie jest posągową, nudną postacią z podręcznikowego portretu, być może dlatego, że cenił śmiech, obdarzony był poczuciem humoru, umiał dowcipem szermować. Odwoływał się do wielkich filozofów: do Horacego, Erazma z Rotterdamu, Woltera, uznawał za autorytet Jana Kochanowskiego. Nie był politykiem, nie był wojującym patriotą, nie bardzo też wierzył w skuteczność reform Sejmu Wielkiego. To, co powiedział o kraju, królu, wadach szlachty – było głosem obserwatora, nie czynnego uczestnika, słowem mędrca patrzącego z boku. Kiedy przyszły rozbiory, uznał się za poddanego króla Prus. Zmarł w Berlinie, w 1801 r.
Adam Naruszewicz
Także duchowny, i też mu zarzucano, że zbyt światowy. Pochodził z bardzo wysokiego magnackiego rodu, lecz miał pięcioro rodzeństwa, a ojciec umarł im wcześnie – i trzeba było jakoś ratować się z finansowego niedostatku. Adam zdecydował się na karierę duchowną – uczył się w jezuickich szkołach i wstąpił do zakonu jezuitów. Później dostał się pod mecenat Michała Czartoryskiego, a ten przedstawił go królowi. Od tej pory stał się stałym bywalcem obiadów czwartkowych, bliskim współpracownikiem króla i… piewcą jego czynów. Zarzucano wciąż poecie, że jego panegiryzm jest niesmaczny, że występuje w nich jak „chudy pachołek odzywający się do tronu” (cytat z Oświecenia Klimowicza). Mogło to razić, zwłaszcza gdy prosił o protekcję dla rodziny, bo podobno jeśli chodzi o czyny królewskie – chwalił tylko warte tego, uznane potem przez historyków. I sam Naruszewicz był historykiem – bardziej, być może, niż poetą. Podjął się przecież napisania historii Polski – tak powstała Historia narodu polskiego doprowadzona do roku 1386. Przed nim próbował takiego dzieła tylko Jan Długosz. Ale nie z Długoszem go porównywano. Dla współczesnych Adam Naruszewicz był spadkobiercą liry „polskiego Horacego”, czyli Macieja Sarbiewskiego. Król kazał nawet wybić medal z profilami obu poetów.
Stanisław Trembecki
Poeta dworak, bywalec salonów, tworzy poezję polskiego rokoka, zyskuje miano polskiego libertyna. W młodości przebywał we Francji, gdzie podobno przyjaźnił się z encyklopedystami, uwodził piękne kobiety, przywiózł stamtąd wspaniałą bibliotekę (2500 tomów!). Zdradził w pewnej dyplomatycznej misji konfederatów barskich na rzecz króla Stanisława Augusta. Mówiono o nim, iż jest awanturnikiem, a nawet zabójcą markizów. Młodość poety płynęła burzliwie. Niestety – pozostał bez pieniędzy, zresztą na skutek działań własnej matki, która wydała się ponownie za mąż. Oddał się zatem Trembecki pod opiekę króla, został szambelanem królewskim i poetą dworskim. Potem zresztą miał innego opiekuna – jednego z targowiczan, Szczęsnego Potockiego, jego żonę Zofię, dla której napisał poemat Sofiówkę. Zmienny, rozrzutny, w szponach nałogu – hazardu, był jednak bardzo utalentowanym poetą. Na przykład Mickiewicz całe życie był wielbicielem jego twórczości.
