Tag "poezja współczesna"
Adam Zagajewski Szybki wiersz Słuchałem śpiewu gregoriańskiego w pędzącym samochodzie, na autostradzie, we Francji. Drzewa spieszyły się. Głosy mnichów chwaliły niewidzialnego Pana [o świcie, w drżącej od chłodu kaplicy]. Domine, exaudi orationem meam*, prosiły męskie głosy tak spokojnie, jakby zbawienie rosło w ogrodzie. Dokąd jechałem? Gdzie schowało się słońce? Moje życie leżało rozdarte po obu stronach drogi, kruche jak papier mapy. Razem ze słodkimi mnichami zmierzałem w stronę chmur, sinych,
Wisława Szymborska Widok z ziarnkiem piasku Zwiemy je ziarnkiem piasku. A ono siebie ani ziarnkiem, ani piasku. Obywa się bez nazwy ogólnej, szczególnej, przelotnej, trwałej, mylnej czy właściwej. Na nic mu nasze spojrzenie, dotknięcie. Nie czuje się ujrzane i dotknięte. A to, że spadło na parapet okna, to tylko nasza, nie jego przygoda. Dla niego to to samo, co spaść na cokolwiek, bez pewności, czy spadło już, czy spada jeszcze. Z okna
Stanisław Barańczak Wypełnić czytelnym pismem Urodzony? (tak, nie; niepotrzebne skreślić); dlaczego „tak”? (uzasadnić); gdzie? kiedy? po co? dla kogo żyje? z kim się styka powierzchnią mózgu? z kim jest zbliżony częstotliwością pulsu? krewni za granicą skóry? (tak, nie); dlaczego „nie”? (uzasadnić); czy się kontaktuje z prądem krwi epoki? (tak, nie); czy pisuje listy do samego siebie? (tak, nie); czy korzysta z telefonu zaufania (tak, nie); czy żywi i czym żywi nieufność? Skąd czerpie
Czesław Miłosz Wiersz na koniec stulecia Kiedy już było dobrze I znikło pojęcie grzechu I ziemia była gotowa W powszechnym pokoju Spożywać i weselić się Bez wiar i utopii, Ja, nie wiadomo czemu, Obłożony księgami Proroków i teologów, Filozofów, poetów, Szukałem odpowiedzi Marszcząc się, wykrzywiając, Budząc się w środku nocy, Wykrzykując nad ranem. Co mnie tak pognębiało, Było zawstydzające. Brak taktu i rozwagi Byłby w mówieniu o tym, A nawet jakby zamach Na zdrowie ludzkości. Niestety moja
Czesław Miłosz Który skrzywdziłeś Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, Gromadę błaznów koło siebie mając Na pomieszanie dobrego i złego, Choćby przed tobą wszyscy się skłonili Cnotę i mądrość tobie przypisując, Złote medale na twoją cześć kując, Radzi, że jeszcze jeden dzień przeżyli, Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. Możesz go zabić – narodzi się nowy. Spisane będą czyny i rozmowy. Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy I sznur i gałąź pod ciężarem
Czesław Miłosz Do polityka Kto ty jesteś człowieku – zbrodniarz czy bohater? Ty, którego do czynu wychowała noc. Oto starca i dziecka w ręku dzierżysz los I twarz twoja zakryta Jak golem nad światem. Czy obrócisz w popioły miasto czy ojczyznę? Stój! Zadrżyj w sercu swoim! Nie umywaj rąk! Nie oddawaj wyroku niespełnionym dziejom! Twoja jest waga i twój jest miecz. Ty ponad ludzką troską, gniewem i nadzieją Ocalasz albo gubisz Pospolitą rzecz. Ty
Czesław Miłosz Rady Na miejscu młodych poetów (miejscu wysokim, cokolwiek sądzi pokolenie) wolałbym nie mówić, że ziemia jest snem wariata, bajką niemądrą, pełną wrzasku i furii. To prawda, nie zdarzyło mi się oglądać triumfu sprawiedliwości. Usta niewinnych nie upominają się o nic. I kto wie, czy błazen w koronie, z kielichem w ręku, ryczący że bóstwo mu sprzyja ponieważ tylu i tylu otruł, ściął, oślepił, nie rozrzewniałby widzów: że taki
Zbigniew Herbert U wrót doliny Po deszczu gwiazd Na łące popiołów zebrali się wszyscy pod strażą aniołów z ocalałego wzgórza można objąć okiem całe beczące stado dwunogów naprawdę jest ich niewielu doliczając nawet tych którzy przyjdą z kronik bajek i żywotów świętych ale dość tych rozważań przenieśmy się wzrokiem do gardła doliny z którego dobywa się krzyk po świście eksplozji po świście ciszy ten głos bije jak źródło żywej wody jest
Zbigniew Herbert Brzeg Czeka nad brzegiem wielkiej i powolnej rzeki na drugim Charon niebo świeci mętnie (nie jest to zresztą wcale niebo) Charon jest już zarzucił tylko sznur na gałąź ona (ta dusza) wyjmuje obola który niedługo kwaśniał pod językiem siada na tyle pustej łodzi wszystko to bez słowa żeby choć księżyc albo wycie psa Zbigniew Herbert poznał już „drugi brzeg”. Czy okazał się wizją z jego poezji? Zauważ, że
