Modernistyczne koncepcje sztuki i artysty
Schyłek XIX w. był bardzo szczególnym momentem, jeśli idzie o pojmowanie społecznych zadań sztuki i artystów. O ile do tej pory pisarze zawsze starali się znaleźć jakiś cel dla swoich działań, o tyle w epoce modernizmu zapanowało hasło l’arte pour l’arte – sztuka dla sztuki. Jednym słowem artyści zdecydowanie odcięli się od ogółu społeczeństwa, uważając je za zbieraninę bezmyślnych pożeraczy chleba. Miało to kilka bardzo głębokich przyczyn:
- Druga połowa XIX w. to czas kształtowania się społeczeństwa masowego. Powoli zaczyna się rozluźnianie barier między grupami społecznymi, następuje powolna unifikacja gustów i zainteresowań. Jednocześnie wzrasta rola komercyjnej rozrywki – powstają kabarety i teatrzyki rewiowe, gazety dla mas, wreszcie – u schyłku epoki – kino.
- Postępująca industrializacja i urbanizacja Europy zaczyna budzić w artystach lęk. Ideologia naukowego postępu, skrajny materializm scjentystów – to wszystko skłania poetów do poszukiwania prawdziwych wartości gdzie indziej – w sferach metafizyki i analogicznych zależności.
- Prawdziwe apogeum rozkwitu przeżywa kultura mieszczańska. Jej wartości – czyli uczciwość i pomnażanie kapitału nie należą do szczególnie wzniosłych. To rodzi bunt artystów skierowany przeciwko klasie posiadaczy, pozbawionych wyższych potrzeb i skupionych wyłącznie na swoich interesach. Powstają określenia takie jak filister lub mydlarz, pogardliwie odnoszące się do mieszczańskich ludzi interesu – to oni, ich styl życia i ich wartości stają się konkretnym i namacalnym wrogiem środowisk artystycznych.
- Pojawiają się koncepcje filozoficzne podważające tradycyjne wartości kultury i uderzające w same podstawy dotychczasowej moralności. Wedle Artura Schopenhauera jedynym ratunkiem przed bezsensem życia i kryzysem kultury jest ucieczka w sferę piękna i kontemplacji. Fryderyk Nietzsche sformułował natomiast podział ludzkości na bierne masy bezmyślnych podludzi i nieliczną garstkę twórczych i aktywnych nadludzi. Dla ówczesnych artystów była to propozycja bardzo ciekawa… Artyści odcięli się od społecznego ogółu. Jednocześnie we własnym przekonaniu stali się samotnymi schopenhauerowskimi kapłanami piękna, jednostkami wybitnymi, które potrafią dokonywać prawdziwych, metafizycznych cudów. Szara rzeczywistość stała się obiektem ich pogardy… ale też najniebezpieczniejszym wrogiem. To właśnie brutalne z nią zetknięcia zdawały się zaprzeczać przekonaniu o absolutnej wolności jednostki twórczej. To one sprawiały, że na modernistycznych koncepcjach sztuki pojawiały się coraz to nowe rysy…
.
Moja bohema Arthura Rimbauda
Te rysy nie pojawiają się jednak w jednym z wczesnych liryków Rimbauda. Moja bohema to szczególny sonet, w którym poeta przedstawia wizję zbuntowanego, lecz wolnego poety.
Włóczyłem się z rękoma w podartych kieszeniach,
W bluzie, co już nieziemską była prawie bluzą,
Szedłem pod niebiosami, wierny ci, o Muzo!
Oh! la la. co za miłość widziałem w marzeniach!