Julian Ursyn Niemcewicz
Niemcewicz stał się wielkim autorytetem dla Polaków XIX w., być może takim jak Żeromski w XX. Nic dziwnego: gorąco walczył o zreformowanie kraju podczas Sejmu Wielkiego (nawet Powrót posła jest tego świadectwem), był adiutantem Tadeusza Kościuszki, brał udział w insurekcji, trafił do rosyjskiego więzienia. Poznał los emigranta dwukrotnie – jedenaście lat przebywał w Stanach Zjednoczonych, a po upadku powstania listopadowego przebywał w Europie. W powstaniu brał udział – był członkiem rządu. Historia uczyniła go zatem uczestnikiem wielkich wydarzeń, obecnym w dwóch epokach, bo przecież i w romantyzmie. Pochodził z bardzo licznej rodziny – był najstarszy z szesnaściorga Niemcewiczów! Wykształcenie otrzymał bardzo dobre, to wszak absolwent Szkoły Rycerskiej. Wielką część jego życia zajęły podróże – w Ameryce się ożenił, przyjął zresztą później obywatelstwo amerykańskie. Zmarł w Paryżu, ale jeszcze jako człowiek osiemdziesięcioletni zadziwiał temperamentem, aktywnością i działalnością na rzecz ojczyzny.
Franciszek Karpiński
Poeta serca, obrońca uczuć w dobie rozumu – ojciec sentymentalizmu. Nie lubił miasta. Owszem, próbował kariery prawnika, guwernera, dworaka, w końcu jednak porzucił miasto (Warszawę), by zaszyć się na wsi.
Franciszek Karpiński ma jeszcze jedno imię w polskiej literaturze, mianowicie – śpiewaka Justyny lub kochanka Justyny. Imię to nadawał wciąż bohaterkom swoich wierszy, imię Justyna powtarza się obsesyjnie w jego twórczości. Co ciekawe, trzy kobiety jego życia, prawdziwe „Justyny” miały na imię Marianna, Marianna i… Franciszka. Pierwsza – uboga sierota – jest adresatką słynnego utworu Do Justyny. Tęskność na wiosnę, a uczucie to rozwijało się nader romantycznie – spotkania przy księżycu, rozstania o świcie. Zakończyło się racjonalnie: poeta doradził dziewczynie, by wyszła bogato za mąż. Druga Marianna – dużo starsza od poety, była jego „przewodniczką”, gdy została wdową, nie wyszła jednak za mąż za niego, ale… wyposażyła go finansowo! Trzecia dziewczyna – choć ukochana, była zaręczona i została wkrótce księżną Puzyniną – a z Karpińskim do starości pisywali do siebie sentymentalne listy. Po rozbiorach Karpiński osiadł w Karpinie (Kraśnik na skraju Puszczy Białowieskiej) i wiódł żywot na łonie natury, karczując wraz z chłopami las. „W tym miejscu oddalony od wielkiego świata, myślę kończyć resztę dni moich tęsknych” – pisał w liście do Franciszki.
Jan Potocki
O tym twórcy rzadko się wspomina, a szkoda. Wprawdzie niezbyt pasuje do oświecenia, raczej do romantyzmu, ale przecież żył w latach 1761–1815. Tymczasem biografię posiadał nie nudniejszą niż Byron, zaznał wielu przygód i w życiu, i w powieści Pamiętnik znaleziony w Saragossie, którą zasłynął. Napisał ją po francusku, zawarł w niej tajemnicze, nadprzyrodzone siły, czar starego rękopisu, góry, w których straszy itd. – romantyzm w pełni. Jeśli zaś chodzi o osobowość Potockiego – był ekscentrycznym arystokratą, zafascynowanym Orientem. Przywiózł sobie z Turcji lokaja i przywdział turecki strój. Był w Grecji, Egipcie, walczył z piratami w obronie Malty. Ożenił się z księżniczką, ale polską – Lubomirską. Znał osiem języków, interesował się źródłami Słowiańszczyzny – właściwie był pierwszym archeologiem prasłowiańskim. I to nie wszystko: latał balonem, wybrał się do Chin z ekspedycją naukową, którą zakończył w Mongolii. Ten niezwykły człowiek był w Polsce podczas Sejmu Czteroletniego i poparł obóz reform. Nie mógł umrzeć zwyczajnie. W 1815 r., po ukończeniu powieści – zastrzelił się własnoręcznie odpiłowaną srebrną kulą z ozdobnej cukiernicy.
Zobacz: