Były to czasy wojaczki i gospodarowania na włościach. Czasy, w których dominowała w kraju szlachta, lecz byli w nim także chłopi i mieszczanie, a ponad stany wynosiła się magnateria.
Rzeczpospolita wieku siedemnastego
Obejmowała około miliona kilometrów kwadratowych i pod względem wielkości terytorium była drugim po Rosji państwem w Europie. Zwano ją siedzibą wolności, najstarodawniejszym w Europie królestwem (ksiądz Dębołęcki) i rzeczpospolitą szlachecką. Była państwem wielkim – wiążącym w jedno Polskę, Litwę, Ukrainę. Była potężna. Poczucie siły umacniały zwycięstwa: pokonaliśmy Szwedów i w sposób niezwykle popisowy Turków pod Wiedniem.
A jednak o okresie tym mówi się także: czasy upadku, załamanie potęgi, upadek kultury. Fakt, osłabienie państwa postępować będzie piorunująco, zwłaszcza że obok wyrosną mocarstwa: Rosja i Prusy. Wiek wojen nie przynosi dobrobytu i nie przysparza potęgi. Niezwykły rozmiar przywilejów szlacheckich powodował dezorganizację, bałagan, wieczne kłótnie. Że owa Rzeczpospolita upadnie – wiemy. Że reformatorzy osiemnastego wieku będą próbowali ją ratować – także wiemy. Ludziom baroku nawet się to jednak nie śniło. Pewni swojej potęgi, nigdy nie uwierzyliby w widmo zaborów.
Większość z nas Sienkiewiczowi zawdzięcza obraz siedemnastowiecznej Polski. Patrzymy na nią przez pryzmat Trylogii, lektury lub ekranizacji. Nie jest to czarny pejzaż. Imponuje duch patriotyzmu i rycerskiej szlachetności, zachwyca „step szeroki”, obyczaje nie wydają się zanadto surowe. Sarmatyzm w wydaniu Zagłoby bardzo zyskuje. Szlachta otrzymuje pozytywną charakterystykę. Widzimy, jak broni kraju, jak zbiera się na sejm elekcyjny, a nawet jak między wojnami gospodaruje, a także kocha, żeni się, przyjaźni, pisze, nader chętnie pamiętniki. Być może, wyobrażenie, jakie ufundował nam Sienkiewicz, jest wyidealizowane, ale mocno tkwi w polskiej wyobraźni, i tak Polskę barokową widzimy. Dodajmy jednak opisy Paska, złorzeczenia Potockiego, wizję dworu, na którym karierę robiły rymy Morsztyna (i sam ich autor), filozoficzną przestrogę Naborowskiego o przemijaniu. Być może, w ten sposób powstanie prawdziwsza panorama tamtych czasów.
Specyfika polskiego baroku: sarmatyzm
Specyfiką polskiego baroku jest sarmatyzm jako kultura szlachty polskiej i panujące wśród niej przekonania o starożytnym pochodzeniu i wyjątkowości narodu. Postawa ta wpływała na strój, obyczaj, poglądy i politykę szlachty.
Teoria postrzegania Polski jako narodu wybranego, którą znamy z epoki romantyzmu, ugruntowała się właśnie w wieku XVII. Wymyślono ją nawet wcześniej, ale szlachcice baroku z radością ten pomysł podchwycili i rozpropagowali. Analogii dziejów Polski poszukiwano w Biblii. Za cud uznawano zwycięstwo nad Szwedami i przyznawano Polsce prymat nad innymi narodami. Wspomniany teolog Wojciech Dębołęcki pisał nawet, iż Polacy dziedziczą władzę polityczną nad światem, bo do Polski przeniesiono tron świata z Libanu… Cóż, skromności w owej Rzeczypospolitej brakowało.
Kto mieszkał w Rzeczypospolitej? Portrety stanów.
Stany polskie:
- magnateria,
- szlachta,
- mieszczanie,
- chłopi.
