Tag "poezja współczesna"

Tadeusz Różewicz – Lament (interpretacja)

Tadeusz Różewicz Lament Zwracam się do was kapłani nauczyciele sędziwi artyści szewcy lekarze referenci i do ciebie mój ojcze Wysłuchajcie mnie Nie jestem młody niech was smukłość mego ciała nie zwodzi ani tkliwa biel szyi ani puch nad słodką wargą ni śmiech cherubiński ni krok elastyczny nie jestem młody niech was moja niewinność nie wzrusza ani moja czystość ani moja słabość kruchość i prostota mam lat dwadzieścia jestem mordercą jestem narzędziem

Jarosław Marek Rymkiewicz – Daphnis w drzewo bobkowe przemienieła się (interpretacja)

Jarosław Marek Rymkiewicz Daphnis w drzewo bobkowe przemieniła się Drzewem jesteś albo w drzewo się przemienisz Suchą korą się otulisz Dafnis biała Drżąca w liściach drżącym liściem się ocienisz Będziesz Dafnis ale będziesz zbyta ciała Śpiąca w sobie z siebie Dafnis się zielenisz Wpleciesz siebie w liście w liściach będziesz spała Korzeniami siebie w sobie zakorzenisz Będziesz drzewem ale będziesz Dafnis biała Każdy ptak cię będzie z drzewa wywoływał Śpiąca w korze czy znów z kory się wyprzędziesz Każdy dzień cię

Jarosław Marek Rymkiewicz – Ostrzeżenie (pytania i odpowiedzi)

Jarosław Marek Rymkiewicz Ostrzeżenie Ząb mrówki, tysiącleci pałac budujący, Jedwab twej skóry zmieni w łuskę suchej kory, Przetnie trefione włosy i powieki drżące I sięgnie źródła pulsu pod bransolet wzorem. Żądła, nogi pająków i metal jaszczurek Z rozpryśniętą tęczówką i sexu sekretem Zostaną przemieszane w podziemiach natury I spłoną w błysku centrum zielonej planety. Nim potężnych demonów okrutne zabawy Sprawią, że, niewiadoma, wyrośniesz źdźbłem trawy Lub zatrzepoczesz skrzydłem – ostrzegam cię, płocha! Twój szept trwa tylko

Jarosław Marek Rymkiewicz – Ogród w Milanówku, gipsowe krasnale

Jarosław Marek Rymkiewicz Ogród w Milanówku, gipsowe krasnale Rozejrzyj się dokoła tu rdest tam pokrzywy Jeżeli to rozróżniasz – jeszcze jesteś żywy Żółte kwiatki pokrzywy twoja głowa łysa Twój pysk długi wąsaty jak starego lisa Twoje życie jak w maju brudna lisia kita Słuchaj głuchy człowieku rdest cię o coś pyta Przyjaciółka jabłonka i bluszcz twój kolega Pytają cię staruchu czy ci coś dolega Akacja białe płatki na głowę ci sypie Przyjechały modrzewie

Jan Lechoń – Na niebo wypływają białych chmurek żagle

Jan Lechoń Na niebo wypływają białych chmurek żagle… Na niebo wypływają białych chmurek żagle, Od twojej płynie strony niebieska fregata Nie do mnie, nie od ciebie. I poczułem nagle, Ze już nigdy nie będzie, jak zeszłego lata. Noc przyjdzie księżycowa i w twoim ogrodzie Na srebrnej trawie cienie ułoży ogromnie. A później będzie koła rysować na wodzie, Gdy będziesz szła ogrodem nie ze mną,  nie do mnie. Pisze Lechoń o

Jan Lechoń – Sprzeczka

Jan Lechoń Sprzeczka Już zimny dzień jesienny zaczyna omdlewać I w myślach szukam kształtu twej drogiej postaci, I ból, co mną nurtuje, wszechwładną moc traci. Pójdziemy do ogrodu. Nie warto się gniewać. Patrz, księżyc nad jezioro zza chmury wypływa, W milczeniu stoi ogród jak mlekiem oblany, I tylko czasem z trzaskiem pękają kasztany. Wsłuchajmy się w tę ziemię: jest chyba  szczęśliwa. W akacje płynie fala zimnego przewiewu – Ach! niechaj

Tadeusz Różewicz – Drzewo (pytania i odpowiedzi)