Widzimy tu zestawienie materialnej nędzy z artystyczną wolnością. Brak środków do życia nie przeszkadza najwyraźniej beztroskiemu poecie w osiągnięciu duchowej niezależności:
Szeroką dziurę miały me jedyne portki,
(…)
Na Wielkiej Niedźwiedzicy miałem swą oberżę,
A od mych gwiazd na niebie płynął szelest słodki
Podmiot liryczny całkowicie lekceważy materialne wartości. Od całych spodni o stokroć dlań ważniejsza jest chwila lirycznej kontemplacji nieba lub natury – a „mocne wino” zastępuje mu „rosa kroplista”. Niemniej jednak o dziurach w portkach nie zawsze da się zapomnieć, sonet kończy się tymi słowy:
(…) gdy w krąg fantastycznych cieni rosły tłumy
– Jak gdybym lirę trącał, wyciągałem gumy,
Stopę mając przy sercu, z zdartego kamasza
.
Statek pijany Arthura Rimbauda
Ten niesamowity symboliczny poemat można także interpretować w kontekście artystycznego życia. Przez wiele strof czytamy opis niezwykłej podróży tytułowego okrętu. Napotyka on
„Lodowce, słońca srebrne, opal fal, nieb żary,
Przeokropne mielizny w zatok ciemnych toni”,
„Fiorydy bajeczne
Z chaosem ócz panterzych i kwiatów”,
„wrące bagnisk olbrzymich fermenty,
Sieci, gdzie wśród trzcin gniją całe Lewiatany”.
Tę symboliczną podróż można interpretować jako wizję duchowej podróży artysty, który „odwiedza” rejony niedostępne dla innych. W swym niezatrzymanym pędzie napotyka zarówno obszary nieziemskiego, oszałamiającego piękna, jak i strefy straszne, obłędne, chore. W tym świetle specjalnego znaczenia nabierają końcowe strofy liryku:
Lecz zbyt wiele płakałem! Jutrznie są bolesne,
Srogie wszystkie księżyce, gorzkie – wszystkie
zorze, Cierpka miłość mi dała strętwienie
przedwczesne. O, niechaj dno me pęknie!
Niech pójdę pod morze!
Jeżeli jakiej wody tam w Europie pragnę,
To błotnistej kałuży, gdzie w zmrokowej chwili
Dziecina pełna smutków, kucnąwszy nad bagnem,
Puszcza statki wątlejsze od pierwszych motyli
Skąpanemu, o fale, w waszej omdlałości,
Nie ubiec już dźwigaczy bawełnianych plonów
Nie mknąć w pysze sztandarów i w ogni
świetności! Nie pruć wód pod oczami strasznymi pontonów.
Czyżby wyzwolony poeta miał dosyć swej nadludzkiej świadomości? Czyżby chciał ją porzucić, wyrzec się jej na zawsze? Czy .,błotnista kałuża” symbolizuje spokojne mieszczańskie życie bez większych problemów i duchowej podróży?
Być może artystyczna wolność była dla Rimbauda także wielkim ciężarem. Zdaje się o tym świadczyć biografia pisarza, który w parę lat po napisaniu poematu rzucił wszystko i zniknął gdzieś w Afryce, gdzie zajmował się wyłącznie bardzo podejrzanymi – i bardzo dochodowymi – interesami…
.
Arthur Rimbaud
Młodzieniec – awanturnik właściwie krótko byt poetą. Gdy postanowił przestać pisać, zając się podróżowaniem, poszukiwaniem bogactw, handlem bronią i zwiedzaniem świata. Był genialnym dzieckiem – pierwszy wiersz stworzył, mając lat 9. Był z pewnością hulaką i człowiekiem pozbawionym hamulców moralnych, szukał prawdy w narkotykach, buntował się przeciw wszelkim normom i instytucjom (Cesarstwo? Małżeństwo? Religia? Wstrętne!). Był więcej niż przyjacielem Verlaine’a (omal nie zginął z jego ręki). Żył tylko trzydzieści siedem lat! Szkoda, że przestał pisać tak wcześnie.
.
Albatros Charles’a Baudelalre’a
Ciemne strony artystycznej wolności i indywidualności wyraźnie widać w tym sonecie. Baudelaire przedstawił poetę, posługując się symbolem ptaka, któremu w chodzeniu po ziemi przeszkadzają olbrzymie skrzydła. Pozornie jest to przejmująca historia białego, pięknego albatrosa uwięzionego na pokładzie statku. Tak wspaniały i potężny w locie, na pokładowych deskach wydaje się bezradny, ociężały, śmieszny – groteskowa pokraka potykająca się o własne skrzydła. Opis nieszczęścia schwytanego przez marynarzy ptaka i jego żałosnych podrygiwań zajmuje trzy pierwsze strofy wiersza. Czwarta, triumfalna, wyjaśnia cały sens wiersza: dar poezji, kreowania rzeczywistości, uwzniośla, uskrzydla i obdarza twórcę niepojętym majestatem. Wielkie te „skrzydła” sprawiają, że poeta może „wznieść się” o wiele wyżej niż przeciętny człowiek, .,zbratać się z burzą i kpić sobie z łucznika”. Lecz w codziennym życiu wielkie skrzydła przeszkadzają i utrudniają ruchy. Szczególny dar poezji sprawia, że odczuwa się silniej i głębiej – także cierpienie. Każda wyjątkowość jest pewnego rodzaju przekleństwem lub, jak kto woli, kalectwem.
.
Okna Stéphane’a Mallarmégo
Zderzenie poetyckiej rzeczywistości z realną. Ta pierwsza może być co najwyżej widoczna poprzez tytułowe okna – ich poszukiwanie zdaje się być wedle Mallarmégo celem artystycznych wysiłków. Jednak są to tylko okna, od świata realnego oddziela je przejrzysta, lecz namacalna szyba. Przypomina się tu platońska metafora jaskini – w myśl której człowiek na ziemi znajduje się w takiej relacji do rzeczywistości metafizycznej, idealnej, jak ktoś, kto całe życie spędził w mrocznej pieczarze, oglądając tylko cienie igrające na jej ścianach. W utworze Mallarmégo szara codzienność jest równie oddalona od stref artystycznej wyobraźni i świata ponadzmysłowego. Wiersz ma dwuczęściową strukturę. W pierwszych strofach mamy do czynienia z opisem śmiertelnie chorego, który leżąc już długo w szpitalu, wstaje na moment i „przyciska/ biały zarost i twarz swą kościstą, wybladłą, Do szyb, gdzie blask wypala tęczowe zjawiska”. I marzy ów chory „o galerach złotych”, zapominając „o olejach świętych, lekach, kaszlu, zegarze, łożu w ciemnym kącie…”.
Później zaś następuje druga część utworu:
Tak ja, zdjęty niesmakiem, wstrętem do człowieka
Twardej duszy; co w szczęściu brodzi życie całe
(…)
Pierzcham – i wszystkich okien czepiam się przebojem,
Gdzie tylem się do życia staje, i z zachwytem
W ich szybach, zmytych rosy wiekuistej zdrojem,
Nieskończoności czystym ozłoconych świtem,
Przeglądam się – i nagle widzę się aniołem!
Następuje chwila ulotnego odrodzenia „pod jakimś dawnym niebem, kędy piękno kwitnie” – uniesienie i spokój, chwila wytchnienia i pobytu w świecie idei. Ale – to tylko chwila, moment – który zaraz zostanie brutalnie przerwany –
Lecz biada! Rzeczywistość jest panem: jej tchnienie
I w tym schronieniu ściga mnie i plami
I tak jak konający do swego loża, taki esteta wrócić musi do rzeczywistości, zanurzyć się z powrotem w codzienności. Pozostaje tylko niedościgłe marzenie by – póki czas – rozbić szybę i:
skrzydły bez piór wzbić się w sfery tajemnicze,
– Chociażby potem przyszło spadać całą wieczność?
.