Magnateria
Tę widzimy jako pyszną, mieszkającą w zamkach – dziedziczonych po przodkach, rozbudowywanych lub zgoła od nowa budowanych siedzibach. Radziwiłłowie, Zamoyscy, Krasiccy, Koniecpolscy… Mieli koligacje z cudzoziemskimi rodami, czasem zagraniczne tytuły, sprawowali wysokie urzędy – i musieli mieć ogromny majątek. Chociaż ze dwadzieścia wsi, nie mówiąc o własnej siedzibie. Owszem, pierwszy w kraju był dwór królewski, ale magnackie starały się mu nie ustępować. Na takim dworze błyszczał na przykład poeta Morsztyn, nim zadomowił się u króla Jana Kazimierza. Czuli się więc królowi równi magnaci. Byli w Polsce warstwą „zwierzchnią”, lecz nie wyższą, bo z kolei równi im czuli się wszyscy szlachcice, w myśl maksymy: „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”. I choć była magnateria polska zapatrzona w zagranicę, kosmopolityczna, to strój nosiła polski, taki, który utrwalił się w wieku XVII: żupan, kontusz, kosztowny pas.
Cudzoziemcy nie mogli się nadziwić strojności i bogactwu polskich ubiorów. Miłowano się bowiem w bardzo drogich materiach, ozdobach, klejnotach i kosztownych kruszcach. Damy polskie stroiły się szczególnie. Opaliński ubolewa, że wstają o dwunastej w południe i przesiadują godzinami przed zwierciadłem, budując sztuczne fryzury. Królowa Maria Ludwika, która przybyła z Francji, choć złośliwie dawała modzie polskiej piętnaście lat do tyłu za francuską, nie mogła nadziwić się ilości biżuterii, jaką obwieszają się Polki. Ona to zresztą przywiozła do nas modę na głębokie dekolty, budzące zgorszenie wśród moralistów, ale nie wśród dam. Wszystko to kosztowało. Zarówno bogaty strój, jak i zastawiony suto stół. A jak można się domyślić, o brzuchy dbano, i jedzono obficie. Na przykład na dworze księcia Zasławskiego tygodniowo dwór spożywał pięć wołów, dwadzieścia prosiąt, pięćdziesiąt kurcząt, dziesięć cieląt, piętnaście baranów, sto pięćdziesiąt kur, trzydzieści kapłonów i sera sztuk sto dwadzieścia; to zresztą tylko część zestawu, który podają autorzy Życia codziennego magnaterii polskiej. Więcej szło wszelkiego dobra, gdy urządzano uczty, bale maskowe – a zwłaszcza trunków spożywano wówczas niesłychane dużo, nad czym ubolewają barokowi pisarze. „Ja tego wszystkiego nic nie pomnę, bom był pijany haniebnie, ale mi to wszystko tłumaczyli słudzy i drudzy dworzanie” – pisał do żony Jan Karol Chodkiewicz – „Biegałem na koniu pod oknem u króla, chciał Pan ze mną pić, jeno że mnie haniebnie pijanego widział, tedy dał spokój”.
Magnaci kształcili swoje dzieci, często za granicą, i dbali o edukację bardziej niż szlachta ziemiańska. Sprawowali wysokie urzędy, a to zmuszało ich jednak do pracy nad sprawami kraju, do brania na siebie dużej odpowiedzialności. Ucztowała polska arystokracja, lubiła hulanki, lecz także gromadziła księgi, otaczała opieką artystów.
Magnateria w literaturze polskiej nie otrzyma zbyt pozytywnego portretu. O ile szlachtę traktowano z sentymentem i sympatią (Mickiewicz, Fredro, Sienkiewicz), o tyle „polski pan” symbolizuje pychę, egoizm, zło. Tak jest w Dziadów części II, w Weselu, w Trylogii. Aby wyrobić sobie bardziej obiektywną opinię, warto zajrzeć do wspomnianego Życia codziennego magnaterii polskiej w XVII wieku autorstwa Władysława Czaplińskiego i Józefa Długosza.
Brać szlachecka
Zamieszkiwała dwory i zaścianki, różniła się zamożnością, lecz była równa stanem i ogromnie o tę równość i wolność szlachecką dbała. Każdy szlachcic miał wszakże takie samo prawo głosu na sejmiku i w sejmie. Obraz tego stanu rzeczy znajdziemy w Panu Tadeuszu, choć ten utwór opisuje czasy późniejsze.