Tadeusz Różewicz Drzewo Byli szczęśliwi dawniejsi poeci Świat był jak drzewo a oni jak dzieci Cóż ci powieszę na gałęzi drzewa na które spadła żelazna ulewa Byli szczęśliwi dawniejsi poeci dokoła drzewa tańczyli jak dzieci Cóż ci powieszę na gałęzi drzewa które spłonęło które nie zaśpiewa Byli szczęśliwi dawniejsi poeci pod liściem dębu śpiewali jak dzieci A nasze drzewo w nocy zaskrzypiało I zwisło na nim pogardzone ciało Od razu

Tadeusz Różewicz – krzyknąłem na Nią

Tadeusz Różewicz *** krzyknąłem na Nią przed dziesięciu laty odeszła w pantoflach z czarnego błyszczącego papieru „nie tłumacz się – powiedziała – nie trzeba” krzyknąłem na Nią w pustym szpitalnym korytarzu był lipiec upał łuszczyła się farba olejna na ścianach pachniały lipy w miejskim pokrytym kopciem parku ja bezbożny chciałem dla niej wypłakać łąkę kiedy konając odpychała zdyszana puste i straszne zaświaty wróciła na mgnienie oka do siebie na wieś chciałem dla

Tadeusz Różewicz – Syn marnotrawny (z obrazu Hieronima Boscha)

Tadeusz Różewicz Syn marnotrawny (z obrazu Hieronima Boscha) Między zamknięciem i otwarciem drzwi w gospodzie „Pod Białym Łabędziem” między otwarciem i zamknięciem drzwi coś się stało tyle wiosen zim tyle jesieni odleciało między zamknięciem i otwarciem drzwi ujrzałem życie z wilczą szczęką ryj świński pod kapturem mnicha otwarty brzuch świata widziałem wojnę na ziemi i niebie ludzi na krzyżach którzy nie zbawiali berło i jabłko które zgniło w dłoni widziałem koniec i początek

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – Babcia

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Babcia Za lat pięćdziesiąt siądzie przy fortepianie (będzie miała wówczas wiosen siedemdziesiąt cztery) Babcia, co nosiła jumpery i przeżyła wielką wojnę, nudna niesłychanie. Babcia, za której czasów jeździły tramwaje, samolot pierwszych kroków uczył się po niebie, a ludzie przez telefon mówili do siebie, nie widząc się nawzajem. Babcia, pamiętająca Krakusa i Wandę, a w każdym razie Piłsudskiego i Focha, która się upajała jazz-bandem i odbierała listy od listonosza, której młodość zeszła

Ernest Bryll – Lewiatan

Ernest Bryll Lewiatan więc teraz, świecie, masz tylko dwie szczęki, choć całą strawę pomiędzy nie ciśniesz na próżno. W końcu wzajem się pogryzą. Szekspir, Antoniusz i Kleopatra Wierzymy – to tylko przybliżenie kłów. Niech ufność benedyktyńska przesunie przez szparę włosek. To starczy. Musimy od niego ciągnąć konstrukcje sprytne jak pienia Jonasza – on łechtał Lewiatana w jęzor, on mu żuchwy rozwierał sławiąc rozkosze ziewania, w brzuchu markował sytość. Więcej. Jak on biorąc to

Miron Białoszewski – Autoportret odczuwany

Miron Białoszewski Autoportret odczuwany Patrzą na mnie, więc pewnie mam twarz. Ze wszystkich znajomych twarzy najmniej pamiętam własną. Nieraz mi ręce żyją zupełnie osobno. Może ich wtedy nie doliczać do siebie? _ _ _ Gdzie są moje granice? _ _ _ Porośnięty przecież jestem ruchem albo półżyciem. Zawsze jednak pełza we mnie pełne czy też niepełne, ale istnienie. Noszę sobą jakieś swoje własne miejsce. Kiedy je stracę, to znaczy, że

Miron Białoszewski – Podłogo, błogosław!

