BAROK – szlacheckie obyczaje
Szlachecki strój
- Szlachcic Sarmata pogardzał modą europejską. Nosił kontusz, żupan, pas, posługiwał się szablą przypasaną do boku. Buty dobierano kolorem do żupana: żółte, czerwone, niebieskie, głowy golono, zostawiając na czubku kosmyki, przez co zwano je cebulanymi.
- Szlachcianka – także strojem podkreślała przynależność stanową i dumę narodową. Nie nosiła spiętrzonych fryzur, tylko warkocz nazywany kosą. Na głowie czapę z lisa z imponującą kitą (lisa upolowanego we własnych lasach), żadnych peruk. Suknia staropolska, kołpaczek aksamitny, jupka bez rękawów. „Żony modne” to inna historia – miewały zachcianki szczególnie damy bogate, w magnackich domach (zresztą moraliści tamtych czasów bardzo je krytykowali).
Szlachecki stół
Dwór szlachecki, zasobny, był samowystarczalny: spiżarnie pełne serów, wędlin ze zwierząt własnego chowu, skór i dziczyzny dostarczały polowania, gorzałkę i wino także potrafiono sobie uwarzyć. Zachodnie wina i egzotyczne potrawy gościły na szlacheckich dworach, bo Sarmata mógł je sobie kupić. Nie bez powodu nazywano Polskę „spichlerzem Europy” – zboże sprzedawane z powodzeniem przez cały wiek XVI naprawdę przynosiło dochody, a wraz z nimi przyprawy, delicje, korzenie, kawę, cukier i tym podobne kosztowne towary. Mimo to najchętniej potrawy słodzono miodem, a pieniądze wydawano na sól i pieprz.
A szlachcic lubił zjeść. Rej na przykład był tak zwanym wielojadem. Odnotowano, że na samo śniadanie potrafił zjeść śliwki, miód, surowe ogórki i groch. A potem jeszcze: garniec mleka z chlebem, kopę jabłek, sztukę mięsa, „półmiskom kilkom czupryny zmiąwszy kapustą kwaśną potem dorobił, mało już o żabki włoskie dbał”. Nic dziwnego – Polacy w ogóle pogardzali kuchnią zachodnią.
Niejaki szlachcic we Włoszech wytrzymać nie mógł i szybciej do domu powrócił, „bo mu trawę jeść kazano”. Trawę – czyli sałatę. A w Polsce jadano suto, tłusto i niezdrowo: bigosy, mięsa, ciężkie potrawy (prosię tłuste pieczone, słoninę itp.). Cudzoziemcy narzekali, że potrawy pięknie są podawane – a niesmaczne.
Pisał Rej: „Zaż nie rozkoszny ptaszek, domowe kurczątko, prosiątko i jagniątko, koziołek, cielątko?”. (Do zjedzenia, oczywiście).
Również pito: po gościnnych ucztach goście leżeli pokotem, a zacny Jędrzej Kitowicz, który zwyczaje swoich czasów (Augusta II) opisywał, odnotowuje też rozmaite kompromitacje, gospodarz cieszy się na przykład, że „żaden z gości trzeźwo nie odszedł, jeden, potoczywszy się, wszystkie schody, tocząc się kłębem, przemierzył, drugiego zaniesiono do stancji jak nieżywego, tamci dwaj, skłóciwszy się, pyski sobie powycinali, nareszcie ten jegomość upadł w błoto, a do tego ząb sobie o kamień wybił”.
Inny ksiądz, z XVI wieku, pomstuje po obejrzeniu szlacheckiej uczty: „jedni ryczą by wołowie, drudzy wołają by szaleńcy, trzeci beczą by cielcowie, inszy tańcują by cielęta, skaczą, biegają, gonią się, (…) tłuką szklanki, gryzą dzbanki, potem nalewają sobie w skopce i trzewiki”.
Jak widać, nie przesadzał Krasicki w satyrze Pijaństwo.
Szlachecka gościnność
Ale nie tylko pijatyki i obżarstwo szlacheckie opisuje literatura. Do historii przeszła staropolska gościnność, którą po dziś dzień wyraża powiedzonko: „Gość w dom, Bóg w dom”. Dla gości w dworach szlacheckich zawsze drzwi stały otworem. Odwiedzano się po sąsiedzku – to były krótsze wizyty. Ale czasem – gdy zawitał gość z dalekiego świata albo krewni z odległego miejsca – wizyta mogła trwać kilka miesięcy. Bywało i tak, że gość przywiązywał się na stałe do domu gospodarza i pozostawał tam do końca życia – jako rezydent. Takim rezydentem był np. Papkin z Zemsty.
Wychowanie
Grzeczność młodzieży i szacunek dla starszych, które opisuje Mickiewicz, też były charakterystyczne dla Polski szlacheckiej. Szczególną siłę miała władza ojcowska: młodzież milkła na widok ojca, całowano go w rękę, podejmowano pod nogi i nie kwestionowano jego decyzji. Jak zakazał ślubu córce z danym szlachcicem, to nie mogło o tym być mowy. Chyba że… doszło do porwania. Otóż – jak prawią księgi sądowe, dość częstym zdarzeniem w Rzeczpospolitej szlacheckiej było porwanie panny. Kawaler zajeżdżał nocą, panna wskakiwała do karocy, nieopodal czekał umówiony ksiądz. Faktu dokonanego nie można było już cofnąć, a okolica stawała z reguły po stronie młodych.
Zajazd
Inną rzeczą był zajazd. Z literatury znamy ostatni zajazd na Litwie, ale rzeczywiście – często zdarzało się, że sąsiad sąsiadowi wypowiadał wojnę. Zapowiadał swój zajazd na piśmie (bo się na przykład o coś obraził). Napadał zbrojnie na dom sąsiada, brał w niewolę domowników i służbę, czasem dochodziło do bitwy. Zwycięzca wymuszał swoje warunki zgody, a zajazd często kończył się… pijatyką. Bywały też zatargi drastyczniejsze, gdzie ginął szlachcic, a nienawiść rodów trwała już przez pokolenia.
Zobacz:
Omów najważniejsze zjawiska kulturowe rzeczpospolitej szlacheckiej
Sarmatyzm w utworach Jana Chryzostoma Paska i Wacława Potockiego.