Początek złotej wolności szlacheckiej to wiek XVI, lecz szczyt jej przypada na XVII stulecie. Bardzo rozbudowany system przywilejów dawał stanowi szlacheckiemu wielką władzę, a przecież „naukowe” teorie dowodziły słuszności tego systemu, ową złotą wolność uzasadniały. Jak wiemy, wywiedziono z nich, iż skoro każdy szlachcic jest wolny i równy, to zdanie każdego jest tak samo ważne – i jeśli choć jeden się sprzeciwia, nie można danej decyzji podjąć. Tak rodzi się liberum veto – źrenica wolności, kuriosum parlamentaryzmu: jeden człowiek może zerwać cały sejm i zniweczyć wszelkie ustawy. W związku z tym często kończyły się sejmiki kłótnią, czasem bowiem próbowano siłą skłonić protestującego do milczenia. A że bywał pijany lub przekupiony – krzyknął „veto” i uciekał…
Pomiędzy sejmikami, na które zjeżdżano tłumnie (na sejm też, przypomnijcie sobie początek Pana Wołodyjowskiego, gdzie mówi się, iż w Warszawie absolutny brak kwater), pomiędzy wojnami gospodarowała szlachta na swoich włościach, pielęgnując tradycje, prowadząc życie towarzyskie, a utrzymując się z plonów swojego majątku. Na skutek przemian gospodarczych z rycerzy i wojowników przekształcali się bowiem szlachcice w ziemian, handlujących zbożem, zajmujących się hodowlą, tzw. przemysłem rolnym.
Nie lubiano zmian i wpływów obcych, dlatego uważamy tę szlachtę za konserwatywną, czasem aż do wstecznictwa. Podobnie rzecz się miała z ówczesną religijnością. Szlachta była wierna wierze ojców, głęboko katolicka, lecz czasem aż do dewocji i nietolerancji. To ta szlachta jednak była ostoją polskości, zwłaszcza w dobie zaborów. Ta szlachta nie dała się zwieść obcym modom i zagranicznym dworom. Była wierna rodzimym wartościom. Stawiała się na pospolite ruszenie i za swój obowiązek uważała obronę ojczyzny. Ona też służyła w rotach husarskich, wzbudzając zachwyt cudzoziemców. „Nic piękniejszego nie widziałem w życiu” – powie o polskich znakach husarskich Francuz Karol Ogier; cytat podaję za Dziejami obyczajów w dawnej Polsce Jana Bystronia, rozdziałem Życie wojskowe, który polecam szczególnie młodzieńcom rozmiłowanym w militariach. Znaczyło coś także szlacheckie słowo – parol. Do legendy przeszła odwaga polskich żołnierzy. A że z Pamiętników Paska wyczytać można, iż łupiła, bywała awanturnicza i zadziorna – to też prawda. Wszystko to dowodzi, że nie ma oceny jednoznacznej, gdy chodzi o wielką klasę społeczną, która rządzi, broni i przyczynia się do zguby ojczyzny. Pod wieloma względami zresztą podobna jest nasza do szlachty zagranicznej. Wspomnieć tu można choćby francuskich muszkieterów. Pod pewnym jednakże wyróżnia się zasadniczo. Chodzi mianowicie o słynny i znajomy nam sarmatyzm.
Sarmatyzm – bo wywiedziono rodowód szlachecki od starożytnego rodu Sarmatów. Polacy czuli się ich spadkobiercami. Sarmatyzm to formacja kulturowa. Miał wpływ na wszystkie niemal dziedziny życia szlachty – strój, obyczaje, światopogląd, poczucie jedności stanowej. Sarmatyzm to złota wolność szlachecka, przywiązanie do tradycji, religijność, odwaga, waleczność, duma, poczucie odrębności i wyższości wobec innych klas oraz absolutnej równości samej szlachty, a także charakterystyczne stroje w stylu wschodnim.
Z czasem pojawia się także krytyka sarmatyzmu, bo wolność przerodziła się w anarchię, przywiązanie do tradycji we wstecznictwo, religijność w dewocję, duma w pychę, odwaga w lenistwo, a równość – w torpedowanie polityki kraju.
O sarmatach dobrze pisał Mickiewicz w Panu Tadeuszu, gdzie zwarł mit szlachty patriotycznej i prawej; Fredro, kultywujący polską tradycję; Sienkiewicz, twórca wzorów rycerskich w Trylogii; Orzeszkowa, autorka wizji idealnego zaścianka w Nad Niemnem. Dobrze – to znaczy z nutą sentymentu dla dawnej Polski i z odrobiną idealizacji.
O sarmatach krytycznie pisali już siedemnastowieczni poeci, przede wszystkim Wacław Potocki. Wytykają Sarmatom wady twórcy oświeceniowi: Julian Ursyn Niemcewicz, Ignacy Krasicki, Adam Naruszewicz. Parodiuje mit polskiego dworku Witold Gombrowicz w Ferdydurke.
Zobacz: