WIERSZE w szkole
Pieśń XXV Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary? Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary? Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie, I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie. Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszytko Twoje, Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje. Wdzięcznym Cię tedy sercem, Panie, wyznawamy, Bo nad to przystojniejszej ofiary nie mamy. Tyś pan wszytkiego świata, Tyś niebo
List do ludożerców Kochani ludożercy nie patrzcie wilkiem na człowieka który pyta o wolne miejsce w przedziale kolejowym zrozumcie inni ludzie też mają dwie nogi i siedzenie Kochani ludożercy poczekajcie chwilę nie depczcie słabszych nie zgrzytajcie zębami zrozumcie ludzi jest dużo będzie jeszcze więcej więc posuńcie się trochę ustąpcie Kochani ludożercy nie wykupujcie wszystkich świec sznurowadeł i makaronu Nie mówcie odwróceni tyłem: ja mnie mój moje mój żołądek mój włos mój odcisk moje
Ignacy Krasicki Kulawy i ślepy Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo; Ale że to ślepemu nieznośno się zdało, Iż musiał zawżdy słuchać, co kulawy prawi, Wziął kij w rękę: „Ten – rzecze – z szwanku nas wybawi”. Idą; a wtem kulawy krzyknie: „Umknij w lewo!” Ślepy wprost i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo. Idą dalej; kulawy przestrzega od wody – Ślepy w bród: sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody.
Norwid kochał kobietę, która nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. Jakże miała go zauważyć? Maria Kalergis była znakomitością swoich czasów – królowała w europejskich salonach, była piękna, sławna i bogata. Obiekt zdecydowanie nieosiągalny dla skromnego, biednego poety z Polski. W dodatku poety wcale nie uznanego, bo twórczości Norwida nie zrozumiał jego wiek. Cyprian Kamil Norwid Moja piosnka (II) Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla
Pieśń Legionów Polskich we Włoszech (tekst oryginalny) (Mazurek Dąbrowskiego) Jeszcze Polska nie umarła, Kiedy my żyjemy Co nam obca moc wydarła, Szablą odbijemy. Marsz, marsz, Dąbrowski, Do Polski z ziemi włoski Za Twoim przewodem Złączem się z narodem. Jak Czarnecki do Poznania Wracał się przez morze Dla ojczyzny ratowania Po szwedzkim rozbiorze. Marsz, marsz, Dąbrowski… Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, Będziem Polakami, Dał nam przykład Bona Parte, Jak zwyciężać mamy. Marsz, marsz, Dąbrowski…
Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi, Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci, To każdy kwiatek powie wiersze Zosi, Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci. Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci, Słuchaj – bo to są najlepsi poeci. Gwiazdy błękitne, kwiateczki czerwone Będą ci całe poemata składać. Ja bym to samo powiedział, co one, Bo ja się od nich nauczyłem gadać; Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną, Byłem ja niegdyś, jak
Przepaść Babcia w czarnych sukniach w drucianych okularach z laseczką stawia stopę nad przepaścią krawężnika cofa rozgląda się bojaźliwie choć nie widać śladu samochodu Podbiegł do niej chłopczyk bierze za rękę i przeprowadza przez otchłań ulicy na drugi brzeg Rozstępują się straszliwe ciemności nagromadzone nad światem przez złych ludzi kiedy w sercu małego chłopca świeci iskierka miłości Najbardziej tajemnicze przenośnie wiersza: przepaścią krawężnika Krawężnik, który oddziela ulicę od chodnika, wydaje
Co to jest radość? Niebo kiedy nagle w kałuży zaświeci. Ciepły wiatr niespodziany co nam wybiega naprzeciw. I jeszcze: wcześnie rano chleb kiedy słońce w ostrzu noża tuż obok. I ni stąd ni zowąd twój śmiech mój śmiech. I tam w górze dziko rozpędzony obłok. Radość mała i radość wielka: wielka jak chorągwi mokrych furkotanie mała jak czerwona kropelka biedronki na białym tulipanie. Tytuł wiersza To pytanie, na które znajdziemy odpowiedź po przeczytaniu
W moich Gdybach, daję wam słowo, gdyby były, to by było fajowo. Gdyby było – byłoby w deseczkę: każdy mógłby pogdybać troszeczkę. Wszyscy mieliby to, o czym zamarzą. Nikt by nie dokuczał gdybiarzom. Moje Gdyby mogłyby być wszędzie. Gdyby się zdarzyło to, czego nie będzie. Nastrój wiersza Wiersz jest żartobliwy, zabawny. „Gdyby” wyrastają w nim jak grzyby po deszczu. A „gdybiarze” są podobni do grzybiarzy albo wędkarzy – mają swoją pasję. Grzybiarze zbierają grzyby,