Wisława Szymborska W rzece Heraklita W rzece Heraklita W rzece Heraklita W rzece Heraklita ryba łowi ryby, ryba ćwiartuje rybę ostrą rybą, ryba buduje rybę, ryba mieszka w rybie, ryba ucieka z oblężonej ryby. W rzece Heraklita ryba kocha rybę, twoje oczy – powiada – lśnią jak ryby w niebie, chcę płynąć razem z tobą do wspólnego morza, o najpiękniejsza z ławicy. W rzece Heraklita ryba wymyśliła rybę nad rybami, ryba klęka przed rybą, ryba
Wisława Szymborska Nic dwa razy Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, tak mi było, jakby róża przez
Tadeusz Różewicz Ocalony Mam dwadzieścia cztery lata ocalałem (I) prowadzony na rzeź. To są nazwy puste i jednoznaczne: człowiek i zwierzę miłość i nienawiść wróg i przyjaciel (II) ciemność i światło. Człowieka tak się zabija jak zwierzę widziałem: furgony porąbanych ludzi (III) którzy nie zostaną zbawieni. Pojęcia
Stanisław Grochowiak Czyści Wolę brzydotę Jest bliżej krwiobiegu Słów gdy prześwietlać Je i udręczać Ona ukleja najbogatsze formy Ratuje kopciem Ściany kostnicowe W zziębłość posągów Wkłada zapach mysi Są bo na świecie ludzie tak wymyci Że gdy przechodzą Nawet pies nie warknie Choć ani święci Ani są też cisi (Rozbieranie do snu 1959) Tytuł wiersza Ma wydźwięk ironiczny i prowokujący. Podważona zostaje wartość czystości (rozumianej w sensie estetycznym i moralnym) – tradycyjnie odbieranej
Jan Twardowski Suplikacje Boże, po stokroć święty, mocny i uśmiechnięty – iżeś stworzył papugę, zaskrońca, zebrę pręgowaną – kazałeś żyć wiewiórce i hipopotamom – teologów łaskoczesz chrabąszcza wąsami – dzisiaj, gdy mi tak smutno i duszno, i ciemno – uśmiechnij się nade mną Czym jest wiersz? Utwór jest bardzo prosty, jak cała poezja księdza Twardowskiego, więc nie trudno też określić jego myśl przewodnią. W apostrofie podmiot zwraca się do Boga.
Rachunek w banku, rachunek w sklepie, rachunek za telefon…Człowiek dorosły ciągle coś rachuje, oblicza. Na ogół są to pieniądze. Pokwitowania, wyciągi z konta – przeliczamy, sprawdzamy, zastanawiamy się czy nas nie oszukany. Szelest przekładanych papierów, dźwięk przeliczanych monet. Na tym opieramy pewność swojego życia. I pośród tych wszystkich obliczeń pojawia się „rachunek sumienia”. Czyżby oksymoron? Wszak jak obliczyć, zmierzyć coś tak nieuchwytnego i nienamacalnego jak sumienie? Jan Twardowski Rachunek dla dorosłego Jak daleko odszedłeś od
Jan Twardowski Śpieszmy się Annie Kamieńskiej Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko to co nieważne jak krowa się wlecze najważniejsze tak prędkie że nagle się staje potem cisza normalna więc całkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myślimy o kimś zostając bez niego Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
Anna Kamieńska Prośba o ciszę Przyjdź ciszo urodzajny deszczu napełnij uszy milczeniem swych ogromnych basetli rozpluskaj swoje lutnie skrzypce dudy tambury połącz strunami niebo z ziemią niech stanie się tak cicho jakby śnieg spadł przed świtem tak cicho by w tej ciszy słychać było szept zmarłych Zstąp ciszo gołębico przedrzyj się białym piórem przez obręcz żelazną huku wokół wrzącej planety spadnij rosą na wargi oczyść z wszelkiego zgiełku daj się
Antoni Słonimski Elegia miasteczek żydowskich Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek, W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek, I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy. Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany, Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto I wapnem sinym czysto wybielono ściany Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto. Błyszczy tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy, Już za miastem na szosie, gdy noc
Czesław Miłosz Walc Już lustra dźwięk walca powoli obraca I świecznik kołując odpływa w głąb sal. I patrz: sto świeczników we mgłach się zatacza, Sto luster odbija snujący się bal. I pyły różowe jak płatki jabłoni, I skry, słoneczniki chwiejących się trąb Rozpięte szeroko jak krzyże w agonii Szkło ramion, czerń ramion, biel ramion i rąk. I krążą w zmrużone swe oczy wpatrzeni, I jedwab szeleści o nagość, ach cyt…
Bronisław Maj * * * (Kto da świadectwo tym czasom…) Kto da świadectwo tym czasom? Kto zapisze? Bo przecież nikt z nas: za długo tu żyliśmy, za głęboko wchłonęliśmy tę epokę, zbyt wierni, by móc o niej powiedzieć prawdę. W ogóle – mówić prawdę. Wierny: mówię „sprawiedliwość”, a myślę o mrocznym szczęściu zemsty, mówię „godność”, a pragnę narzucenia swojej woli, mówię „troska”, a myślę „my” i „oni”, i – „co ze mną zrobili”. Nic więcej nie mam na