Postawa dekadencka w poezji modernistycznej
Dekadentyzm – charakterystyka światopoglądu
Nazwa tej postawy pochodzi pod francuskiego słowa decadence co po francusku znaczy tyle co schyłek, rozpad. W Polsce używa się czasem określenia postawa schyłkowa.
- U podłoża dekadentyzmu leży przekonanie o głębokim kryzysie cywilizacji, kultury i sztuki europejskiej – świadomość, że dotychczasowe drogi ich rozwoju są wyczerpane, a w ich miejsce nie powstają nowe. Człowiek jest zatem skazany na życie bez wrażeń, gnijąca rzeczywistość nie jest w stanie dostarczyć mu żadnych wartości. To zaś pociąga za sobą potworną, bezgraniczną nudę – dekadencką wersję romantycznego Weltschmerzu określaną mianem splinu.
- Jednocześnie wedle dekadentów, miejsce wartości estetycznych w życiu człowieka coraz częściej zajmuje bezmyślna konsumpcja i gromadzenie dóbr. Co zaś za tym idzie – ma dekadentyzm także pewien odcień buntu przeciwko kulturze mieszczańskiej.
- Dekadenci uważali, że szans na uratowanie świata przed postępującym rozkładem raczej nie ma. W miejsce walki o nowy kształt kultury i społeczeństwa podstawiali apatyczne oczekiwanie i kontemplację piękna – najczęściej pochodzącego z dawnych epok lub odległych kultur.
- Dekadentów cechował sprzeciw wobec nowoczesności – traktowali więc większość powstających nowych dziel, jako rozpaczliwe – i bezsensowne – próby ominięcia tego, co nieuchronnie nastąpi – ostatecznego upadku sztuki i kultury.
Jednak właśnie w kręgu dekadenckim powstało wiele arcydzieł: Na wspak Jorisa Karla Huysmansa i Portret Doriana Graya Oskara Wilde’a czy poezje Baudelaire’a i Verlaine’a.
.
Spleen II Charles’a Baudelalre’a
W tym słynnym wierszu Baudelaire dokonuje opisu stanu psychicznego, który ma niezmiernie ważne znaczenie dla światopoglądu modernistów. Jest też ten stan czymś absolutnie nieodłącznym od postawy dekadenckiej.
Uwaga! Słowo splin pochodzi z angielskiego, oznacza przytłaczającą, depresyjną nudę.
Baudelaire opisuje ją z prawdziwym znawstwem. Atrybuty paskudnej pogody „niebo, jak ciężka z ołowiu pokrywa”, „chmur zasłona”, spływające „szare światło” zajmują całą pierwszą strofę. Jednocześnie oddane zostaje narastanie specyficznej nudo-depresji u człowieka. Zaczyna się od „ucieczki nadziei” i poczucia, iż ziemia zmieniła się „w wilgotne więzienie”. Smugi deszczu zdają się być kratami, zmysł dotyku doświadcza zaś nieokreślonego uczucia lepkości i oślizgłości.
Wrażenie potęgują omamy słuchowe – wydaje się, że wewnątrz głowy pojawiły się dzwony i chóry potępieńców. Niebawem nadejdzie kulminacja:
Na łbie zaś mym schylonym, w triumfie, wysoko,
Czarny sztandar zatyka groźny tyran – Lęk
Oczywiście – można ten wiersz interpretować jako uniwersalne studium depresji. W świetle światopoglądu dekadenckiego tytułowy splin nabiera jednak zupełnie innych znaczeń. Jest po prostu naturalną reakcją na miałkość i zgniliznę świata, który nie ma człowiekowi nic do zaoferowania. Zmorą i zakałą życia dekadentów, którzy stale doświadczają „ucieczki nadziei”. Splin jest dla modernistów tym, czym dla romantyków były ból istnienia i choroba świata – efektem zderzenia oczekiwań i pragnień jednostki z tym, co dać jej może rzeczywistość.