Nie tylko my Czytamy – Bóg umiłował świat… a więc nie tylko ludzi ale i pliszkę odymioną pszczołę jeża eleganta wprost spod igły nawet muła ni to ni owo bo ani to koń ani osioł (żal że go człowiek stwarzał żyje jak kawaler co się nie rozmnaża) gruszę co kwitnie zaraz przed jabłonią liście konwalii prawie bez ogonka cielę co za matką się wlecze a my tak czulimy się do Boga
Brzózka kwietniowa To nie liście i nie listki, Nie listeczki jeszcze nawet – To obłoczek przezroczysty, Pozłociście zielonawy. (1) Jeśli jest gdzieś leśne niebo, On z leśnego nieba spłynął, Śród ogrodu zdziwionego (2) Tuż nad ziemią się zatrzymał. Ale żeby mógł zzielenieć, Z brzozą się prawdziwą zmierzyć, Ściemnieć, smugę traw ocienić – – Nie, nie mogę w to uwierzyć. (3) (1) Po co te zdrobnienia? Na pewno zauważyłeś, że sporo w wierszu pieszczotliwych
Jan Twardowski O Mędrcach Przybyli Mędrcy plackiem padli złożyli dar odjechali wół miał pretensje: powinni zaraz wziąć Jezusa ukryć ratować Go przed wrogiem przed panem diabłem i Herodem Kasprze Melchiorze Baltazarze wół dyskutował tupał szurał puknij się w głowę rzekł osiołek bo przecież Matka Boska czuwa Wyjaśnijmy, o co i o kogo chodzi w każdej zwrotce: Przybyli Mędrcy plackiem padli złożyli dar odjechali O jakich mędrców chodzi? Mędrcy to trzej królowie ze Wschodu. Udali się
Kiedy woda udaje, że jest szkłem, to już wiem, co to znaczy, dobrze wiem: to już zima. Kiedy deszcz się zmienia w biały puch, zwykły deszczyk z jesiennych słot i pluch, to już zima. Kiedy z ziemi tysiące różnych barw znikną gdzieś, jakbyś wszystkie gumką starł, to już zima. Kiedy rankiem wyrosną u twych szyb srebrne kwiaty, choć nie siał tu ich nikt, to już zima. Kiedy oddech bielutki frunie z ust, bo go mróz tak
W leśniczówce Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły w taką kapelę dużą, domek z czerwonej cegły rumieni się na wzgórzu: to leśniczówka Pranie, nasze jesienne mieszkanie. Chmiel na rogach jelenich usechł już i się sypie; w szybach tyle jesieni, w jesieni tyle skrzypiec, a w skrzypcach, byle tknięte, lament gada z lamentem. Za oknem las i pole, las – rozmowa sosnowa; minął dzień i na stole stoi lampa naftowa, gadatliwa, promienna jak ze stołu Szopena. W nocy
wiosna patrzy z czułością na zbudzone życie rozkwiliły się ptaki w niecierpliwych dźwiękach ostrożnie więc układa ciepłe gniazdo życia wśród zieleni i kwiatów na swych ciepłych rękach roześmiała się łąka barwami radości i patrzy prosto w słońce wielkimi oczami gdzie ptak zatacza koła przynaglany krzykiem co miesza się z muzyką pomiędzy trawami a życie niecierpliwie natarczywie woła gdy matka nazbyt wolno z pożywieniem lata bo one już by chciały rozprostować skrzydła by mogły zdobyć
Spotkanie z matką Ona mi pierwsza pokazała księżyc i pierwszy śnieg na świerkach, i pierwszy deszcz. Byłem wtedy mały jak muszelka, a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne. Noc. Dopala się nafta w lampce. Lamentuje (1) nad uchem komar. Może to ty, matko, na niebie jesteś tymi gwiazdami kilkoma? Albo na jeziorze żaglem białym? Albo falą w brzegi pochyłe? Może twoje dłonie posypały mój manuskrypt (2) gwiaździstym pyłem? A możeś
Konstanty Ildefons Gałczyński Rozmowa liryczna – Powiedz mi, jak mnie kochasz. – Powiem. – Więc? – Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec. Kocham cię w kapeluszu i w berecie. W wielkim wietrze na szosie i na koncercie. W bzach i w brzozach, i w malinach i w klonach. I gdy śpisz. i gdy pracujesz skupiona. I gdy jajko roztłukujesz ładnie – nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie. W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku. I na końcu ulicy.
Nic dwa razy Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, tak mi było, jakby róża przez otwarte wpadła
Czesław Miłosz Piosenka o końcu świata W dzień końca świata Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji, Rybak naprawia błyszczącą sieć. Skaczą w morzu wesołe delfiny, Młode wróble czepiają się rynny I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć. W dzień końca świata Kobiety idą polem pod parasolkami, Pijak zasypia na brzegu trawnika, Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa, Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa I
Bajki Ignacego Krasickiego Bawić, ucząc albo uczyć, bawiąc To jedno z haseł oświecenia. Mówi się często – pisarz wychowuje, pisarz uczy, pisarz krytykuje wady. To ważne, ale jeszcze ważniejsze, jakie narzędzia wybiera i jak się nimi posługuje. Są formy literackie bardziej lub mniej sprzyjające celom twórcy. Bajka to forma bardzo stara i… bardzo prosta, ale – jak się okazuje – do wychowywania społeczeństwa bardzo dobra, wręcz idealna. Dlaczego tak często bohaterami bajek