Miron Białoszewski Podłogo, błogosław! Buraka burota i buraka bliskie profile skrojone, i jeszcze buraka starość, którą tak kochamy, i nic z tej nudnej fisharmonii biblijnych aptek o manierach i o fornierach w serca, w sęki homeopatii zbawienia… tu nie fis i nie harmonia, ale dysonans ach! i flet zaczarowany w kartofle – flet w kartofle rysunków i kształtów zatartych! to stara podłoga podłoga leżąca strona boga naszego powszedniego zwyczajnych dni I takie słowo koncertujące w o –

Czesław Miłosz – Campo di Fiori (pytania i odpowiedzi)

Czy wiesz, do jakich dwóch faktów historycznych odwołuje się Miłosz w wierszu? Do likwidacji getta warszawskiego podczas drugiej wojny światowej i do spalenia Giordana Bruna na stosie w 1600 roku. Giordano Bruno, uczony i dominikanin, miał odwagę wystąpić z zakonu i głosić swoje nauki, niezgodne z ówczesną nauką Kościoła. Za to spotkała go kara: 20 stycznia 1600 roku papież Klemens VIII podpisał wyrok skazujący Giordana Bruna – jednego z najświatlejszych umysłów epoki – na śmierć. Powstańcy z getta też

Rafał Wojaczek – Ojczyzna

Rafał Wojaczek Ojczyzna Matka mądra jak wieża kościoła Matka większa niż sam Rzymski Kościół Matka długa jak transsyberyjska Kolej i jak Sahara szeroka I pobożna jak partyjny dziennik Matka piękna niczym straż pożarna I cierpliwa jak oficer śledczy I bolesna jak gdyby w połogu I prawdziwa jak gumowa pałka Matka dobra jak piwo żywieckie Piersi matki dwie pobożne setki I troskliwa jakby bufetowa Matka boska jak Królowa Polski Matka cudza jak Królowa

Stanisław Barańczak – Spójrzmy prawdzie w oczy

Stanisław Barańczak Spójrzmy prawdzie w oczy Spójrzmy prawdzie w oczy: w nieobecne oczy potrąconego przechodnia z podniesionym kołnierzem; w stężałe oczy wzniesione ku tablicy z odjazdami dalekobieżnych pociągów; w krótkowzroczne oczy wpatrzone z bliska w gazetowy petit; w oczy pośpiesznie obmywane rankiem z nieposłusznego snu, pośpiesznie ocierane z dnia z łez nieposłusznych, pośpiesznie zakrywane monetami, bo śmierć także jest nieposłuszna, zbyt śpiesznie gna w ślepy zaułek oczodołów; więc dajmy z

Zbigniew Herbert – Rozważania o problemie narodu (interpretacja)

Zbigniew Herbert Rozważania o problemie narodu Z faktu używania tych samych przekleństw i podobnych zaklęć miłosnych wyciąga się zbyt śmiałe wnioski także wspólna lektura szkolna nie powinna stanowić przesłanki wystarczającej aby zabić podobnie ma się sprawa z ziemią (wierzby piaszczysta droga łan pszenicy niebo plus pierzaste ­obłoki) chciałbym nareszcie wiedzieć gdzie kończy się wmówienie a zaczyna związek realny czy wskutek przeżyć historycznych nie staliśmy się psychicznie skrzywieni i na wypadki reagujemy teraz

Wisława Szymborska – Głos w sprawie pornografii

Wisława Szymborska Głos w sprawie pornografii Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie. Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwast na grządce wytyczonej pod stokrotki. Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic. Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu, rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy, pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza, lubieżne obmacywanie drażliwych tematów, tarło poglądów – w to im właśnie graj. W dzień jasny albo pod osłoną nocy łączą się w pary,

Wisława Szymborska – Kobiety Rubensa

Wisława Szymborska Kobiety Rubensa Waligórzanki, żeńska fauna, jak łoskot beczek nagie. Gnieżdżą się w stratowanych łożach, śpią z otwartymi do piania ustami. Źrenice ich uciekły w głąb i penetrują do wnętrza gruczołów, z których się drożdże sączą w krew. Córy baroku. Tyje ciasto w dzieży, parują łaźnie, rumienią się wina, cwałują niebem prosięta obłoków, rżą trąby na powietrzny alarm. O rozdynione, o nadmierne i podwojone odrzuceniem szaty i potrojone gwałtownością

Wisława Szymborska – Radość pisania (interpretacja)

Radość pisania Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? Czy z napisanej wody pić, która jej pyszczek odbije jak kalka? Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy? Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta spod moich palców uchem strzyże. Cisza – ten wyraz też szeleści po papierze i rozgarnia spowodowane słowem „las” gałęzie. Nad białą kartką czają się do skoku litery, które mogą ułożyć się źle, zdania osaczające, przed którymi nie będzie