,
Niemoc Paula Verlaine’a
Utwór – manifest findesiècle’owych dekadentów. Tłumaczony w całej Europie, przerabiany na dziesiątki sposobów stał się swoistym hymnem schyłkowców. Choć wiersz to krótki, wyraźnie uwidaczniają się w nim dwa podstawowe aspekty światopoglądu dekadenckiego:
I .Dekadencki katastrofizm
Pierwsze wersy utworu przepowiadają nadchodzący upadek.
Jam Cesarstwo, u schyłku wielkiego konania,
Które patrząc, jak idą Barbarzyńce białe,
Układa akrostychy wytworne, niedbałe,
Stylem złotym, gdzie niemoc sennych słońc się słania.
Podmiot liryczny wiersza porównuje się tu do Cesarstwa Rzymskiego w ostatnim momencie jego istnienia. Potężne niegdyś imperium jest już zbyt słabe, by przedsięwziąć jakikolwiek opór. Zgubiła je własna siła i niepowstrzymany rozwój. Nadchodzą hordy barbarzyńców – ich zwycięstwo jest absolutnie pewne. Jeszcze kilkanaście lat i… koniec Rzymu. Z kolei „układanie akrostychów” to aluzja do sztuki późnego Cesarstwa, lubującej się w zawiłych, kunsztownych formach.
To skojarzenie omdlewającego artysty z ginącym Rzymem jest kwintesencją dekadenckiego katastrofizmu. Przeczucie trwałego kryzysu kultury i nadchodzącego upadku cywilizacji jest bowiem w postawie dekadenckiej nieodłącznie związane z poczuciem beznadziejności wszelkich prób przeciwstawienia się losowi. Pozostaje tylko smutne czekanie.
Czy można je czymś zapełnić?
II. Dekadencki estetyzm
Można – układaniem „akrostychów, wytwornych, niedbałych”. W utworze symbolizują one specyficzną działalność artystyczną skupioną raczej na formie niż treści, na dążeniu za wszelką cenę do uzyskania efektu estetycznego. Piękno jest jedyną rzeczą, jaka może zainteresować prawdziwego dekadenta. Jednak ma on świadomość, że jego działalność nie zbawi już sztuki – pozostaje mu tylko powtarzanie starych motywów. Wszystko bowiem, „wszystko wypite! zjedzone! Cóż dalej?” Właściwie nic:
Tylko garść słabych wierszy, co ot, w ogień lecą,
Tylko niewolnik nicpoń, co nie dba o pana,
Tylko ból jakiejś troski, co żre pierś, nieznana.
Piękno staje się dla dekadenta jedynie narkotykiem pozwalającym na dotrwanie do końca. Tu „kłania się” Schopenhauer ze swoją koncepcją estetyzmu jako ucieczki od bezsensownego życia. Podobnie – jak się okazuje – postrzega działalność artystyczną i rzeczywistość estetyczną Paul Verlaine, a za nim dekadenci przełomu wieków.
Zwróć uwagę!
W teoretycznych manifestach i gniewnych zawołaniach postulowano oddzielanie sztuki od życia. Poeci poszukiwali nowych dróg percepcji i artystycznego poznania, by wyrwać się z przyziemnego mieszczańskiego świata. Prawdziwe wyzwolenie jednak – albo jak w Oknach nigdy nie nadchodziło, albo jak w Albatrosie i Statku pijanym niosło ze sobą same cierpienia. „Podarte spodnie” i „błotnista kałuża” wciąż o sobie przypominały. Nie zmienia to jednak faktu, że modernistyczni artyści całkowicie sobie lekceważyli idee utylitaryzmu sztuki. Jej celem była dla nich nie społeczna użyteczność, lecz estetyczny zachwyt odbiorcy i rozwój świadomości czy wyobraźni twórcy. Sztuka modernistyczna nie była nośnikiem idei ani światopoglądów, lecz sferą eksperymentów formalnych i treściowych, których celem był rozwój jej samej.
Zobacz: